Part 3 - 3 - Nowy Dzień, Nowe Zmartwienia.
Było mi parno i to był powód mojego przedwczesnego obudzenia się. Zrzuciłam z siebie kołdrę i spojrzałam w stronę śpiącego Zayn’a, który miał jedną nogę przerzuconą przez moje obie i rękę trzymał na moich plecach. Już wiedziałam, dlaczego było mi tak gorąco.
Wtedy zdałam sobie sprawę gdzie się znajdowałam i jako kto. Spałam w pięknej sypialni na wynajętej przez Zayn’a prywatnej wyspie jako jego żona. Jeśli bycie mężatką zawsze miało być tak wspaniałe…
Nie chcąc budzić Zayn’a, delikatnie wyplątałam się spod objęć Malik’a i wstałam z łóżka, przeciągając się dokładnie. Znalazłam koszulkę Malik’a, którą miał na sobie wczoraj i założyłam ją na siebie, po czym opuściłam pokój w poszukiwaniu łazienki. Znalazłam ją po dobrych pięciu minutach, zaglądając do niemal każdego pomieszczenia w tej willi. Łazienka była równie bogato zdobiona i zaopatrzona w drogi sprzęt. Oglądając się w lustrze przeczesałam swoje włosy palcami doprowadzając je w miarę do porządku i przemyłam twarz zimną wodą, by choć trochę ostudzić swoje rozgrzane przez wysoką temperaturę ciało. Raptem naszła mnie ochota na wykorzystanie nowego basenu, który aż od wczoraj prosił się, by do niego wskoczyć i pływać w nim godzinami. Wzięłam ze złotego wieszaka długi biały ręcznik i wyszłam z łazienki na palcach przechodząc przez sypialnię, by nie obudzić Zayn’a. Wyszłam przez duże drewniane drzwi, cicho je rozsuwając i stanęłam na tarasie, podziwiając boski widok przed sobą. Niebo było nieskazitelnie niebieskie, słońce parzyło moją skórę. Było bardzo cicho i spokojnie. To uwielbiałam. Stawiając małe kroki ruszyłam ku basenowi, które aż porażał odcieniem swojej wody. Z chęcią ruszyłam szybciej na przód, nie przejmując się niczym i zrzucając z siebie czarną koszulkę Zayn’a. Nie krępowała mnie nagość, szczególnie w miejscu, w którym byłam sama z Zayn’em, a on to ciało widział tysiące razy.
Nie minęła chwila, a cała zatopiłam się w wodzie, przynosząc swojemu ciału nie małą ulgę. Zaczesałam włosy do tyłu i zaczęłam pływać, wysyłając sekretne sygnału do umysłu Zayn’a, by się obudził i do mnie dołączył. Moje prośby zostały wysłuchane po dziesięciu minutach, gdy jego silne dłonie przyciągnęły mnie do siebie, a usta przylgnęły do moich, dając mi właściwe powitanie na resztę dnia.
- Od kiedy pływamy nago w basenie? – zapytał, przygryzając moją dolną wargę. Zarzuciłam ręce na jego szyję z dziarskim uśmiechem.
- Nie podoba Ci się? – odpowiedziałam pytaniem, napierając na niego biodrami. Zachłysnęłam się powietrzem czując jak bardzo jest twardy i gotowy.
- Nie igraj ze mną, Katie – warknął, chwytając moje pośladki i podniósł mnie do góry, bym obwiązała nogami jego tułów. Też tak zrobiłam. Niemal natychmiast jego członek znalazł się we mnie, aż po samą nasadę. Jęknęłam, odchylając się do tyłu i lekko otwierając usta z dużej przyjemności, która falami napastowała moje ciało.
- Kochaj mnie, Zayn… - wyszeptałam drżącym głosem, wbijając palce w jego plecy.
- Och, maleńka – jęknął i zaczął się w umiarkowanym tempie poruszać. Przymknęłam oczy, chowając twarz w szyi Zayn’a. – Kocham Cię, Katie – wysapał do mojego ucha, nacierając na mnie. Stęknęłam, mocniej zaciskając wokół niego swoje nogi. – Nigdy nie kochałem nikogo mocniej od Ciebie – wszedł we mnie mocniej, uderzając precyzyjnie w mój czuły punkt G.
- Zayn!
- Wiem, maleńka – poczułam, że się uśmiecha i przyśpiesza swoje ruchy. To wystarczyło by sprowadzić mnie na samą krawędź, po której teraz bez szczelnie dryfował i nie pozwalał mi z niej skoczyć. – Cholera, czuję jak pulsujesz – zajęczał nie wychodząc ze mnie i opuściliśmy basen, by położyć się na białych kafelkach. Objęłam jego umięśnione ciało rękoma i walczyłam, by nie spojrzeć w miejsce, w którym byliśmy jednością. Przegrałam tą walkę i po spojrzeniu tam doszłam. Moje ciało naprężyło się, a z ust uciekały liczne jęki. – Jeszcze raz, Katie – łapczywe usta Zayn’a złączyły się z moimi, a biodrami trzaskał o moje przynosząc mi rozkoszny ból. Nim mój pierwszy orgazm opuścił moje ciało, zostało ono zastąpione drugim, który był znacznie mocniejszy i dający o sobie znać.
- Zayn! – krzyknęłam w jego usta a moim ciałem targały konwulsje.
- Katie! – również krzyknął i poczułam jak szczytuje. Oparłam czoło o jego wytatuowaną klatkę piersiową i ustami musnęłam tatuaż, który został zrobiony specjalnie dla mnie. Była to maleńka dłoń Belli i nasze imiona pod nią. Miał dla mnie spory sentyment. – Wytatuowałabyś dla mnie moje imię? – zapytał.
- Gdyby Ci bardzo na tym zależało – odparłam.
- Więc jutro zabieram Cię do studia.
- Serio? – pokiwał głową. – Ale to chyba… boli?
- Wytatuowanie imienia nie trwa tyle, co zrobienie normalnego tatuażu. Potrwa to z pół godziny i po krzyku.
- Okay – powiedziałam niepewnie.
- Będę przy Tobie – obiecał mi, całując czubek mojego nosa.
- A przy Tobie ktoś był?
- Ojciec, ale byłem wtedy nieletni no i musiał przy tym być – wywrócił oczami na tą wspominkę.
- Co powiedziała na to Tricia?
- Chciała udusić ojca – parsknął śmiechem i wyszedł ze mnie, by po chwili ponownie znaleźć się w chłodnej wodzie. Również to uczyniłam. – Panno Malik, odbiegając od tematu : jak Ci się podoba bycie moją żoną? – spytał, przytulając mnie i głęboko patrząc w oczy.
- Jest cudownie – przyznałam uśmiechając się do niego szeroko. – A Pan jako mąż sprawuje się wyjątkowo dobrze.
- Wyjątkowo? Cóż za subiektywna ocena – zaśmialiśmy się i na chwilę pogrążyliśmy w ciszy, przyglądając sobie nawzajem. – Mówiłem Ci już, że jestem cholernym szczęściarzem?
- Może kilka razy – uśmiechnęłam się krzywo. – Gdyby nie ty, nie wiadomo co by teraz ze mną było. Poniekąd dzięki Tobie zawdzięczam to, że… żyję.
- Ty uratowałaś mnie przed kawalerskim życiem.
- W końcu znalazłbyś jakąś puszczalską zdzirę, która by się w Tobie szaleńczo zakochała jak ja – odparłam, ale myśl o innej kobiecie obok Zayn’a z lekka mnie zdenerwowała. Nie mogłam sobie wyobrazić z kimś, kim nie byłam ja. Tak, to było samolubne, ale… w końcu był moim mężem! Pod tym względem mogłam mieć do tego prawo!
- Ale nie urodziłaby mi takiej pięknej córeczki i nie zawarła umowy z diabłem – stwierdził.
- Gdyby nie umowa, nie byłoby nas tu teraz – uświadomiłam sobie na głos. Czy spotkałabym Zayn’a kiedykolwiek na swojej drodze, gdyby nie ta umowa podczas naszego pierwszego spotkania w klubie James’a? Nasi rodzice nadal pozostaliby wrogami, a moja mama by żyła… Na samą myśl o niej oklapłam i Zayn to zauważył.
- Maleńka, co jest?
- Nic, po prostu przypomniała mi się mama – powiedziałam ze słabym uśmiechem. – Nie ma jej z nami już prawie rok. To szmat czasu.
- To prawda – odparł z westchnięciem. – Mówiła o Tobie wiele przed śmiercią.
- Skąd wiesz? – zdziwił mnie.
- W końcu była z moją w jednym pokoju – ponownie westchnął. – Ciągle opowiadała jej o Tobie, jaka byłaś… mówiła jak bardzo Cię kocha i że chwila nadchodzącej śmierci ją przerażała, bo nie będzie mogła ponownie Cię zobaczyć – szeptał, a do moich oczu naleciały łzy. Mimo wszystko : że ukrywała przede mną prawdę przez całe życie, okłamywała wiele razy… Nie potrafiłam przestać jej kochać. Człowiek też popełnia błędy, niezależnie od tego, kim jest. Ten błąd ją przerósł. – Mała, nie płacz – mruknął i scałował owe łzy, które zaczęły spływać mi po policzkach.
- Bardzo za nią tęsknię… Myślałam, że będzie na moim weselu i zobaczy nas razem szczęśliwych… że choć raz ujrzy Bellę, a nie było jej to dane – wychlipałam, wtulając się w Zayn’a.
- Mama również powiedziała mi, że walczyła do samego końca, Katie. Dla Ciebie – dodał, całując moje mokre włosy. – Gdyby żyła, podziękowałbym jej, że taka cudowna istota jest ze mną i będzie do końca moich dni.
- W przypadku Twojego alter ego gangstera? Boję się, że coś może grozić Belli – rzekłam, patrząc na niego. Miał zmarszczone czoło i wzrok pełen konsternacji. Cholera, uraziłam go?
- Jesteście moją rodziną i będę was chronił, choćbym miał zginąć.
********
Do zoba wkrótce! xoxo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro