rozdział 19
Szłam właśnie do mojej kochanej pracy, Irwinowi się to nie podoba że tam pracuję.
Ale jego zdanie mam głęboko gdzieś.
Mogłam być w swoich ciuchach, to było piękne, nie musiałam paradować w skąpych ciuchach których nienawidzę.
Stanęłam za barem.
Dzisiejsza noc w klubie minęła bez większych zakłóceń.
***
Wracałam właśnie do domu.
Zostałam wepchnięta w uliczkę.
Z cienia, w prost światło uliczne wyłoniły się postacie.
Mój rzekomy brat i......... Brad.
Co ?! O co tu do kurwy nędzy chodzi ?!
- Witaj siostrzyczko. Wojna nadchodzi, daję ci wybór. Albo będziesz ze mną albo przeciwko mnie wybór należy do ciebie.
- Brad, co ty tu robisz ?
- Przyłączyłem się do twojego brata, są jeszcze inni, ale ujawnią się w swoim czasie. Tobie też to radzę.
- Nigdy nie przyłączę się do twoich chorej idei.
- Więc pożałujesz, ucierpią na tym twoi bliscy.
Rozpłynęli się w ciemnej mgle.
***
Wróciłam do mieszkania.
Nigdzie się nie przeprowadzałyśmy, Lili i dziewczynki spały w jednym łóżku.
Na razie nie miałyśmy wystarczająco pieniędzy by się przeprowadzić.
Umyłam się, przebrałam się w piżamkę.
Położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
***
Otworzyłam moje oczy, budzik przy łóżku wskazywał piętnastą.
Leniwie zwlokłam się z łóżka, udałam się w stronę kuchni.
Weszłam do niewielkiego pomieszczenia.
Zobaczyłam Lily która coś gotowała, dziewczynki siedziały przy stole i rysowały.
- Cześć wam. - Powiedziałam sennie.
- Hej. - Powiedziała wesoło Lily.
- Cześć ciocia. - Powiedziały razem bliźniaczki.
Usiadłam obok dziewczynek.
- Co dzisiaj robiłyście w przedszkolu ? - Zapytałam.
- Rysowałyśmy. - Odparła Sophie.
- To super. - Powiedziałam.
- Mamo, dlaczego my nie mamy taty ? - Zapytała Sissi.
Lily odwróciła się do nas. W jej oczach zebrały się łzy. Wybiegła z kuchni.
Czyli na mnie spada wyjaśnienie im tego.
Gdybyś wtedy coś zrobiła dzisiaj może miały by ojca.
Jestem winna tego więc muszę im to wyjaśnić.
- Dlaczego mamusia wybiegła ? - Zapytała Sophie.
- Dziewczynki musicie mnie uważnie wysłuchać.
Help me. Jak wytłumacz to sześcioletnim dziewczynką.
Muszę coś wymyślić.
Super, czyli będziesz dalej ciągnąć kłamstwo ? Jak na razie "świetnie" ci to idzie.
- Wasza mama poznała tatę na przyjęciu, bardzo się w sobie zakochali. Lecz na następny dzień wasza mama nie umiała go znaleźć, a on jej.
- To w takim razie skąd się biorą dzieci ? - Zapytała Sissi.
- Mogę wam to wytłumaczyć jak będziecie starsze, teraz rysujcie dalej a ja pójdę do mamy.
Wyłączyłam kuchenkę i ruszyłam do pokoju Lili.
***
Drobna blondynka siedziała na łóżku po jej policzkach ciekły łzy.
Właśnie w takim stanie ją zastałam.
- Luna, ja nie wiem co mam już robić. Od sześciu lat, w dzień w dzień zastanawiam się kto jest ich ojcem. Najprawdopodobniej nigdy go nie poznają. To wszystko moja wina.
Jest źle, bardzo źle.
- Lils jesteś wspaniałą matką. To nie twoja wina że tamtego wieczoru trochę się zapomniałaś, lecz pomyśl co z tego wyszło. Dwie śliczne blondyneczki o błękitnych oczkach. Są twoimi córkami musisz im pokazywać że jesteś silna.
- Dzięki Lunka, co ja bym bez ciebie zrobiła. Jesteś najlepszą przyjaciółką.
W sercu ukłuło mnie mocne poczucie winy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro