Rozdział 38
Gdy dojechał pod apartament, zgasił silnik i spojrzał w swoje okno. Tak jak podejrzewał światło było zapalone, wiedział, że czeka. Jednak nie sądził, że razem z ojcem.
Grell odetchnął kilka razy rześkim powietrzem po deszczu i wszedł do budynku. Dopiero wchodząc po schodach, usłyszał urywek rozmowy.
- To po prostu szczyt wszystkiego, mój drogi mężu. Jak dorwę któregoś z twoich za celowe wpisanie naszego Iskierka na listę śmierci, to mu nogi z dupy powyrywam. A Lucyferowi skrzydła za niedanie mu nieśmiertelności. - fuknęła zła Emily.
- Już, spokojnie Emi - odparł Lawrence. - Grell na pewno znajdzie sposób, by to obejść. Jak zawsze zresztą.
- A co jeżeli nie znajdzie sposobu? Lawrence, gdyby go pokonał, mógłby wtedy odejść ze mną do nieba. Już dość przeszedł. - powiedziała ze smutną miną. Lawrence położył jej dłonie na ramieniu.
- I to w tobie najbardziej kocham, cukiereczku. W każdym starasz się widzieć dobro, nawet mimo tego, gdy ktoś robi coś złego.
- Tylko w niektórych i tych, którzy na to na prawdę zasługują.
Grell słuchał tego, nim wszedł do mieszkania. I jak miał im teraz wyznać, że został mu tylko rok. Stał tak chwilę ze spuszczoną głową, bijąc się z myślami, by po chwili wejść do mieszkania.
- Oh, już jesteście i to oboje - zdjął kurtkę. - To może zrobię nam po herbacie, co wy na to? - uśmiechnął się, jak gdyby nic się nie stało.
- Synu - zaczęła Emily, ale czerwonowłosy jej przerwał.
- Wiem, co chcesz powiedzieć i masz prawo być zła o tę całą sytuację. Zawalilem sprawę od początku - powiedział ze spokojem. - Słyszałem waszą rozmowę i mam podejrzenie, kto był na tyle bezczelny, aby mnie umieścić na liście śmierci. - spojrzał na ojca. - Wezwij Othello. Mam sobie z nim do porozmawiania.
- Jesteś pewny? - spytał Lawrence.
- Tak jestem pewny, tato - mruknął Grell, a on skinął głową i uczynił to, co rozkazał mu syn, przy okazji idąc do drugiego pokoju z Emily.
Othello :
W jednej chwili siedział w swojej norze od zacierania niektórych śladów, by w następnej siedzieć na czyimś krześle i poczuć, że nagle wiążą go jakiejś sznury oraz zauważyć ostrze miecza skierowane w jego stronę.
- Co do huja? - warknął, szarpiąc się.
- Nie szarp się, bo nic ci to nie da - syknął nad jego uchem - Te sznury są od samego kata piekła. Wiąże grzeszników do ścian czy sufitu i katuje na różne sposoby .
- Powaliło cię Sutcliff!? - warknął wkurzony. - Gdzie szef?
- Powiedzmy, że dał mi wolną rękę - uśmiechnął się. Jednak w jego uśmiechu było widać czysty mrok. - Gdzie masz swoje pióro?
- A chuj cię to obchodzi, co? - powiedział gdy poczuł, że ostrze wbija się w jego krtań, nacinając i czując krew.
- Ponowie pytanie i liczę na prawidłową odpowiedź : Gdzie masz pióro? - wycedził bardzo powoli, bardziej naciskając na jego szyję.
- Dobra, dobra. Powiem. Jest w moich spodniach, tylna kieszeń - Poczuł, że ostrze się odsuwa, a dłoń szuka pióra w jego spodniach.
- Nie mogłeś powiedzieć od razu? - zachichotał wrednie, jeden rzut oka wystarczył.
- A teraz grzecznie powiesz, czyje nazwisko wpisałeś do notatnika śmierci?
- A jak nie, to co? Zabijesz mnie, morderco? - uśmiechnął się wrednie, a Grell jednym ruchem złapał go za włosy i rozkwasił mu nos. - Kurwa, pojebało cię?!
- A może chciałbyś trafić do najgorszej czeluści piekielnej. Zero światła, ognia. Czujesz tylko zimno i gorąco jednocześnie. Słyszysz krzyki swoich ofiar, a wyrzuty sumienia cię tak zżerają, że tylko chciałbyś, aby ta agonia się skończyła, ponieważ zaczyna cię ogarniać szaleństwo. Tylko ty i twoje myśli - zachichotał Grell, pochylając się nad nim, widział jego strach. - No więc..
- T - twoje -wystękał ledwo przez zaciśnięte gardło.
- Słucham? Nie słyszę. - Nadstawił uszu. - Czy mógłbyś powtórzyć, bardzo proszę.
- Twoje, kurwa! - zaczął się śmiać nerwowo. - Chciałem cię upokorzyć, chciałem żebyś cierpiał, że przez ciebie zdegradowali mnie na jebanego archiwistę kryminalnego, zamiast działać w terenie.
Grell westchnął i jednym ruchem złamał pióro.
- Więc niszczę twój durny plan, mnie nie można zabić tak łatwo. A tłumaczyć się z tego wybryku będziesz radzie.
- Jaja se robisz?
- Jak najbardziej nie robię sobie jaj - Powiedział zimno Grell i nagle mu przywalił z pięści tak, że Othello zemdlał. - A to za tą całą sytuację - I odesłał go.
Cdn...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro