Rozdział 10
Alois: Cześć, jak się masz?
Ciel: Cześć, dobrze. Nie mam już gorączki ani nie kaszlę, obyło się na szczęście bez antybiotyku.
Alois: Na pewno? Może jeszcze chociaż dwa dni z tobą posiedzieć?
Ciel: Dopiero wróciłeś do domu, już ci za mną tęskno?
Alois: Po prostu się martwię.
Ciel: Nie masz o co, spokojnie. Skup się na pracy.
Alois: Nie mogę, nie mam żadnej inspiracji. Stoję w miejscu.
Ciel: Jak tylko wyzdrowieję, zabiorę cię w jakieś ciekawe miejsce. Będziemy próbować. Może znajdź jakiś cel?
Alois: Cel?
Ciel: Cel bohaterów twojej książki. Będziesz mógł opisywać dążenie do tego celu.
Alois: Są w małżeństwie, mają dziecko i kredyt hipoteczny na dom, mogą dążyć co najwyżej do samobójstwa.
Ciel: Trochę się zaśmiałem. W sumie taki koniec by mi się spodobał.
Alois: Wiem, że tobie by się podobał. Większość czytelników by mnie jednak zlinczowała, więc niestety nie ma na to szans.
Ciel: Szkoda.
Alois: Powiedz lepiej jak tam twoje gwiazdy.
Ciel: Średnio. Takie zachmurzenie, że nic nie widać.
Alois: O jeden stres mniej
Ciel: ?
Alois: Zawsze się mylę, która to ta polarna.
Ciel: A podobno jesteś wykształconym i oczytanym człowiekiem...
Alois: Każdy może się pomylić!
Ciel: Już dobrze, złość piękności szkodzi.
Alois: Na szczęście mam czym szastać.
Ciel: Jaki skromny.
Alois: ;)
Ciel: Cholera, zimno mi.
Alois: Mnie trochę też.
Ciel: Ale ty nie jesteś chory
Alois: I dlatego nie może mi być zimno?
Ciel: Może, ale na pewno mniej niż mnie.
Alois: Mnie jest bardziej :(
Ciel: Dobra, chodź.
Alois: Teraz? Zaraz? Czekaj, daj mi pół godziny.
Ciel: Dam. I podjedź autobusem, wolę, żebyś nie chodził sam po zmroku.
Alois: Uuu, martwisz się?
Ciel: Bardzo. Jeszcze ktoś mi porwie taką piękność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro