lietbela
NIGDY W ŻYCIU BYM NIE POMYŚLAŁA ŻE NAPISZE LIETBELE, ALE TAK SIĘ ZDARZYŁO I NO. chyba jednak ich lubię k
***
Toris ponownie wylądował u pielęgniarki ze zmasakrowanymi palcami. Czwarty raz w tym miesiącu. To zdecydowanie nie było normalne. Czemu on, wysoki i silny chłopak, tak dawał się tak jakiejś dziewczynie?
– Jak bardzo musisz się jej narzucać, żeby tak cię traktowała? – Zrezygnowana higienistka westchnęła. – Nie sądzisz, że czas się poddać, Laurinaitis?
– Nie pani pierwsza mi to mówi – zaśmiał się nerwowo Litwin. – Ale nie. Jeszcze nie. Czemu w ogóle miałbym kiedykolwiek się poddać? Może mi łamać serce i palce, ale to nic nie zmieni. Czuję, co czuję i raczej nic tego nie zmieni. Dziękuję za pomoc. Będę już szedł.
Wyszedł z gabinetu pielęgniarki, zanim ta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Naprawdę, czemu wszyscy radzili mu, żeby sobie odpuścił Natalię? Przecież ją kochał. Czy nie to najbardziej się liczyło?
Oczywiście, liczył się też z jej uczuciami. Ale czy kiedykolwiek zrobił jej coś złego? Zranił ją? Był zawsze miły i cierpliwy. Czemu więc tak go traktowała?
Już prawie doszedł z powrotem do klasy, kiedy zabrzmiał dzwonek. Poszedł pod salę, w której mieli mieć kolejną lekcję z nadzieją, że Feliks zabrał jego rzeczy. Usiadł na podłodze i czekał.
Chwilę potem poczuł delikatne kopnięcie w kostkę. Uniosł wzrok. Został potraktowany chłodnym spojrzeniem niebieskich oczu. Białorusinka nerwowo pociągnęła za koniec swojej kokardy. Litwin natychmiast się do niej uśmiechnął. Jak mógł się gniewać na tak śliczną dziewczynę?
– Ehm... mam twój plecak, nauczycielka kazała mi ci go zanieść – odezwała się i rzuciła przyniesiony przedmiot jego właścicielowi.
– Och. – Był trochę zawiedziony, ale trudno. Chociaż tyle, że zgodziła się odnieść mu jego własność. – Dziękuję.
Natalia rozejrzała się, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Wygładziła granatową spódnicę i usiadła około metr dalej od chłopaka.
Szum rozmów podczas przerwy był głośny, ale mógł dokładnie słyszeć każdy jej oddech. Czy to już obsesja, czy może czymś się denerwowała? Albo źle się czuła?
– Słuchaj. No. Toris... nie są złamane?
Laurinaitis spojrzał na nią zdziwiony. Nigdy wcześniej jakoś się tym nie interesowała. Może to w końcu jakiś dobry znak. Albo i zły - mogła chcieć poprawić to, co jej się wcześniej nie udało.
– Tym razem, na szczęście, nie.
– Co? "Tym razem"?
– N-no.
Natalia gwałtownie odwróciła twarz w jego stronę. Zazwyczaj nie okazywała żadnych emocji, jeśli nie chodziło o jej brata. Teraz jednak była widocznie w szoku.
– Serio? Znaczy, naprawdę było aż tak źle, że ci je aż łamałam?
Toris głośno się roześmiał. W pewnym sensie poczuł ulgę. Skoro nie wiedziała, że jej czyny miały aż tak poważne skutki, to może nigdy nie chciała aż tak mocno go skrzywdzić. Może.
– Nie śmiej się ze mnie, bo znowu to zrobię.
– N-nie z ciebie się śmieję! Tak, zazwyczaj łamałaś mi kości. Dziwi mnie tylko, że dopiero teraz przyszło ci do głowy, że mogło tak być.
– Ach... – na chwilę Natalia zamilkła, ale nie mogła tak wytrzymać długo. – Nie chciałam... Uh. Po prostu... myślałam, że chcesz mnie zirytować, a nie chciałam dać się więcej poniżać, więc...
– Czekaj, co? – Litwin pokonał dzielący ich dystans niecałego metra, a białowłosa piękność nieznacznie się cofnęła. – Zirytować? Poniżać? Natalia! Naprawdę tak to widzisz?
– A nie? – zdziwiła się Białorusinka.
– Nie, nie nie! To dlatego, że ja... j-ja...
– Co? Akurat teraz się zaciąłeś?
– ...Zakochałem się w tobie.
– ...Co? Bardzo zabawne – prychnęła dziewczyna. – Niemożliwe.
Toris wzruszył ramionami ze smutnym uśmiechem i wbił wzrok w podłogę.
– Przepraszam – wymruczała niezrozumiale Natalia i wstała, żeby spędzić ostatnie minuty przerwy z bratem.
*^*^*^*
Po lekcjach Feliks podszedł do Torisa i wcisnął mu w rękę jakąś kartkę.
– Wybacz, dzisiaj wracasz do domu sam, dobra? Cześć! – zawołał blondyn i odbiegł. To było dziwne. Jak cały ten dzień.
Z cichym westchnięciem Laurinaitis wyszedł ze szkoły. Spojrzał w niebo. Nie zbierało się na deszcz, więc nie było co się śpieszyć. Ruszył w drogę.
Po kilku minutach przypomniało mu się o karteczce. Usiadł więc na najbliższej ławce i otworzył ładnie złożony liścik. Zdziwił się, bo równe pismo zdecydowanie nie przypominało tego jego przyjaciela. A kto inny miałby do niego pisać?
Powinien iść do domu, ale nie miał ochoty zabić się, czytając i wpadając pod samochód. Ciekawość wzięła górę i pozostał tam.
„Cześć?
Tak, tu Natalia. Pewnie zauważyłeś, że raczej ciężko mi się rozmawia o swoich uczuciach, więc Ivan poradził mi, żebym napisała do Ciebie list. Chociaż pewnie tylko dlatego, że sam ma mnie dość. Niby się do tego przyzwyczaiłam, ale wciąż boli. Dobra, ale nie o tym miałam mówić (pisać?).“
Toris nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Może i było to trochę niepoprawne, patrząc na to, że Białorusinka wspomniała a swoich bolesnych odczuciach, ale próbowała jakoś się przed nim otworzyć. Nieważne, że przez zwykłą kartkę.
Potrząsnął głową i wrócił do czytania.
„Jeszcze raz chcę Cię przeprosić. Myślałam, że jak sprawię Ci trochę bólu, to mnie zostawisz w spokoju. Ale nie – Ty tylko się uśmiechałeś jak głupi i wciąż wracałeś. A ja, cóż, to miało być dla Ciebie coś jak upomnienie, ale ja zrobiłam więcej. Łamałam Ci kości. Teraz wiem, że jesteś na tyle dobry, że cierpliwie to znosiłeś i nikomu na mnie nie doniosłeś.
I jak ja mam Cię nienawidzić, kiedy jesteś tak dobry? Jak mogę Cię nie lubić, kiedy Ty darzysz mnie tak dużą sympatią? Jak... Jak ja mam Cię teraz odrzucić? Obiecałam sobie, że całą swoją miłość skieruję do swojej rodziny, która z powodu problemów tego potrzebowała. A Ty co?
Jednocześnie też cieszę się, że mnie jednak nie nienawidzisz, może uda nam się kiedyś zbliżyć?
Współczuję Ci też, że akurat we mnie musiałeś się zakochać.
Lekcje się już kończą, więc i ja muszę już kończyć. Szkoda, miałam akurat okazję, żeby się wygadać.
Do zobaczenia jutro w szkole. I ani mi się waż wspominać o tym, co tu pisałam, rozumiemy się?“
Wszystko to razem brzmiało nieco chaotycznie, ale dla Torisa to było przeurocze.
Dostał list od ukochanej. Może i nie miłosny, ale zawsze coś. Nic więc dziwnego, że patrzył z niemalże obłąkańczym uśmiechem na swoje zabandażowane palce.
*^*^*
Minęło parę ładnych miesięcy. Sprawy się rozwinęły dosyć... ciekawie. Toris wylądował u pielęgniarki tylko dwa razy, co było niesamowitym rekordem. Natalii udało się nieco bardziej otworzyć i śmiało mogli powiedzieć, że byli najlepszymi przyjaciółmi. Ivan się cieszył, że został zostawiony w spokoju, a Feliks wręcz odwrotnie. Postanowił jednak się nie obrażać dla dobra życia uczuciowego jego przyjaciela.
Teraz w ciszy szli przez park, w którym Litwin przeczytał pierwszy liścik od Natalii. Niestety, to nie była randka, ale czego mógł się spodziewać po tak krótkim czasie?
Kiedy minęli ławkę, na której wtedy siedział Toris, nieświadomie złapał za rękę ukochanej Białorusinki. Przestraszył się, czując mocny uścisk jej chłodnej dłoni. Odzwyczaił się już od bólu połamanych kości i nie miał ochoty przeżywać tego kolejny raz.
Na uścisku jednak się zakończyło. Nie był on na tyle silny, aby zranić Litwina. Odetchnął z ulgą.
Dopiero po chwili sobie uświadomił, że Natalia go nie odepchnęła.
Rozluźnił się i uśmiechnął do niej. Jej blada twarz nabrała trochę koloru.
– Wiesz co? – odezwała się cicho. – Jest trochę dziwnie, ale chyba dzięki tobie moje życie jest teraz lepsze. Dziękuję.
– Ach, naprawdę? Cieszę się.
Dziewczyna zatrzymała się, a Toris zaraz po niej. Spojrzał się pytająco.
Natalia szybko pocałowała go w policzek i od razu ruszyła dalej, ciągnąc zdezorientowanego Litwina za sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro