Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7


- Witam. - uśmiechnąłem się, kiedy do mojego stolika podszedł dobrze mi znany chłopak w uniformie i z notesem w ręku.

- Czego tu szukasz? - zapytał, patrząc na mnie zrezygnowany.

Kontakt nam się ostatnio trochę rozjechał z uwagi na fakt, że Ciel miał pracę, a ja starałem się przywrócić wenę, w tym celu dużo rysując oraz oglądając wiele filmów i seriali. Były to jednak marne próby, każda z nich kończyła się jeszcze większą frustracją i zrezygnowaniem.

- Szczęścia. - puściłem mu oczko, na co ciężko westchnął. Był ewidentnie nie w sosie, widziałem zmęczenie na jego twarzy. - Co ci jest, Ciel? Jesteś bardziej naburmuszony niż zwykle.

- Jestem zmęczony.

- Czym?

- Mam dużo spraw na głowie. W sumie dlatego też nie pomagam ci z książką. Wybacz. - otworzył zeszycik z logiem kawiarni. - Co chcesz? Jeśli nic nie zamawiasz, będę zmuszony cię wyrzucić.

- Dlaczego? - zrobiłem smutną minkę.

- Bo oddychasz tym samym kawiarnianym powietrzem co ludzie, którzy zapłacili za kawę, a polityka firmy mówi jasno, że wszyscy jesteśmy równi.

- Sarkastyczny jak zawsze. - przewróciłem oczami. - Poproszę dwie kawy.

- Jakie? - dopytał, notując zamówienie.

- Takie, jakie lubisz najbardziej. Na jednej narysuj kotka, jeśli łaska.

- O ile lubisz upośledzone kotki, mogę spróbować.

- A robisz też upośledzone serduszka? - dopytałem.

- Nie, serduszka mi w miarę wychodzą. - przyznał, chowając zeszyt. - Zrobię serce.

Potem chłopak zniknął za ladą, aby skompletować zamówienie. Ja tymczasem wyjrzałem za okno, gdzie zamiast słońca zastałem pochmurne niebo. Śpieszących się ludzi moczyła lekka mżawka.
Westchnąłem, patrząc na ten obrazek, który był taki sam jak wtedy, gdy przyszedłem tutaj pierwszy raz, poznając Ciela. Jedyne co się różniło to pogoda i przechodnie przemieszczający się za szybą.

- Proszę bardzo. - kelner postawił przede mną dwie kawy.

- Siadaj. - odparłem, wskazując miejsce naprzeciwko.

Ciel przez chwilę mi się przyglądał, jednak szybko i bez zbędnych sporów usiadł tam, gdzie poleciłem. Uśmiechnąłem się wtedy i podsunąłem mu pod nos filiżankę, na której powierzchni widniało właśnie serduszko.

- Specjalna kawa dla specjalnego chłopaka, który robi najlepsze niedorobione serduszka.

- Ono akurat jest bardzo dorobione. - prychnął, upijając łyk, przez co kształt jeszcze bardziej się rozjechał.

- Upośledzone w lekkim stopniu. - zmierzwiłem mu włosy. - Może dobrze, że nie upierałem się przy kotku...

- Jesteś idiotą. Ja się starałem. - wziął trochę bitej śmietany z kawy i umazał mi nią nos. - Kiedyś tobie dam się popisać.

- Czekam na to z utęsknieniem. - parsknąłem, robiąc zeza. - Ćwicz robienie kotków, bo tego zażądam następnym razem.

- Następnym razem przyjdź do mojego domu jak normalny człowiek i wtedy pogadamy, a nie przeszkadzasz mi w pracy i żalisz się na moją twórczość.

- Tyle że ciebie ciągle nie ma. - westchnąłem, zsuwając się po oparciu krzesła. - Zawsze, kiedy próbuję cię gdzieś wyciągnąć, okazuje się, że jesteś zajęty. Rozumiem to i szanuję, ale brakuje mi twojego towarzystwa i uznałem, że dlatego odwiedzę cię w pracy. Abyś mi nie uciekł.

- Wiem, że ostatnio mnie ciągle nie ma. Przepraszam. Po prostu... Trochę rzeczy się pokomplikowało i nie mam ochoty na spotkania z ludźmi i martwienie ich. Najpierw muszę sobie wszystko poukładać. - przyznał, niepokojąc mnie.

- Stało się coś poważnego? Mnie możesz powiedzieć. - od razu zapaliłem się do rozmowy, jednak jedyne co chłopak zrobił, to wzruszył ramionami, sącząc przy tym gorący napar. Po chwili znów zabrał głos, odzywając się spokojnym tonem.

- Zwykłe życiowe zmartwienia, nic szczególnego. Nie masz o co się martwić. Wszystkiego jest za dużo, muszę się trochę zresetować. Wyczyścić myśli i poukładać je. Gdy tylko to zrobię, obiecuję, że wszystko wróci do normy. - położył dłonie na filiżance, wlepiając w nią lekko nieprzytomny wzrok, jakby przez kilka nocy nie spał.

- Ciel... Widzę, że coś nie tak. - położyłem dłonie na tych jego i lekko go po nich pogłaskałem.

- Czasami... Jestem taki zmęczony. -szepnął, po czym znów nastąpiła chwila ciszy. Później jego głos stał się jeszcze spokojniejszy. - Wszystko wydaje się takie skomplikowane. Każdy ma moment w swoim życiu, kiedy dochodzi do niego, że jego cele są bezwartościowe, a przebyta droga krótka w porównaniu do tego, co jeszcze go czeka. Przypominasz sobie czasy, kiedy byłeś dzieckiem i zaczyna cię boleć serce i dusza, gdy pomyślisz, jak wiele rzeczy nie martwiło wtedy twojego dziecięcego umysłu. Tęsknisz za czasem, gdy wszystko było proste, a relacje i marzenia nie waliły się jak domki z kart.

- Wiem, jak to jest. Gdy wydaje ci się, że cały świat jest przeciwko tobie i zaczynasz tęsknić za czasami, gdy wszystko było dobrze. To boli. Ale przyszłość czasami może być piękniejsza od przeszłości, bo jest w naszych rękach. Wiem, że może być ci ciężko, ale nie martw się, pomogę ci.

Ciel zmienił ułożenie naszych dłoni, kładąc swoje na tych moich i lekko je ściskając. Pomiędzy nami znów zapadła cisza, ale nie była ona kłopotliwa. Po prostu chwila, kiedy mogliśmy na siebie bez słowa popatrzeć, przez samo spojrzenie wyrażając o wiele więcej niż słowami.

- Dziękuję, że dzięki tobie nie jestem sam.

- To ja dziękuję, Ciel. Bardzo.

Znów cisza, tym razem bardziej wyczekująca. Widziałem, że chłopak chciał coś powiedzieć, ale jakby nie mógł. Czekałem jednak cierpliwie i nie pośpieszałem go, dając czas na zebranie się i ułożenie tego w głowie. Przez chwilę sprawiał również wrażenie, jakby się wahał, jednak w końcu spojrzał na mnie ze zdecydowanym wyrazem twarzy i lekkim uśmiechem, który miał pewnie uśpić moją czujność.

- Mogę zostać u ciebie na noc? - zapytał wreszcie, choć wydawało mi się, że nie do końca o to mu chodziło. Ludzie mieli jednak to do siebie, że nie dało się odczytać słów, których nie chcieli wypowiedzieć.

- Ty zawsze możesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro