Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Itacest

Uwaga, dziwne kazirodztwo alert

Ja wiem, że zaczęłam pisać 4629264 innych rzeczy
Ale
Ale
Za bardzo ich uwielbiam

***

Jeśli kiedykolwiek istniał ktoś, kto by był w stanie naprawdę zrozumieć Lovino, to tylko jego młodszy bliźniak.

Pierwsze lata życia spędzili razem, ale już wtedy istniała wyraźna granica między nimi. Włochy Północne był weselszy, bardziej utalentowany, nie marudził. Inne kraje nie narzekały na niego za bardzo. Od zawsze jego urok wpływał na innych i mimo jego niezdarności, wszyscy go kochali.

Cieszył się z tego, jak by nie mógł? Ale to było niesprawiedliwe. Czemu on? Co z jego starszym braciszkiem? Czemu nikt go nie doceniał?

Pewnego dnia Romano został zabrany przez Hiszpanię. Może to i dobrze? Pan Antonio był wyjątkowo miły dla niego, więc musiał się nim dobrze zaopiekować. Feliciano potem strasznie tęsknił za bliźniakiem, ale najważniejsze, że został przygarnięty przez kogoś, kto mógł dać mu miłość i szczęście.

*^*^*

– Romanoooo! – rozległ się głośny wrzask gdzieś z oddali. Włochy Południowe, zajęty jedzeniem, zignorował to. – Braciszkuuu! Wiesz, wiesz co się stało?

Lovino przewrócił oczami i z niechęcią ruszył przez dom w poszukiwaniu upierdliwego brata.

– Co? Czego chcesz? Co ty w ogóle robisz w moim domu?

– O, tu jesteś! – ucieszył się Feliciano. – Rozmawiałem z braciszkiem Francją! Powiedział, że może pomóc nam się połączyć!

– ...Co?

– No, ta! Moi ludzie chyba czuli się samotni, bo stwierdzili, że nie chcą więcej rozbitych Włoch, ve...

– Że co? Mamy być jednym państwem? – prychnął zarumieniony Romano. – Porąbało? Że niby coś jak unia, małżeństwo, co?

– N-no, chyba tak! Miło by było, nie?

– Posrało was wszystkich! Jesteśmy chłopakami. I to braćmi! Bliźniakami, kurna!

Feliciano odwrócił wzrok. Co robić, co robić?

– Nikogo to nie obchodzi, Lovino. Jesteśmy krajami. U nas takie rzeczy są na porządku dziennym i nie mamy na to wpływu.

Starszy chłopak był zszokowany. Czyżby jego brat próbował być poważny? To naprawdę było dla niego aż tak ważne?

– Może jakby nasi mieszkańcy chcieli. Ale tylko wtedy! – Romano powiedział to, bo wiedział, że Włosi byli raczej spokojni i unikali rewolucji i tego typu spraw.

Jakie więc wielkie musiało być jego zdumienie, gdy niedługo później usłyszał, że ulicami Rzymu przeszło około tysiąc ludzi żądających, aby stworzyć jedne duże i silne państwo zjednoczonych Włoch.

*^*^*^*

Śpiącego Feliciano obudziło czyjeś nagłe przybycie.

– Jak ty to zrobiłeś?!

– V-vee?! Braciszek? Co ty tu robisz?

– Jak przekonałeś tych ludzi, żeby nas chcieli jako jedno państwo, ja się pytam, kurna!

– Wściekły Lovino się rumieni – zaśmiał się z brata Feliciano, mimo że wiedział, czym to grozi. A jeszcze większe zezłoszczenie go mogło spowodować koniec świata. Ale co poradzić, że przy tym swoim wkurzaniu się Romano był strasznie wręcz uroczy?

– Nieprawda! Idź ty sobie!

– A gdzie?

Twarz starszego Vargasa osiągnęła już chyba najwyższy poziom czerwoności, jaki może istnieć. Zabawne.

*^*^*

Cóż, stało się.
Zamieszkali w jednym domu. Nikogo nie obchodziło, czy bliźniacy tego chcieli. Wszystko dla dobra swoich rodaków.

– Loviii~. – Feliciano usiadł na kanapie i zbliżył się do brata z tym swoim wiecznym, głupkowatym i uroczym uśmiechem.

– Czego, głupku?

– Bo ja się stęskniłem przez te wszystkie lata, wieeesz?

Romano prychnął gardząco, ale trochę się przysunął do niego. Prawda. Minęło sporo czasu, więc i jemu brakowało Veneziano. W końcu byli rodzeństwem. Wyjątkowo też nie zaczął wyklinać, gdy został przytulony.

– W-wybacz. Ten jeden raz, dobrze? – szepnął mu do ucha Feliciano, po czym pocałował brata. Krótko i słodko. Nie, żeby mu się podobało. Nigdy.

Nie wiedział, czy to był taki rodzinno-przyjacielski buziak, czy może inny. Z tym małym debilem to nigdy nic nie wiadomo.

– Uhh, c-co to miało być?! Nie znoszę cię! Ale niech ci będzie, ten jeden raz.

– Też cię kocham, braciszku! – zawołał Feliciano i zaśmiał się głośno. Lovino zrobiło się jakoś cieplej na sercu.

Kilka dni później obietnica została złamana. To wcale nie był jeden raz. Więcej. Dużo więcej.

Młodszemu Vargasowi często dostawało się za to po głowie, ale trudno! Najważniejsze, że braciszek był szczęśliwy.

***
Takwiemprawdopodobniedużonieścisłościhistorycznychicharakterów niezabijciemniezato

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro