3 - Bankiet.
- W końcu jesteś! - takie słowa przywitały mnie, gdy tylko przekroczyłam próg swojej willi. Matka biegała po domu jak szalona ubrana jedynie w różowy szlafrok, poszukując drugiego obcasa, a ojciec próbował zawiązać krawat i jednocześnie rozmawiać przez telefon z jakimś ważnym klientem. - Biegnij się szykować! Sukienka leży na Twoim łóżku, a buty masz w szafie.
- O której wychodzimy? - zapytałam, zdejmując płaszcz ze swoich ramion, a potem buty.
- Limuzyna przyjeżdża po nas za godzinę, więc... Katie Victorio Roberts, czy ty masz na szyi malinkę?! - krzyknęła. Zbladłam, a moja ręka automatycznie powędrowała na miejsce zbrodni. Cholerny, Malik! Wiedziałam, że zostawi po sobie ślad! Cholerny dupek! - Kto Ci to zrobił?
- Byłam ze Steff na imprezie w pubie i jakiś koleś się do mnie przyssał. Był bardzo natarczywy - skłamałam, lecz moja wymówka brzmiała całkiem wiarygodnie. Piątka, Katie!
- Chyba nie wiedział z kim ma do czynienia. Biedaczyna - Moja matka zachichotała.
- Ochrona go wyrzuciła, bo chodził za mną krok w krok, a ja nie czułam się z tym dobrze i kazałam im go ode mnie zabrać.
- I całe szczęście. Żaden mi tam ubogi nastolatek nie będzie się stał koło mojej córeczki - odparła, krzyżując ręce na piersiach.
- To brzmiało dosyć dyskryminacyjnie - stwierdziłam z krzywym uśmiechem.
- Dyskryminacja swoją drogą, a tamto swoją. O czym my w ogóle rozmawiamy? Idź się przygotowywać! Komu w drogę, temu czas!
***
Naprawdę, nienawidziłam bankietów!
Strojenie się do nich, malowanie i tego typu rzeczy były tylko na pokaz, aby zachwycić wpływowych ludzi, jakimi byli znajomi taty. Choć od dziecka lubiłam się przebierać, w tamtej chwili nie miałam na to ochoty, jeśli tym bardziej miałam zostać później rozebrana przez Malika, co mi się już o wiele bardziej podobało.
Chwila, nie! To mi się nie podoba! To jest okropne!
- Jesteś już gotowa, skarbie?! Limuzyna czeka! - krzyknęła moja mama, waląc pięścią w drzwi od mojego pokoju.
- Tak, daj mi jeszcze chwilę! - Na swoje stopy wsunęłam czarne obcasy na wysokiej platformie i poprawiłam swoje rajstopy, dokładnie przyglądając się swojej osobie w lustrze ze złotą oblamówką. Miałam na sobie krwistą kreację do ziemi z wycięciem na prawą nogę, co dodawało mi zdecydowanie seksapilu. Była dodatkowo bez ramion, podkreślała moją smukłą talię oraz sporawy biust, co było dla mnie atutem i dawało dużo dla wyobraźni. Włosy wyprostowałam i elegancko zaczesałam na bok. Makijaż był wręcz "kurewski", tak przynajmniej powiedziałaby Steff na jego temat, lecz komponował się z całą resztą stroju, a czarne szpilki wydłużały moje nogi, przez co stawałam się wyższa i smukła. Zayn powinien być zachwycony.
Byłam gotowa.
- Wyglądacie zniewalająco, moje panie - skomplementował nas ojciec i objął mnie i matkę w talii. - Każdy mężczyzna na bankiecie będzie się za wami oglądał. Będę musiał zatrudnić ochronę.
- Zawsze będę Twoja, kochanie - matka cmoknęła ojca w usta i wyszliśmy z domu, gdzie przed drewnianym płotem, dzielącym nas od jezdni, stała limuzyna z szeroko otwartymi drzwiami. Pierwsza wsiadłam ja, zajmując dla siebie oddzielną część pojazdu, a rodzicom dałam tą drugą, by mogli się sobą nacieszyć. Wiem, że często brakuje im czasu da siebie. Byli jacy byli, ale każdemu małżeństwo namiętność jest potrzebna. Mnie dopiero ona czekała i na pewno nie będzie należała do tych szybkich i delikatnych. To miał być długi bankiet, za pewno pełen wrażeń...
- Kief Roberts! Jak dobrze Cię widzieć! - zawołał jakiś mężczyzna w tłumie gości w willi Malika. Mocno uścisnął on mojego ojca, a potem ucałował dłoń mojej matki, przy czym uroczo się zarumieniła, a następnie wzrok mężczyzny powędrował na mnie. - Ulala... A co to za piękna dziewczyna? Twoja siostra, Isabello?
- Nie przesadzaj Malik. To Katie, moja córka - pochwaliła się mną matka. Żeby mówiła to jeszcze szczerze, a nie z fałszywą dumą.
- Dawno Cię nie widziałem, Katie. Wyrosłaś na piękną kobietę.
- Dziękuję Panie Malik - odparłam uprzejmie.
- Jestem Jack, na Pana jestem za młody - wywrócił oczami, a moi rodzice cicho się zaśmiali. Z trudem powstrzymałam się od ironicznego parsknięcia. Wyglądasz zniewalająco. Miło Cię w końcu zobaczyć. W takim razie, muszę zawołać swojego syna... Zayn! - Mogłam się domyślić, że to był ojciec Zayn'a. Byli do siebie strasznie podobni. Jack miał te same oczy, umięśnione ciało i urok.
- Tak, tato? - koło niego stanął Zayn, ubrany w dopasowany smoking, dołączył do nas i dumnie stanął obok ojca. Na jego widok zachłysnęłam się powietrzem i przygryzłam dolną wargę. Drań był cholernie pociągający! Miałam ochotę zedrzeć z niego ten smoking i całować każdy skrawek jego ciała.
- Poznaj Katie Roberts, córkę Isabelli i Kiefa - ojciec Zayn'a wskazał na mnie gestem dłoni. Malik spojrzał w moją stroną, obleciał swoim spojrzeniem całe ciało, a potem figlarnie uśmiechnął i lekko ukłonił. Uśmiechnęłam sie zakłopotana.
- Witaj w naszych progach - powiedział seksowną chrypką i nadstawił dla mnie ramię. - Pozwól, że Cię oprowadzę. Co o tym sądzisz?
- Idź, Katie - zachęciła mnie mama z szerokim uśmiechem. Tak, chcieli się mnie pozbyć i rozmawiać o "interesach".
- Jasne - ujęłam jego rękę odzianą w czarną marynarkę i ruszyliśmy nie wiadomo gdzie, ale z pewnością z dala od naszych rodziców i gości. - Gdzie mnie zabierasz?
- Przystosowałaś się do mojej rady - wymruczał do mojego ucha, a gdy nikt nie patrzył delikatnie ugryzł jego płatek. - Ta sukienka wygląda na łatwo zdejmowalną i jest kurewsko seksowna.
- Tylko takie preferujesz, hm? - spojrzałam na niego, przygryzając dolną wargę.
- Naturalnie - Uśmiechnął się tajemniczo. - Chcę Cię, wiesz o tym, prawda? Cały dzień chodzę twardy i w chuj podniecony.
- To mnie bierz. Taka była nasza umowa - uśmiechnął się jeszcze szerzej i żeby nie było podejrzeń, zniknęliśmy nie zauważeni przez nikogo na piętrze i weszliśmy do jakiegoś pokoju, który był oświetlony jedynie małą lampką w koncie pokoju. Zayn zamknął za sobą drzwi na zamek, po czym w szybkością wampira znalazł się u mojego boku i gorąco pocałował. Objęłam go mocno w szyi i oddałam pieszczotę z takim samym zapałem. Zayn zacisnął palce na mojej talii i podniósł do góry. Nim owinęłam jego pas, pozbyłam się swoich butów, które z charakterystycznym stukiem spadły na podłogę. Gdy już byłam uczepiona na nim jak małpka, chłopak przycisnął mnie do ściany. Drżącymi z podniecenia dłońmi zdjęłam z niego marynarkę, a później i białą koszulę. Palce Zayn'a wkradły się na moje plecy i rozpięły sukienkę, przez co ta zsunęła się z mojego ciała, a następnie położył mnie na świeżo zaścielonym łóżku.
- Bez sukienki wyglądasz zdecydowanie lepiej - stwierdził, kładząc się na mnie i musnął wargami moje piersi. Uśmiechnęłam się i obserwowałam jak Malik zjeżdża ze swoimi pocałunkami między moje nogi. Delikatnie zdjął moje rajstopy, by przypadkiem ich nie porwać, a chwilę dołączyła do nich moja niezbyt skromna bielizna. Zayn złożył kilka mokrych pocałunków na mojej wewnętrznej stronie ud, a potem liznął mój wzgórek. Zadrżałam i wplątałam palce w jego włosy, jednocześnie psując ich wygląd. Malik wydał ze swoich ust mega seksowne mruknięcie, a potem przyssał się do mojej nabrzmiałej łechtaczki. Zachłysnęłam się powietrzem i odchyliłam głowę do tyłu. - Niesamowicie smakujesz...
- Zayn... - jęknęłam, przyciskając jego głowę do swojego centrum. Jego język zagłębiał się we mnie raz ro raz, sunął nim w tą i z powrotem z podwojoną siłą i zaangażowaniem i tak kilkanaście razy. Z moich usta padały licznie jęki rozkoszy i głośne westchnienia. - Nie usłyszą nas?
- Nie. Goście mają zakaz wchodzenia na piętro. - szepnął, i jego dwa palce zniknęły w moim wnętrzu.
- O mój słodki boże... - sapnęłam i poczułam jak ścianki mojej małej zaciskają się wokół niego. Moja przyjemność rozlała się po każdym zakątku mojego ciała, a w podbrzuszu panowało istne szaleństwo. Odchyliłam głowę do tyłu, wyginając się w łuk.
- Gotowa na drugi etap? - Zayn zdjął z siebie spodnie wraz z bokserkami, gdy ja leżałam na plecach i nadal przeżywałam orgazm. Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, wypełnił mnie całą swoim członkiem. Jęknęłam jeszcze głośniej i chwyciłam się jego ramion, po czym wpiliśmy się w swoje wargi. Z każdym pchnięciem wbijał się we mnie jeszcze głębiej, ocierając się przy okazji o mój kłębek nerwów. Pomogłam mu dodatkowo ruchem swoich bioder. - Jesteś taka śliska... i gorąca.
- Och! - wyrwało mi się.
- Szybciej? - zauważyłam błysk w jego oku i jak na zawołanie jego miednica przyśpieszyła, a mi zabrakło powietrza.
- Zayn... Proszę...
- O co prosisz? - Uśmiechnął się i docisnął swoje ciało do mojego i po raz kolejny orgazm mną zawładną. Zayn doszedł chwilę później na moje uda i padł na mnie, lekko spocony. Patrzyłam na niego, spod przymrużonych powiek i z otwartymi wargami, a on odgarnął moje włosy z twarzy, cicho się przy tym śmiejąc. - Byłaś cholernie dobra, ale zaraz musimy wrócić na dół.
- A my tam po co? Do podawania drinków? Wolę Cię wprowadzać w obłęd - zaśmiał się.
- Wiem. Ja chciałbym smakować tej cipki godzinami - Zayn oblizał dolną wargę, a ja się zarumieniłam i ukryłam ten fakt, chowając twarz w jego ramieniu. - Zostałbym tu, ale miałem Cię tylko oprowadzić. Trochę głupie byłoby wrócić po godzinie.
- Zależy kto oprowadza - zauważyłam.
- Prawda - Malik cmoknął mnie w usta. Na tym nie poprzestaliśmy.
***
- O czym rozmawiałaś z Zayn'em? - dopytywała się moja matka, gdy po jakimś czasie zostałyśmy sam, na sam, a ojciec z tatą Zayn'a zniknęli gdzieś na górze. Fucken, wolałabym zostać z przeklętym Zayn'em, niż gadać o nim z moją matką!
- O niczym specjalnym - odparłam bezpłciowo, wzruszając ramionami. - Pokazywał mi zakątki domu i opowiadał trochę o swoim życiu.
- Przystojniak z niego - stwierdziła, uśmiechając się do mnie w matczyny sposób.
- Wczoraj mówiłaś na niego ćpun, a teraz? - parsknęłam śmiechem.
- Myślałam, że jest inny. Przynajmniej nie będę bała się Cię z nim zostawić - rzekła.
- A będzie kiedyś taka okazja? - Spojrzałam na nią zaciekawiona. Mama spojrzała w inne miejsce, byle nie na mnie. - Mamo? Chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Kochanie... - zaczęła grobowym tonem.
- Teraz to zaczynam się bać... - przyznałam zgodnie z prawdą. Moje serce zabiło znacznie mocniej.
- Bo powinnaś. Katie, nigdy nie byłam matką idealną, wiem o tym. Nie traktowałam Cię na poważnie... Jako dziecko nie zabierałam Cię do parku, by się z Tobą bawić jak inne matki ze swoimi maluchami. Musiałaś przesiadywać w towarzystwie pokerzystów i pijaków. Nie chciałam byś miała takie życie.
- Mamo? - Głos mi się łamał.
- Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać i nigdy o Tobie nie zapomnę. Jesteś dla mnie cudem, który zesłał mi Bóg - odparła, a jej oczy zrobiły się dziwnie szkliste.
- Mamo, co się dzieje? Czy ty się ze mną... żegnasz? - wyjąkałam, nerwowo oglądając się wokół siebie. Co to miało oznaczać? - Proszę, nie żegnaj się ze mną.
- To nie jest pożegnanie, jeszcze się zobaczymy - Matka wzięła moją twarz w obie dłonie. - Posłuchaj mnie uważnie, okej? - skinęłam posłusznie głową. - Na tyle willi będzie stało czarne auto Malika. Zaprowadzi Cię pod nie ojciec, gdy tylko do nas dołączy. Pojedziesz prosto na lotnisko...
- Na lotnisko?! - pisnęłam.
- Tak, na lotnisko - potwierdziła szybko. - W środku samochodu znajdziesz swoją walizkę ze wszystkimi dokumentami, ubraniami i tymi różnymi. Z nikim nie rozmawiaj, nawet z kierowcą, a w samolocie z pasażerami.
- Gdzie mnie wysyłacie? - spytałam zduszonym głosem.
- Tam, gdzie będziesz bezpieczna i daleko od kłopotów, skarbie. Zadbałam o to z tatą. Nie grozi Ci żadne niebezpieczeństwo.
- Co się stało? Dlaczego muszę wyjechać? - w moich oczach zbierały się łzy. - Wytłumacz mi, choć ten jeden raz!
- Nie mogę, ale bardzo bym chciała. Lepiej żebyś nic nie wiedziała, to będzie najlepsze dla Ciebie i dla nas najlepsze rozwiązanie.
- Mamo... - pokręciłam głową.
- Kocham Cię, Katie. Bądź silna, wkrótce wrócisz do domu - mama złożyła na moim czole czułego całusa, a potem na obu policzkach.
- Co ze Stephanie?
- Wkrótce się z nią zobaczysz, o to się nie bój. Nic wam obu nie będzie, obiecuję.
- Czemu ja nic nie wiem? Co znowu zrobiliście?
- W naszych interesach wyszły duże komplikacje. Musisz uciekać, i to jak najprędzej. Musisz być z dala od tej rzeźni.
- Mamo, ja nie chcę... Zostaję z wami. Tutaj! - powiedział stanowczo.
- Nie, to niebezpieczne. Będą ginąć ludzie, nie mogę Cię narażać - zamarłam.
- I wy nie jedziecie ze mną? Narażacie się.
- Tak będzie lepiej - uśmiechnęła się ponuro. - Nigdzie nie dzwoń, z nikim nie rozmawiaj i nie spotykaj.
- Mamo... - załkałam.
- Już jestem - obok mnie pojawił się tata. Był cały spięty i zdenerwowany. To źle świadczyło. - Wszystko gotowe. Pożegnałaś się?
- Tak - mama pokiwała głową, przytuliła mnie poraz ostatni i potem oddała ojcu, który pociągnął mnie w stronę wyjścia. Kątem oka zauważyłam Malika, który też rozmawiał ze swoją rodzicielką, a sekundę później odszedł w stronę schodów. Raptem z innej części domu, usłyszałam masowy wystrzał i damskie krzyki. Ten dźwięk zmroził moją krew w żyłach. Tata wręcz popędził ze mną, w ciemną przestrzeń. Nogi miałam jak z waty, szalałam od zmysłów i jeszcze ten wystrzał! Nie mogłam opuścić Bradford!
- Tato...
- Nie zadawaj pytań - warknął groźnie, przerywając mi w połowie zdania. Spojrzałam na niego zdziwiona. Tata nigdy nie mówił do mnie takim tonem.
- Co się dzieje? - ponowiłam próbę wyciągnięcia od niego informacji.
- Dowiesz się wkrótce, teraz milcz - jego dłoń mocniej zacisnęła się na mojej ręce i przyśpieszył kroku.
- Nie mów tak do mnie - powiedziałam łamiącym i drżącym głosem. Tata popatrzył na mnie chwilę współczująco, a potem zatrzymaliśmy się obok czarnego sedana, gdzie czekał... Malik z ojcem? Co do cholery działo? Dlaczego w jego domu była strzelanina? Spojrzałam pytająco na Zayn'a, ale on pokręcił głową. Super! Jeśli nawet sam Zayn Malik nie chciał mówić mi co się święci...
- Tato, o co chodzi? - zapytał Zayn swojego rodziciela.
- Domyśl się - Mężczyzna prychnął. - Oni znów wrócili, tym razem z większą i groźniejszą elitą.
- Och... - Zayn westchnął.
- Kto? - zapytałam.
- Myślałem, że ich załatwiliście - Zayn zignorował moje pytanie.
- Tak myślałem... Najwyraźniej wysadziliśmy nie ten budynek, co trzeba było - odparł ojciec Zayn'a i popatrzył na mnie. - Dbaj o nią, synu.
- Postaram się - popatrzył na mnie zmartwiony.
- Ma być bezpieczna - dodał mój ojciec. - To moje jedyne dziecko.
- Przy mnie nic jej nie będzie - zapewnił go Malik, po czym objął mnie opiekuńczo ramieniem i oboje wsiedliśmy do samochodu. Nim zamknięto drzwi, do moich uszu dobiegł kolejny strzał. Cicho pisnęłam i zwinęłam w kłębek w fotelu. Zayn przytulił mnie lekko i pogłaskał po włosach. Nie spodziewałabym się po nim takiego rozczulającego gestu.
- Nie pozwolę, by stała się Tobie krzywda - wyszeptał. - Gdy ręka, któregoś z tych skurwieli pojawi się na Twoim ciele, zabiję go z zimną krwią.
**************
No to witam z kolejnym rozdziałem :3 Little drama time and more sex :D XD W następnych rozdziałach będzie tego więcej i poznamy złe oblicze Malika.
Lots Of Love. xoxo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro