rozdział 1
Może zacznę od początku.
Mieszkam w małym mieszkaniu na obrzeżach Sydney.
Pracuję w księgarni, żeby uchodzić za normalną. Moją jedyną przyjaciółką jest śmiertelniczka Lili z którą pracuję w księgarni. Wśród aniołów nie mam przyjaciół wszyscy uważają mnie za odmieńca.
Anioły mają za zadanie strzec i ochraniać ludzi.
Niestety demony przeszkadzając nam w tym.
Wykonuję loty nad miastem, bardzo to kocham. Wtedy naprawdę czuję się sobą.
Anioły i demony posiadają moce. Możemy być niewidzialni dla ludzi. Mamy też mocne dary przekonywania śmiertelników. Umiemy od razu rozpoznać demona, anioła i śmiertelnika. Nasze skrzydła w każdej chwili możemy schować.
Jeśli chodzi o mój wygląd, mam błękitne oczy i kasztanowe włosy. Mam 1.65 wzrostu, jestem też strasznie drobna.
Lecz nie dajcie się zwieść pozorom. Mimo iż wyglądam jak anioł to jednak cechy demona są też we mnie.
Słońce zachodziło za horyzontem, więc postanowiłam przelecieć się nad miastem.
Ubrałam zwykłą czarną bokserkę, rurki i vansy. Na to narzuciła skórzaną kurtkę.
Stanęła na dachu, rozwarłam skrzydła i poleciałam w przestworza. Zrobiłam rundkę po Sydney i postanowiłam wrócić do domu. Oczywiście śmiertelnicy mnie nie widzieli.
Nastała noc, postanowiłam przejść się po okolicy.
Wyszłam do jednej z ciemnych uliczek.
Nagle przede mną pojawił się Ashton oczywiście cały na czarno. Jest on synem Lucyfera. Lucyfer jako pierwszy sprzeciwił się bogu, ale było to bardzo dawno temu. Lucyfer to król demonów.
W jego oczach można było zobaczyć kpine. Jego oczy miały kolor ciepłego brązu ale jak każdy demon gdy otwiera skrzydła kolor oczu zmienia się na świecący żółty.
- Proszę, proszę kogo tu mamy. Witaj aniele śmierci.
Jak zawsze wszystko wypowiedziane z kpiną, ostatnie słowo mocno zaakcentował.
- Witaj Ash.
Dosłownie to wysyczałam.
Zrobił cwaniacki uśmiech. Zaczął mnie okrążać. Cały czas starałam się mieć go na oku.
- Powiesz mi jak to jest być nikomu nie potrzebnym ?
W tym momencie miałam go całkowicie dość.
- No wiesz o co mi chodzi. Rodzice woleli cię zostawić. Demony jak również anioły wypierają się ciebie. Więc nie jesteś nikomu potrzebna.
Zdenerwował mnie.
- Zamknij tą mordę pieprzony demonie !!
Anioły nie przeklinają, w tym momencie mnie poniosło.
- Taki odmieniec jak ty ogóle nie powinień istnieć. Nie umiesz być aniołem a tym bardziej nie umiałaś by być demonem.
- Spieprzaj !!
Rozłożył skrzydła, jego kolor oczu oczywiście się zmienił. Kolor skrzydeł demonów oczywiście był czarny jak smoła. Odleciał, zostawiając mnie samą.
Po moich policzkach poleciały łzy. Niestety miał rację, anioły nie przeklinają a demony nie płaczą więc nie nadaję się.
Otarłam moje policzki z łez i poszłam do domu.
Kiedy byłam już w domu wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
Obudziłam się jak zwykle rano, niechętnie zwlekłam się z łóżka.
Właśnie miałam otwierać lodówkę, kiedy moją uwagę przykuła mała karteczka przyczepiona magnesem. Pisało na niej.
Jeszcze powrócę
Miałam już dość Asha, nienawidzę go od pierwszego poznania jak również on mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro