rozdział 13
Otwarłam moje zaspane powieki, leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę dwunastą. Mogłam śmiało stwierdzić że pierwszy raz od dawna wstałam tak późno. Nigdy mi nie zdarzało spać tak długo.
Moje całe ciało krzyczało że nie chcę wstawać, ale i tak w końcu kiedyś trzeba.
Więc niechętnie postawiłam moje bose stopy na zimnych panelach które zaskrzypiały. Wstałam.
Podeszłam do łóżeczka gdzie nie było Sissi, mogłam się tego spodziewać.
Powoli doczłapałam się do kuchni, z racji tego że mam teraz więcej czasu postanowiłam zrobić sobie na śniadanie gofry z truskawkami.
***
Po godzinie udało mi się zrobić w miarę jadalne gofry.
Najpierw je przyozdobiłam bitą śmietaną a później nałożyłam umyte wcześniej truskawki.
Zaczęłam spożywać posiłek.
Kiedy skończyłam zabrałam się za posprzątanie kuchni.
Potem postanowiłam zrobić ogólne porządki, gdyż stwierdziłam że mam spore zaległości.
Pozbierałam potrzebne mi rzeczy i od razu wzięłam się do roboty.
Lecz najpierw zajrzałam do pokoju blondynki.
W mieszkaniu nie było Lily i dziewczynek. Zdziwił mnie ten fakt i mocno zaniepokoił ponieważ zawsze mówiła mi gdy gdzieś wychodziła.
***
Robienie porządków zajęło mi pół dnia, bo jestem straszną bałaganiarą i wszystko zostawiam na ostatni moment.
Wykończona padłam na kanapę. Wzięłam do ręki mój telefon.
Odblokowałam ekran, od razu wyskoczyło mi pełno nieodebranych połączeń i wiadomości od ........... Lily.
Szybko otwarłam wszystkie wiadomości.
Sophie miała atak, zaczęła się dusić. Wzięłam dziewczynki i pojechałam do szpitala. Kiedy skończysz pracę oddzwoń.
Luna do cholery, odbierz ten telefon.
Panikuję, przyjeżdżaj.
Szybko wybrałam numer dziewczyny.
Po kilku sygnałach odebrała.
- Luna, dlaczego do cholery nie odbierałaś telefonu ?! — Krzyczała na mnie tak głośno aż musiałam na chwilę odstawić telefon od ucha.
- Przepraszam miałam wyciszony.
- Ugh......... Dobra nie ważne. Przyjedź do pobliskiego szpitala. Proszę cię pośpiesz się. Jak wejdziesz idź na piętro dla dzieci, sala 8.45.
- Zaraz będę, pa.
Rozłączyłam się, telefon rzuciłam na kanapę.
W pośpiechu poszłam się ogarnąć.
Umyłam zęby, poczesałam włosy.
Pobiegłam do mojego pokoju. Otworzyłam szafę.
Ubrałam czarną bejsbolówkę z białymi cyframi 94 na przodzie, miała krótki rękawek.
Szybko wygrzebałam do tego długie dżinsy.
Wzięłam torebkę, wrzuciłam do niej potrzebne rzeczy, następnie mój telefon.
Kierowałam się już w stronę drzwi, założyłam czarne vansy i wyszłam z domu.
Kurwa !!! Zapomniałam zadzwonić po taksówkę. No trudno, pójdę na piechotę.
***
Po pół godzinie doszłam na miejsce, od razu skierowałam się w wyznaczone miejsce.
Przed salą, chodziła nerwowo Lily z Sissi na rękach.
Szybko do niej podeszłam.
- Czemu Sophie miała jakiś atak ?
- Lekarze próbują to ustalić, ale jak na razie brak efektów. Strasznie się o nią boję.
- Nie martw się. Na pewno pomogą jej.
Starałam się ją pocieszyć, ale nawet ja się panicznie bałam.
***
Lekarz wyszedł z sali.
- Podaliśmy jej tlen, nadal nie ustaliliśmy co się jej stało. Nie wiemy też czy to genetyczne. Czy miała pani kiedyś takie ataki ? Albo ojciec dziecka ?
- Nigdy czegoś takiego nie miałam, co do ojca......... to nie wiem nawet kto to.
Znów to nie przyjemne uczucie ukłucia.
Weszłyśmy do sali, blondynka podała mi Sissi.
Usiadła na krześle obok inkubatora w którym słodko spała malutka Sophie z maską tlenową.
Lili zaczęła płakać.
- Mamusia tu jest, nie opuszczę cię nigdy słoneczko. — Powiedziała niebieskooka załamanym głosem.
Po moich policzkach również zaczęły lecieć łzy.
Pokochałam te maluszki. Nie przeżyłam bym gdyby któreś się coś stało.
Za dużo dla mnie znaczą.
Chodziłam cicho po sali, kołysząc Sissi.
***
Nagle do pokoju wpadł jak burza lekarz.
- Okazuję się że pani córka, ma straszne uczulenie na płyn do ubrań. Przepiszemy lekarstwa które musi pani jej podawać, i oczywiście zmienić płyn do prania. Zostanie na obserwacji całą noc, jeśli atak się nie powtórzy, wypiszemy ją. Tymczasem ja już muszę iść.
Lekarz tak szybko jak wszedł to wyszedł.
Uczucie ulgi wypełniło moje ciało, cieszyłam się że to tylko jakiś głupi płyn.
_____________________
Błagam was, skomentujcie, dla mnie to ważne.
Na szczęście już po egzaminach, cieszę się.
Najfajniejsze było na polski to że trzeba było napisać opowiadanie. Chociaż wszyscy obstawiali inne rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro