Rozdział 46
Grell
Nie wiedział, co się z nim działo. Jednak miał wrażenie, że słyszał jakieś stłumione głosy. Czyżby umarł? Dlatego ciężko mu było otworzyć oczy? Po chwili usłyszał kolejny głosik, trochę wściekły, co było dziwne.
- Jeżeli się nie obudzisz, to przysięgam, że wyleję na ciebie wrzątek. A później doprawie lodowatą wodą - powiedziała dziewczyna, ale w jej głosie było słychać lekki lęk o jego stan. - Dlatego proszę obudź się, ty uparta truskawo.
Nicolette? - pomyślał, otwierając oczy.
- No szefie, już myśleliśmy, że nie wrócisz. - mruknął Rick, który stał oparty o ścianę.
- Napędziłeś nam niezłego stracha, senpai - dodał Ronald.
- Mieliście się do mnie tak... - urwał, czując ból w ramieniu, tak, że wypuścił ze świstem powietrze. - Ehh, nieważne - zauważył, że nie był w swoim apartamencie. - Gdzie jesteśmy? I kiedy wyszłaś ze szpitala? Miałem się po ciebie wybrać.
- Miałeś być właśnie wczoraj, głupku. Rick po mnie przyjechał i powiedział, że po konfrontacji z Sethem straciłeś przytomność.
-Ja? Co...? - popatrzył na nią głupio i zauważył, że kruk się chował, tylko raz się wychylił, mając na szyi wstążkę z dzwoneczkiem. - Jaja sobie ze mnie robisz?
-Zapewniam cię, że nie - odburknęła z fochem Nicolette. I w tym momencie weszli: Lucyfer, Emily i William.
- O proszę, pacjent się obudził - wywrócił oczami Lucyfer, a Emily zdzieliła go w łeb. - Ej! - fuknął na anielicę.
- Zasłużyłeś sobie, Lucy - powiedziała zła anielica. Nicolette za to cholernie go ignorowała, miała powody. To przez niego kruk był w tej postaci, jakiej był. A mógł po prostu objąć tron i o niej zapomnieć.
- Dość! - Powiedział nagle czerwono włosy. - Oboje przestańcie się kłócić i niech ktoś mi wytłumaczy, co się do cholery stało. Nicolette wstała i wyszła po wodę, a kruk pofrunął na jej ramię.
William
Nic dziwnego, że Grell się w końcu zirytował.
- Co pamiętasz? - zapytał William, a Grell westchnął
- Tylko tyle, że ten idiota próbował przeciągnąć mnie na swoją stronę. Chyba nie myślisz, że ja..
- W dużym skrócie: Sięgnąłeś głębiej po moce, niż zakładałeś. Widzieliśmy wszystko, tylko nagle w miejscu, gdzie masz wyryte ciernie, doszło do pęknięcia żyły.
- Że.... Co?! - Był całkowicie zszokowany tym co usłyszał.
- Sam zobacz na bandaż - mruknął William, poprawiając okulary. Grell spojrzał na ramię i faktycznie bandaż był przesiąknięty krwią. - Zadałeś mu jeszcze szramę od oka do żuchwy, zanim pękła ci ta żyła. Ciesz się, że w ogóle żyjesz.
- A co z... - Nie przeszło mu przez gardło, licznik czasu jego życia.
- O dziwo, stoi w miejscu. Nawet twoja dziewczyna była zaskoczona, że czas twojego życia się nie skrócił - skwitował Will.
- To nie jest moja.. - urwał. - Jednego nie rozumiem, dlaczego wyszła wściekła i dlaczego kruk miał tę dziwną wstążkę z dzwoneczkiem? Nie przywidziało mi się, prawda? - Miał serio nadzieję, że nie zwariował.
- Aaa, o tym mówisz. - Will spojrzał kątem oka na drzwi. - Jest wściekła na Lucyfera i cały czas, odkąd tu przyjechała z Rickiem, najpierw strzeliła mu w twarz. To było wczoraj. A potem zaczęła go ignorować. A co do Kruka to stwierdziła, że wam obu przyda się mała kara, za narażanie się.
- Rozu... Chwila, jak to spoliczkowała Lucyfera? A on się nie wściekł?
- Tylko jedynie słuchał ze spuszczoną głową, że jest ostatnim idiotą i że się nie dziwi, dlaczego Lilith chce się z nim rozwieść. Grell zamrugał oczami. Lilith chce się z nim rozwieść?
- Może już wystarczy tych ploteczek, panie pracoholiku? - mruknęła za nim lawendo włosa.
Nicolette
Tak, stała za drzwiami ze szklanką wody. Tak, słyszała o czym rozmawiali. Jednak, gdy ten cholerny żniwiarz doszedł do tego, iż widziała się z Lilith, musiała w końcu wejść. - Sio mi stąd. Pan głupol musi odpoczywać.
- Mała.. - Grell na nią spojrzał, a William a dziwo skinął głową.
- Pogadajcie sobie - powiedział William i wyszedł. Nicolette podała mu szklankę wody, wymieszanej z krwią Świętego Jana, a Grell ją powąchał.
- Nie musisz się tak spinać. Dodałam krew Świętego Jana do wody. - mruknęła, a mężczyzna uniósł brew. - Ten idiota miał tą krew w swoim sejfie.
- Nie wiedziałem, że interesuję się Słowiańskimi Wierzeniami.
- Głupku, ja się rodziłam, a raczej Nicolette urodziła się w Noc Kupały. - Zapamiętam. Mała, ja... - Grell, myślał, jak to ubrać w słowa i westchnął, uśmiechając się blado. - Nie musisz się martwić, nie spaczyl mojej krwi.
- Nie o to jestem zła, przecież wiem, bo widzę po twoim bandażu. Jestem cholernie wściekła, bo doprowadziłeś się do tego stanu. I na tego tutaj też - wskazała na Kruka, który ze wstydu schował łebek w skrzydło.
- Zauważyłem. Tylko nie rozumiem jakim cudem żyję? Przecież sama mówiłaś, że jeśli jeszcze z co najmniej dwa razy sięgnę po moc, mogę sobie bardziej skrócić czas życia - powiedział.
- Może dlatego, że zabiliście tego grzesznika. Kruk się wtedy posilił i mogło posłużyć jako energia życiowa.
- To ma sens - zamyślił się. - A teraz inne pytanie. Jak to jest możliwe, że Lucyfer się na ciebie nie wściekł, gdy go spoliczkowałaś i skąd wiesz, że Lilith zamierza się z nim rozwieść? Nicolette poczuła jak żyłka na czole jej pulsuje, na wzmiankę o Lucyferze i Lilith .
- Pff - burknęła w odpowiedzi.
- No ej, powiedz no.
- Nie.
- Mała. - Użył jej zdrobnienia.
- Czy mógłbyś do cholery przestać mnie tak nazywać? - warknęła zła jak osa.
- Czy mogłabyś na mnie nie warczeć? Wstałaś lewą nogą czy co? - Też się zirytował.
Akurat wszedł Lucyfer, chcący coś powiedzieć, gdy usłyszał te kłótnie i zachichotał.
- Oho, widzę, że zakochance się kłócą, jak stare dobre małżeństwo - stwierdził ze śmiechem.
- Zamknij się, Gwiazdo Zaranna - krzyknęli jednocześnie. A jego zatkało.
- Em, chyba zostawiłem żelazko na gazie? - zapytał głupio i uciekł. A Grell i Nicolette odwrócili się na chwilę z fochem, a gdy zerknęli na siebie ukradkiem, zaczęli się po prostu śmiać.
- Wiedziałaś, że on tu przyjdzie - zachichotał Grell, a Nicolette wzruszyła ramionami.
- Niech w końcu po prostu przyzna się do błędu. Gdyby nie winił mojego brata za to, co się ze mną stało, to być może nie przebijał się mrocznym sztyletem - westchnęła.
- To dziwne, bo gdy mnie wezwał do siebie... - Nie dokończył.
- A kogo kazał ci szukać? Mnie, nie jego. Tylko mnie. To wyglądało tak, jakby mu na Sebastianie nie zależało, tylko na mnie. A ja choć raz chciałam pożyć normalnym życiem - pogłaskała kruka po skrzydle. - Zrobił to w naszym tajemniczym miejscu. Z dala od pałacu.
- Czyli częściowo chciał zrobić na złość Lucyferowi i też zniknąć, ja się dziwię jakim cudem ciągle go rozumiesz.
- Może dlatego, że nasza więź mimo upływu tylko lat, nigdy nie zniknęła. A on wie o tym, o czym rozmawialiśmy w szpitalu?
- Nie. Rozmawiałem tylko o tym z Williamem, kontaktowałem się z twoja stara przyjaciółka Selina i mówiłem o tym anielskiej pani detektyw.
- Muszę przyznać że ty i twoja mama jesteście teraz tak do siebie cholerne podobni, że mogłabym was uznać za bliźniaków - zachichotala, a Grell się zaczerwienił.
- Ekhm, miło z twojej strony. Więc może odpuścisz mi karę? - zapytał nieśmiało, a Nikki zrobiła pochmurna minę.
- Mowy nie ma. Nawet mam dla ciebie tiulowa spódniczkę tutu. Będziesz urocza primabalerina na trzy godziny.
- Nieee, będę wyglądał idiotycznie, nie wolałabyś, nie wiem, notatek na przykład, przez miesiąc - zrobił minę szczeniaczka.
- Nie ma tak - zachichotała. Czerwono włosy anioł zemsty westchnął. Ta jest potężny na tyle, aby zabić Setha. Jednak jeśli chodzi o piękną anielicę śmierci, słodka Nicolette to był na straconej pozycji. Akurat jeszcze zapukał znów Lucyfer.
- Nie pogońcie mnie, bo mam informację odnośnie Paryża. - Nicolette uniosła brew, a Grell zrobił minę, iż później jej to wyjaśni. - Załatwiłem z dyrektorem wyjazd dla przykrywki jako waszej wycieczki. Zaplanowany jest na przyszły miesiąc - Powiedział Lucyfer, a Grell odetchnął. Będzie miał okazję znaleźć starożytną bibliotekę i dowiedzieć się czegoś więcej. Miał tylko nadzieję, że nic złego się nie wydarzy. Ale czy na pewno?...
Cdn
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro