Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 - Powrót Do Normalności.

Dni toczyły się tak, jakby nigdy nie miały mieć swojego końca. Codziennie czekałam na jakiś znak lub informację w sprawie mojej i Zayn'a matki, ale zawsze kończyło się tylko rozczarowaniem. Powoli wchodziło to do normy.

Więc, postanowiłam korzystać z bycia w Stratford, póki było to możliwe. Razem ze Steff i Liam'em, naszym nowym ochroniarzem, gdyż Harry stracił tę pracę po naszym ostatnim wyjeździe na zakupy, chodziłyśmy po mieście, robiłyśmy najazdy na sklepy i często bywałyśmy w barach na czymś mocniejszym. Z tego co mówił mi Zayn, w Stratford nie groziło mi niebezpieczeństwo, więc byłam spokojniejsza o to, że nikt nie zwinie mnie nagle z ulicy, gdy będę wracała z zakupów. Cieszyłam się, że wreszcie miałam spokój od Ray'a i całej reszty... Przynajmniej na jakiś czas.


Jeśli już mówię o Ray, żaden sen z nim w roli głównej już mi się nie przyśnił. Czasami zbyt nerwowo reagowałam na sytuację, dziejące się wokół mnie. Mój stan lękowy był wtedy już bardzo przeciążony. Na całe szczęście, miałam Zayn'a. Owszem, ciągle się kłóciliśmy o jakieś drobnostki, które uważał za ważne, ale gdy byłam w rozsypce, był przy mnie. Był jaki był, ale w takich sprawach akurat nie miał sobie równych. Zayn miał w sobie spokój, jaki był mi przydatny. 
- Harry, zostaw to! - krzyknęłam, ganiając za lokersem po całym domu. Palant ukradł mi stanik i nie chciał go oddać! - Harry, ty parszywy chuju!
- Powyzywaj mnie więcej, to zabiorę jeszcze te czarne stringi, które były w Twojej szufladzie! Strasznie mi się podobały! - powiedział, głośno się przy tym śmiejąc i machał moim stanikiem jak lassem.
- Nie zachowuj się jak dziecko, Harry! Oddaj mi ten cholerny stanik i będzie po sprawie! - wrzasnęłam, skacząc na jego plecy jak małpka i powaliłam go na ziemię. 
- Jednak nie jesteś taka lekka, jak się tego spodziewałem... Zejdź ze mnie! - Harry próbował mnie z siebie zepchnąć, i w tym samym czasie puścił moją bieliznę. Szybko ją chwyciłam i pobiegłam na górę, śmiejąc się jak głupia. Wchodząc do pokoju, wpadłam na Zayn'a, który był cały wyszykowany.
- Wychodzisz? - zapytałam go. 
- Tak. Jadę do znajomych Justin'a z jego gangu i planujemy, jak zwabić tutaj Gavelton'a i jego spółkę, by ich załatwić - odparł, zakładając na siebie skórzaną kurtkę.
- Myślałam, że dzisiaj spędzimy to popołudnie razem - Westchnęłam, po czym przeszłam przez pokój, schowałam stanik do komody i z powrotem podeszłam do Zayn'a i wzięłam go za rękę.
- Też tak myślałem, ale za kilka dni wyjeżdżają, a wolę to szybko załatwić, żeby potem mieć czas dla Ciebie - Zayn uśmiechnął się lekko i pogłaskał mój policzek. - Przyjdzie do was Justin, bo chłopacy jadą ze mną. Masz się zachowywać i będę koło dwudziestej pierwszej. Czekaj na mnie. 
- No nie wiem... - Zaśmiałam się. - W ubraniach, czy bez?
- Zadecyduj - Zauważyłam w jego oczach tajemniczy błysk, a następnie schylił się i namiętnie mnie pocałował. Uśmiechnęłam się szeroko i objąwszy jego szyję rękoma, odwzajemniłam pocałunek, nie pozwalając Malikowi tak łatwo odejść. Poczułam, jak dłonie Zayn'a wślizgują się pod moją koszulkę i badają moje piersi przez stanik. Jęknęłam prosto w jego nabrzmiałe usta i przygryzłam jego dolną wargę pod wpływem emocji. Zayn zaśmiał się cicho i przyparł mnie do drzwi, które zamknął na zasuwkę. - Chyba chłopacy nie obrażą się, jeśli pojedziemy pół godziny później... - Zdjęłam jego kurtkę i rzuciwszy ją przez pokój, wylądowała ona na fotelu, który stał w kącie naszej sypialni. Zayn pozbył się mojej koszulki w mgnieniu oka. Jego wzrok od razu przykuły moje piersi, które były mocno wyeksponowane przez czerwony biustonosz. Zayn pochylił się nad nimi i obdarował pocałunkami, a gdy jego zwinne palce rozpięły i zdjęły moją górną bieliznę, przyssał się do twardych sutków. Ponownie jęknęłam i wygięłam w łuk, przez co dałam mu większy pokaz na zakres jego umiejętności. Swoimi dłońmi, zdarłam z ciała Zayn'a obcisły, czarny sweter, odsłaniając tym samym jego opalony tors. Przejechałam po nim palcami i przy okazji czubkami zahaczyłam o krawędź jego dżinsów. - To będzie szybkie, skarbie... Jeśli zacznę, nie będę mógł przestać...
- Może ja nie chcę, byś przestawał? - odparłam, ciągnąc go na podłogę. Zayn posłusznie usiadł na niej, po chwili sadzając mnie na swoich kolanach. Przylgnęłam do jego ciała i ponownie złączyliśmy nasze wargi. Zayn położył dłonie na dole moich pleców i stopniowo nimi zjeżdżał, dopóki nie zniknęły one w moich rurkach.
- Czyżbyś miała na sobie stringi? - Podniósł zagadkowo swoją jedną czarną brew i odpiął guzik od moich spodni. - Chyba będę musiał to sprawdzić...
- Nie krępuj się - Zayn z groźnym uśmiechem, zmienił naszą pozycję i teraz byłam pod nim. Zayn z prędkością światła zdjął moje ubranie i dokładnie obejrzał całą mnie, od stóp po samą głowę.
- Tak, to są zdecydowanie stringi - odparł z seksownym mruknięciem i po chwili nie miałam na sobie owych stringów. Ściągnęłam rurki Zayn'a wraz z bokserkami. Mulat chwycił mocno moje uda i rozszerzył je, po czym nadstawił przed moje mokre od podniecenia wejście swojego naprężonego penisa. - Gotowa?
- Jak najbardziej - chwyciłam się jego umięśnionych ramion. Zayn bacznie na mnie patrząc, wszedł we mnie głęboko i mocno. Sapnęłam głośno i poruszyłam od niechcenia biodrami. 


Skurwiel był naprawdę wielki! Jak to się wszystko we mnie mieściło? W takiej kruszynce? 


W miarę szybko doszłam do siebie i nim zauważyłam, Zayn zaczął się we mnie szybko i natarczywie ruszać. Zanurzał się we mnie z niezawrotną prędkością, na co ja jęczałam z rozkoszy. Po kolejnym mocnym pchnięciu, zatopiłam paznokcie w jego skórze, na co syknął i przyśpieszył. To był najlepsze szybkie pieprzenie, jakie z nim miałam. Nawet sam Simon Cowell dałby mu wielkie tak...


Pierdol się Cowell, Zayn jest mój.


Następne minuty były czymś obłędnym. Dobiłam do szczytu, nie mogąc z siebie wykrztusić rzadnego słowa, a Zayn patrzył na to z uśmiechem. Drżałam przez dobrą chwilę, ale gdy Zayn zaczął mnie całować, nie miałam na to czasu. Mulat całował mnie namiętnie i powoli, czyli tak jak uwielbiałam. Wkrótce Zayn zaczął zjeżdżać ze swoimi pocałunkami niżej, zachaczając o moją szyję, piersi, którymi się świetnie bawił, o brzuch i w końcu o moją małą.


Przyznam się, kocham go oglądać, gdy jest między moimi nogami! Kocham oglądać, jak jego magiczny język działa cuda! To była najbardziej erotyczna rzecz, jaką kiedykolwiek z nim przeżyłam, oprócz pieprzenia się na basenie w ponad czterdziestu stopniach... 


Zayn obdarzywszy mnie uśmiechem, dał mojej łechtaczce seksowne liźnięcie, które sprawiło, że byłam znowu mokra. Zadrżałam i obserwowałam jego małe przedstawienie. Tworzyliśmy zgrany duet, ale solistą to on był perfekcyjnym. Uwielbiałam patrzeć na jego wystąpienia. Ode mnie i mojej małej zawsze miał owacje na stojąco. 
Zayn pracował swoim językiem bardzo szybko. Dawał mi tym ogromną przyjemność, dawkę podniecenia i tego wszystkiego co pozytywne. 
- Twoja cipka jest bardzo smaczna, Katherino... - wymruczał Zayn, gryząc moją łechtaczkę, która od jego pieszczot była bardzo nabrzmiała. Zayn pierwszy powiedział moje pełne imię. Nienawidziłam, jak ktoś tak się do mnie zwracał, ale w jego ustach brzmiało to bardzo zmysłowo i seksownie. Uśmiechnęłam się tylko i kompletnie zatraciłam w swojej przyjemności, która nadeszła kilka minut później.
- O jezusie... - jęknęłam, delikatnie się wierzgając, lecz Zayn mocno trzymał mnie w biodrach i kontynuował swoją pracę, dopóki orgazm nie zniknął z mojego ciała. Głęboko odetchnęłam i spojrzałam na Zayn'a, który pomógł mi wstać. Stojąc już na podłodze, zakołysałam się i padłam w ramiona mulata, który opiekuńczo mnie objął. 
- Wszystko dobrze? - zapytał z troską.
- Tak... - odparłam z cichym śmiechem. - Szkoda, że musisz iść...
- Wieczorem wypieprzę Cię cholernie mocno, tak jak lubisz... A to była zapowiedź, co się będzie działo - wymruczał w moje zagłębienie szyi.
- Już się nie mogę się doczekać - Zayn się zaśmiał i liznął kawałek szyi językiem.
- Kocham Cię - szepnął, głaszcząc mnie rękoma po nagich plecach.
- Ja Ciebie też - Podniosłam głowę i z łatwością natrafiłam na jego malinowe usta.

***
- Dłużej nie mogliście? - zapytał nas Harry, gdy po ubraniu się, zeszliśmy na dół do reszty. Steff i chłopacy byli rozwaleni na podłodze i kanapie, oglądając Geordie Shore. Towarzyszył im także Justin, który zawzięcie z kimś pisał na telefonie. - I odrobinę ciszej?
- Co się czepiasz? - spytałam go, siadając obok Justina na kanapie.
- Bo Zayn wie, że mieliśmy być w magazynie pół godziny temu, ale jakoś nie chcieliśmy wam przerywać.
- Serio? - Zayn popatrzył na mnie rozbawiony. - Sory, chłopaki. Możemy już iść. 
- Następnym razem powiedz nam, że mamy dać wam tą godzinę luzu plus piętnaście minut na powtórkę i ochłonięcie - stwierdził Louis, wstając z podłogi, a za nim reszta. - Jesteśmy gotowi.
- Dobrze... - Zayn puścił moją rękę i spojrzał się na Justina - Masz je pilnować, bro. Lubią się chować i uciekać.
- Ja sprawię, że nie będę tego robić. Zobaczysz, stary - powiedział Justin z groźnym uśmiechem.
- Jeśli coś im się stanie...
- Spokojnie, Zaza. Są w dobrych rękach.
- Świetnie. Idziemy - Zayn na pożegnanie cmoknął mnie w czubek głowy i wyszedł z domu.
- Widzę, że się wam układa - zauważył Justin z uśmiechem.
- Najwyraźniej - Wzruszyłam ramionami.
- Pierwszy raz widzę, by Zayn traktował tak dziewczynę. Jestem zdziwiony.
- Tak, czyli jak?
- Opiekuje się Tobą... Jego byłe to... Były w stanie tragicznym.
- Bił je?
- To mało powiedziane. Czasami trafiały nawet do szpitala, więc, nie zbyt kolorowo, a czy on Ciebie kiedyś...? - Popatrzyłam na niego smutno i lekko pokiwałam głową. - Przykro mi. On taki nie jest. To jest jego skurwielskie ego.
- Wiem, ale wtedy sobie zasłużyłam. Sprowokowałam go.
- Czyli oboje jesteście walnięci... Ja pierdolę - Zaśmiałam się, rozładowując napięcie.
- Justin, po co Zayn pojechał z chłopakami do tego magazynu? Wiem, że coś planują, ale nic więcej - Gdy zadałam mu to pytnie, zauważyłam w jego oczach niepewność.
- Nie wiem, czy powinienem wam to mówić... - Zawahał się.
- Pojechali na misję samobójczą? - odezwała się Steff, odwracając się w naszą stronę.
- Nie... Tylko... No dobrze, powiem wam to tylko dlatego, że was lubię i jesteście ładne, ale jeśli piśniecie choć słówko, już nie będę taki miły...
- Będziemy siedzieć cicho - obiecałam mu. - Ale chcę coś w zamian. 
- Uuu... Wyczuwam negocjację - mruknął ze śmiechem. - Jesteś taka sama jak Malik. Coś, za coś. Mów. Co chcesz?
- Informacje na temat Ray'a Gavelton'a - rzekłam poważnie.
- Po co Ci one? Zayn i chłopacy mają go wkrótce zabić, więc Cię nie rozumiem.
- Chcę o nim informacje i tyle. Pomożesz mi, czy nie? Nie mam kiedy wyjść sama z tego domu, muszę chodzić z przyzwoitką, nawet gdybym chciała, to nie udałoby mi się o nim nic dowiedzieć od Zayn'a, więc w ostateczności będę musiała działać na własną rękę. 
- Chcesz działać za plecami Zayn'a? Odważnie, ale nie radzę Ci tego robić, słońce. To nie jest dobry pomysł. On nie lubi, jak ktoś miesza się w jego sprawy.
- Ale ja muszę wiedzieć o nim jak najwięcej. Może oszalałam, że chcę coś robić, o czym Zayn nie będzie miał pojęcia, ale ja... Muszę, Justin... Ray ma moją matkę, Zayn'a też... Trzeba je uratować...
- Nie wierzysz w zdolności swojego chłopaka? Zabije Ray'a i będzie po sprawie - Justin wzruszył ramionami. 
- Wiem co Zayn potrafi, ale nie chcę być odepchana od tych spraw. Zrozum mnie!
- Rozumiem, ale wiesz, że to nie jest plan genialny. Przed Zayn'em nic się nie ukryje.
- Warto spróbować. Może akurat się uda? To jak, wchodzisz w to, czy mam sama działać?
- Lepiej nie dotykaj tych spraw... Boże, Zayn mnie chyba zajebie, gdy się dowie! - Justin schował twarz w dłoniach. - Jesteś szalona!
- Powiem mu wszystko w odpowiednim czasie. Jeśli kogoś zamorduje z naszej dwójki, to tylko mnie.
- Nie odpuścisz, prawda? - Pokręciłam głową. - Eh, no dobrze, zgadzam się, ale kończy się tylko na informacjach. Nie mam zamiaru potem być o nic oskarżony, pamiętaj!
- Dziękuję Ci! - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tylko nikomu nie mówcie, że jestem tym dobrym. To zepsuje moją reputację w Stratford.
- Spokojna głowa. Nadal będziesz dupkiem, za jakiego Cię tu uważają.
- Tego się trzymajmy - uśmiechnął się.

***************

Jutro next!:D xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro