Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Book2 - Seven - Happy End.

~ Zayn's P.O.V ~ 

Będąc co raz bliżej szpitala, moje serce nie wytrzymywało tych wszystkich narastających emocji. Kilka minut dzieliło mnie od mojej narzeczonej i pierwszego dziecka. Byłem bliski szaleństwa! 

Prawie bez możliwości oddychania, wbiegłem do miejscowego szpitala w Bradford i moje nogi poniosły mnie na porodówkę. Nie zwracałam uwagi na nic : Na pielęgniarki, na sytuacje dziejącą się wokół mnie... Liczyła się tylko Katie. Musiałem być przy niej, trzymać za rękę i wspierać. 
- No wreszcie, stary! - krzyknął Justin na mój widok, trzymając w ręku coś niebieskiego. - Myślałem, że nie zdążysz! 
- Ale jestem - odparłem pomiędzy sapnięciami. 
- Masz to, a mi oddaj broń - Wziąłem od niego to niebieskie coś i szybko dałem mu broń. Pielęgniarki pewnie niezbyt entuzjastycznie zareagowałby na widok colta i w dodatku nabitego.

Ubrałem się w to niebieskie nakrycie i z głębi sali usłyszałem głośny krzyk. Przeszły mnie ciarki i spojrzałem na moich towarzyszy. 
- No, idź do niej! Bez Ciebie nie urodzi! - powiedziała Steff, oparta o ścianę. Pokiwałem głową i po tym jak podszedłem do drzwi od sali porodowej, pociągnąłem klamkę w dół i wtargnąłem do środka.

Wokół łóżka szpitalnego stało chyba z pięć położnych, a lekarz, który wcześniej badał Katie, pomagał mojej dziewczynie urodzić. 
- Pan tu nie może wchodzić! - odparła jedna z położnych, próbując mnie wygonić z sali. 
- Jestem jej narzeczonym! Niech Pani mnie do jasnej cholery zostawi! - Odepchnąłem kobietę na tyle delikatnie, by nie stała się jej krzywda i podbiegłem do Katie, która na siłę próbowała przeć. Dziewczyna w końcu spojrzała na mnie zaszklonymi od płaczu oczami. Widać było, że się męczyła. Urodzenie dziecka to zapewne musiało być dla niej najcięższe z przeżyć, jakie kiedykolwiek doświadczyła. - Obiecałem, więc jestem - szepnąłem i ująłem jej spoconą dłoń, po czym dodałem głośniej. - Dasz radę, zostało nie wiele do końca. 
- Katie, przyj! Już widzę główkę! - zmotywował ją lekarz. Katie wykonała jego polecenie krzycząc przy tym głośno i ściskając moją dłoń i miażdżąc palce. Znieważyłem ten ból i patrzyłem, jak nasze dziecko powoli wita świat. 
- O mój Boże! - wrzask Katie był na serio donośny i ranił moje uszy. Głaskałem ją po głowie i szeptałem jej słowa otuchy. 
- To już prawie koniec... Ostatnie, mocne parcie, skarbie - powiedziałem do niej i po raz ostatni Katie zaczęła przeć. Napięła przy tym wszystkie swoje mięśnie i wtedy... 

Usłyszałem coś pięknego. 

Płacz. Dziecięcy płacz. Momentalnie świat się dla mnie zatrzymał. Patrzyłem, jak lekarz podnosi nasze dziecko i spogląda na nas z uśmiechem. 
- To dziewczynka. Zdrowa jak rydz! Gratulacje! - odparł zadowolony. Spojrzałem na Katie przez łzy, po chwili czując jak ściekają mi one po policzkach. 
- To nasza Isabella, kochanie - szepnąłem do Katie, która się uśmiechnęła. 
- Chce Pan... 
- Zayn - poprawiłem lekarza ze śmiechem. 
- No to Zayn... Chcesz odciąć pępowinę? - Bez wahania pokiwałem głową. Nim to wykonałem, pielęgniarka owinęła moją córeczkę różowym kocykiem, a potem zgodnie z instrukcjami lekarza, drżącymi dłońmi odciąłem Isabellę od Katie i po kilku sekundach moja malutka córeczka była w moich ramionach. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i pociągnąłem nosem. 

Bella była cudowna. Idealna. Najwspanialsza... Brakowało mi przymiotników, które mogły ją opisać. Oczka zdecydowanie odziedziczyła po mamie, a po mnie czarne włoski. Jej twarzyczka była zarumieniona, a ona sama lekko się wierzgała i płakała, ale widząc mnie, uspokajała się. Isabella była moja i nikogo innego. 
- Witaj w rodzinie, skarbie - mruknąłem, całując jej drobne czółko i Bella na dobre przestała płakać. 
- Zayn, daj mi ją - poprosiła mnie Katie, wyciągając ku mnie zmęczona ręce. Delikatnie podałem jej Bellę, a mała od razu wtuliła się w jej pierś. Obie wyglądały pięknie i były tylko moje. 

Moja rodzina była wreszcie w komplecie

~ Steff's P.O.V ~ 

Odkąd Zayn znikł w sali, a to było już od dobrych kilku minut, moje nerwy mnie rosły i rosły. Kurwa, zachowywałam się tak, jakbym to ja rodziła! 


- Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie bez komplikacji - powiedziałam przejęta do Niall'a, który siedział na krześle, a ja stałam obok zdenerwowanej Pani Malik i Pana Malika.

Nigdy nie powiedziałabym, że polubię rodzinę Zayn'a : W końcu na ich bankiecie zginęli moi rodzice. Powinnam nie spoglądać w ich stronę, a jakbym już spojrzała, udusić wzrokiem. Stawałam się miękka. To nie dobrze... Co te życie ze mną zrobiło?!
- Przebiegnie - Niall wziął mnie za rękę, posyłając mi szczery uśmiech. Naprawdę kochałam tego idiotę! Był najlepszym chłopakiem na świecie. Ja i Katie trafiłyśmy na cudownych mężczyzn. Gdyby nie ich wizyta w klubie, pewnie nadal robiłabym za barmankę James'a. 
- Jak myślicie, będzie dziewczynka czy chłopiec? - zapytałam pozostałych, siadając na kolanach Niall'a i wtuliłam głowę w jego tors. 
- Chłopiec - powiedział z przekonaniem Lou. - Już widzę ich razem na siłce jak pakują... 
- A ja mówię wam : Będzie dziewczynka - stwierdził Harry. - Już wyobrażam sobie, jak ich córka przychodzi do domu z chłopakiem, a Zayn go wyrzuca na zbity pysk - Zaśmialiśmy się wszyscy i usłyszałam z sali porodowej płacz.

Płacz dziecka. Moje ręce powędrowały do ust, a w oczach zebrały łzy radości. Niall przytulił mnie mocno, śmiejąc się przy tym cicho. 
- Nasz Malik został ojcem - odparł Liam z uśmiechem. 
- Tricio, nasz Zayn jest tatą - mruknął Pan Malik, przyciskając do siebie swoją zapłakaną ze szczęścia żonę. 

Moja najlepsza przyjaciółka została mamą... A ja ciocią! 

~ Katie's P.O.V ~ 

Ból był okropny, w życiu takiego nie czułam. Przyznam ze szczerością, że wolałam chwilami dostawać twarz od nieżyjącego Ray'a, ale cholera : Było warto. 

Gdy Zayn zdążył na mój poród, byłam szczęśliwa, że dotrzymał zawartej między nami umowy. Wyszedł i jak obiecał, wrócił cały i zdrowy, bez draśnięcia. Nigdy nie widziałam go bardziej szczęśliwego niż wtedy, gdy zobaczył naszą córeczkę i wziął ją w swoje ręce. Była taka mała w jego ramionach! Widziałam nawet, że Zayn na jej widok uronił kilka łez... To było na serio urocze! Ten obrazek był najsłodszy na świecie! 
- Państwa córeczka jest chyba najgrzeczniejszym noworodkiem, jakim kiedykolwiek się zajmowałam! - powiedziała do mnie i Zayn'a pielęgniarka, która niosła ze sobą Bellę. Mnie po doprowadzeniu do porządku, zabrano do normalnej sali, a małą zawieziono na badania. Urodziła się o miesiąc za wcześnie, bałam się, że jej życie jest zagrożone.

Zayn machinalnie wstał z krzesła, na którym siedział obok mnie i wziął od kobiety Bellę, lekko przytulając ją do siebie. Mała chwiejnie podniosła swoją maciupeńką rączkę i lekko ścisnęła kciuk Zayn'a. Zachichotałam na ten widok, mój narzeczony i pielęgniarka również. 
- Bella jest zdrowa? - zapytałam kobietę cicho i sennie. Byłam już bardzo zmęczona, ale nie chciałam zasypiać. 
- W stu procentach. Jej serduszko pracuje jak szalone! Jest wcześniakiem, ale widać, że będzie żywym dzieckiem - stwierdziła pielęgniarka. - To wasze pierwsze dziecko? 
- Tak - odpowiedziałam jej równo z Zayn'em, patrząc z uśmiechem na Bellę. 
- Moje gratulacje. Tworzycie piękną rodzinę. 
- Dziękujemy - odparłam, posyłając kobiecie szczery uśmiech. 
- Zostawię was już samych, zaraz pewnie przyjdą do was... 
- O mój Boże! To Isabella! - zapiszczała Steff, która weszła do mojego pomieszczenia cała w skowronkach, a za nią reszta. 
- Bliscy... - dokończyła pielęgniarka ze śmiechem. - Przyjdę do was za jakieś pół godziny. Musisz ją nakarmić.
- Dobrze - Pielęgniarka opuściła pokój i wtedy się zaczęło. 
- Jaka ona śliczna! Chryste, jest piękna! - Steff uklękła obok krzesła Zayn'a i pogłaskała Bellę delikatnie po główce. - Hej, tu Twoja Ciocia Steff! To ja nauczę Cię, jak się porządnie imprezuje. Tylko musisz trochę podrosnąć, wiesz? 
- Steff! - zbeształam ja.
- No co? Przecież żartuję! - Steff się zaśmiała. - To na prawdę wasza córka?! Wy na serio zostaliście rodzicami?! 
- Na to wygląda. Też jeszcze nie dowierzam. Dotrze to do mnie pewnie dopiero za kilka dni - Wymieniłam z Zayn'em uśmiechy i mulat dał mi moją córeczkę. Na powitanie pocałowałam mój skarb w czubek nosa. 
- Gratulacje, Zaza! - Chłopacy rzucili się na niego z ramionami. Więc, nie tylko my tak bardzo cieszyliśmy się z narodzin Belli. Nie byliśmy sami i to był kolejny powód do radości. - Twoja córka jest za ładna! To chyba nie Twoje! 
- Haha, zabawne - Zayn wywrócił oczami. 
- Bella będzie miała najbardziej pokręconych wujków, jakich mogła mieć! - powiedziałam ze śmiechem i wpadłam na pomysł. Czas było zacząć działać. Steff była z Niall'em już od dłuższego czasu. Trzeba było im pomóc zrobić następny krok. - Niall, chcesz potrzymać małą? 

- Ja... Ja nie wiem... A jak ją opuszczę? - Niall wyglądał na zakłopotanego. Pewnie zaskoczyłam go moim pytaniem.
- Nie opuścisz, chodź. Niech pozna wujka Niall'a - Blondyn podszedł do mnie niepewnie i wziął Bellę w ramiona. Steff patrzyła na nich jak zaczarowana. Wiedziałam, że i w niej obudził się instynkt macierzyński. Punkt dla mnie! 
- Och, Niall czuję, że ty następny zostaniesz ojcem! - rzekł Liam, klepiąc go po ramieniu. Horan mu nie odpowiedział i bawił się z Isabellą, gdy inni nam gratulowali i na zmianę oglądali moją córkę. Nie wierzyłam, że w końcu była z nami.

To był najlepszy dzień w ciągu całego mojego życia, które w końcu odnalazło swoją właściwą drogę.

*** 

- Patrz, jak malutka śpi - Zayn wskazał na Bellę, która leżała na specjalnym kojcu, który nam przyniesiono. Bella miała delikatnie otwarte usteczka, a rączki pod główką. Był wieczór i prawie każdy, prócz Zayn'a, który nalegał, by ze mną zostać tego dnia, poszedł do domu, by przespać się kilka godzin. 
- Jest strasznie słodka - mruknęłam z uśmiechem. - I nasza. 
- Tak... Jest nasza - odparł Zayn z lekkim niedowierzaniem i wplątał palce w moją lewą dłoń, czubkiem palca pocierając diament mojego pierścionka zaręczynowego. 
- Zayn... Co z Lukiem? - spytałam go cicho, patrząc uważnie na jego twarz. 
- Wyjechał na dobre, kochanie. Nie będzie nas już męczył. 
- Od tak wyjechał i zostawił nas w spokoju? - Zdziwiłam się. 
- Trudno w to uwierzyć, ale tak, zostawił nas. Obiecał nigdy tu nie przyjeżdżać. 
- To... Chyba dobrze - stwierdziłam z ulgą. 
- Bardzo dobrze. W końcu i nas dopadło te znane nam szczęśliwe zakończenie. 
- Nareszcie Happy End.... To aż niemożliwe... Tyle nas spotkało, tyle razem rzeczy przeżyliśmy... I to tak po prostu koniec? 
- Koniec. Zaczynamy wszystko od nowa, od początku. Tak jak powinno być... - Zayn pochylił się nade mną i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku, który mógł trwać wiecznie i nigdy się nie kończyć. 

Czy to nazywało się szczęście

**********************************

Kochani, został nam tylko EPILOG! :( To już koniec Angry :'(

Jak wrażenia po całej serii? Będziecie tęsknić? A może chcecie kolejne tego typu opowiadanie? :D Jedno jeszcze mam w zanadrzu... :D

Do zobaczenia! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro