Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


Nicolette:

  Tej nocy znów miała sen. O tym, że była tą tajemniczą dziewczyna z poszarpanymi skrzydłami i uciekającą przez las. Gonił ją mężczyzna w czerwonym płaszczu, który miał czerwone włosy i zielono - żółte oczy . W pewnym momencie potknęła się o wystający korzeń i upadła. Próbowała jeszcze się podnieść i uciec, gdy on nagle ją przydusił nogą.

- I na co ci to było? Żałosna dziewczynko, przegrałaś - uśmiechnął się wrednie. - Mała księżniczka przegrała z bogiem śmierci. - Dziewczyna próbowała się szarpać, a w jej oczach czaił się strach.

- On cie okłamuje - powiedziała.

- Zamilcz - związał jej dłonie, nasiąknięte jadem anakondy. Na szyje założył jej łańcuch i pociągnął za niego. - Wstawaj! - warknął na nią i ją szarpnął mocniej.

- Zostaw mnie! - próbowała walczyć, jad zaczął na nią oddziaływać. - Zostaw mnie! Zostaw... mnie. - Jej głos był już wręcz błagalny.

Nikki w tym momencie się obudziła zalana potem. Poczuła tez coś mokrego na policzkach. Odkryła, że to były jej łzy.

- Kimże byłaś, biedna i tajemnicza dziewczynko? I Kim był ten mężczyzna, który cie porwał? I najważniejsze, kto go oszukał i dlaczego? - zapytała cicho w przestrzeń. Po chwili wstała i udała się do kuchni, by zaparzyć sobie ziołową herbatę.

Grell:


  Przez kilka chwil on i William szli pogrążeni w milczeniu, w stronę cmentarza. Oczywiście Grell trzymał w dłoni jedną biało - czarną różę. Po chwili Grell przerwał to milczenie.

- No więc? Co to miały być za te ciekawe rewelacje, Willu? - zapytał.

William wyrwał się z rozmyślań i spojrzał na niego.

- Rewelacje? Ach, to, wybacz jakoś się zamyśliłem. Już ci mówię. Przez ten czas, no wiesz po tym, co się stało, żniwiarze zbierali normalnie dusze. Jednak zarząd myślał, iż ludzie popełniają o wiele więcej grzechów, niż dotychczas. Więc zbytnio się tym nie przejęli. Dopiero twój powrót oraz rozmowa z tobą dala mi do myślenia, Grell. Przejrzałem kilka Cinematic Records.

- I co odkryłeś?

- To było bardzo dziwne, ponieważ otwierając pierwsza z nich zauważyłem nieścisłości. Mianowicie niektórych grzechów, jakie popełniły dane osoby przed śmiercią jest bardzo mało.

- Czekaj, stop. Czyli chcesz powiedzieć, że ktoś przerabia filmowe nagrania? - spytał zaskoczony.

- Nie. Bardziej, że ktoś wysysa pozytywne części życia, a zostawia te negatywne. A to niestety bardzo złe. Lucyfer ci o tym nie wspomniał? No, że wiele dusz trafia do piekła?

Grell tylko pokręcił głową i odpowiedział.

- Nie.. - Nie zająknął się nawet.

William uniósł brew.

- Grell. Pomyśl tylko... Ktoś odbiera pozytywne fragmenty życia, a zostawia same grzechy oraz postrzępione Cinematic Records. Osoby, które nagle umierają po przejrzeniu ich nagrania trafiają, albo do Piekła, albo Czyśćca, jeśli jest coś jeszcze do uratowania, ponieważ jeszcze ani jedna dusza nie trafiła do Nieba. Po tamtej tragedii sto dwadzieścia lat temu - powiedział, poprawiając okulary. Grell przystanął nagle.

- Seth.. Czyli to jego sprawka. Karmi się pozytywnymi aspektami życia, a zostawia grzechy. Myślisz, że zbiera siły? I czy może się ukrywać pod dowolną postacią? -William skinął głową i odparł.

- Jednak to nie wszystko, Grell. On sobie zrobił jakiś dziwny schemat alfabetyczny. Zaczął od końca alfabetu nie tylko z imion, ale i nazwisk. Do twojego nie dotarł, bo ciebie tu jeszcze wtedy nie było, a także tej twojej nowej przyjaciółki - Nicolette Blackrose.

- Ona nie jest moją przyjaciółką - prychnął w odpowiedzi.

- W każdym bądź razie, to kwestia czasu, gdy ten demon odkryje, że tu jesteś.

- Phi, może mi naskoczyć. Będzie musiał bardzo się natrudzić, żeby mnie dopaść - doszli do bram cmentarza.

- Ciężko go wyczuć. Nawet mnie - odpowiedział czarnowłosy żniwiarz.

- I co teraz?

- No na twoim miejscu radziłbym ci być ostrożnym.

- Bardziej mnie martwi fakt, że Seth może wiedzieć, iż jej dusza tu jest. Mogą z tego wyniknąć poważne kłopoty.

- Aż tak się martwisz o tę dziewczynę?

- Phi, żartujesz? Po prostu nie chce, aby ten kretyn mnie wyprzedził. Wiesz, wizja całkowitego nie istnienia nie jest taka fajna, jak ci się wydaje - podeszli do grobu. Grell położył różę na pomniku i chwile patrzył.

- Muszę przyznać. Ta dziewczyna miała wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty.

- Nie jej wina, William. Wiele osób było opętanych chęcią zdobycia tej mocy. A teraz może i nawet lepiej, że ta moc przepadła. Nawet raz podsłuchiwałem Undertakera i teraz stwierdzam, że miał racje. Że faktycznie byłoby lepiej, gdyby ta przeklęta moc w ogóle nie istniała.

- Ta... - William przyjrzał się pomnikowi. - Crevan go zrobił. Widać jego rękę.

- Nawet nie brał jakiekolwiek zapłaty od hrabiego, czy nawet jej brata. - Grell cicho westchnął, ze smutkiem. - Byłem idiotą, prawda? Może, gdyby Ayla nie była taka osłabiona po tym, jak on wyrwał jej skrzydła, to może i dałbym jej się zabić. Może gdyby nie... - urwał nagle porażony tą myślą. - Już wiem, czemu dała mi się złapać. No oczywiście. On po wyrwaniu jej tych skrzydeł mógł po kryjomu coś jej wstrzyknąć, aby ją bardziej osłabić. Pieprzony sukinsyn.


- Em, Grell. Czy mnie się wydaje, czy ten pomnik ma coś z tyłu? Jakby jakąś skrytkę?

- Co? - Obszedł grób i faktycznie. Była jakaś skrytka. - To bardzo dziwne -wyjął z kieszeni scyzoryk i podważył. Otworzyło się w pewnym kliknięciem. Zobaczył jakąś starą, lnianą szmatkę. - Może ktoś zrobił tą skrytkę, żeby chować środki do renowacji grobu - powiedział, biorąc tą szmatkę do ręki, gdy wyczul ten kształt. - Albo może komuś zależało, by odnaleźć to - odwinął lnianą szmatkę. Ich oczom ukazał się sztylet. Sztylet księżniczki Ayli. Jej kosa zniszczenia..  

Ciąg dalszy nastąpi.

Wybaczcie jeśli rozdział będzie byle jaki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro