Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8


- Cześć. - powiedziałem po tym, jak otworzył mi drzwi.

- Cześć. - Ciel kichnął, zakrywając usta dłonią.

Nie spotkałem go w kawiarni. Zaniepokojony takim stanem rzeczy napisałem do niego, na co dostałem szybką odpowiedź, że niezbyt dobrze się czuje. Oczywiście jako dobry i odpowiedzialny przyjaciel rzuciłem wszystko, co robiłem i pognałem do jego domu sprawdzić, co mu dokładnie jest, być może pomóc.

- Masz gorączkę? - zapytałem, przykładając dłoń do jego czoła.

Rumieńce na jego policzkach zdradziły mi już wcześniej że miałem rację, moja zimna dłoń na jego rozpalonym czole jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że Ciel jest bardzo rozpalony. Czym prędzej wszedłem do domu i według jego wskazówek poprowadziłem go do jego pokoju, po drodze rozglądając się w celu sprawdzenia, czy wszystkie okna są pozamykane. W ostatnich dniach było bardzo zimno i nie chciałem, aby chłodny powiew z uchylonego okna zaszkodził jeszcze bardziej jego kruchemu zdrowiu.

- Nic mi nie jest. - znów kichnął, co wprost przeczyło jego słowom.

- Uważaj, bo ci uwierzę. - posadziłem go na łóżku, otulając kocem. - Gdzie masz leki?

- Nie mam, ostatnio się skończyły. - tym razem zakaszlał w rękach granatowej bluzy.

Słysząc o tym, poinstruowałem aby się położył i wygrzewał, a ja w tym czasie skoczyłem do pobliskiej apteki, nie przejmując się lejącym z nieba deszczem i lodowatym wiatrem. Nakupowałem tam wszystkiego, co mogło się przydać i co poleciła mi kobieta za ladą. W drodze powrotnej zaszedłem również do sklepu spożywczego, aby kupić Cielowi słodycze na poprawę humoru. Z reklamówką wparowałem do domu, a potem migiem znalazłem się w jego pokoju.

- Jesteś mokry. - stwierdził Ciel, gdy klęknąłem przy łóżku i zacząłem szperać w jednorazówce.

- Nie przejmuj się tym. - odparłem, wyjmując jeden z syropów.

Przeczytałem, na co dokładnie jest i wziąłem miarkę, wlewając na nią odpowiednią ilość. Potem podałem go Cielowi, upewniając się, że wcześniej coś zjadł. Wypicie syropu zostało przez niego skwitowane zdegustowanym wyrazem twarzy, przez co mimowolnie uśmiechnąłem się rozbawiony.

- Jeszcze trochę. Ważne, abyś szybko wyzdrowiał. - powiedziałem, podając mu następne lekarstwa.

- Nie pochoruję się od tego jeszcze bardziej? - zapytał, widząc ilość specyfików.

- Zobaczymy. Lubię się uczyć na błędach.

Po chwili, kiedy chłopak zażył odpowiednie medykamenty, ustawiłem leki na szafce nocnej i pomogłem mu podnieść się do siadu. Był bardzo osłabiony i ledwo się ruszał, błądząc za mną zamglonym wzrokiem.

- Podnieś koszulkę. - poleciłem, klękając przy nim z pudełeczkiem maści.

Kiedy Ciel wykonał polecenie, nasmarowałem mu plecy i klatkę piersiową pół-przeźroczystym kremem o intensywnym świerkowym zapachu. Miałem nadzieję, że trochę mu to pomoże, bo słabo oddychał. Podczas jednej z rozmów wyznał mi, że choruje dość często, a kiedy tylko się to zdarzy, nie przechodzi infekcji łatwo i szybko.

- Gdzie twoi opiekunowie? - zapytałem, zakręcając pudełeczko, kiedy Ciel ponownie ułożył się w łóżku.

- Wyjechali na kilka dni.

Szybko przyswoiłem te informacje i doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie wprowadzę się do niego na kilka dni. Nie zostawię go samego w chorobie, nie czułbym się z tym dobrze. Jeszcze pół biedy, gdyby jego opiekunowie przy nim byli, lecz skoro był zdany tylko na siebie, musiałem być przy nim.

***

- Może idź się umyć, co? - zaproponowałem kilka godzin później. - Zrobię ci gorącą kąpiel.

Ciel leżał w łóżku otulony kołdrą, z głową na moich kolanach, tymczasem ja przeczesywałem dłonią kosmyki jego granatowych włosów. Obok leżało kilka papierków po cukierkach i wafelkach, co pozytywnie wpłynęło na jego samopoczucie. Wciąż był bardzo chory, lecz zdawał się delikatnie odżyć.

- To dobry pomysł. - podniósł się do siadu, trąc oczy.

Z powodu choroby był już cały zapocony i intensywnie pachniał maścią, więc kąpiel dobrze by mu zrobiła. Poza tym ciepła woda i para mogły pomóc mu w oddychaniu.

- W takim razie poczekaj chwilę. - poleciłem, udając się do łazienki.

Klęknąłem przy wannie i napuściłem do niej wody, rozglądając się po łazience w celu znalezienia kosmetyków. Następnie dodałem do kąpieli soli i olejków aromatycznych, które powinny umilić mu czas. Kiedy uznałem, że woda jest wystarczająco ciepła i dostatecznie ładnie pachnie, wróciłem do przyjaciela. Znów przyłożyłem mu dłoń do czoła, z ulgą odczuwając spadek temperatury.

- Lepiej się czujesz? - zapytałem, pomagając mu utrzymać się na nogach, kiedy wstał.

- Jest dobrze. - odparł, trzymając się mocno mojego ramienia.

Widząc, że ciężko mu nawet chodzić, wziąłem go na ręce. Był zaskakująco drobny i lekki. Jadł coś w ogóle? Mógł mnie okłamać przy braniu leków. O to też będę musiał zadbać. Nie umiem gotować, ale postaram się zrobić coś pożywnego.

- Dalej dasz radę sam? - odstawiłem go przed łazienką.

W odpowiedzi dostałem średnio zrozumiałe mruknięcie, oznaczające, że nie mam się czym martwić. Niezbyt uspokojony wróciłem do pokoju, wiedząc, że na siłę mu nie pomogę. Korzystając z chwili jego nieobecności, przebrałem pościel i ładnie pościeliłem łóżko, układając na nim poduszki. Potem pozbierałem papierki po słodyczach, ogarnąłem leki i poustawiałem je na szafce tak, aby te najbardziej potrzebne były z przodu.

- Cholera. - mruknąłem, kiedy buteleczka syropu spadła na ziemię, tocząc się pod łóżko.

Na szczęście się nie stłukła, odetchnąłem z ulgą. Schyliłem się, aby ją podnieść i wsadziłem rękę w ciemną przestrzeń, grzebiąc w poszukiwaniu leku. Oprócz kulek kurzu i martwych pająków wymacałem również coś innego. Czy to książka? Wyjąłem przedmiot spod łóżka, a moim oczom ukazał się podniszczony zeszyt. Miał granatową okładkę z kolorowymi naklejkami i wyglądał na całkiem stary.
Chwilowo zawiesiłem poszukiwania, skupiając się na zeszycie. Otworzyłem go na pierwszej stronie i znalazłem coś, czego stanowczo się nie spodziewałem. Była to chusteczka ubrudzona czymś ciemnym, przyczepiona do papieru taśmą. W prawym dolnym rogu czarnym piórem napisana została data. Chwilę przyglądałem się chusteczce, dopóki nie doszło do mnie, że ubrudzona jest zapewne krwią.
Wzdrygnąłem się na samą, dość prawdopodobną zresztą, myśl. Zdruzgotany odkryciem zacząłem kartkować zeszyt, wszędzie widząc chusteczki bądź skrawki papieru ubrudzone tą samą substancją. W każdym rogu znajdowała się data, napisana mniej lub bardziej eleganckim pismem, co mogło świadczyć o poziomie emocji osoby, która je uwieczniła. Przeglądałem notatnik, dębiejąc, kiedy usłyszałem skrzyp drzwi zwiastujący powrót Ciela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro