Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 - Bankiet.

- W końcu jesteś! - takie słowa przywitały mnie, gdy tylko przekroczyłam próg swojej willi. Matka biegała po domu jak szalona ubrana jedynie w różowy szlafrok, poszukując drugiego obcasa, a ojciec próbował zawiązać krawat i jednocześnie rozmawiać przez telefon z jakimś ważnym klientem. - Biegnij się szykować! Sukienka leży na Twoim łóżku, a buty masz w szafie.

- O której wychodzimy? - zapytałam, zdejmując płaszcz ze swoich ramion, a potem buty.

- Limuzyna przyjeżdża po nas za godzinę, więc... Katie Victorio Roberts, czy ty masz na szyi malinkę?! - krzyknęła. Zbladłam, a moja ręka automatycznie powędrowała na miejsce zbrodni. Cholerny, Malik! Wiedziałam, że zostawi po sobie ślad! Cholerny dupek! - Kto Ci to zrobił?

- Byłam ze Steff na imprezie w pubie i jakiś koleś się do mnie przyssał. Był bardzo natarczywy - skłamałam, lecz moja wymówka brzmiała całkiem wiarygodnie. Piątka, Katie!

- Chyba nie wiedział z kim ma do czynienia. Biedaczyna - Moja matka zachichotała.

- Ochrona go wyrzuciła, bo chodził za mną krok w krok, a ja nie czułam się z tym dobrze i kazałam im go ode mnie zabrać.

- I całe szczęście. Żaden mi tam ubogi nastolatek nie będzie się stał koło mojej córeczki - odparła, krzyżując ręce na piersiach. 

- To brzmiało dosyć dyskryminacyjnie - stwierdziłam z krzywym uśmiechem.

- Dyskryminacja swoją drogą, a tamto swoją. O czym my w ogóle rozmawiamy? Idź się przygotowywać! Komu w drogę, temu czas!


***
Naprawdę, nienawidziłam bankietów!

 Strojenie się do nich, malowanie i tego typu rzeczy były tylko na pokaz, aby zachwycić wpływowych ludzi, jakimi byli znajomi taty. Choć od dziecka lubiłam się przebierać, w tamtej chwili nie miałam na to ochoty, jeśli tym bardziej miałam zostać później rozebrana przez Malika, co mi się już o wiele bardziej podobało.

 Chwila, nie! To mi się nie podoba! To jest okropne!

- Jesteś już gotowa, skarbie?! Limuzyna czeka! - krzyknęła moja mama, waląc pięścią w drzwi od mojego pokoju.

- Tak, daj mi jeszcze chwilę! - Na swoje stopy wsunęłam czarne obcasy na wysokiej platformie i poprawiłam swoje rajstopy, dokładnie przyglądając się swojej osobie w lustrze ze złotą oblamówką. Miałam na sobie krwistą kreację do ziemi z wycięciem na prawą nogę, co dodawało mi zdecydowanie seksapilu. Była dodatkowo bez ramion, podkreślała moją smukłą talię oraz sporawy biust, co było dla mnie atutem i dawało dużo dla wyobraźni. Włosy wyprostowałam i elegancko zaczesałam na bok. Makijaż był wręcz "kurewski", tak przynajmniej powiedziałaby Steff na jego temat, lecz komponował się z całą resztą stroju, a czarne szpilki wydłużały moje nogi, przez co stawałam się wyższa i smukła. Zayn powinien być zachwycony.

Byłam gotowa.

- Wyglądacie zniewalająco, moje panie - skomplementował nas ojciec i objął mnie i matkę w talii. - Każdy mężczyzna na bankiecie będzie się za wami oglądał. Będę musiał zatrudnić ochronę.

- Zawsze będę Twoja, kochanie - matka cmoknęła ojca w usta i wyszliśmy z domu, gdzie przed drewnianym płotem, dzielącym nas od jezdni, stała limuzyna z szeroko otwartymi drzwiami. Pierwsza wsiadłam ja, zajmując dla siebie oddzielną część pojazdu, a rodzicom dałam tą drugą, by mogli się sobą nacieszyć. Wiem, że często brakuje im czasu da siebie. Byli jacy byli, ale każdemu małżeństwo namiętność jest potrzebna. Mnie dopiero ona czekała i na pewno nie będzie należała do tych szybkich i delikatnych. To miał być długi bankiet, za pewno pełen wrażeń...

- Kief Roberts! Jak dobrze Cię widzieć! - zawołał jakiś mężczyzna w tłumie gości w willi Malika. Mocno uścisnął on mojego ojca, a potem ucałował dłoń mojej matki, przy czym uroczo się zarumieniła, a następnie wzrok mężczyzny powędrował na mnie. - Ulala... A co to za piękna dziewczyna? Twoja siostra, Isabello?

- Nie przesadzaj Malik. To Katie, moja córka - pochwaliła się mną matka. Żeby mówiła to jeszcze szczerze, a nie z fałszywą dumą.

- Dawno Cię nie widziałem, Katie. Wyrosłaś na piękną kobietę.

- Dziękuję Panie Malik - odparłam uprzejmie.

- Jestem Jack, na Pana jestem za młody - wywrócił oczami, a moi rodzice cicho się zaśmiali. Z trudem powstrzymałam się od ironicznego parsknięcia. Wyglądasz zniewalająco. Miło Cię w końcu zobaczyć. W takim razie, muszę zawołać swojego syna... Zayn! - Mogłam się domyślić, że to był ojciec Zayn'a. Byli do siebie strasznie podobni. Jack miał te same oczy, umięśnione ciało i urok.

- Tak, tato? - koło niego stanął Zayn, ubrany w dopasowany smoking, dołączył do nas i dumnie stanął obok ojca. Na jego widok zachłysnęłam się powietrzem i przygryzłam dolną wargę. Drań był cholernie pociągający! Miałam ochotę zedrzeć z niego ten smoking i całować każdy skrawek jego ciała.

- Poznaj Katie Roberts, córkę Isabelli i Kiefa - ojciec Zayn'a wskazał na mnie gestem dłoni. Malik spojrzał w moją stroną, obleciał swoim spojrzeniem całe ciało, a potem figlarnie uśmiechnął i lekko ukłonił. Uśmiechnęłam sie zakłopotana.

- Witaj w naszych progach - powiedział seksowną chrypką i nadstawił dla mnie ramię. - Pozwól, że Cię oprowadzę. Co o tym sądzisz?

- Idź, Katie - zachęciła mnie mama z szerokim uśmiechem. Tak, chcieli się mnie pozbyć i rozmawiać o "interesach". 

- Jasne - ujęłam jego rękę odzianą w czarną marynarkę i ruszyliśmy nie wiadomo gdzie, ale z pewnością z dala od naszych rodziców i gości. - Gdzie mnie zabierasz?

- Przystosowałaś się do mojej rady - wymruczał do mojego ucha, a gdy nikt nie patrzył delikatnie ugryzł jego płatek. - Ta sukienka wygląda na łatwo zdejmowalną i jest kurewsko seksowna.

- Tylko takie preferujesz, hm? - spojrzałam na niego, przygryzając dolną wargę.

- Naturalnie - Uśmiechnął się tajemniczo. - Chcę Cię, wiesz o tym, prawda? Cały dzień chodzę twardy i w chuj podniecony.

- To mnie bierz. Taka była nasza umowa - uśmiechnął się jeszcze szerzej i żeby nie było podejrzeń, zniknęliśmy nie zauważeni przez nikogo na piętrze i weszliśmy do jakiegoś pokoju, który był oświetlony jedynie małą lampką w koncie pokoju. Zayn zamknął za sobą drzwi na zamek, po czym w szybkością wampira znalazł się u mojego boku i gorąco pocałował. Objęłam go mocno w szyi i oddałam pieszczotę z takim samym zapałem. Zayn zacisnął palce na mojej talii i podniósł do góry. Nim owinęłam jego pas, pozbyłam się swoich butów, które z charakterystycznym stukiem spadły na podłogę. Gdy już byłam uczepiona na nim jak małpka, chłopak przycisnął mnie do ściany. Drżącymi z podniecenia dłońmi zdjęłam z niego marynarkę, a później i białą koszulę. Palce Zayn'a wkradły się na moje plecy i rozpięły sukienkę, przez co ta zsunęła się z mojego ciała, a następnie położył mnie na świeżo zaścielonym łóżku.

- Bez sukienki wyglądasz zdecydowanie lepiej - stwierdził, kładząc się na mnie i musnął wargami moje piersi. Uśmiechnęłam się i obserwowałam jak Malik zjeżdża ze swoimi pocałunkami między moje nogi. Delikatnie zdjął moje rajstopy, by przypadkiem ich nie porwać, a chwilę dołączyła do nich moja niezbyt skromna bielizna. Zayn złożył kilka mokrych pocałunków na mojej wewnętrznej stronie ud, a potem liznął mój wzgórek. Zadrżałam i wplątałam palce w jego włosy, jednocześnie psując ich wygląd. Malik wydał ze swoich ust mega seksowne mruknięcie, a potem przyssał się do mojej nabrzmiałej łechtaczki. Zachłysnęłam się powietrzem i odchyliłam głowę do tyłu. - Niesamowicie smakujesz...

- Zayn... - jęknęłam, przyciskając jego głowę do swojego centrum. Jego język zagłębiał się we mnie raz ro raz, sunął nim w tą i z powrotem z podwojoną siłą i zaangażowaniem i tak kilkanaście razy. Z moich usta padały licznie jęki rozkoszy i głośne westchnienia. - Nie usłyszą nas?

- Nie. Goście mają zakaz wchodzenia na piętro. - szepnął, i jego dwa palce zniknęły w moim wnętrzu.

- O mój słodki boże... - sapnęłam i poczułam jak ścianki mojej małej zaciskają się wokół niego. Moja przyjemność rozlała się po każdym zakątku mojego ciała, a w podbrzuszu panowało istne szaleństwo. Odchyliłam głowę do tyłu, wyginając się w łuk.

- Gotowa na drugi etap? - Zayn zdjął z siebie spodnie wraz z bokserkami, gdy ja leżałam na plecach i nadal przeżywałam orgazm. Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, wypełnił mnie całą swoim członkiem. Jęknęłam jeszcze głośniej i chwyciłam się jego ramion, po czym wpiliśmy się w swoje wargi. Z każdym pchnięciem wbijał się we mnie jeszcze głębiej, ocierając się przy okazji o mój kłębek nerwów. Pomogłam mu dodatkowo ruchem swoich bioder. - Jesteś taka śliska... i gorąca.

- Och! - wyrwało mi się.

- Szybciej? - zauważyłam błysk w jego oku i jak na zawołanie jego miednica przyśpieszyła, a mi zabrakło powietrza.

- Zayn... Proszę...

- O co prosisz? - Uśmiechnął się i docisnął swoje ciało do mojego i po raz kolejny orgazm mną zawładną. Zayn doszedł chwilę później na moje uda i padł na mnie, lekko spocony. Patrzyłam na niego, spod przymrużonych powiek i z otwartymi wargami, a on odgarnął moje włosy z twarzy, cicho się przy tym śmiejąc. - Byłaś cholernie dobra, ale zaraz musimy wrócić na dół.

- A my tam po co? Do podawania drinków? Wolę Cię wprowadzać w obłęd - zaśmiał się.

- Wiem. Ja chciałbym smakować tej cipki godzinami - Zayn oblizał dolną wargę, a ja się zarumieniłam i ukryłam ten fakt, chowając twarz w jego ramieniu. - Zostałbym tu, ale miałem Cię tylko oprowadzić. Trochę głupie byłoby wrócić po godzinie.

- Zależy kto oprowadza - zauważyłam. 

- Prawda - Malik cmoknął mnie w usta. Na tym nie poprzestaliśmy.

***

- O czym rozmawiałaś z Zayn'em? - dopytywała się moja matka, gdy po jakimś czasie zostałyśmy sam, na sam, a ojciec z tatą Zayn'a zniknęli gdzieś na górze. Fucken, wolałabym zostać z przeklętym Zayn'em, niż gadać o nim z moją matką!

- O niczym specjalnym - odparłam bezpłciowo, wzruszając ramionami. - Pokazywał mi zakątki domu i opowiadał trochę o swoim życiu.

- Przystojniak z niego - stwierdziła, uśmiechając się do mnie w matczyny sposób.

- Wczoraj mówiłaś na niego ćpun, a teraz? - parsknęłam śmiechem.

- Myślałam, że jest inny. Przynajmniej nie będę bała się Cię z nim zostawić - rzekła. 

- A będzie kiedyś taka okazja? - Spojrzałam na nią zaciekawiona. Mama spojrzała w inne miejsce, byle nie na mnie. - Mamo? Chcesz mi o czymś powiedzieć?

- Kochanie... - zaczęła grobowym tonem.

- Teraz to zaczynam się bać... - przyznałam zgodnie z prawdą. Moje serce zabiło znacznie mocniej.

- Bo powinnaś. Katie, nigdy nie byłam matką idealną, wiem o tym. Nie traktowałam Cię na poważnie... Jako dziecko nie zabierałam Cię do parku, by się z Tobą bawić jak inne matki ze swoimi maluchami. Musiałaś przesiadywać w towarzystwie pokerzystów i pijaków. Nie chciałam byś miała takie życie.

- Mamo? - Głos mi się łamał.

- Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać i nigdy o Tobie nie zapomnę. Jesteś dla mnie cudem, który zesłał mi Bóg - odparła, a jej oczy zrobiły się dziwnie szkliste. 

- Mamo, co się dzieje? Czy ty się ze mną... żegnasz? - wyjąkałam, nerwowo oglądając się wokół siebie. Co to miało oznaczać? - Proszę, nie żegnaj się ze mną.

- To nie jest pożegnanie, jeszcze się zobaczymy - Matka wzięła moją twarz w obie dłonie. - Posłuchaj mnie uważnie, okej? - skinęłam posłusznie głową. - Na tyle willi będzie stało czarne auto Malika. Zaprowadzi Cię pod nie ojciec, gdy tylko do nas dołączy. Pojedziesz prosto na lotnisko...

- Na lotnisko?! - pisnęłam.

- Tak, na lotnisko - potwierdziła szybko. - W środku samochodu znajdziesz swoją walizkę ze wszystkimi dokumentami, ubraniami i tymi różnymi. Z nikim nie rozmawiaj, nawet z kierowcą, a w samolocie z pasażerami.

- Gdzie mnie wysyłacie? - spytałam zduszonym głosem.

- Tam, gdzie będziesz bezpieczna i daleko od kłopotów, skarbie. Zadbałam o to z tatą. Nie grozi Ci żadne niebezpieczeństwo. 

- Co się stało? Dlaczego muszę wyjechać? - w moich oczach zbierały się łzy. - Wytłumacz mi, choć ten jeden raz!

- Nie mogę, ale bardzo bym chciała. Lepiej żebyś nic nie wiedziała, to będzie najlepsze dla Ciebie i dla nas najlepsze rozwiązanie. 

- Mamo... - pokręciłam głową.

- Kocham Cię, Katie. Bądź silna, wkrótce wrócisz do domu - mama złożyła na moim czole czułego całusa, a potem na obu policzkach.

- Co ze Stephanie?

- Wkrótce się z nią zobaczysz, o to się nie bój. Nic wam obu nie będzie, obiecuję.

- Czemu ja nic nie wiem? Co znowu zrobiliście?

- W naszych interesach wyszły duże komplikacje. Musisz uciekać, i to jak najprędzej. Musisz być z dala od tej rzeźni.

- Mamo, ja nie chcę... Zostaję z wami. Tutaj! - powiedział stanowczo.

- Nie, to niebezpieczne. Będą ginąć ludzie, nie mogę Cię narażać - zamarłam.

- I wy nie jedziecie ze mną? Narażacie się.

- Tak będzie lepiej - uśmiechnęła się ponuro. - Nigdzie nie dzwoń, z nikim nie rozmawiaj i nie spotykaj.

- Mamo... - załkałam.

- Już jestem - obok mnie pojawił się tata. Był cały spięty i zdenerwowany. To źle świadczyło. - Wszystko gotowe. Pożegnałaś się?

- Tak - mama pokiwała głową, przytuliła mnie poraz ostatni i potem oddała ojcu, który pociągnął mnie w stronę wyjścia. Kątem oka zauważyłam Malika, który też rozmawiał ze swoją rodzicielką, a sekundę później odszedł w stronę schodów. Raptem z innej części domu, usłyszałam masowy wystrzał i damskie krzyki. Ten dźwięk zmroził moją krew w żyłach. Tata wręcz popędził ze mną, w ciemną przestrzeń. Nogi miałam jak z waty, szalałam od zmysłów i jeszcze ten wystrzał! Nie mogłam opuścić Bradford!

- Tato...

- Nie zadawaj pytań - warknął groźnie, przerywając mi w połowie zdania. Spojrzałam na niego zdziwiona. Tata nigdy nie mówił do mnie takim tonem.

- Co się dzieje? - ponowiłam próbę wyciągnięcia od niego informacji.

- Dowiesz się wkrótce, teraz milcz - jego dłoń mocniej zacisnęła się na mojej ręce i przyśpieszył kroku.

- Nie mów tak do mnie - powiedziałam łamiącym i drżącym głosem. Tata popatrzył na mnie chwilę współczująco, a potem zatrzymaliśmy się obok czarnego sedana, gdzie czekał... Malik z ojcem? Co do cholery działo? Dlaczego w jego domu była strzelanina? Spojrzałam pytająco na Zayn'a, ale on pokręcił głową. Super! Jeśli nawet sam Zayn Malik nie chciał mówić mi co się święci... 

- Tato, o co chodzi? - zapytał Zayn swojego rodziciela.

- Domyśl się - Mężczyzna prychnął. - Oni znów wrócili, tym razem z większą i groźniejszą elitą.

- Och... - Zayn westchnął.

- Kto? - zapytałam.

- Myślałem, że ich załatwiliście - Zayn zignorował moje pytanie.

- Tak myślałem... Najwyraźniej wysadziliśmy nie ten budynek, co trzeba było - odparł ojciec Zayn'a i popatrzył na mnie. - Dbaj o nią, synu. 

- Postaram się - popatrzył na mnie zmartwiony.

- Ma być bezpieczna - dodał mój ojciec. - To moje jedyne dziecko.

- Przy mnie nic jej nie będzie - zapewnił go Malik, po czym objął mnie opiekuńczo ramieniem i oboje wsiedliśmy do samochodu. Nim zamknięto drzwi, do moich uszu dobiegł kolejny strzał. Cicho pisnęłam i zwinęłam w kłębek w fotelu. Zayn przytulił mnie lekko i pogłaskał po włosach. Nie spodziewałabym się po nim takiego rozczulającego gestu.

- Nie pozwolę, by stała się Tobie krzywda - wyszeptał. - Gdy ręka, któregoś z tych skurwieli pojawi się na Twoim ciele, zabiję go z zimną krwią.

**************

No to witam z kolejnym rozdziałem :3 Little drama time and more sex :D XD W następnych rozdziałach będzie tego więcej i poznamy złe oblicze Malika. 

 Lots Of Love. xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro