Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28


Grell:

     Nie spodziewał się, że po tylu setkach lat spotka go tutaj. Lawrence Anderson - żniwiarz, wytwórca okularów, główny szef zarządu mrocznych żniwiarzy, oraz.. Jego biologiczny ojciec, który popełnił samobójstwo na kilka miesięcy po Grellu.

-Witaj ojcze...

Lawrence spojrzawszy na Grella, nieznacznie skinął głową i odrzekł:

-Koniec obrad. Tak więc przyznaje mu racje. Macie zostawić tę dziewczynę w spokoju. Możecie się teraz rozejść. A ciebie mój drogi Grellu, zapraszam do mojego gabinetu.

-Oczywiście - zeskoczył zwinnie z mównicy i gdy tylko reszta żniwiarzy się rozeszła, spojrzał jeszcze ukradkiem na ojca, wzdychając cicho. Jak nic czekała go ciężka i dość poważna rozmowa w cztery oczy...


Lawrence

   Gdy tylko weszli do gabinetu Andersona,mężczyzna usiadł w fotelu i nalawszy sobie wody z karafki upił łyk.

-Nie wzywałbyś mnie do siebie, ot tak, bez powodu. Mam racje. - Grell uniósł brew - Lawrence Andersonie.

-Jak zwykle uparty i zadziorny po matce - Emilie Sutcliff, która była niczym anioł. Jak myślisz...Dlaczego jej zależało, abyś nosił jej nazwisko? - spojrzał na syna przenikliwym spojrzeniem

-Proszę cie, wiadomo dlaczego od samego początku. - Odrzekł czerwonowłosy-  Jednakże, to nie o tym chciałeś rozmawiać, prawda?

-Masz racje. Nie o tym. - Lawrence wstał i podchodząc do niego, położył mu dłoń na ramieniu i powiedział -Tęskniłem za tobą, mój synu.

-Mówisz tak tylko dlatego, aby mnie nie bolało, co takiego masz mi do zakomunikowania. -mruknął anioł zemsty

-Dlaczego tak zakładasz, Grellu?

-Dobrze wiesz. - szepnął Grell - Najpierw moje zamknięcie się w sobie, po tym jak na moich oczach mama została w brutalny sposób zamordowana. Później ta rzeź w King's Collage i moje końcowe samobójstwo. A teraz to, co miało miejsce sto dwadzieścia lat temu. Więc w końcu mi powiedz, jak wielki masz do mnie żal tato. - skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Lawrence tylko westchnął i odparł:

-Twoja niesubordynacja cie do tego zaprowadziła..

-Mogłem się tego spodziewać, że użyjesz..

-Nie dałeś mi dokończyć, Grell.. - przerwał mu Lawrence - Trafiłeś do piekła, ponieważ popełniłeś niewybaczalny błąd, jednak dla mnie najbardziej bolesne jest to, iż nie uchroniłem cie przed tym. Przepraszam Grell.. - powiedział

-Co? - Czerwonowłosy popatrzył zaskoczony na ojca

-Lily, znaczy panna Ross - Crevan po moim samobójstwie, opowiedziała mi, że twoja psychika była wyniszczona, mimo zostania najlepszym z mrocznych żniwiarzy. Myślała także, iż wysłanie Ciebie do Londynu będzie dobrym pomysłem, aby odciąć cie od tych złych wspomnień jak i traumy jaka cie wtedy spotkała.

-Jednak to i tak nic nie dało. Dałem się im zmanipulować.

-Oni właśnie takich osobników szukali, Grell: anioła, który pragnął być zauważany przez archanioły, jednak upada, gdy popełnił grzech, tym samym obrażając Najwyższego. Demona, który pragnął być władcą ziem piekielnych.A na końcu żniwiarz, który chciał uwielbienia i miłości.

-Jednak to i tak było jednym wielkim kłamstwem. - szepnął czerwonowłosy - Tylko, że dotarło to do mnie o wiele za późno.

-Otóż to, synu. Jednakże.. Widzę,iż naprawdę chcesz naprawić szkodę jaką wyrządziłeś. Inaczej byś się nie pojawiał, aby zawalczyć o jej duszę. - uśmiechnął się Lawrence

-Wiedziałeś?

-Tak. To Lucyfer był u mnie i prosiło pomoc. Więc zasugerowałem mu, aby ten, który przyczynił się do zguby jego córki, będzie idealnie nadawać się na tą misję.

-Mogłem się domyślić. - mruknął lekko rozbawiony Grell - Czyli jak mniemam, ten Collage, to także był twój pomysł. Mam rację?

-Tak. - odpowiedział - Jednakże, nie sądziłem, iż nie będziesz chciał skrócenia swojej kary.Zaskoczyłeś mnie, synu.

-Wolałem coś innego. Miana anioła zemsty i vendetty, za to, co ten drań zrobił.

-A co zrobisz z dziewczyną?

-To już będzie moją decyzją. Na razie będzie żyła, a później się zobaczy.

-Jednak, czy zdajesz sobie sprawę, że jeśli ona sobie przypomni dawne życie, to może cie znienawidzić?

-Wiem o tym doskonale. - powiedział Grell - Może być tak, że mnie znienawidzi, ale mam też małą nadzieję, że mi zaufa i uwierzy, że jestem po jej stronie.

-Obyś miał racje, Grell. - odrzekł Lawrence i w pewnym momencie go przytulił. Czerwonowłosy na krótką chwile zesztywniał, by po chwili jednak odwzajemnić uścisk ojca. - Synu, proszę. Uważaj na siebie.

-Przecież wiesz, że uważam. Ja.. - Lawrence mu przerwał

-Tym razem robi się bardziej poważnie i niebezpiecznie. I nie chce cie utracić kolejny raz, mój drog iGrellu.

Czerwonowłosy tylko cicho westchnął i uśmiechnął się łagodnie.

-Nie stracisz. Daje słowo. A teraz wybacz, ale muszę już iść, tato.

-Dobrze. W takim razie, nie zatrzymuje cie. - powiedział spokojnie Lawrence

-Mam tylko jeszcze jedną prośbę.

-Tak?

-Załatw Willowi jakieś małe wolne,co?

-Oczywiście Grell. Widać, że ostatnio się postarał.

-Dziękuje. - Powiedział z lekkim uśmiechem i wyszedł zamykając drzwi...



Ciąg dalszy nastąpi....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro