Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 12

- Nie mam całego dnia mała, więc pośpiesz się z odpowiedzią. - Słychać było w głosie że lekko się zirytował.

Musiałam wszystko sobie poukładać, po pierwsze jeśli nie przyjmę tej pracy zostaniemy bez grosza, jeśli ją przyjmę, będę musiała paradować pół naga przed jakimiś oblechami.

Nie miałam zbytniego wyboru.

- Przyjmę.......tą pracę.

- Cieszę się, zaczynasz dzisiaj. Lottie i Zoe pokażą ci wszystko. Zaprowadzę cię do nich.

Szłam za chłopakiem. Musiałam przyznać sama ze sobą że był całkiem ładny.

Wyraziste rysy twarzy, lekko opalona karnacja, czekoladowe oczy. Jego brązowe włosy były postawione na żelu.

***

Otworzył przede mną  drzwi, gestem ręki pokazał że mam wejść pierwsza.

Powoli weszłam do pomieszczenia. Zaczęłam rozglądać się.

Po sali krążyło wiele dziewczyn.

Kolory ścian były w odcieniach krwistej czerwieni. Po całym pokoju walały się jakieś skąpe ciuchy. Przy jednej ze ścian mieściły się toaletki, z prostokątnymi lustrami wokół których świeciły się kuliste lampki. Drugim źródłem światła były kinkiety świecznikowe w kolorze ciemno złotym. Nie było żadnych okien, więc pokój pomimo oświetlenia spowijał delikatny mrok.

Podeszły do nas dwie dziewczyny.

- To jest Lottie i Zoe. - Wskazał ręką.

- Dziewczyny, to jest Luna. Od dzisiaj tańczy z wami. Wytłumaczcie jej wszystko, ja już muszę spadać.

Po chwili James opuścił pomieszczenie.

Lottie, była śliczną brunetką, jej włosy układały się w delikatne loki. Oczy miała w kolorze szmaragdowym.

Zoe miała proste włosy w kolorze miodowym, oczy miała w kolorze oceanu.

- Musimy cię nauczyć co i jak. Po pierwsze my tu tylko tańczymy. Więc nikt nas nie może dotykać bez naszej zgody. Po drugie słuchaj się nas, a będzie dobrze.  Zaczniemy od twojego wyglądu, i ubrań scenicznych.  — Powiedziała Zoe

Usiadłam przy jednej z toaletek, od razu Lottie zabrała się z mój makijaż. Zrobiła mi bardzo mocne kreski, do tego czarny cień do oczu. Usta pomalowała mi czerwoną szminką.

Nie umiałam siebie poznać, czyli w sumie to dobrze.

Jako ciuchy wybrały  czerwony gorset bez ramiączek, czarne majtki. Buty były to zwykłe bardzo wysokie czarne szpilki, chyba nawet wyższe te od moich.

Na koniec zrobiły mi delikatne loki.

***

Miałam już dość tej pracy od patrzenia na siebie w lustrze.

Klub był jeszcze zamknięty więc miałam czas żeby się nauczyć.

***

Nauczyłam się wszystkiego tego co one,  już żałowałam że w ogóle się zgodziłam.

Przyszła to cholerna godzina otwarcia klubu.

Dowiedziałam się jeszcze że mam pracować od dwudziestej drugiej do północy. Lecz mam jeszcze siedzieć w klubie do trzeciej nad ranem jakby coś się stało. Wypłatę mam dostawać co tydzień.

***

Zeszłam właśnie z tej sceny, udałam się do przebieralni.

Zdjęłam z mojego ciała te szmatki. Ubrałam czarną opinającą sukienkę do połowy ud. Szpilki zmieniłam na trochę niższe.

Opadłam na jedną z kanap. Nie było mi dane długo odpocząć ponieważ do pomieszczenia wszedł właśnie James.

- Luna musisz zastąpić Roxi jako barmanka. Jakby ktoś cię zaczepiał to mów. Ja już lecę.

Niechętnie wstałam z dość wygodnej sofy.

Ruszyłam w stronę jednego z baru.

***

Muszę przyznać że z lady było widać całkiem sporo, ogólnie był dobry widok.

Na jednym ze stołku przysiadł się czerwono włosy chłopak, miał czarną koszulkę, na to czarną skórzaną kurtkę z podwiniętym rękawem.  Rozpoznałam w nim jednego z kumplów Irwina.

- Coś podać ? — Zapytałam dość miło, stanęłam naprzeciwko chłopaka.

Miał spuszczoną głowę. Na moje pytanie obudził się jakby z transu. Spojrzał mi prosto w oczy.

- Jakiś mocny trunek. — Odpowiedział jakby bez życia.

Zabrałam się za robotę. Po pięciu minutach podałam mu szklankę z bursztynowym płynem i kostkami lodu. Zobaczyłam na jego nadgarstku czarną gwiazdkę. Teraz miałam pewność że jest demonem.

- Coś cię ewidentnie trapi.

Znów podniósł głowę, nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

- Eh..... mój chłopak chyba mnie zdradza. Co takiego sprowadza ciebie tutaj, aniołku śmierci ?

- Zarobek. Mów mi Luna, bo nie skończy się to dla ciebie dobrze. Skąd wiesz że cię zradza ?

Chłopak lekko się uśmiechnął.

- Nie ma dla mnie czasu, ogólnie ma mnie gdzieś.

Jednym łykiem wypił napój, lekko się skrzywił na zapewne gorzki smak.

- Pogadaj z nim. Może wszystko się ułoży.

- Może masz rację. Przy okazji jestem Michael.

- Miło cię poznać.

Wymieniliśmy się numerami telefonów. Potem czerwono włosy odszedł.

Reszta mojej zmiany przebiegła bez zbędnych problemów.

***

Zmieniłam ciuchy na moje. Zmyłam makijaż. Pożegnałam się dziewczynami i ruszyłam do domu.

Byłam bardzo zmęczona więc jedynie na co miałam siłę to umycie się i przebranie. Ruszyłam do mojego pokoju.

Położyłam się na łóżko i od razu zasnęłam.  Lecz zanim zasnęłam rozmyślałam gdzie do cholery zniknął Ashton.

Musiałam się tego dowiedzieć.

Już nawet wiedziałam kto mi w tym pomorze.

__________________

Za minimum dwanaście gwiazdek następny rozdział.

Przepraszam że nie dodawałam ale nie miałam czasu przez te głupie egzaminy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro