12 - Impreza = Kłótnia.
Gdy tylko przekroczyłam próg lokalu kolegi Zayn'a, wiedziałam, że wieczór skończy się fatalnie. To było z góry do przewidzenia.
Wszędzie kręciło się wielu pijanych mężczyzn i kobiet, które były prawie nagie. Chwilami miałam wrażenie, że pomyliłam miejsca. To wyglądał jak plan pornosa! Gdybym wiedziała, że Zayn zabierze mnie i resztę w takie miejsce, sama zamknęłabym się w tej przeklętej piwnicy...
Klub przypominał mi scenerię z Projektu X : Pijaństwo, nagość, szaleństwo i tego typu rzeczy. Tyle, że w tym filmie był jeszcze jakiś umiar, a tu go nie było.
- Kogo ja tu widzę!? Jednak się zjawiliście! - z trudem usłyszałam męski głos, przez dudniącą mi w uszach muzykę, w której dominowało techno i house, czyli tego, czego wręcz nie znosiłam. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, nie mężczyznę, który zapewne był gdzieś dwa lata młodszy ode mnie. Na twarzy miał jeszcze dość dziecinny uśmiech i włosy perfekcyjnie ułożone, ale na swój sposób był uroczy i słodki. - Witajcie w Bounce!
- Nieźle się tutaj urządziłeś - stwierdził Zayn, oglądając klub. - Nie spodziewałbym się tego po Tobie, bro.
- Jestem po prostu zdolny - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby i równy zgryz. - Wasza loża jest na tyłach klubu. Nikt nie będzie tam naruszał waszej prywatności, a alkohol już czeka.
- Dzięki, Patrick - Zayn poklepał go po ramieniu i poszliśmy w kierunku naszej "loży", próbując przedostać się przez tłum tańczących, a raczej miotających się ludzi.
- Oni są tacy... - brakowało mi słów.
- Zjebani? - strzelił Zayn.
- Zdecydowanie - Zaśmiałam się i po kilku minutach przepychanki, dotarliśmy na miejsce, które jak się w ogóle nie spodziewałam, było wykwintne, eleganckie i z klasą. Gdy zobaczyłam wódkę, razem ze Steff zawyłyśmy ze szczęścia i zaczęłyśmy imprezę.
Polewałyśmy każdemu raz za razem, piłyśmy shoty, margerity i giny. Nie przestałyśmy pić nawet na chwilę. Nie miałyśmy dość. Procenty robiły swoje. Tylko biedny Liam siedział i się nudził, gdyż on nie mógł pić, bo miał jedną zdrową nerkę. "przynajmniej miał kto nas zawieść do domu", pomyślałam na wpół trzeźwo.
Chłopacy, szczególnie Harry i Louis oraz ja i Steff byliśmy po jakiejś godzinie nieźle wstawieni. Nogi odmawiały nam posłuszeństwa, plątał się nam język, ale bawiliśmy się jak nigdy, a Zayn był moim przybocznym. Obserwował mnie, czy przypadkiem nie złamałam sobie nogi lub ręki, co mogło stać się w każdej chwili lub czy po prostu nie znikłam. U mnie po pijanemu, wszystko mogło być możliwe.
Steff naciabała się najmocniej z nas najbardziej. Ocierała się każdemu o krocze swoim tyłkiem i wypinała się jak rasowa gwiazda porno. Niall'owi się to bardzo podobało i później zaciągnął ją na parkiet, znikając nam z oczu.
- Obiecałaś mi coś, maleńka - mruknął do mnie Zayn, a jego oddech owiał moją rozgrzaną do gorąca szyję. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, objął mnie swoimi ramionami w talii i oddaliśmy się od reszty. No tak...
Obiecałam mu taniec. Jakbym mogła o tym zapomnieć?
Na początku kołysaliśmy się w rytm jakiegoś nawet znośnego kawałka Lil Wayn'a. Tak jak przedtem Niall ze Steff, ocieraliśmy się o siebie i czasami całowaliśmy. Później dotykaliśmy się, i rzucaliśmy zboczone teksty. Na trzeźwo nigdy nie przeszłoby mi to przez gardło, ale wtedy myślałam tylko o jego wielkich dłoniach, macających mnie po tyłku i Bóg wie, gdzie jeszcze. Nasz taniec zakończył się gorącymi pocałunkami i obmacywankami po intymnych częściach ciała. Żywe porno, w dosłownym sensie. Ludzie, którzy nas otaczali w koło nie obchodził fakt, że my prawie bzykaliśmy się na stojąco. Oni robili to sami, a nawet z podwojonym zaangażowaniem.
Zaczynałam już lubić ten klub, dopóki nie pojawiła się tajemnicza dziewczyna, a konkretnie blondyna.
Znacie takie puste laski z liceum, które kochają się rządzić i jest w szkolnej elicie piękności i niby tych najlepszych? Oto taka jedna z nich była w lokalu i od samego wejścia do niego, miała chrapkę na Malika. Ciągle trzymała się blisko nas, nie spuszczała z niego swojego nadętego wzroku i czasami zagadywała do Zayn'a, nie zwracając na mnie uwagi. Gdyby jeszcze on jej zaloty miał gdzieś, to bym mu odpuściła, ale nie! Postawił jej nawet cholernego drinka! Moja złość po pijaku była jeszcze gorsza, niż na trzeźwo. Harry miał rację. Byłam o niego kurewsko zazdrosna.
- Ej, nie masz własnych znajomych? - zapytałam tą dziewczynę, stając obok Zayn'a.
- Katie... - syknął Zayn, ale wydawał się być rozbawiony. Tylko tyle, że sytuacja nie miała być nawet w jednym calu zabawna.
- A co Cię to obchodzi? - odpowiedziała mi pytaniem blondyna. - Przy okazji przerwałaś mi rozmowę, suko.
- Suko? - Zaśmiałam się gorzko. - Nie wiesz do kogo mówisz.
- Nie obchodzi mnie to, a teraz odejdź - dziewczyna pchnęła mnie, przez co lekko się zatoczyłam się i gdyby nie Zayn, upadłabym. Z trudem trzymałam się na nogach, ale i tak w pełni rozbudzona rzuciłam się na tą szmatę z pięściami, spychając ją tym samym na podłogę. Obie miotałyśmy się jak szalone i co chwilę któraś z nas dostawała po twarzy lub w inne części ciała. Kilka chwil później poczułam jak czyjeś ramiona zaciskają się wokół mojej talii i z dużą siłą odciągają mnie na bok. Zadałam ostatni mocny cios blondynie prosto w nos, rzuciłam głośne "Pierdol się, dziwko!" i pozwoliłam się od niej oderwać. Nim się spostrzegłam, wyrzucono mnie z klubu, a potem słyszałam wściekłe i głośne krzyki Zayn'a, skierowane w moją stronę.
- Wiesz, co ty właśnie zrobiłaś!? Wyrzucono nas z najlepszego klubu w tej części Sydney! - krzyknął na całe gardło, przez co klubowicze, którzy opuszczali lokal, spojrzeli na niego z lekka przerażeni.
- Tylko to Cię obchodzi?! Zostawiłeś mnie dla tej laski, która się do Ciebie dobierała! - wrzasnęłam bełkotliwie.
- Jesteś pijana i zazdrosna!
- Zazdrosna?! Pijana tak, ale ta dziwka się do Ciebie lepiła! Miałam stać i się na was gapić?!
- To jest właśnie zazdrość! Ogarnij się, kobieto!
- Może Ci to pasowało?! Lubisz być adorowany przez kobiety! Może chciałeś ją przelecieć w łazience, gdy mnie nie będzie w pobliżu?! Bo to bardzo możliwe!
- Zastanów się, co mówisz! Tylko z nią rozmawiałem! - wybuchł. Jego oczy błyszczały złością i chęcią przywalenia mi w twarz.
- Chciałeś ją przelecieć, prawda?! Chciałeś się do niej dobrać, tak jak do mnie wtedy w klubie!
- Zgodziłaś się! Co mogło mi zaszkodzić?!
- Sugerujesz, że się puściłam?! - zagrzmiałam, podchodząc do niego chwiejnie. - Właśnie to chciałeś powiedzieć, skurwielu?!
- A jeśli tak, to co mi zrobisz?! - w odpowiedzi walnęłam go z pięści w szczękę. Wyszło to odruchowo i trzeźwa ja tego nie chciała. Malik się zakołysał i pomasował się po twarzy, po czym wypluł krew.
- Liam, zabierz ją do samochodu. Zayn zaraz wybuchnie - usłyszałam przejęty głos Harrego, a po chwili Liam z trudem prowadził mnie do auta.
- Nie odzywaj się do mnie, nie zbliżaj i idź do tej blondyny! Ona z chęcią da Ci dupy, frajerze! Na mnie już nawet nie licz! Pierdol się! - krzyknęłam, nim zniknęłam w samochodzie.
- Spokojnie, Katie. Jesteś pijana, nie wiesz co mówisz - odparł Liam, sadzając mnie na siedzeniach na tyle pojazdu.
- Jak mam być spokojna, gdy Zayn flirtował z jakąś dziwką?! - powiedziałam, wciąż będąc wkurzona.
- Cii... Spokojnie. Porozmawiamy, gdy będziesz trzeźwa - odparł cicho.
- Jestem w pełni trzeźwa!
- Nie wydaje mi się. Uspokój się i daj mi Cię zawieść do domu.
- Nie wrócę do niego!
- Dlaczego?
- Jeśli on tam będzie, nigdy w życiu!
- Opanuj się, chica - do moich uszu dobiegł głos Steff, która po chwili wparowała do auta. - Nieźle przywaliłaś tej blondynce. Ma chyba złamany nos, jestem pod wrażeniem.
- I dobrze jej tak - Prychnęłam. - Szmata zasłużyła.
- Zachowujesz się jak zadufana w sobie almeja.
- Że kto? - zmarszczyłam czoło w konsternacji.
- Kiedyś się dowiesz moje, el sol - Zaśmiała się.
- Proszę Cię, mów po angielsku! - jęknęłam.
- Przecież uczyłaś się hiszpańskiego, Puta.
- To akurat zrozumiałam i nie jestem suką, głupia szmato - warknęłam.
- Przymknij się w końcu, bo głowa zaczyna mnie boleć od Twojego jazgotu!
- Jak możesz! Łamiesz mi serce, cariño mío!
- Zobacz, jednak pamiętasz hiszpański! Idź w końcu spać!
- Dobra, dobra! - Położyłam głowę na jej kolanach i próbowałam zasnąć, choć było to bardzo trudne.
~ Zayn's P.O.V ~
Katie mnie wkurwiła.
Wkurwiła mnie jak nigdy! Nie wiem, co ona widziała, ale ja nic nie robiłem z tą dziewczyną! Miała rozdwojenie jaźni, czy po prostu zachciało się jej boksu?!
- Stary, ogarnij dupsko i jedźmy do domu - odparł Harry, zniecierpliwiony.
- Jak mam się ogarnąć, gdy Katie pobiła tę dziewczynę?! - krzyknąłem, szarpiąc swoje włosy.
- Z tego co widziałem, ta blondyna na to zasłużyła. Gdybym był Katie...
- Przestań, Hazza! - przerwałem mu ostro.
- Zayn, ty i ona jesteś porządnie pijani. Zresztą... ja do cholery też. Pogadacie jutro na trzeźwo i wszystko się ułoży.
- Wątpię, by chciała ze mną rozmawiać po tym, jak nazwałem ją puszczalską.
- I dlatego dostałeś w twarz, stary. Powinieneś za nią od razu biec i ją przepraszać.
- A kim ja jestem?! To ona uderzyła mnie, a nie ja ją!
- Gdybyś ty mnie nazwał dziwką, zarobiłbyś jeszcze ode mnie porządnego kopa w jaja, stary.
- Wal się - fuknąłem. - Nie przeproszę, Katie, bo nic jej nie zrobiłem! Mam to w dupie!
- Stary, kompletnie Ci odbiło. Wracajmy do domu i idźmy spać, bo jakoś nie mam ochoty na dalsze kłótnie.
- A gdzie jest Katie?
- Pewnie pojechała z Payn'em do domu. Zaraz złapię jakąś taksówkę.
- Muszę do niej iść... Muszę przy niej być - zabełkotałem. Pierw mówię, że nie chcę się z nią widzieć, a teraz pieprzę farmazony o tym, że jest mi potrzebna? Muszę chyba ograniczyć alkohol... Tak, muszę skończyć.
- Najlepiej będzie, jeśli dzisiaj ona zostanie u nas, a ty...
- Nie! - zagrzmiałem, zaciskając dłonie w pięści. - Ona musi być ze mną! Jest moja!
- Spokojnie, Zaza. Nic jej przy nas nie będzie, wiesz o tym. I wątpię by chciała być z Tobą w jednym domu, a dopiero w pomieszczeniu. Podczas snu by Cię wykastrowała, bro.
- Nie, nie, nie! Musi przy mnie być! - charknąłem, i walnąłem mocno pięścią w ceglany odłamek ściany, która pod wpływem mojego ciosu, rozkruszył się w drobny mak.
- Chodź, jest taksówka - Harry pociągnął mnie za kurtkę i wpakował do pojazdu.
Fatalny wieczór, z fatalnym zakończeniem.
*******************
Czyli... to tak :D Następny dodam jutro wieczorem! Baju! xoxo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro