II
Muzeum Reliktów, Świątynia Boska
2 tysiące lat przed Stworzeniem Świata
- Jesteś pewny, że możemy to zobaczyć? Archanioł Sarathiel ewidentnie mówił, że nie wolno nam się zbliżać do obiektów zwanych ,,wstępnymi projektami które zostaną zamieszczone na ziemi"! - nastoletni Gabriel niepewnie, ale posłusznie maszerował za Eblisem, który trzymając jego dłoń, prowadził go w nieznane.
Znajdowali się w przestrzeni astralnej, a dokładniej w muzeum reliktów. Trudno za pomocą ludzkiego rozumienia w pełni zrozumieć to otoczenie. Dla ułatwienia można by przywołać obraz eleganckiej i niezwykle przestronnej galerii sztuki. Na bogato zdobionych regałach i szafkach ustawione są drogocenne, niezdefiniowane jeszcze artefakty. Te przedmioty istniały jedynie jako idee, szkice stworzone przez Twórcę, którego kreatywny umysł upodobał sobie wypełnienie nimi nowo powstałej planety. Każdy artefakt był unikalny i emanował tajemniczością. Ich formy były nieustannie w ruchu, jakby wciąż poszukiwały ostatecznej postaci. Kolory i kształty przepływały przez nie, tworząc niezwykłe kompozycje, które poruszały zmysły i pobudzały wyobraźnię. Wokół unoszących się artefaktów unosił się delikatny, eteryczny blask, który podkreślał ich nieziemską naturę. Z każdym krokiem po tej astralnej galerii, Gabriel i jego towarzysz dostrzegali nowe, fascynujące przedmioty, które mogłyby służyć jako źródło niekończącej się inspiracji dla kolejnych pokoleń podrostów. Ta przestrzeń była jak swobodnie wirująca wizja artystycznego geniuszu, gdzie każdy obiekt mógł ożyć i przenieść się w inny wymiar. To było miejsce, w którym idee i wyobraźnia stawały się rzeczywistością, a każdy krok w tym muzeum reliktów otwierał drzwi do niezliczonych możliwości twórczych.
- Nie marudź, małe złamanie zasad jeszcze nikogo nie skrzywdziło. Jak zobaczysz nie pożałujesz. - Eblis pewny siebie ścisną mocniej dłoń Gabriela.
Eblis był głęboko zafascynowany tajemniczą roślinką, która została roboczo nazwana ,,Drzewem Poznania". Anielskie podrostki uklęknęły przy niej, a Eblis z wypiekami na twarzy przyglądał się liściom, kwiatom i owocom. Liście ,,Drzewa Poznania" miały delikatne, mistyczne wzory, które przypominały tajemnicze runy, skrywające mądrość i wiedzę. Kwiaty uwolniły subtelny zapach, który miał moc otwierania umysłów na nowe idee i odkrycia. A owoce, którymi obdarzało drzewo, były niesamowicie smaczne i nasycone życiową energią. Eblis nie tylko podziwiał tę roślinę, ale także odczuwał silne pragnienie poznać jej sekrety. Był pełen ciekawości, jakie głębokie mądrości i doświadczenia może ona przekazać. Wiedział, że konsumując jej owoce, może otworzyć się na nowe spojrzenie na świat i zrozumienie nieznanych wcześniej prawd. Jego pomarańczowo-żółtawe oczy błyszczały niczym gwiazdy, które kiedyś zostały stworzone, gdy ochoczo sięgnął po słodki owoc z drzewa i z uśmiechem podzielił się nim z Gabrielem. Jego ruch był pełne radości i zaufania, szczerze wierzył, że to Drzewo przekaże im coś niezwykłego. Wraz z każdym gryzieniem owocu, czuli, jak energia rośliny przepływa przez ich ciała, otwierając ich umysły na nowe perspektywy i inspiracje. Wgryzając się w słodki owoc chłopcy czuli przypływ uniesienia. Wtem, coś się zmieniło. Obraz obserwowanej rzeczywistości rozmazał się, zrobiło się chłodno i ponuro. Przez umysł Eblisa przedarły się setki myśli i obrazów. Wizje których doświadczył, były jak kubeł lodowatej wody. Zupełnie jakby, siedząc całe swoje dotychczasowe życie w zaciemnionym, ale komfortowym pokoju, wreszcie otrzymał klucz i mógł zobaczyć świat zewnętrzny. Doświadczenie to było jak rażące promienie słoneczne, które wypalały mu oczy. Uświadomienie, które przyszło chwilę później, miało mieć dla niego zgubne konsekwencje. Czuł to, że zbliża się coś złego, wyniszczającego, jednak jego nastoletni zatruty anielską propagandą umysł, nie potrafił zrozumieć doświadczanych powidoków. Jedyne czego mógł się domyślać to że to co widział było kwintesencją Prawdy.
- Całkiem dobre. Trochę gorzkie, ale czasem tak już jest. A tobie jak smakuje? - zapytał Eblis wyrywając się z transu. Intensywnie chrupiąc owoc z drzewa, ze skupionym wyrazem twarzy próbował wczytać emocje z lica swojego towarzysza. Jednak Gabriel nie odpowiedział. Wydawał się być zamyślony, a jego policzki zaczęły przybierać coraz ciemniejszy kolor czerwieni. Blondyn nie potrafił pojąć co się z nim dzieje? Myśli i uczucia nagle obudziły się w jego wnętrzu. Dłuższą chwilę próbował pojąć dlaczego ten zatopiony na dnie serca, ukryty grzech, zdecydował się gwałtownie wyłonić.
- Gabriel, co się dzieje? Wydajesz się być przygnębiony - Eblis, nieco zaniepokojony, delikatnie dotknął ramienia Gabriela
- Huh? Mówiłeś coś? – powiedział rozkojarzony obserwując delikatne rysy Eblisa mętnym wzrokiem.
- Tak ci smakuje, że nawet nie słuchałeś, wiedziałem! Mówiłem ci, że nie będziesz żałować, że cię tu zabrałem! - powiedział z satysfakcją płomiennoki anioł.
Patrząc na szczęśliwego Eblisa, Gabriel wiedział, że przynajmniej na ten jeden, krótki moment, nie żałuje żadnej chwili, którą spędził w towarzystwie swojego przyjaciela. Wiedział, że mimo trudności i burz wewnętrznych, które mogą ich spotykać, warto było przeżywać te doświadczenia i dzielić się nimi z kimś bliskim. Uczucia których doświadczył upewniły go w przekonaniu że ich przyjaźń jest niezwykle ważna i że wspólnie przemogą wszelkie przeciwności, które napotkają na swojej drodze. Razem przystąpili do kontynuowania swojej podróży przez to niezwykłe Muzeum Reliktów, gotowi na odkrywanie nowych tajemnic i piękna, jakie to miejsce miało im do zaoferowania. Niezależnie od przeszłości i niezależnie od tego, co przyniesie im przyszłość, Gabriel wiedział, że z Eblisem u swojego boku, może odnaleźć szczęście i spełnienie, a żadna chwila nie będzie zaprzepaszczona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro