Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Matko Styles! Powiedz że to nie twoja krew.

Siedziałam w jednym z pokoi w domu Gem. Harry nie rozmawiał ze mną od momentu w którym uratowałam jego siostrę, czyli od dwóch dni. Wyszedł z domu i kazał Germ się mną opiekować. Szkoda że to ja głównie zajmowałam się jego siostrą. Myślałam nawet że mnie zostawił, ale wiem że nie mógłby.
Za bardzo mnie lubi. A ja lubię jego. Wczoraj znalazłam w rogu pokoju gitarę, Gem powiedziała mi że to gitara Hazzy. Postanowiłam trochę pograć..

There was truth
There was consequence, against you
A weak defense, then there’s me
I’m seventeen, looking for a fight
All my life I was never there just a ghost
Running scared
Here our dreams aren't made they're won
Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers,
I Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights

Bought my fate
Straight from hell
Second sight has paid off well
For a mother, a brother and me

The silver of the lake at night
The hills of Hollywood on fire
A boulevard of hope and dreams
Streets made of desire
Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers,

I Found myself in the fire burned hillsIn the land of a billion lights

I found myself in the fire burned hills In the land of a billion lights

Angels…Angels..
I am home
Home Home Home

Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers,
I Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights

One life, one love, live
One life, one love, live
One life, one love, live
One life, one love
City of angels…
The city of angels…
The city of angels…

-Widzę że nie tylko mój brat ma wielki talent.- w drzwiach stała siostra Harrego.

- To tylko piosenka.- mruknełam odkladając gitarę.

- Piękna piosenka. Harry jest na dole jesli chcesz...- i nie dokończyła bo ją wyprzedziłam i zbiegłam na dół. To co zobaczyłam przeszło ludzkie pojęcie. Anioł był cały w krwi.

- Matko Styles!!! Powiedz że to nie twoja krew.- krzyknełam przerażona i podbiegłam do niego dotknełam jego policzka, skrzywił się z bólu.

- Mniej wiecej.- uśmiechnął się jak typowy "bad boy"

- To mniej czy więcej.- popatrzyłam na niego poddenerwowana.

- Po równo.- mruknął i podszedł do kanapy by na niej usiąść. - Podasz mi jakiś lód. Bo mnie czoło boli.- popatrzył na mnie miną niewiniątka a ja wyrzuciłam ręce w górę.

- Trzymajcie mnie bo ja w końcu zabije mojego Anioła Stróża...

- Kochanie i kto bedzie wtedy aż tak cierpliwy żeby się tobą zająć.- zaśmiał się Hazz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro