Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 3 - 4 - Groźby.

- Luke dawał o sobie jakieś znaki? – zapytałam Zayn’a, leżąc razem z nim na podwójnym leżaku w oparach Australijskiego słońca.

Byliśmy już tydzień na wyspie i jak do tej pory był to mój najlepiej spędzony czas z Zayn’em, jaki tylko mógł być. Czułam się tak żywa… i nareszcie szczęśliwa.

- Żadnych znaków od kogokolwiek – zaprzeczył Zayn spoglądając na mnie przez swoje ciemne okulary. – Czemu pytasz?

- Czuję, że coś wydarzy… Tylko nie jestem pewna jeszcze co – powiedziałam, patrząc na ocean, który delikatnie się poruszał.

- Nasze życie nigdy nie będzie w pełni spokojnie, Katie – Zayn westchnął i złączył nasze dłonie. – Ale mam dla kogo walczyć – na te słowa uśmiechnęłam się i wyprostowałam odrobinę, by lekko go pocałować.

- Kocham Cię Zayn – odparłam.

- Ja Ciebie też, maleńka – Zayn cmoknął mnie w skroń. – A dzisiaj zabieram Cię na randkę.

- Randka? Od kiedy bawisz się w randki? – parsknęłam śmiechem.

- No chyba, że wolisz zostać, a ja postaram się tutaj wszystkich sprowadzić i zrobimy kolacje.

- A co z Bellą? Nie jest za mała na płynięcie jachtem? – zapytałam i w duchu ucieszyłam się, że w końcu zobaczę swoją córeczkę. Minął zaledwie tydzień, a ja wariowałam przez jej brak.

- Popłyniemy po nią, a ty zajmiesz salon pod pokładem – odparł.

- Okay.

***

Chłopacy i cała reszta przystała na naszą propozycję i po czternastej popłynęliśmy jachtem na ląd. Droga ta wydawała się trwać krócej, ale to pewnie wynikało z tego, że nie myślałam tyle nad tym, gdzie Zayn chce mnie uprowadzić.

- Boże, jak ja za nią się stęskniłam! – powiedziałam, podchodząc do matki Zayn’a, która ze śmiechem dała mi małą. Bella na mój widok się rozpromieniła i uśmiechnęła szeroko, odsłaniając swoje malutkie białe ząbki. – Hej maleńka – szepnęłam, całując ją w mulacie czółko.

- Każdego dnia jest co raz bardziej podobna do Ciebie – stwierdził Zayn, który stanął obok nas i pogłaskał Bellę po główce. – Moje piękne – Zayn musnął wargami policzki Belli, a potem mnie obdarował czułym pocałunkiem.

- Dzizz man, jak cudownie jest was oglądać razem! – pisnęła Steff, która wysiadła z samochodu wraz z chłopakami. – Jak się ma moje ulubione małżeństwo? – spytała, przybiegając do nas i delikatnie mnie przytuliła, uważając na Bellę.

- Lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej – stwierdziłam. – Chodźmy na jacht, tam porozmawiamy.

***

~ Zayn’s P.O.V ~

- Co się dzieje Panowie? Chcieliście pilnej rozmowy – odparłem poważnie, wchodząc do pomieszczenia w innej części kadłuba, w której się znajdowali. Nie chciałem niczym martwić Katie. W ciągu kilkunastu miesięcy przeżyła bardzo dużo. Teraz chciałem brać całe te złe gówno na siebie. Nie zamierzałem obciążać tym Katie.

- Dostajemy groźby stary – oznajmił ostro Harry, który rozsiadł się na białej kanapie. – Wiesz, nadzwyczajnie w świecie załatwilibyśmy to szybko, ale mamy u siebie Bellę. Nie chcieliśmy ryzykować.

- Groźby? Od kogo tym razem? – syknąłem, zaciskając dłonie w pięści.

- Szukamy tego kogoś. Póki co trop prowadzi donikąd – Niall westchnął. – Oddaliśmy te kartki do badania DNA, być może znajdziemy na nie odciski i to nam pokaże, kim ten ktoś jest.

- A miał być happy end, co? – parsknął Harry, kręcąc głową z dezaprobatą. – Kurwa, wiedziałem, po prostu wiedziałem!

- Spokojnie, chłopie. Za każdym razem się nam udawało, tym też – powiedział Liam ojcowskim tonem.

- Czy moja matka…?

- Nie, nie wie – odpowiedział na moje pytanie Louis.

- I niech tak zostanie. Macie wzmocnić ochronę wokół domu i najlepiej poinformujcie Justina i resztę ze Stratford. Możliwe, że nie długo tam wrócimy.

- Zayn, zostajecie tu jeszcze góra tydzień, ale też nie opuszczacie wyspy. Teraz możecie być pod ostrzałem – odparł Niall, patrząc na mnie.

- Wiem – tym razem ja westchnąłem. – Nie mogę pozwolić, by Katie znowu stała się krzywda.

- Przez to całe małżeństwo zrobiła się z Ciebie ciota, Zaza – zaśmiał się Harry.

- Katie nie jest moim kumplem, a żoną – zgromiłem go spojrzeniem.

- Dobrze, że padło akurat na Katie. James ma teraz takie tanie kurwy, że aż mój chuj boi się je pieprzyć – powiedział z pogardą. Parsknąłem śmiechem.

- Panowie, więc obstawa i gotowość – podsumowałem.

- Jasna sprawa – potwierdził za wszystkich Louis.

- Zayn?! – raptownie do pomieszczenia weszła moja matka. – Chodź, musisz coś zobaczyć!

- Mamo, rozmawiałem z chłopakami – odparłem, wzrokiem mówiąc „za pięć minut”.

- Zayn, tego już nie zobaczysz za pięć minut! – powiedziała z oburzeniem i wyciągnęła mnie za rękę z pomieszczenia. Chłopacy oczywiście deptali mi po piętach.

- Spokojnie, mamo. Świat się nie pali – zaśmiałem się i po kilku minutach ciągnięcia przez jacht, znalazłem się na tarasie.

Faktycznie, tego za pięć minut bym nie zobaczył.

Moja Katie trzymała naszą córeczkę za ręce, a ta lekko bujając się na boki dreptała po deskach jachtu, uśmiechając się szeroko. Katie obserwowała ją z takim samym uśmiechem, nie pozwalając Belli upaść. Obserwowałem ten widok, by jak najwięcej szczegółów zapamiętać. Nasza Bella zaczęła chodzić. Czułem poniekąd… dumę, gdyż sam niejednokrotnie próbowałem postawić Bellę na nogi. A teraz stawiała maleńkie kroczki, uroczo przy tym chichotając.

- Stary, nie długo będziesz odganiał nachalnych skurwysynów od Belli – odezwał się stojący za mną Harry, na co cała reszta się zaśmiała, nawet mój ojciec, który sterował jachtem, jednocześnie podziwiając pierwsze kroki swojej wnuczki.

- Żebyś wiedział – uśmiechnąłem się gorzko.

***

- To był długi dzień – opadłem na kanapę obok mojej żony, wzdychając.

- Tak – uśmiechnęłam się i położyła na moich kolanach. – Bella nigdy nie była taka żywa.

- Oj tak, teraz nie da nam życia – zaśmiałem się, a potem znowu przypomniałem o groźbach, które dostaliśmy.

- Ej, coś się dzieje? – Katie automatycznie zauważyła moją zmianę nastroju. Cholera, musiałem się lepiej kryć.

- No coś ty, maleńka, wydaje Ci się – uśmiechnąłem się sztucznie i złożyłem na jej czole soczystego całusa.

- Mów mi prawdę, Zayn – nadal nie była przekonana. Niech to szlag.

- Dlaczego miałbym Cię kłamać? – zapytałem, patrząc w jej niebieskie oczy, które wierciły mnie swoim spojrzeniem.

- Często to robiłeś – powiedziała.

- Dla Twojego dobra – przypomniałem jej.

- Więc, tym razem też tak możesz robić – zmarszczyła czoło.

- Gdy będzie coś, o czym będę musiał Ci powiedzieć, zrobię to – skłamałem. Nie lubiłem tego robić. Tym razem ponownie musiałem i wiedziałem, że spotkam się z konsekwencjami.

~ Narracja 3 osobowa ~

Nienawidził patrzeć na szczęście Katie i Malika. Chciało mu się na ich widok rzygać. Jeśli on nie mógł być szczęśliwy z nią, nikt nie mógł. W głowie już miał obraz, jak dziewczyna klęczy przed nim i błaga, by mogła zająć się moim kutasem. Tajemniczy uśmiechnął się zadziornie na tą myśl i oblizał dolną wargę. Wiedział, że te wizje wkrótce staną się rzeczywistością.

Czym prędzej czy później.

*********************

Nowy jest, przepraszam za ponad tygodniową nieobecność! :/ 

Kochani, TOTAL ANNIHILATION jest już dostępne na moim profilu i JEST 1 ROZDZIAŁ! :D 

Do zoba! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro