Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13


Nazajutrz, ogarnięty niepokojem i strachem o życie przyjaciela, udałem się pod jego dom. Już na wstępie moje obawy wzbudziła pustka, jaka wydawała się panować na posesji. Z daleka mimo mgły dostrzegłem brak samochodu na podjeździe, natomiast gdy zaszedłem pod drzwi, na wycieraczce ujrzałem kilka listów zostawionych zapewne przez listonosza z samego rana. Oznaczało to, że nikt nie wychodził z domu.
Z pozoru nic nadzwyczajnego, być może chłopak był chory i dlatego nie wychodził. Dlatego też nie odebrał telefonu ani nie oddzwonił z rana, kiedy zauważył, że próbowałem się do niego dodzwonić. A co z jego rodzicami? Może oni też są chorzy? W irracjonalny sposób próbowałem wyjaśnić niezbyt pokrzepiający obrazek, jaki zastałem. Szczególnie kiedy pukanie do drzwi skończyło się brakiem odzewu. Upewniło mnie to w przekonaniu, że nikogo nie ma w domu. Spróbowałem jeszcze zajrzeć przez kuchenne okno oraz to w pokoju Ciela, jednak zastałem jedynie puste pomieszczenia.

- Ej, włamywaczu, nie zagląda się do cudzych mieszkań! - poczułem, że jednocześnie w tył mojej głowy został rzucony mały kamyk.

Natychmiast się odwróciłem, dostrzegając trochę wyższego ode mnie chłopaka o włosach czarnych jak noc i oczach wpadających odcieniem w czerwień. Na dodatek czaił się w nich łobuzerki błysk.
Chłopak opierał się o płot, który dzielił dom Ciela i jego, jednocześnie podpierając blady policzek na równie nietkniętej słońcem dłoni. Sebastian.
Miałem nieprzyjemność poznać go pewnej urokliwej niedzieli, kiedy zaczepił mnie i Ciela równie urokliwymi słowami, brzmiącymi mniej więcej tak: ,,i co, znalazłeś sobie w końcu chłopaka, cioto?'', które zostały skwitowane błyskotliwą odpowiedzą Ciela: ,,znalazłem sobie chłopaka przed tobą, pedale. Jak zawsze jestem lepszy''. Czy się nienawidzili? Nie. Nie lubili? Tym bardziej było to wykluczone.
Lubili się ze sobą droczyć, był to ich sposób na okazywanie wzajemnej sympatii. Nie spotykali się jednak często, głównie rozmawiali podczas krótkich chwil, jakie dane im było spędzić, kiedy jednocześnie znaleźli się w swoich ogródkach. Z relacji Ciela wiedziałem, że ,,mimo iż Sebastian wydaje się skończonym idiotą, jest pomocny''. Miałem nadzieję, że i dla mnie okaże się nieocenioną pomocą w obecnej sytuacji.

- Nie włamuję się. - prychnąłem, opierając o płot naprzeciw niego. Rzecz jasna musiał być wyższy ode mnie, przez co nie omieszkał spojrzeć na mnie z wyższością godną dziecka, które wygrało partyjkę w warcaby. - Wiesz może, gdzie jest Ciel?

- Ciel? - powtórzył imię chłopaka mieszkającego w znajdującym się za mną domu i jednocześnie wyjął z ust lizaka o granatowej barwie. Niemal identyczny jak te, które często zajadał mój przyjaciel. Kiedy go odnajdę, ze szczęścia kupię mu roczny zapas tych słodyczy. - Nie wiem. Wczoraj miałem mu podać lekcje, ale mi nie odpisał.

Zapomniałem wspomnieć, że Sebastian chodził z Cielem do jednej z klas okolicznego liceum. To osiedle ogólnie było wylęgarnią dzieciaków. Liceum, podstawówka i przedszkole niemalże obok siebie stanowiły idealny pretekst do tego, aby zwolnić, kiedy podróżowało się samochodem. Chyba, że ktoś bardzo chciał trafić do kryminału za rozjechanie dziecka.
Mimo że Phantomhive wraz z Michaelisem razem chodzili do klasy, ten drugi był o dwa lata starszy. Cóż, nie zdał dwóch klas i takie były skutki.

- A rano był w domu? - zapytałem z nadzieją, chcąc dowiedzieć się czegoś, co chociaż częściowo ułatwiłoby mi odkrycie miejsca pobytu mojego przyjaciela i jego rodziców. - Proszę, Sebastianie. Musisz coś wiedzieć.

- Wczoraj wieczorem podjechała karetka. Wydaje mi się, że właśnie pod dom Ciela, ale nie jestem pewien. Było późno i szedłem już spać.

- Ty w ogóle śpisz? Nie wyglądasz. - nie przepuściłem okazji, aby się odgryźć. Może niezbyt błyskotliwie, ale skrzywiona mina chłopaka wystarczyła mi do satysfakcji.

- Jasne, że śpię, idioto. -prychnął, pstrykając mnie w czoło, przez co mimowolnie zrobiłem zeza. - I to od drugiej aż do siódmej.

Szybko przemyślałem jego słowa i doszło do mnie, że chwilę przed tym nim poszedł spać, a co za tym idzie, widział karetkę, miałem sen z Cielem. Wraz z tym odkryciem poczułem, że coś ściska mnie nieprzyjemnie w gardle, utrudniając swobodny oddech. Tym czymś był najpewniej strach. Nigdy nie wierzyłem w sny prorocze ani takich nie miałem, ale może teraz mój sen był znakiem od niebios, że przyjaciel wzbogacił grono aniołków? Tak bym to interpretował. Ale przecież nic tego nie zwiastowało. Chciałem zadać kolejne pytanie, jednak do naszej rozmowy dołączyła trzecia osoba.

- Chodź, Sebastianie, czas ucieka. - okularnik uwiesił się na ramieniu Michaelisa, następnie mierząc mnie spojrzeniem złotych tęczówek.

Claude, z nim również miałem przyjemność poznać się w kolejną niedzielę po tej, w której spotkałem Sebastiana. Okazał się oddanym przyjacielem sąsiada Ciela, znacznie bardziej przyjaznym, aczkolwiek wciąż skorym do przepychanek słownych. Z nim polubiłem się trochę bardziej, głównie przez to, jak pozytywnym był człowiekiem.

- Cześć, Alois. Coś się stało? - zreflektował się po chwili, jakby dopiero teraz mnie zauważył. Wyciągnął rękę ponad płot, przybijając ze mną piątkę na przywitanie.

- Szukam Ciela. - odparłem, a w moim sercu rozbłysła iskierka nadziei. Czy on mi pomoże?

Fakt, nie mieszkał w ścisłej okolicy, ale wciąż na tym samym osiedlu. Być może zbyt panikowałem, a Ciel i jego rodzice jedynie wyjechali na krótki urlop do miejsca bez zasięgu, jednak jeśli faktycznie stało się coś złego, wieści powinny szybko się rozejść po okolicy. Tak działały tego typu społeczności.

- A coś się z nim stało? - bardziej oparł się o ramię Sebastiana, który w odpowiedzi prychnął, nie protestując jednak przeciwko roli podłokietnika.

- Nie mogę się z nim skontaktować od wczoraj. Wiem, że to głupie, ale mam bardzo złe przeczucia. - nerwowo ścisnąłem w dłoni kawałek fioletowej kurtki i wraz z tym gestem jak na zawołanie poczułem podmuch wiatru. Fatalna pogoda na poszukiwanie zaginionego przyjaciela, choć jakby się nad tym zastanowić, żadna pogoda nie była dobra na takie okoliczności.

- Znajdzie się. - odpowiedział Claude, robiąc balona z gumy, którą przeżuwał od początku rozmowy. - On czasami znika na jakiś czas, ale potem zawsze wraca. Wiesz, podobno miał kilka pobytów w psychiatryku. Być może tam go znajdziesz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro