rozdział 11
Dzisiaj nie miałam siły na pracę, cały czasz byłam mocno zamyślona.
Nie umiałam się na niczym skupić. Byłam tam obecna ciałem ale już nie umysłem.
***
Stałam właśnie przy kasie, kiedy podeszła do mnie moja szefowa.
Była ona miłą starszą panią, miała około pięćdziesiąt pięć lat, kasztanowe włosy z siwymi pasmami.
- Luna, posłuchaj. Mam złą wiadomość....... Zamykam księgarnie. Niestety muszę cię zwolnić, niestety również i Lili która ma urlop. Bardzo mi przykro. Dzisiaj dostaniesz ostatnią wypłatę.
- Dobrze. - Starałam się by mój głos brzmiał normalnie, bardzo chciało mi się płakać.
Jakimś cudem udało mi przetrwać do końca mojej ostatniej zmiany.
Wzięłam wypłatę, pożegnałam się z moją byłą już szefową.
Popatrzyłam się ostatni raz na sklep, pracowałam w tym miejscu od kiedy pamiętam. Nie wiem jak uda znaleźć się nam inną pracę, albo raczej mnie bo ktoś musi zostać z maluszkami.
***
Wracałam właśnie do domu, pogoda nie zapowiadała się dobrze. Zbierały się wielkie czarne chmury.
Po chwili z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
- Ja pierdole. - Zaklęłam pod nosem.
Przyśpieszyłam kroku.
Niestety deszcz przybrał na sile, i z małych kropelek zrobiła się prawdziwa ulewa.
***
Dotarłam do domu cała przemoczona do suchej nitki.
Weszłam do kuchni, gdzie Lily właśnie robiła obiad. Sądząc po tym boskim zapachu mogłam stwierdzić że to spaghetti .
- Hej.
Blondynka odwróciła się do mnie.
- Cześć. — Odpowiedziała radośnie.
- Natychmiast idziesz się przebrać, a jak wrócić to zjemy obiad. — Dodała po chwili.
- Okej. — Powiedziałam uśmiechając się do niej.
Wyszłam z kuchni, skierowałam się do łazienki. Lecz najpierw zahaczyłam o mój pokój. Wzięłam czarną koszulkę i zwykłe legginsy.
***
Przebrałam się w przygotowane ciuchy, mokre powiesiłam.
Następnie szybko wysuszyłam włosy, poczesałam je.
Wróciłam do kuchni gdzie na stole czekał na mnie parujący talerz z jedzeniem.
Usiadłam przy stole, razem zaczęłyśmy jeść obiad.
Musiałam jej powiedzieć że wywalili nas z pracy. Miałyśmy na utrzymaniu siebie i na dodatek Sophie i Sissi.
Wiedziałam że muszę coś znaleźć.
Po skończonym posiłku posprzątałyśmy.
***
Usiadłyśmy razem na kanapie, włączyłam jakiś głupi serial.
- Lili.........Em............no bo zamykają księgarnie i dzisiaj nas zwolniono.
Spojrzałam na moją przyjaciółkę, patrzyła na mnie swoimi dużymi smutnymi oczami.
- Co teraz zrobimy ? — Zapytała cichutko.
- Znajdę jakąś prac.
Starałam się ją przekonać że wszystko będzie dobrze, ale jak miałam to zrobić skoro sama sobie nie wierzyłam.
***
Z samego rana zaczęłam przeglądać gazetę, zdzwoniłam, pytałam. Na próżno albo stanowisko było zajęte albo inny bezsensowny powód.
Rachunki za wodę i prąd rosły.
Moją uwagę przyciągnęło ogłoszenie o pracy w klubie jako kelnerka. Coś czułam że źle robię ale nie miałam wyjścia
***
Umówiłam się na wizytę z menadżerem.
***
Weszłam do klubu który był pusty ze względu na to że jest godzina popołudniowa.
Grzecznie przywitałam się z menadżerem. Od którego było czuć alkohol i dym papierosowy.
Był według mnie młody, może pięć lat starszy ode mnie.
- Witam, mam na imię Luna Black. Przyszłam w sprawie pracy.
- Ah, tak, tak. Racja. Mam na imię James. Przykro mi ale nie ma już wolnych miejsc. Ale...
Zaczął mi się dokładnie przyglądać, ale bardziej moim „atutom".
- mogę ci zaproponować pracę jako striptizerka. Więc co ty na to ?
Że przepraszam co ?! Chyba go mocno pojebało.
__________________________
Za minimum jedenaście gwiazdek następny rozdział.
Nie wiem kiedy się pojawi ale postaram się szybko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro