liechczech
jakiś maraton moich otp czy coś
ogólnie nie polecam bo coraz gorzej mi idzie ale k
***
Lili siedziała na murku, machając wesoło krótkimi nóżkami. Z niecierpliwością zacisnęła drobne palce na rękawach zdecydowanie za dużej na nią czarnej bluzy. W końcu przyszła.
- Cześć. - Wyższa dziewczyna podeszła do niej niepewnie.
- Czemu nadal się boisz? - spytała Lili ze smutkiem. - Przecież to było dawno, a ja mówiłam, że nic się nie stało!
Przez jakiś czas Radmiła pokazywała, że nie lubiła tej małej blondynki i dokuczała jej. A to wcale nie tak. Naprawdę nigdy nic do niej nie miała. Po prostu taki jej charakter - bywała niemiła i chłodna dla innych. Pewnego razu jednak zobaczyła, że Lili płakała. Kto byłby w stanie nie zareagować na widok tak uroczego dziecka we łzach? Więc Czeszka natychmiast odrzuciła swoje zaparcie i zaczęła gorąco przepraszać dziewczynkę. Nigdy przecież nie chciała jej zranić, a już na pewno nie tak bardzo.
- Wcale się nie boję - mruknęła Radmiła, chociaż jej odwrócony wzrok i mina mówiły co innego. - Czemu nosisz bluzę, którą ci kiedyś pożyczyłam? Przecież ty się w niej praktycznie topisz.
- Wcale nie! Bo jest taka ciepła i duża właśnie. I ładnie pachnie.
- Może i racja. Kilka miesięcy temu zabrałam ją bratu, ale nieważne.
Lili zaśmiała się, a Radmiła patrzyła na nią zauroczona. Najpiękniejszy dźwięk, jaki w życiu usłyszała. Bez przesady.
- To idziemy? Zbliża się południe, a braciszek będzie zły, jeśli nie wrócę przed obiadem.
Czeszka pokiwała głową i pomogła zejść blondynce z murku. Ta jednak zdecydowała się nie puszczać dłoni przyjaciółki i w ten sposób poszły do kawiarni.
*^*
- Czemu wyciągnęłaś mnie do kawiarni, skoro nigdy w życiu nie tknęłaś kawy? A i teraz wzięłaś tylko sok - zauważyła szatynka.
- Oj, Radzia! Nie narzekaj! Tu jest tak ładnie, nie uważasz?
- Radzia? - Zdziwiła się Czeszka. - A skąd ty to wzięłaś?
- Z twojego imienia, takie zdrobnienie~.
Radmiła rozejrzała się. Rzeczywiście, ładne miejsce. Zarumieniła się, gdy zobaczyła, że większość gości to pary. Odchrząknęła.
- No dobra, niech będzie.
Starsza dziewczyna bała się, że zaraz znowu powie coś głupiego lub nietaktownego, więc przerwała rozmowę i wzięła się za picie swojej herbaty. Unikała wzroku przyjaciółki.
- Jaka śliczna - odezwała się nagle cicho Lili.
Radmiła odruchowo poniosła głowę. Dziewczynka wpatrywała się w znajomą Czeszce osobę o blond włosach i w bogato zdobionej sukience.
- Przepraszam, Lili, że zepsuję tę chwilę - rzuciła Radmiła i wstała z miejsca. - Feliks, co ty znowu, do jasnej cholery, robisz?! Ile razy mam ci powtarzać, że nie powinieneś tak się ubierać, a jak już, to się tak ludziom nie pokazywać! Powaliło cię?!
Przestraszona Zwingli z zagubieniem spojrzała na przyjaciółkę. Ta była jednak zbyt skupiona na wkurzaniu się, żeby to zauważyć.
- O, czeeeść, siostra. - Blondyn zupełnie się nie przejął tym wybuchem i spokojnie usiadł przy stoliku obok. - Totalnie miło cię widzieć. Ty też na randce?
- Jak to: też? - zdziwiła się Radmiła i wtedy zauważyła zdezorientowanego Torisa naprzeciwko jej brata. - Feliks, czy ty umawiasz się z chłopakiem? Nie mogę no, nie przyznaję się do ciebie...
- Feliks, my się umawiamy? Co, randka? - zdziwił się Litwin.
- Generalnie to tak.
Czeszka była już bliska rozpętania awantury, kiedy Lili podeszła do niej i mocno złapała za rękę.
- Proszę, Radzia! Uspokój się! - powiedziała błagalnie, a jej głos natychmiast złagodził humor szatynki. Ta westchnęła głęboko i usiadła.
- Nie rozumiem, co ty do mnie masz, skoro sama umawiasz się z dziewczyną. - Feliks najwyraźniej był przyzwyczajony do takich odpałów siostry, bo zignorował jej złość i zaczął bawić się swoimi włosami.
- To moja przyjaciółka - warknęła. - Pogadamy później. Lili, idziemy.
Blondynka została zmuszona do wyjścia bez skończonego soczku. Szkoda.
Radmiła zapłaciła i wyszła bez odebrania reszty. Byle szybciej.
- H-hej, Radzia...! Co w ciebie znowu wstąpiło? - odważyła się odezwać Lili. - Nawet jeśli twój braciszek lubi chłopców, to co z tego...? To jego życie, tak? A gdybym ja wolała dziewczyny, to co? Też byś się tak na mnie wściekała?
Czeszka zatrzymała się na środku chodnika i spojrzała na zaniepokojoną minę dziewczynki. Wzięła głęboki wdech i powoli pokręciła głową. Sama nie wiedziała, co ją tak wkurzyło. Może po prostu bała się o Feliksa? I tak nigdy nie miał za dobrej reputacji...
- Masz rację, wybacz. Przesadziłam. Nie, możesz sobie być, kim jesteś. Nawet jeśli byś była zakochana we mnie - zaśmiała się Radmiła dla rozluźnienia atmosfery.
Chyba nie podziałało, bo Lili cała poczerwieniała.
- Umm, spokojnie, ja żartowałam. Ch-chcesz już wracać do domu?
Teraz obie stały naprzeciw siebie, zarumienione jak dwie truskawki.
- Lili...? - odezwała się Radmiła, niepewna, co myśleć o reakcji blondynki. Sama też nie mogła wyrwać się z zauroczenia, a wzrok miała wbity w zmrużone z zawstydzeniem oczy przyjaciółki.
- Co? Nieważne. Wracajmy już! - zawołała Zwingli z uśmiechem i ruszyła w stronę domu.
Czeszka niechętnie poszła za nią. Czemu była zawiedziona? Nie, nieistotne. Najważniejszym było teraz odprowadzić bezpiecznie dziewczynkę do domu, bo inaczej Vash by ją zabił.
Wystarczyło kilkanaście minut i już były pod domem Zwinglich. Radmiła spojrzała na zegarek. Zebrała się w sobie i spojrzała na Lili.
- Zostało jeszcze trochę czasu, więc może... m-może, jeśli chcesz, byśmy jeszcze chwilę zostały na dworzu?
Blondynka z wahaniem pokiwała głową. Miała być w domu najpóźniej o czternastej, więc zostało jej jeszcze kilka minut, więc postanowiła spędzić ostatnie chwile wolności z przyjaciółką w ogródku. Co złego mogło się stać?
Zauważyła, że kilka kwiatów zakwitło. Ostrożnie zerwała jedną lilię.
- Przykucnij - poprosiła.
Radmiła wykonała zadanie. Po chwili poczuła delikatne dłonie dziewczynki na swojej głowie, majstrujące przy jej włosach.
- Gotowe - oznajmiła z zadowoleniem Lili. Udało jej się wpleść kwiatka w niewielkiego koka Radmiły. Czeszka wstała i odwróciła się w jej stronę. - Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś prześliczna?
- C-co? Lili, co ty... Przestań.
- Ale naprawdę! Radzia, jesteś najsłodsza na świecie!
Radmiła pokręciła głową i ujęła uśmiechniętą twarz Zwingli w dłonie.
- Nie. Bzdury gadasz. Zapomniałaś o sobie. Ty jesteś.
Lili wykorzystała sytuację i wpół świadomie zbliżywszy się do przyjaciółki, pocałowała ją.
Radmiła natychmiast się odsunęła, bo w tym samym momencie trzasnęły drzwi.
- Mówiłem ci, żebyś nie prowadzała się z chłopakami, bo któryś cię zran... Czekaj, to dziewczyna.
- O, braciszek! - Ucieszyła się niewiadomo z czego Lili. - To Radmiła, moja przyjaciółka... chyba.
- Całowałaś się z dziewczyną - powiedział z niedowierzaniem Vash.
- No tak. Tylko że nam przerwałeś, braciszku. Chyba nie ma żadnego problemu? Ostrzegałeś mnie tylko przed chłopcami.
- Eee... Dobra, dobra...
Lili przytuliła się do Radmiły, która nadal stała nieruchomo w szoku.
- Zjesz z nami obiad? Może, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro