Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46


Grell 


 Nie wiedział, co się z nim działo. Jednak miał wrażenie, że słyszał jakieś stłumione głosy. Czyżby umarł? Dlatego ciężko mu było otworzyć oczy? Po chwili usłyszał kolejny głosik, trochę wściekły, co było dziwne. 

 - Jeżeli się nie obudzisz, to przysięgam, że wyleję na ciebie wrzątek. A później doprawie lodowatą wodą - powiedziała dziewczyna, ale w jej głosie było słychać lekki lęk o jego stan. - Dlatego proszę obudź się, ty uparta truskawo. 

 Nicolette? - pomyślał, otwierając oczy. 

 - No szefie, już myśleliśmy, że nie wrócisz. - mruknął Rick, który stał oparty o ścianę. 

 - Napędziłeś nam niezłego stracha, senpai - dodał Ronald. 

 - Mieliście się do mnie tak... - urwał, czując ból w ramieniu, tak, że wypuścił ze świstem powietrze. - Ehh, nieważne - zauważył, że nie był w swoim apartamencie. - Gdzie jesteśmy? I kiedy wyszłaś ze szpitala? Miałem się po ciebie wybrać.

 - Miałeś być właśnie wczoraj, głupku. Rick po mnie przyjechał i powiedział, że po konfrontacji z Sethem straciłeś przytomność.

 -Ja? Co...? - popatrzył na nią głupio i zauważył, że kruk się chował, tylko raz się wychylił, mając na szyi wstążkę z dzwoneczkiem. - Jaja sobie ze mnie robisz?

 -Zapewniam cię, że nie - odburknęła z fochem Nicolette. I w tym momencie weszli: Lucyfer, Emily i William. 

 - O proszę, pacjent się obudził - wywrócił oczami Lucyfer, a Emily zdzieliła go w łeb. - Ej! - fuknął na anielicę.

 - Zasłużyłeś sobie, Lucy - powiedziała zła anielica. Nicolette za to cholernie go ignorowała, miała powody. To przez niego kruk był w tej postaci, jakiej był. A mógł po prostu objąć tron i o niej zapomnieć. 

- Dość! - Powiedział nagle czerwono włosy. - Oboje przestańcie się kłócić i niech ktoś mi wytłumaczy, co się do cholery stało. Nicolette wstała i wyszła po wodę, a kruk pofrunął na jej ramię.


William 


   Nic dziwnego, że Grell się w końcu zirytował.

 - Co pamiętasz? - zapytał William, a Grell westchnął

 - Tylko tyle, że ten idiota próbował przeciągnąć mnie na swoją stronę. Chyba nie myślisz, że ja.. 

 - W dużym skrócie: Sięgnąłeś głębiej po moce, niż zakładałeś. Widzieliśmy wszystko, tylko nagle w miejscu, gdzie masz wyryte ciernie, doszło do pęknięcia żyły.

 - Że.... Co?! - Był całkowicie zszokowany tym co usłyszał.

 - Sam zobacz na bandaż - mruknął William, poprawiając okulary. Grell spojrzał na ramię i faktycznie bandaż był przesiąknięty krwią. - Zadałeś mu jeszcze szramę od oka do żuchwy, zanim pękła ci ta żyła. Ciesz się, że w ogóle żyjesz. 

 - A co z... - Nie przeszło mu przez gardło, licznik czasu jego życia. 

 - O dziwo, stoi w miejscu. Nawet twoja dziewczyna była zaskoczona, że czas twojego życia się nie skrócił - skwitował Will.

 - To nie jest moja.. - urwał. - Jednego nie rozumiem, dlaczego wyszła wściekła i dlaczego kruk miał tę dziwną wstążkę z dzwoneczkiem? Nie przywidziało mi się, prawda? - Miał serio nadzieję, że nie zwariował. 

 - Aaa, o tym mówisz. - Will spojrzał kątem oka na drzwi. - Jest wściekła na Lucyfera i cały czas, odkąd tu przyjechała z Rickiem, najpierw strzeliła mu w twarz. To było wczoraj. A potem zaczęła go ignorować. A co do Kruka to stwierdziła, że wam obu przyda się mała kara, za narażanie się. 

 - Rozu... Chwila, jak to spoliczkowała Lucyfera? A on się nie wściekł? 

 - Tylko jedynie słuchał ze spuszczoną głową, że jest ostatnim idiotą i że się nie dziwi, dlaczego Lilith chce się z nim rozwieść. Grell zamrugał oczami. Lilith chce się z nim rozwieść?

 - Może już wystarczy tych ploteczek, panie pracoholiku? - mruknęła za nim lawendo włosa. 


 Nicolette


 Tak, stała za drzwiami ze szklanką wody. Tak, słyszała o czym rozmawiali. Jednak, gdy ten cholerny żniwiarz doszedł do tego, iż widziała się z Lilith, musiała w końcu wejść. - Sio mi stąd. Pan głupol musi odpoczywać.

 - Mała.. - Grell na nią spojrzał, a William a dziwo skinął głową.

 - Pogadajcie sobie - powiedział William i wyszedł. Nicolette podała mu szklankę wody, wymieszanej z krwią Świętego Jana, a Grell ją powąchał.

 - Nie musisz się tak spinać. Dodałam krew Świętego Jana do wody. - mruknęła, a mężczyzna uniósł brew. - Ten idiota miał tą krew w swoim sejfie.

 - Nie wiedziałem, że interesuję się Słowiańskimi Wierzeniami. 

 - Głupku, ja się rodziłam, a raczej Nicolette urodziła się w Noc Kupały. - Zapamiętam. Mała, ja... - Grell, myślał, jak to ubrać w słowa i westchnął, uśmiechając się blado. - Nie musisz się martwić, nie spaczyl mojej krwi. 

 - Nie o to jestem zła, przecież wiem, bo widzę po twoim bandażu. Jestem cholernie wściekła, bo doprowadziłeś się do tego stanu. I na tego tutaj też - wskazała na Kruka, który ze wstydu schował łebek w skrzydło.

- Zauważyłem. Tylko nie rozumiem jakim cudem żyję? Przecież sama mówiłaś, że jeśli jeszcze z co najmniej dwa razy sięgnę po moc, mogę sobie bardziej skrócić czas życia - powiedział. 

 - Może dlatego, że zabiliście tego grzesznika. Kruk się wtedy posilił i mogło posłużyć jako energia życiowa. 

 - To ma sens - zamyślił się. - A teraz inne pytanie. Jak to jest możliwe, że Lucyfer się na ciebie nie wściekł, gdy go spoliczkowałaś i skąd wiesz, że Lilith zamierza się z nim rozwieść? Nicolette poczuła jak żyłka na czole jej pulsuje, na wzmiankę o Lucyferze i Lilith .

 - Pff - burknęła w odpowiedzi. 

 - No ej, powiedz no.

 - Nie. 

 - Mała. - Użył jej zdrobnienia.

 - Czy mógłbyś do cholery przestać mnie tak nazywać? - warknęła zła jak osa.

 - Czy mogłabyś na mnie nie warczeć? Wstałaś lewą nogą czy co? - Też się zirytował.

 Akurat wszedł Lucyfer, chcący coś powiedzieć, gdy usłyszał te kłótnie i zachichotał. 

- Oho, widzę, że zakochance się kłócą, jak stare dobre małżeństwo - stwierdził ze śmiechem. 

 - Zamknij się, Gwiazdo Zaranna - krzyknęli jednocześnie. A jego zatkało. 

 - Em, chyba zostawiłem żelazko na gazie? - zapytał głupio i uciekł. A Grell i Nicolette odwrócili się na chwilę z fochem, a gdy zerknęli na siebie ukradkiem, zaczęli się po prostu śmiać.

 - Wiedziałaś, że on tu przyjdzie - zachichotał Grell, a Nicolette wzruszyła ramionami.

 - Niech w końcu po prostu przyzna się do błędu. Gdyby nie winił mojego brata za to, co się ze mną stało, to być może nie przebijał się mrocznym sztyletem - westchnęła. 

 - To dziwne, bo gdy mnie wezwał do siebie... - Nie dokończył.

 - A kogo kazał ci szukać? Mnie, nie jego. Tylko mnie. To wyglądało tak, jakby mu na Sebastianie nie zależało, tylko na mnie. A ja choć raz chciałam pożyć normalnym życiem - pogłaskała kruka po skrzydle. - Zrobił to w naszym tajemniczym miejscu. Z dala od pałacu.

 - Czyli częściowo chciał zrobić na złość Lucyferowi i też zniknąć, ja się dziwię jakim cudem ciągle go rozumiesz. 

 - Może dlatego, że nasza więź mimo upływu tylko lat, nigdy nie zniknęła. A on wie o tym, o czym rozmawialiśmy w szpitalu? 

- Nie. Rozmawiałem tylko o tym z Williamem, kontaktowałem się z twoja stara przyjaciółka Selina i mówiłem o tym anielskiej pani detektyw. 

 - Muszę przyznać że ty i twoja mama jesteście teraz tak do siebie cholerne podobni, że mogłabym was uznać za bliźniaków - zachichotala, a Grell się zaczerwienił.

 - Ekhm, miło z twojej strony. Więc może odpuścisz mi karę? - zapytał nieśmiało, a Nikki zrobiła pochmurna minę. 

 - Mowy nie ma. Nawet mam dla ciebie tiulowa spódniczkę tutu. Będziesz urocza primabalerina na trzy godziny. 

 - Nieee, będę wyglądał idiotycznie, nie wolałabyś, nie wiem, notatek na przykład, przez miesiąc - zrobił minę szczeniaczka. 

 - Nie ma tak - zachichotała. Czerwono włosy anioł zemsty westchnął. Ta jest potężny na tyle, aby zabić Setha. Jednak jeśli chodzi o piękną anielicę śmierci, słodka Nicolette to był na straconej pozycji. Akurat jeszcze zapukał znów Lucyfer.

- Nie pogońcie mnie, bo mam informację odnośnie Paryża.  - Nicolette uniosła brew, a Grell zrobił minę, iż później jej to wyjaśni. - Załatwiłem z dyrektorem wyjazd dla przykrywki jako waszej wycieczki. Zaplanowany jest na przyszły miesiąc - Powiedział Lucyfer, a Grell odetchnął. Będzie miał okazję znaleźć starożytną bibliotekę i dowiedzieć się czegoś więcej. Miał tylko nadzieję, że nic złego się nie wydarzy. Ale czy na pewno?... 


 Cdn

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro