rozdział 2
Pieprzone demony.
Pieprzone anioły.
Dlaczego nie mogę być normalna ?
Zapomniałam wspomnieć o jeszcze jednym szczególe który odróżnia nas. Mianowicie gwiazda na nadgarstku od strony żył. Anioły mają je bialutkie, demony mają czarne. Moja gwiazda jak się na pewno domyślacie jest w połowie biała a w połowie czarna. Ludzie ich nie widzą.
Mój dzień był monotonny. Praca, pilnowanie i spanie.
Tego dnia Lily postanowiła wyciągnąć mnie do klubu. Jako anielica powinam odmówić ale jako że chciałam spróbować nowej rzeczy.
Szykowałyśmy się na wyjście u Lily, zrobiłyśmy sobie mocny makijaż. Ubrałam czarną króciutką sukienkę i wysokie czarne szpilki.
Kiedy byłyśmy gotowe udałyśmy się na imprezę.
Tańczyłyśmy, wlewając w siebie alkohol. Bawiłam się znakomicie aż zobaczyłam ich. Ash i jego głupi koledzy siedzieli z jakimiś laskami. Nie zdziwiło mnie to. Ignorując ich bawiłam się dalej.
Poszłam do toalety, załatwiłam swoją potrzebę, umyłam ręce i wyszłam z toalety. Zostałam przygwożdżona do ściany przez jakiegoś oblecha który pachniał fajkami i alkoholem.
Już chciał się do mnie dobierać kiedy został odepchnięty.
Moim wybawcom był nie kto inny jak Ash. Że co ? Po co on miał mnie do cholery ratować.
Nim się spostrzegłam ten oblech leżał na ziemi. Ash jakby nigdy nic odchodził, szybko go dogoniłam, stanęłam przed nim blokując mu drogę.
- Możesz mi wytłumaczyć co to kurwa było ?
- Normalna osoba zwykle dziękuję w takich okolicznościach a nie wydziera się. Więc zwykłe dziękuję wystarczyło by. - Uśmiechnął się łobuzersko.
Mocno mnie zirytował.
- Dzięki, ale sama bym sobie poradziła ! - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Wątpię, jesteś za delikatna.
Z tym słowami odszedł zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.
Od zawsze było w nim coś dziwnego, albo raczej był inny od reszty.
Nie zaprzątając sobie więcej głowy poszłam się bawić.
Po udanej zabawie jakimś cudem udało nam się trafić do mojego domu, Lili zostanie u mnie na noc, nie puszczę jej samej kiedy jest bardziej nawalona ode mnie.
Zmęczona wszystkim postanowiłam wziąć szybki prysznic. Przebrałam się w piżamę Weszłam do salonu gdzie na kanapie spała Lily. Nie chcąc jej budzić poszłam spać.
Obudziły mnie promienie słońca.
- Ja pierdole.
Jęknęłam z powodu rozsadzającego bólu głowy. Miałam cholernego kaca.
Z wielkim trudem wstałam z łóżka. Doczłapałam się do kuchni, wzięłam tabletki od bólu głowy.
Wzięłam do ręki szklankę wody i tabletki. Poszłam do salonu, położyłam rzeczy na stoliku do kawy. Lily jeszcze spała.
Nie czekając postanowiłam zrobić śniadanie. Zwykłe kanapki z żółtym serem. Po chwili do kuchni weszłam bardzo drobniutka blondynka.
- Cześć. - Rzuciła radośnie.
Nawet kiedy miała większego kaca ode mnie umiała być taka radosna, nie umiałam jej zrozumieć.
- Hej.
Zjadłyśmy śniadanie, ogarnęłyśmy się. Ubrałyśmy się w jakieś moje stare koszulki i dresowe spodnie. Resztę dnia spędziłyśmy oglądając głupie filmy. Wspólnie ustaliśmy że zamieszkamy razem, jako najlepsze przyjaciółki. Bardzo lubiłam Lily więc przystałam na propozycję.
Tygodnie mijały, znalazłyśmy piękne mieszkanko. Dwie duże sypialnie, łazienka, salon połączony z jadalnią i kuchnia. Więc od razu postanowiłyśmy je kupić się wprowadzić.
Więc po dwóch tygodniach zamieszkałyśmy razem.
Smacznie sobie spałam kiedy usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące z łazienki. Bez większego namysłu wstałam i skierowałam się do źródła hałasu. Odtworzyłam drzwi, Lily strasznie wymiotowała. Poszłam do niej, uklękłam obok niej. Podtrzymywałam jej włosy i gładziłam po plecach. Po pół godzinie skończyła wymiotować.
- To na pewno grypa. - Powiedziała wyczerpana.
- Zapewne.
Dni mijały, grypa Lily nie przechodziła. Więc wysłałam ją do lekarza, protestowała że nic jej nie jest ale i tak to ja postawiłam na swoim.
Siedziałam na kanapie czekając na Lily.
Nie mineła chwila a blondynka znalazła się zapłakana na kanapie obok mnie.
- Co ci jest Lil ? - Zapytałam troskliwie.
- J-jestem w ciąży. - Wychlipiała.
Siedziałam mocno zaszokowana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro