9.
Ocucenie Angel było wręcz niemożliwe w tamtym momencie. Tara nie wiedziała, co robić, dziewczyna wykrwawiała się na jej oczach, traciła swoje życie... Nie wiedziała, co zrobić, by jej pomóc. Ręce trzęsły się jej nienaturalnie, a w głowie była tylko jedna myśl: zrobić wszystko, by Angel przeżyła.
To dlatego też Tara postanowiła wrócić do swojego świata i to tam zaczerpnąć pomocy. Tylko w Avalonie były osoby, które mogły jej wtedy w jakikolwiek sposób pomóc. Wiedziała też, do kogo się udać, żeby tą fachową pomoc dostać.
Wystarczyła chwila, żeby otworzyła portal do Avalonu. Gorzej było tylko wtedy, kiedy musiała zabrać ze sobą Angel, której imienia nawet nie znała. Nie przejmując się jednak faktem, że dziewczyna była cała we krwi, podniosła ją jakoś i przeszła do swojego świata.
Portal zamknął się za nią, a ona sama ruszyła w stronę bram do zamku.
- Tara? Co ty tu robisz? - zagadnął jeden ze strażników, widząc zmierzającą w ich stronę dziewczynę.
- I kto to jest? - spytał drugi, natychmiast do niej podchodząc.
- Nie wiem, ale jest w ciężkim stanie. Ktoś musi ją opatrzeć, jest poważnie ranna. Nie wiem, czy z tego wyjdzie.
Mężczyzna stojący po prawej od razu podszedł do Tary i odebrał z jej rąk nieprzytomną Angel. Widział, że dziewczyna nie miała sił.
Drugi mężczyzna natomiast od razu ruszył na poszukiwania królowej, bo tylko dzięki jej pomocy mogli cokolwiek zrobić. Wierzył, że uda się znaleźć ją na czas, którego mieli coraz mniej.
- Co jej się stało? Tara? O co tu chodzi?
- O, Eileen. - mruknęła Tara, odwracając się do dziewczyny, która zjawiła się tam nagle. - Ona potrzebuje pilnej pomocy. Inaczej...
- To obca dziewczyna, skąd pewność, że jej pomoże? Laura nie wpuszcza do zamku obcych. - stwierdziła Eileen, krzyżując ręce na piersi. - Znam ją. Nie chcę, żeby coś się stało tej dziewczynie, ale wątpię, że uzyska pomoc, o którą prosisz.
- Laura nie jest potworem. - warknęła Tara, czując złość na dziewczynę, że w ogóle mówiła coś takiego. - A po drugie, nie ma czasu na szukanie innego lekarza. W zamku uzyska bardziej profesjonalną pomoc. Wierzę, że ona z tego wyjdzie, rozumiesz?
- O co chodzi, dziewczyny?
Choć każdy znał królową osobiście i każdy zawsze rozmawiał z nią, jak z dobrą koleżanką, tak świadomość, że była głową państwa robiła swoje. Jej pojawienie się w obecności jednej z najważniejszych dla niej osób, wzbudzała respekt, nawet w obecnej sytuacji.
- Laura, ona naprawdę nie ma już czasu. - powiedziała Tara rozpaczliwie, wskazując głową na Angel. - Proszę, zróbcie cokolwiek, by z tego wyszła.
Laura nie musiała wcale nic mówić. Spojrzała jedynie na Oliviera, który od razu wiedział, co robić. Odebrał Angel z rąk strażnika, po czym od razu skierował się do zamku. Królowa, Tara i Eileen jednak zostały w tym samym miejscu.
- Kim była ta dziewczyna, Tara?
- Nie wiem, nie znam jej imienia, ale była w tarapatach. Zaatakowało ją jakieś stworzenie, jakaś dziewczyna. To było naprawdę dziwne. - wyjaśniła pokrótce Tara, dopiero wtedy przypominając sobie to wszystko. - Pomogłam jej, ale ten potwór rzucił się na mnie. Wtedy ona uratowała mnie, ale jest w takim stanie, jak widzieliście. Nie mam pojęcia, skąd jest i dlaczego to coś ją zaatakowało, ale miała naprawdę sporo szczęścia, że się tam zjawiła.
- Laura, wiem, że nie mamy najlepszego kontaktu, ale nie możesz na to pozwalać. Ta dziewczyna nie pochodzi z naszego świata! Kto wie, kim w ogóle jest? I skąd pewność, że ten potwór tu po nią nie przyjdzie? - wtrąciła Eileen, nie mając zamiaru słuchać tłumaczeń starszej dziewczyny.
- Zabiła go, widziałam, jak to stworzenie rozpłynęło się w proch. - oznajmiła Tara.
- Dziewczyny, przestańcie obie. - przerwała im Laura, sama do końca nie wiedząc, komu wierzyć w tamtym momencie. - Rozumiem twoje obawy, Leen, sama je mam, ale nie mogę odmówić tej dziewczynie pomocy. Jest w ciężkim stanie, nawet nie wiem, czy z tego wyjdzie. A na ewentualny atak jesteśmy zawsze gotowi. Nic się nie stanie. Nikt z tamtego świata nie jest w stanie się tu przenieść.
Kiedy Laura upewniła się, że żadna z dziewczyn znów nie zacznie się kłócić, skierowała się do zamku, dziękując po drodze strażnikom za szybką interwencję. Przemierzała przez korytarze szybkim tempem, co chwilę zerkając na Tygo, który szedł u jej stóp.
Dotarcie do skrzydła szpitalnego zajęło jej niewiele czasu.
Panował tam harmider, wiele osób starało się pomóc Angel. Laura natychmiast podeszła do swojej matki, która kręciła się wokoło, próbując coś zrobić. Kawałek dalej stał też Olivier, który patrzył na nieprzytomną dziewczynę, zastanawiając się, co mogło się jej stać.
- Co z nią?
- Jest ciężko, kochanie. Robię wszystko, by jej pomóc, ale nie wiem, czy się uda. - mruknęła Viviane, kręcąc się wokół Angel. - Jej rana jest dość poważna, straciła dużo krwi. Ona nie może czekać, inaczej umrze.
- Ale zrobicie wszystko, by przeżyła, prawda? - spytała Laura, czując dziwny ścisk w sercu.
Olivier, widząc to, natychmiast do niej podszedł i przytulił do swojej piersi, sam czując się źle. Nie znał Angel, nie wiedział, jak się nazywała, ale nie mógł pozwolić, by straciła życie. Choć niewiele mógł zrobić, wiara, że mogła z tego wyjść, była silniejsza.
I tego też każdy chciał się wtedy trzymać, mimo że sytuacja była naprawdę bardzo poważna.
~~~~~~~~~~
Gdyby ktoś się zastanawiał, kim są ci bohaterowie i co to Avalon, to zapraszam do mojej książki "Laura wojowniczka". Tam dowiecie się wszystkiego, mimo że sytuacja dzieje się znacznie później, niż pierwsza część Laury.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro