Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

liechczech

jakiś maraton moich otp czy coś

ogólnie nie polecam bo coraz gorzej mi idzie ale k

***

Lili siedziała na murku, machając wesoło krótkimi nóżkami. Z niecierpliwością zacisnęła drobne palce na rękawach zdecydowanie za dużej na nią czarnej bluzy. W końcu przyszła.

- Cześć. - Wyższa dziewczyna podeszła do niej niepewnie.

- Czemu nadal się boisz? - spytała Lili ze smutkiem. - Przecież to było dawno, a ja mówiłam, że nic się nie stało!

Przez jakiś czas Radmiła pokazywała, że nie lubiła tej małej blondynki i dokuczała jej. A to wcale nie tak. Naprawdę nigdy nic do niej nie miała. Po prostu taki jej charakter - bywała niemiła i chłodna dla innych. Pewnego razu jednak zobaczyła, że Lili płakała. Kto byłby w stanie nie zareagować na widok tak uroczego dziecka we łzach? Więc Czeszka natychmiast odrzuciła swoje zaparcie i zaczęła gorąco przepraszać dziewczynkę. Nigdy przecież nie chciała jej zranić, a już na pewno nie tak bardzo.

- Wcale się nie boję - mruknęła Radmiła, chociaż jej odwrócony wzrok i mina mówiły co innego. - Czemu nosisz bluzę, którą ci kiedyś pożyczyłam? Przecież ty się w niej praktycznie topisz.

- Wcale nie! Bo jest taka ciepła i duża właśnie. I ładnie pachnie.

- Może i racja. Kilka miesięcy temu zabrałam ją bratu, ale nieważne.

Lili zaśmiała się, a Radmiła patrzyła na nią zauroczona. Najpiękniejszy dźwięk, jaki w życiu usłyszała. Bez przesady.

- To idziemy? Zbliża się południe, a braciszek będzie zły, jeśli nie wrócę przed obiadem.

Czeszka pokiwała głową i pomogła zejść blondynce z murku. Ta jednak zdecydowała się nie puszczać dłoni przyjaciółki i w ten sposób poszły do kawiarni.

*^*

- Czemu wyciągnęłaś mnie do kawiarni, skoro nigdy w życiu nie tknęłaś kawy? A i teraz wzięłaś tylko sok - zauważyła szatynka.

- Oj, Radzia! Nie narzekaj! Tu jest tak ładnie, nie uważasz?

- Radzia? - Zdziwiła się Czeszka. - A skąd ty to wzięłaś?

- Z twojego imienia, takie zdrobnienie~.

Radmiła rozejrzała się. Rzeczywiście, ładne miejsce. Zarumieniła się, gdy zobaczyła, że większość gości to pary. Odchrząknęła.

- No dobra, niech będzie.

Starsza dziewczyna bała się, że zaraz znowu powie coś głupiego lub nietaktownego, więc przerwała rozmowę i wzięła się za picie swojej herbaty. Unikała wzroku przyjaciółki.

- Jaka śliczna - odezwała się nagle cicho Lili.

Radmiła odruchowo poniosła głowę. Dziewczynka wpatrywała się w znajomą Czeszce osobę o blond włosach i w bogato zdobionej sukience.

- Przepraszam, Lili, że zepsuję tę chwilę - rzuciła Radmiła i wstała z miejsca. - Feliks, co ty znowu, do jasnej cholery, robisz?! Ile razy mam ci powtarzać, że nie powinieneś tak się ubierać, a jak już, to się tak ludziom nie pokazywać! Powaliło cię?!

Przestraszona Zwingli z zagubieniem spojrzała na przyjaciółkę. Ta była jednak zbyt skupiona na wkurzaniu się, żeby to zauważyć.

- O, czeeeść, siostra. - Blondyn zupełnie się nie przejął tym wybuchem i spokojnie usiadł przy stoliku obok. - Totalnie miło cię widzieć. Ty też na randce?

- Jak to: też? - zdziwiła się Radmiła i wtedy zauważyła zdezorientowanego Torisa naprzeciwko jej brata. - Feliks, czy ty umawiasz się z chłopakiem? Nie mogę no, nie przyznaję się do ciebie...

- Feliks, my się umawiamy? Co, randka? - zdziwił się Litwin.

- Generalnie to tak.

Czeszka była już bliska rozpętania awantury, kiedy Lili podeszła do niej i mocno złapała za rękę.

- Proszę, Radzia! Uspokój się! - powiedziała błagalnie, a jej głos natychmiast złagodził humor szatynki. Ta westchnęła głęboko i usiadła.

- Nie rozumiem, co ty do mnie masz, skoro sama umawiasz się z dziewczyną. - Feliks najwyraźniej był przyzwyczajony do takich odpałów siostry, bo zignorował jej złość i zaczął bawić się swoimi włosami.

- To moja przyjaciółka - warknęła. - Pogadamy później. Lili, idziemy.

Blondynka została zmuszona do wyjścia bez skończonego soczku. Szkoda.

Radmiła zapłaciła i wyszła bez odebrania reszty. Byle szybciej.

- H-hej, Radzia...! Co w ciebie znowu wstąpiło? - odważyła się odezwać Lili. - Nawet jeśli twój braciszek lubi chłopców, to co z tego...? To jego życie, tak? A gdybym ja wolała dziewczyny, to co? Też byś się tak na mnie wściekała?

Czeszka zatrzymała się na środku chodnika i spojrzała na zaniepokojoną minę dziewczynki. Wzięła głęboki wdech i powoli pokręciła głową. Sama nie wiedziała, co ją tak wkurzyło. Może po prostu bała się o Feliksa? I tak nigdy nie miał za dobrej reputacji...

- Masz rację, wybacz. Przesadziłam. Nie, możesz sobie być, kim jesteś. Nawet jeśli byś była zakochana we mnie - zaśmiała się Radmiła dla rozluźnienia atmosfery.

Chyba nie podziałało, bo Lili cała poczerwieniała.

- Umm, spokojnie, ja żartowałam. Ch-chcesz już wracać do domu?

Teraz obie stały naprzeciw siebie, zarumienione jak dwie truskawki.

- Lili...? - odezwała się Radmiła, niepewna, co myśleć o reakcji blondynki. Sama też nie mogła wyrwać się z zauroczenia, a wzrok miała wbity w zmrużone z zawstydzeniem oczy przyjaciółki.

- Co? Nieważne. Wracajmy już! - zawołała Zwingli z uśmiechem i ruszyła w stronę domu.

Czeszka niechętnie poszła za nią. Czemu była zawiedziona? Nie, nieistotne. Najważniejszym było teraz odprowadzić bezpiecznie dziewczynkę do domu, bo inaczej Vash by ją zabił.

Wystarczyło kilkanaście minut i już były pod domem Zwinglich. Radmiła spojrzała na zegarek. Zebrała się w sobie i spojrzała na Lili.

- Zostało jeszcze trochę czasu, więc może... m-może, jeśli chcesz, byśmy jeszcze chwilę zostały na dworzu?

Blondynka z wahaniem pokiwała głową. Miała być w domu najpóźniej o czternastej, więc zostało jej jeszcze kilka minut, więc postanowiła spędzić ostatnie chwile wolności z przyjaciółką w ogródku. Co złego mogło się stać?

Zauważyła, że kilka kwiatów zakwitło. Ostrożnie zerwała jedną lilię.

- Przykucnij - poprosiła.

Radmiła wykonała zadanie. Po chwili poczuła delikatne dłonie dziewczynki na swojej głowie, majstrujące przy jej włosach.

- Gotowe - oznajmiła z zadowoleniem Lili. Udało jej się wpleść kwiatka w niewielkiego koka Radmiły. Czeszka wstała i odwróciła się w jej stronę. - Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś prześliczna?

- C-co? Lili, co ty... Przestań.

- Ale naprawdę! Radzia, jesteś najsłodsza na świecie!

Radmiła pokręciła głową i ujęła uśmiechniętą twarz Zwingli w dłonie.

- Nie. Bzdury gadasz. Zapomniałaś o sobie. Ty jesteś.

Lili wykorzystała sytuację i wpół świadomie zbliżywszy się do przyjaciółki, pocałowała ją.

Radmiła natychmiast się odsunęła, bo w tym samym momencie trzasnęły drzwi.

- Mówiłem ci, żebyś nie prowadzała się z chłopakami, bo któryś cię zran... Czekaj, to dziewczyna.

- O, braciszek! - Ucieszyła się niewiadomo z czego Lili. - To Radmiła, moja przyjaciółka... chyba.

- Całowałaś się z dziewczyną - powiedział z niedowierzaniem Vash.

- No tak. Tylko że nam przerwałeś, braciszku. Chyba nie ma żadnego problemu? Ostrzegałeś mnie tylko przed chłopcami.

- Eee... Dobra, dobra...

Lili przytuliła się do Radmiły, która nadal stała nieruchomo w szoku.

- Zjesz z nami obiad? Może, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro