Rozdział 28
Szedłem ulicą, lustrując wzrokiem okolicę oświetloną latarniami. Dziś dostałem pierwszy karton dzieła mojego życia, przez co rozpierała mnie energia i uznałem, że warto byłoby od razu powiadomić ukochanego. Szczególnie że książka miała pewien element, o którym wcześniej nie wspominałem, chcąc zrobić jedyną w swoim rodzaju niespodziankę. Dopiąć to, o czym mówiłem na samym początku naszego ''układu''.
- Za ile kończysz? - zapytałem Ciela, opierając się o blat zaraz przy kasie fiskalnej.
Phantomhive, słysząc znajomy głos, odwrócił głowę w moim kierunku i podszedł do mnie, przewracając oczami, jakby wcale cholernie nie podobało mu się to, że odwiedzam go w pracy.
- Za chwilę. Posprzątamy i jestem wolny. - oparł się po drugiej stronie blatu, całując mnie na powitanie w policzek.
Od czasu wyjścia ze szpitala minęły jakieś trzy miesiące i od tamtego czasu sprawy toczyły się niezwykle szybko. Ciel się wykurował i dostał wypis, lecz zamiast wrócić do domu, zamieszkał ze mną. Wraz z jego opiekunami ustaliliśmy, że lepiej będzie, jeśli zostanie u mnie z uwagi na fakt, że cały czas byłem w domu, a oni dużo pracowali. Dzięki stałemu nadzorowi jakoś udało mu się uniknąć pobytu w psychiatryku. Jedynym co przypominało nam o jego chorobie, był nadzór psychiatry. No i gorsze nastroje. Wyzdrowiał cieleśnie, lecz jego dusza wciąż potrzebowała troskliwej opieki, o czym zostałem powiadomiony przez lekarza na samym początku. Nie raziło mnie to jednak. Czułem się na siłach, aby przebyć z nim tę trudną drogę.
Oprócz drobnych szczegółów żyło nam się szczęśliwie. Czasami, kiedy musiałem coś załatwić w pojedynkę, zostawiałem go pod opieką ciotki, na co ani on, ani ona nie narzekali. Zajmowałem się nim, a on odwdzięczał mi się tym samym, strzegąc jak oka w głowie mojego zdrowia. Nie chciał, abym zapracował się na śmierć, bo po tym, jak odesłałem całą moją pracę wydawnictwu, wpadłem w okrutny wir pisania, nadrabiając braki z powodu miesięcy bezczynności. Nietrudno jednak było odciągnąć mnie od pracy. Wystarczył jeden słodki uśmiech i propozycja wspólnego oglądania filmu, co całkiem zniechęcało mnie do dalszej pracy. Nie dziwota, że już po miesiącu Ciel z przyjaciela awansował na moją drugą połówkę.
- W takim razie poczekam. - poczochrałem mu włosy i patrzyłem, jak się oddala, aby wraz z koleżanką ogarnąć lokal po całym dniu pracy.
Tak jak mówił, po kilkunastu minutach zamknął kawiarnię i żegnając się ze współpracownicą, wraz ze mną udał w stronę domu.
- Przyszły dzisiaj książki. - zagadnąłem, oczekując zachwytu i podekscytowania. Nie zawiodłem się.
- Serio? - spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. - Pokaż!
Dobrze mnie znał. Wiedział, że specjalnie zabrałem jeden egzemplarz ze sobą. Uśmiechnąłem się i wyjąłem z torby książkę, którą następnie dałem mu do obejrzenia. Przez chwilę lustrował okładkę, przyglądając się uważnie każdemu fragmentowi, aż w pewnym momencie stanął, dostrzegając ten jeden szczegół, który wielu czytelnikom rzuca się w oczy jako ostatni.
- Czemu tu jest moje imię i nazwisko? - zapytał, wskazując na napis ''Ciel Phantomhive'' zaraz obok ''Alois Trancy'', sugerujący, że ta dwójka jest autorami.
- Obiecałem, że jeśli mi pomożesz, twoje nazwisko znajdzie się obok mojego. - tak, jakbyśmy brali ślub, pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos. Wszystko w swoim czasie. - Jedynie dotrzymałem obietnicy.
- Tyle że ci z nią nie pomogłem. Nie dopisałem ani słowa. Jeśli czyjekolwiek nazwisko ma być na okładce, to tylko twoje.
- Ciel. - zacząłem, ujmując jego twarz w dłonie. - Pomogłeś mi więcej, niż mógłbyś sądzić. Napisałem tę książkę, bo miałem okazję cię poznać. Pojawiłeś się w moim życiu i dzięki temu przypomniałem sobie o wielu rzeczach, które przez lata gdzieś mi umykały. To prawda, nie dopisałeś ani słowa, nie wymyśliłeś żadnego wątku lub nowego bohatera, lecz gdyby nie ty, książka nigdy by się nie ukazała. Dlatego bez dyskusji zasługujesz na znalezienie się na miejscu drugiego autora. Nie w dedykacji, nie w końcowym podziękowaniu, tylko na równi ze mną. Włożyłeś całe serce w pokazanie mi, że dalej umiem pisać i mogę to robić z przyjemnością.
W rzeczywistości Ciel nauczył mnie znacznie więcej niż to, co wymieniłem. Nauczył mnie na nowo patrzeć na świat i rozumieć rzeczy niezrozumiałe. Udowodnił, że każdy ma swoje miejsce we wszechświecie i swój cel. Moim było pisanie. Dzięki niemu znów zacząłem to robić i czerpać z tego frajdę. Był iskrą, która rozpaliła we mnie miłość do tego, co robiłem i utwierdziła w przekonaniu, że robię to najlepiej jak umiem. Mimo że przez długi czas nie mógł iść wraz ze mną do przodu i pokazywać na nowo świata, ja wciąż uczyłem się czegoś nowego. Nawet leżąc w śpiączce sprawił, że w moim życiu zaszły diametralne zmiany. Przeszedłem długą drogę przez smutek i żal, ucząc się po drodze akceptacji rzeczy, na które nie mam wpływu oraz miłości i tęsknoty, ogromnych uczuć, jakie można żywić do drugiego człowieka. Gdyby nie on, nie wiedziałbym, że oddanie serca i duszy drugiej osobie dzieje się samoistnie i szybko. Przede wszystkim że jest możliwe.
- Idiota. - powiedział, patrząc wciąż niedowierzająco, ale i z czułością zarezerwowaną tylko dla mnie. - Co ja mam z tobą zrobić?
- Kochać mimo mojej upartości. - schyliłem się, aby mieć swoją twarz na jego poziomie i uśmiechnąłem.
- Dobrze wiesz, że będę to robił mimo wszystko. - odparł, oplatając rękami moją szyję. - Ale kolejną powieść faktycznie napiszemy razem.
- Napiszemy, mój drogi. - potwierdziłem, obejmując go.
Żywiłem nadzieję, że napiszemy razem jeszcze niejedną książkę i odniesie ona tak wielkie sukcesy jak ostatnia trylogia. Nawet większe. Byłem pewien, że we dwójkę podbijemy światowy rynek. Przede wszystkim cieszyłem się, że będziemy w tym razem. Nie wyobrażałem sobie niczego innego po tym wszystkim, co przeszliśmy.
Później długo rozmawiałem z Cielem o tym, co się działo i doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie faktycznie widzieliśmy się w snach. Być może były to jedynie wspólne wyobrażenia, zbiegi okoliczności wywołane tęsknotą, lecz ja uznałem to za znak, że Ciel jest jedyny w swoim rodzaju. Miałem wrażenie, że oprócz bycia bratnią duszą, był również aniołem. Pilnującym mnie i kochającym aniołem stróżem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro