Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 18

Wszedł do mieszkania, zamknął za sobą drzwi.

W jednej chwili zostałam przygwożdżona do ściany.

Blondyn zachłannie wpił się w moje usta, próbowałam się temu oprzeć lecz na marne.

Oddałam pocałunek.

Całując się udaliśmy się do mojej sypialni.

Nie będę zdradzać dalszych szczegółów.

***

Promienie światła wkradły się mojej sypialni.

Czułam jak ktoś bawi się moimi włosami.

Otworzyłam senne oczy.

Zobaczyłam uśmiechniętego Asha.

Również uśmiechnęłam się do niego.

- Dzień dobry piękna. - Powiedział swoim lekko zachrypniętym głosem.

- Hej, która godzina ? - Zapytałam sennie.

- Dwunasta.

Wzięłam telefon, sprawdziłam wiadomości.

Od : Brad

Przepraszam że nie przyszedłem, wypadło mi coś w pracy.

Zmarszczyłam czoło.

Szybko odpisałam.

Do : Brad

Nic się nie stało.

- Muszę już lecieć. Zobaczymy się później ? - Zapytał uśmiechnięty.

- Emm....., okej.

Wstał, zaczął się ubierać.

Speszona spuściłam wzrok na moje dłonie.

Po chwili już go nie było, usłyszałam jedynie zamykane drzwi.

Niechętnie wstałam.

Ubrałam czystą bieliznę.

Założyłam kwiecistą sukienkę.

Weszłam do kuchni.

Na śniadanie zjadłam płatki śniadaniowe.

Po śniadaniu zaczęłam szukać Lili lecz nigdzie jej nie znalazłam, dziewczynek też.

Zapewne wyszły na spacer.

***

Moje życie wróciło do normy, o ile normą można nazwać moje życie.

Ash, czasami się pojawiał. Nadal nie wiedział o mojej pracy, cieszyłam się z tego.

***

Lily ostatnimi czasami stała się nieobecna.

Weszłam do kuchni, blondynka siedziała na krześle, patrzyła się pustym bez uczuciowym wzrokiem przez okno.

Ostatnio nawet mogła przesadnie schudnąć.

Super ze mnie przyjaciółka, wyczujcie ten sarkazm.

Usłyszałam płacz dziewczynek.

- Lili, dziewczynki płaczą. Pójdziesz do nich ?

Nic, brak reakcji.

- Lili, słyszysz mnie ?

Trochę ta sytuacja zaczęła mnie przerażać.

Postanowiłam zostawić ją na chwilę samą.

Poszłam do jej pokoju.

Wzięłam Sissi na ręce, powąchałam pieluszkę.

Od razu poczułam ten smród.

Szybko zmieniłam jej pieluszkę.

Położyłam ją z powrotem do łóżeczka.

Sophie przestała płakać w momencie kiedy Sissi uspokoiła się.

Wróciłam do kuchni.

Lily teraz jakby nigdy nic robiła obiad.

- Lils, dobrze się czujesz ?

Odwróciła się do mnie.

- Tak, a dlaczego pytasz ?

Okej, to jest dziwne.

- Tak sobie. To już nie mogę się pytać przyjaciółki o to czy się dobrze czuje ? - Zadałam jej retoryczne pytanie.

Wróciła do gotowania.

To nie było dziwne to było przerażające.

Już nie wiedziałam co się dzieje.

Szkoda że moje życie nie może być normalne.

Moje życie jest po prostu pojebane.

***

Sześć lat później.

Nie umiem uwierzyć że czas tak szybko leci.

Sophie i Sissi mają sześć lat, chodzą do przedszkola.

Jeśli chodzi o Irwina to nasza relacja uległa poprawie.

Wychodzimy razem na imprezy, takie jakby randki. Nie tworzymy tak zwanej pary, po prostu dobrze czujemy się w swoim towarzystwie.

Jeśli chodzi o moją kochaną Lily, to zatrudniła się w sklepie muzycznym. Zmieniła się z wyglądu, jej nieskazitelne blond włosy teraz przyozdabiają zielone pasma. Jej styl ubierania polegał na kolorowych ciuchach, teraz bardziej stonowała i ma więcej czarnych ciuchów.

Mój wygląd też uległ zmianie, moje włosy są w kolorze ciepłego brązu z domieszką niebieski pasemek.

Moje ciuchy nie uległy zmianie.

Nasz kochany Clifford od pięciu lat tworzy parę z Hoodem, mieszkają razem w małym mieszkanku.

Są taką uroczą parą, że czasami chcę mi się rzygać od nadmiaru słodyczy.

Na koniec zostaje Luke, aktualnie nie wiem co się z nim dzieje.

Rzekomy braciszek nie ujawnił się od sześciu lat.

***

Wiem że słabe i bez sensu, bardzo przepraszam osoby które to czytają.

Nie wińcie mnie.

Mam pomysły do tego opowiadania ale nie umiem ich napisać.

Wiem dziwne, ale czasami mi się tak dzieje.

Do następnego rozdziału.

Bardzo powoli zbliżamy się do końca.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro