Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38



  Gdy dojechał pod apartament, zgasił silnik i spojrzał w swoje okno. Tak jak podejrzewał światło było zapalone, wiedział, że czeka. Jednak nie sądził, że razem z ojcem.
Grell odetchnął kilka razy rześkim powietrzem po deszczu i wszedł do budynku. Dopiero wchodząc po schodach, usłyszał urywek rozmowy.

- To po prostu szczyt wszystkiego, mój drogi mężu. Jak dorwę któregoś z twoich za celowe wpisanie naszego Iskierka na listę śmierci, to mu nogi z dupy powyrywam. A Lucyferowi skrzydła za niedanie mu nieśmiertelności. - fuknęła zła Emily.

- Już, spokojnie Emi - odparł Lawrence. - Grell na pewno znajdzie sposób, by to obejść. Jak zawsze zresztą.

- A co jeżeli nie znajdzie sposobu? Lawrence, gdyby go pokonał, mógłby wtedy odejść ze mną do nieba. Już dość przeszedł. - powiedziała ze smutną miną. Lawrence położył jej dłonie na ramieniu.
- I to w tobie najbardziej kocham, cukiereczku. W każdym starasz się widzieć dobro, nawet mimo tego, gdy ktoś robi coś złego.

- Tylko w niektórych i tych, którzy na to na prawdę zasługują.

Grell słuchał tego, nim wszedł do mieszkania. I jak miał im teraz wyznać, że został mu tylko rok. Stał tak chwilę ze spuszczoną głową, bijąc się z myślami, by po chwili wejść do mieszkania.
- Oh, już jesteście i to oboje - zdjął kurtkę. - To może zrobię nam po herbacie, co wy na to? - uśmiechnął się, jak gdyby nic się nie stało.

- Synu - zaczęła Emily, ale czerwonowłosy jej przerwał.

- Wiem, co chcesz powiedzieć i masz prawo być zła o tę całą sytuację. Zawalilem sprawę od początku - powiedział ze spokojem. - Słyszałem waszą rozmowę i mam podejrzenie, kto był na tyle bezczelny, aby mnie umieścić na liście śmierci. - spojrzał na ojca. - Wezwij Othello. Mam sobie z nim do porozmawiania.

- Jesteś pewny? - spytał Lawrence.

- Tak jestem pewny, tato - mruknął Grell, a on skinął głową i uczynił to, co rozkazał mu syn, przy okazji idąc do drugiego pokoju z Emily.

Othello :

  W jednej chwili siedział w swojej norze od zacierania niektórych śladów, by w następnej siedzieć na czyimś krześle i poczuć, że nagle wiążą go jakiejś sznury oraz zauważyć ostrze miecza skierowane w jego stronę.

- Co do huja? - warknął, szarpiąc się.

- Nie szarp się, bo nic ci to nie da - syknął  nad jego uchem  - Te sznury są od samego kata piekła. Wiąże grzeszników do ścian czy sufitu i katuje na różne sposoby .

-  Powaliło cię Sutcliff!? - warknął wkurzony. - Gdzie szef?

- Powiedzmy, że dał mi wolną rękę - uśmiechnął się. Jednak w jego uśmiechu było widać czysty mrok. - Gdzie masz swoje pióro?
- A chuj cię to obchodzi, co? - powiedział gdy poczuł, że ostrze wbija się w jego krtań, nacinając i czując krew.

- Ponowie pytanie i liczę na prawidłową odpowiedź : Gdzie masz pióro? - wycedził bardzo powoli, bardziej naciskając na jego szyję.

- Dobra, dobra. Powiem. Jest w moich spodniach, tylna kieszeń - Poczuł, że ostrze się odsuwa, a dłoń szuka pióra w jego spodniach.

-  Nie mogłeś powiedzieć od razu? - zachichotał wrednie, jeden rzut oka wystarczył.

- A teraz grzecznie powiesz, czyje nazwisko wpisałeś do notatnika śmierci?

-  A jak nie, to co? Zabijesz mnie, morderco? - uśmiechnął się wrednie, a Grell jednym ruchem złapał go za włosy i rozkwasił mu nos. -  Kurwa, pojebało cię?!

- A może chciałbyś trafić do najgorszej czeluści piekielnej. Zero światła, ognia. Czujesz tylko zimno i gorąco jednocześnie. Słyszysz krzyki swoich ofiar, a wyrzuty sumienia cię tak zżerają, że tylko chciałbyś, aby ta agonia się skończyła, ponieważ zaczyna cię ogarniać szaleństwo. Tylko ty i twoje myśli - zachichotał Grell, pochylając się nad nim, widział jego strach. - No więc..

-  T - twoje -wystękał ledwo przez zaciśnięte gardło.

- Słucham? Nie słyszę. - Nadstawił uszu. - Czy mógłbyś powtórzyć, bardzo proszę.

- Twoje, kurwa! - zaczął się śmiać nerwowo. - Chciałem cię upokorzyć, chciałem żebyś cierpiał, że przez ciebie zdegradowali mnie na jebanego archiwistę kryminalnego, zamiast działać w terenie.

Grell westchnął i jednym ruchem złamał pióro.

- Więc niszczę twój durny plan, mnie nie można zabić tak łatwo. A tłumaczyć się z tego wybryku będziesz radzie.

- Jaja se robisz?
- Jak najbardziej nie robię sobie jaj - Powiedział zimno Grell i nagle mu przywalił z pięści tak, że Othello zemdlał. - A to za tą całą sytuację - I odesłał go.

Cdn...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro