Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

★.5.★

Nie wiem kiedy, nie wiem jak, ale stanęliśmy przed moim drugim domem. Było to w tej części Nowego Jorku, gdzie żyją same bogate osoby, a domy są jak wille. Przed bramą stała ochrona mojego ojca. Jace, Alec oraz Izzy zasłonili mnie całą i zaczęli rozmawiać z ochroniarzami czy ich wpuszczą. Kiedy zaczęli się ruszać wiedziałam, że zaraz zaatakują, więc wyrosłam przed nimi i powiedziałam coś do jednego ochroniarza na ucho, a ten odsunął się i otworzył bramę, więc spokojnie mogłam wejść, ale ich już nie chciał przepuścić.

– Oni są ze mną, przepuść ich.

Gdy do mnie doszli zapytali wspólnie:

– Jak to zrobiłaś?

– A co my tu robimy? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. – Właśnie, tajemnica. Ja idę po drinka, ktoś chce?

Patrzyli na mnie ze zdziwieniem, przewróciłam oczami i poszłam po tęczowy sok. Oczywiście jak zawsze był Nathaniel.

– Hej Nath, daj mi coś tęczowego.

– Jak ostatnio robiłem ci drinka, to zniknęłaś na parę dni, a teraz pokazujesz się czterdzieści razy piękniejsza.

– Takie czasy.

Izzy pov

Ruszyliśmy we trójkę do czarownika, który siedział prawdopodobnie w środku.

– Ktoś mi wyjaśni, jak to zrobiła?

– Może hipnoza, w tamtym klubie też tak zrobiła.

– Może...

Weszłam za bratem do willi i ruszyliśmy do salonu głównego, gdzie siedział Magnus Bane, czarownik wyższego poziomu.

– Nocni Łowcy, co tu robicie?

– Przyszliśmy po pomoc. 

– Od razu mówię nie, żadna kwota tego nie zmieni. Jak wy tu przychodzicie to zawsze trzeba szykować coś dużego, a nie mam na to siły.

Przewróciłam oczami.

– Alec idź, znajdź ją, a ja i Jace pogadamy z Magnusem. Pilnuj, żeby nie odwaliła czegoś, nie znamy jej prawie.

Mężczyzna pokryty brokatem, jak kula dyskotekowa, usiadł na dużym fotelu i spojrzał na nas.

– Potrzebujemy pomocy.

– Idźcie do kogoś innego.

– Ty wiesz wszytko i masz większe doświadczenie.

– I? Wybaczcie, ale nie pomogę, ostatnio pomagałem Łowcom dobre dziesięć lat temu.

Lilia pov

Poczułam czyjeś ręce na ramieniu. Obróciłam się popijając kolorowego drinka. Przede mną stał sam Alec Lightwood.

– Co chcesz? Znowu was nie chcą wpuścić czy chcesz drinka?

– Kazali mi cię pilnować.

– Więc prowadzisz się z Łowcami, Lili?

– Tak wyszło Nath, zrób jemu to, co mnie. Lekko go rozbawimy.

- Nie, idziemy do Izzy, niech ona na ciebie patrzy.

Złapał mnie za dłoń, był cieplejszy, dużo cieplejszy. Patrzyłam na jego ciało z podziwem. Jest seksowny. Wprowadził mnie do mojego domu. Zaciągnęłam się zapachem i wyczułam irytację Magnusa. Wypiłam do końca drinka i odstawiłam go na barku, ruszyłam za zapachem. Gdy weszłam do pokoju, Magnus siedział na moim fotelu i pił to, co ja.

– Mówiłem nie po... mogę? Lilia?

Magnus spojrzał na mnie i podniósł się wylewając na ziemię tęczowy napój. Całe towarzystwo spojrzało na mnie z większym zdziwieniem, niż nasza galaktyka.

– Wyjaśnisz, co się dzieje? Znacie się?

Magnus dumnie naprężył się.

– Ja ją wychowałem.

Wszyscy wybuchli śmiechem prócz mnie i Magnusa, podeszłam do niego i usiadłam na ramie fotelu. Izzy przestała się śmiać i spojrzała na mnie.

– To prawda?

– Tak.

– Ale jak? Przez tyle lat cię ukrywali?

– Groszku pachnący, powiesz mi co robisz tu ty i ta banda Łowców?

– Przyszliśmy po pomoc.

– I czemu czołgacie ze sobą ludzkie dziecko?

– Jest Nocnym Łowcą... Inaczej nie przeżyłaby runy i walczy nawet jak my.

– Nie walczy jak wy, walczy jak człowiek, tak ją szkolili.

– Ona jest Nefilim... Ma w sobie człowieka i anioła.

– Wychowywałem ją od noworodka, wiedziałbym, gdyby była Nefilim.

– Po co więc adoptowałeś człowieka?

– Znalazłem ją, co to przesłuchanie? Mówcie co chcecie, spróbuję coś wymyślić.

Izzy spojrzała na mnie i złapała za czoło.

– Potrzebujemy pomocy w odnalezieniu...

– ... Benjamina... Lilia mówiła, nie wiem jak wam w tym pomóc, chyba że... Lilia, idź do swojego pokoju i przynieś sama wiesz co.

Pobiegłam na górę i ruszyłam po moje fiolki oraz kamień tropiący.

Izzy pov

Lilia pobiegła na górę, a ja spojrzałam na Magnusa.

– Wychowywałeś Lilię nie mówiąc o tym nikomu?

– To nie rozmowa na teraz, ona sama wam wyjaśni. O świecie cieni wie tylko w połowie, miało tak zostać, a ona miała pracować u wilkołaków. Co się stało w noc pełni, gdy była w klubie?!

– Demon ją dźgnął w ramię i zemdlała, zabraliśmy ją i daliśmy runę, okazało się, że jest Nefilim. A my, jako Nefilim, musimy ją teraz chronić oraz uczyć. Myślisz, że to takie wspaniałe? – Warknął Alec, który wyraźnie nie przepadał za Lilią.

– Dlaczego tak dobrze obchodzi się z bronią?

– Uczyłem ją tego w razie ataku demona, nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało – warknął Magnus.

Wyczułam spór między nimi. Wyrosłam przed bratem, jednak za późno, bo Magnus szykował się do ataku, tak samo jak Alec.

Lila pov

Usłyszałam kłótnię Aleca z moim ojcem, trzymając kamień i obładowana po pas fiolkami szłam na dół. Upewniłam się czy są ukryte i krzyknęłam.

– Stop! Tato! Zostaw go, dobrze wiemy, że możesz ich zabić, ale nie wolno zabijać ludzi! I Nocnych Łowców też, a ty Alec wyluzuj, nie dasz rady czarownikowi wysokiej rangi!

Zeszłam na dół i podałam ojcu kamień, a ten rzucił go o ziemię. Został z niego tylko proszek, który wsypał do kieliszka, a potem zabrał mi jedną z fiolek i wlał.

– Lilia, wypij to i skup się na tym kogo chcesz znaleźć.

Alec jak z podziemi pojawił się za mną i wyrwał kieliszek.

– Dlaczego ona ma pić jakiś głaz? I czemu tylko ona?

– Nie wnikaj i mi to oddaj, Magnus wie co robi.

– Ona zna Benjamina osobiście i jej bardziej zależy na znalezieniu go, niż wam.

Kieliszek znów był w moich rękach, a ja szybko wypiłam jego zawartość i zamknęłam oczy. Zaczęłam się skupiać na Benjaminie, aż w końcu go zobaczyłam. Stał przy jakimś mężczyźnie, który mu coś mówił. Benjamin miał na policzkach łzy, otworzyłam oczy.

Zobaczyłam ich wszystkich obok mnie.

– Gdzie jest?

– Ktoś jest z nim, ja nie wiem, gdzie jest... Ktoś robi mu, chyba, krzywdę.

Wtedy zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zobaczyłam Ivana, który siedział z jakąś dziewczyną, ktoś wszedł. Obrazy szybko się zmieniały, dziewczyna o zielonej skórze leżała martwa na ziemi, a ktoś trzymał nieprzytomnego chłopaka.

Świat wrócił w kolory.

– Ivan... – i zemdlałam.

Alec pov

Gdy wyszeptała imię jakiegoś chłopaka, poczułem napływ złości, jednak kiedy zamknęła oczy i zachwiała się podbiegłem i złapałem ją przytulając do siebie.

– Kim jest Ivan?

– To jej przyjaciel, w którym się zakochała. Czasami ma dziwne wizje, które z roku na rok się nasilają.

– Pewnie jest tym Nocnym Łowcą jak nasza prapraprababcia, która była trochę medium.

– Możliwe, nie wiem. Jeśli wizja nie jest zbyt dobra, to mdleje. Za parę sekund wstanie i będzie chciała biec. Alec, utrzymasz ją?

– Tak myślę  – mruknąłem i usiadłem z nią na sofie patrząc na złote włosy. Jej twarz była spokojna, miała delikatne rysy i gdzieniegdzie piegi oraz młodzieńczy trądzik. Ma szesnaście lat, tylko szesnaście. Jest najmłodsza z naszej czwórki i trzeba chronić tę istotę.

Poczułem jak jej puls gwałtownie przyśpiesza, a oczy otwierają się. Były mocno szare z zieloną obramówką. Złapała mnie za ręce i chcąc się wyrwać próbowała mi je wykręcić.

– Lilia, Lilia! – Krzyczałem, kiedy ta chciała się wyrwać. Chciałem obudzić ją z transu, więc potrząsnąłem nią, jednak to nic nie dało, starałem się skupić.

Usiadła na moje kolana i mocno ruszyła biodrami, przymknęłam lekko oczy, to było przyjemne, rany co ja robię. Nagle wykręciła moją rękę, a ja z bólu ją puściłem. Podniosła nas na równe nogi, złapałem znowu jej rękę i przyciągnąłem do siebie po czym skrzyżowałem.

– Magnus, za ile to się skończy?

– Nie wiem, ona musi sama przestać.

– Lilia, posłuchaj mnie, musisz się uspokoić, tak nie pomożesz Ivanowi! – Spojrzała na mnie pustym wzrokiem, a małe źrenice się rozszerzyły, jej wzrok spoczął na moich ustach, a potem spojrzała mi w oczy. Poczułem ciarki na plecach.

– Alec?

Lila pov

Chłopak był bardzo blisko mnie, patrzył ciepło na mnie. Wtedy przypomniałam sobie o Ivanie. Wyrwałam ręce z uścisku Aleca i spojrzałam na tatę.

– Czy moje auto...

– Ivan mieszka niedaleko, jak narysujesz sobie tę runę, czy co tam jest, będziesz tam w ciągu dwóch minut.

Spojrzałam na Aleca i wyciągnęłam moją, niby, Stellę i wystawiłam ramię.

– Muszę tam iść, narysujesz mi? Ja nie umiem, znaczy nie wiem jak wygląda...

– Lilia...

– Alec, to jej przyjaciel. Pomożemy mu, skoro ona tego potrzebuje, to idziemy, nie gadamy.

Jace podwinął marynarkę i przejechał swoją Stellą po ręce włączając jakąś runę, która stała się złota. Wtedy Alec złapał mój nadgarstek i przyłożył mi Stellę do skóry.

– Lilia, to może cię zaboleć. Złap moje ramię i staraj się nie ruszać. Kiedy rysowałem poprzednią, byłaś nieprzytomna, więc nic nie czułaś.

Spojrzałam na rękę i potem w oczy Aleca, zaczął rysować, a ja nie czułam nic. Jestem odporna na ciepło. Magnus usiadł na fotel i złapał się za głowę, a Alec w tym czasie skończył.

– Bolało?

– Nie czułam nawet  – podciągnął koszulkę i przejechał Stellą po swoim brzuchu, uruchamiając runę. Poczułam nagle przypływ energii.

– Idziemy! – Krzyknęłam i wybiegłam z domu. Nie wiedziałam jak to działa, ale byłam za bramą razem z nimi.  – Ciągle prosto, potem dwa razy w lewo i raz w prawo – krzyknęłam i zaczęłam biec.

Mijałam w zawrotnym tempie pół miasta, a reszta była trochę za mną, a raczej dobry kilometr, jedynie czułam ich po zapachu. Skręciłam dwa razy w lewo i potem w prawo. Stanęłam na ulicy, gdzie mieszka Ivan. Runa zgasła, a prędkość zmniejszyła się o połowę i w taki sposób dogonili mnie.

– Jakim cudem byłaś kilometr przed nami?

– Skrótami biegłam, nieważne. Trzynasty dom, tam.

Biegłam w normalnym tempie i stanęłam przed domkiem. Otworzyłam furtkę i podbiegłam pod drzwi, chciałam zapukać, ale klamka była wyłamana.

– Witam i gościa głównego. Witaj Lili, szukasz pewnie Ivana. Zabrała go moja przyjaciółka, jest bezpieczny, chyba, on to człowiek, a w okolicy pełnej wampirów może być zagrożony.

Na dachu siedziała dziewczyna o kręconych, rudych włosach. Rude to szmaty. Uśmiechnęła się i stanęła na baczność.

– Wiem, że twoja matka wraz ze swoją brygadą ukrywała kielich aniołów.

– Kielicha nie widział nikt od setek lat!

– Ona wie gdzie on jest, ona wie więcej, niż myślicie, a już na pewno nie jest tym, za kogo się podaje.

Zadrżałam, ona wie. Tylko czym jest kielich?

– Jaki kielich!?

– Wiesz jaki – i zniknęła z dachu. Poczułam przepływ złości. Zabrali Ivana, jakaś suka może zdradzić mnie i w dodatku chcą jakiś kielich, którego nie ma!

Uderzyłam w ziemię i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że moje łzy wypalają wszystko, więc zasłoniłam rękoma twarz. Poczułam uścisk Izzy, wytarłam łzy.

– Benjamina trzeba odłożyć, ktoś chce jakiś pierdolony kielich i tylko dlatego porywa mojego przyjaciela!

– W którym się bujasz... – dodał Alec, pojawiłam się przed nim i uderzyłam go w twarz.

– Nawet jeśli mi się podoba to nie twój interes – syknęłam na niego i podwinęłam sukienkę sprawdzając jakie fiolki mam. Nic przydatnego.

– Wiec jak się dostać do tych wampirów?

– Nie możesz tam iść w takim stanie – powiedział blondyn i stanął przede mną. – Potrzebujemy broni, a pójście tam samemu jest zbyt ryzykowne, poza tym twój przyjaciel może już nie żyć.

Chciałam go uderzyć, ale zablokował moje dłonie i spojrzał mi w oczy; złapał za podbródek.

– Lilia, nie.

– Jace... Nie zostawię go, oni chcą kielicha, czy czegoś tam, utrzymają go przy życiu, póki go nie dam, więc mamy szansę, proszę.

Izzy pokazała mi coś, co znaczyło, że moje włosy chyba się świecą. Odsunęłam się od chłopaka.

– Pójdę tam, z wami bądź bez was.

– Dobra! – Krzyknął Alec – pójdziemy w to centrum gówna uratować twojego lowelasa, ale parę warunków. Beze mnie nie robisz więcej, niż trzy kroki. Jace idzie po broń, a ty cierpliwie czekasz. Izzy idziesz z nim, a ja biorę blondynę i idziemy załatwić transport.

Uśmiechnęłam się na wieść, że mi pomoże, mimo że pchamy się w paszczę lwa. Skoczyłam na Aleca i go przytuliłam. Potem usłyszałam śmiech, zrozumiałam co robię. Odskoczyłam jak poparzona i otrzepałam z niewidzialnego kurzu.

– Prze- praszam...

– Nie szkodzi, jesteś młoda, hormony ci buzują...

– Jak daleko jest do składu broni?

– Ty dostaniesz ostrza nimf. Wszyscy widzieli, co z nimi robiłaś. Alec potrzebuje łuku, więc i tak musi iść do Instytutu, a my idziemy po broń dla mnie, bo piękna Izzy ma przy sobie swój magiczny bat.

Alec odszedł w jakąś stronę, a ja i Jace poszliśmy na najbliższy cmentarz.

– Czego szukamy na cmentarzu?

– Panny Marii Light. Kobieta oddała się służbie dla Świata Cieni i w jej nagrobku jest ukryta broń, niestety nie taka wybitna jak łuk czy bat, ale są tam sztylety i miecze.

– To dlaczego ja mam dostać sztylety nimf, a nie jakieś normalne?

– Sposób w jaki je trzymałaś, był dziwny, ale wybrałaś tę broń. Czułaś jakby pasowała do ciebie? Nie wiem, mrowienie, coś takiego?

– Tak, a co?

– To można było zobaczyć, broń w rękach Łowcy świeci, a gdy to ostrze współgra z Łowcą, świeci jeszcze bardziej.

Zaczął coś rysować na jakimś nagrobku.

– Ta broń zabija ludzi?

– Nie, zabija tylko tych "innych", mała.

– Nie jestem mała.

– A no tak, jesteś Kitty. Urocza, słodka, ale umiesz wyciągnąć pazurki.

– Kitty? Tak mnie nazwał chyba Alec...

– Ta, dał ci ksywkę, śmieszne. Kitty to urocze, ciesz się, że nie "krypelku" albo "krnąbrny kasztan".

Wyciągnął z nagrobka miecze, a ja poczułam uścisk na dłoni, zamachnęłam się i przed twarzą Aleca zatrzymałam.

– Nie zachodź mnie od tyłu – powiedziałam drżąc. On tylko wystawił szereg białych zębów i odchylił kurtkę sięgając do przepaski na biodrach, wyciągnął zdobne sztylety i podał mi.

– Wiesz, co one znaczą? Pewna młoda nimfa przyniosła raz je w darze do miasta światła, miała długie złote włosy po kostki, upięte w grubego warkocza. Jej srebrne oczy odbijały światło, a ona dumnie kroczyła w stronę Calve. Uklękła tam, poprosiła o porozumienie i ochotę w zamian za dwa sztylety stworzone dla kobiet Łowców. Oznaczają przeciwności, śmierć i życie, ogień i wodę, ziemię i powietrze, niebo i piekło oraz światło i ciemność, jest w nich duża i dziwna moc.

Gdy mówił to tym jedwabnym głosem, uśmiechał się i trzymał za końcówki sztyletów. W tym czasie Jace i Izzy bawili się bronią, a ja patrzyłam na Aleca i wzięłam sztylety do rąk. Miałam już je w rękach, ale teraz wydały się być jakieś inne.

Nagle wpadłam na dziwny pomysł i wyciągnęłam z kurtki Aleca jego Stellę i wzięłam sztylety, po czym wypaliłam w nich moje imię.

– Twoja mama się nie obrazi, jeśli je podpisałam, prawda?

– Nie, jeśli broń cię wybrała, możesz robić z nią co chcesz. Poza tym od wieków nie było nikogo, kto umiał jej używać. Sztylety, jako że są bardziej magiczne niż bat mojej siostry, nie słuchały się nikogo.

Przybliżył się do mnie lekko nachylając, złapał za pasek na udzie pod moją sukienką i wyszeptał mi do ucha.

- Podobno ostatnia Łowczyni, która się nimi posługiwała, była królewskiej krwi, a ty skoro jesteś znaleziona, to może jesteś z jej pokolenia.

Zadrżałam.

– Jak to?

– Opowiem ci kiedyś, jak ta rodzina zniknęła nagle z miasta światła. Teraz mamy za mało czasu, musimy uratować tego twojego chłopaka.

Odsunął się, gdy to powiedział i odwrócił siadając na nagrobku. Jace i Izzy wrócili z pseudo treningu, a ja spojrzałam na księżyc. Poczułam pragnienie, było dzikie, chciałam dotyku. Zobaczyłam, że nadal trzymam Stellę Aleca. Było na niej jego imię i kilka run oraz znak ognia, podeszłam do niego i włożyłam mu do kieszeni. Ten tylko spojrzał na mnie jednym z tych lodowatych i pogardliwych spojrzeń.

On i siostra ruszyli przodem.

– Jace, czemu Alec mnie tak nie lubi?

– On nikogo nie lubi, Kitty. Nie przejmuj się tym. Z czasem ci zaufa, wiem, czuję to jako jego Parabatai.

– Para- co?

– Parabatai – pokazał jedną z run. – To pewna więź, nierozłączna. Kiedy umrze jedno z nas, drugie traci część siebie.

– A właśnie, co to ten kielich?

– To jeden z darów anioła, oficjalnie jest ich trzy.

– A nieoficjalnie?

– Nieoficjalnie istnieje numer cztery, który jest ukryty w pizdu – usłyszałam Aleca.

– Do czego służą?

– Hmm, kielich tworzy nowych Łowców. Miecz, gdy go trzymasz, musisz mówić tylko prawdę, a lustro nikt nie wie, ale podobno widać w nim wszystkie czasy, przyszłość...

– ... teraźniejszość...

– ... przyszłość.

Mówili jeden po drugim, zaśmiałam się i podbiegłam do Izzy. Zabrałam jej bat, który zamienił się w węża i zaczął chodzić po mnie. Śmiałam się, podobnie jak Izzy, a Alec przewracał oczami.

– Jak dziecko... – mruknął. Stanęłam w miejscu, aż zdecydowałam się na dziwny ruch. Rozbiegłam się i wskoczyłam mu na plecy, ten spojrzał na mnie kątem oka, a wąż oplótł moją dłoń i trochę szyi Aleca. Zaśmiał się cicho i zobaczyłam jeden z "moich" uśmieszków.

– Może i zachowuję się jak dziecko, ale przynajmniej to cię bawi.

Zaśmiałam się, a on złapał moje nogi, a potem nad tyłkiem i przeciągnął do przodu, tak że leżałam jak "panna młoda", zarumieniona spojrzałam w jego oczy.

– Masz rację, dzieci mnie bawią. Są zabawne nawet, gdy są tak irytujące jak ty...

Poczułam jakby to był cios kuli ognia i właśnie chcąc uratować kogoś niewartościowego, sama przyjmujesz go. Odstawił mnie na ziemię i szedł dalej, podałam Izzy jej bransoletkę i zaczęłam się skupiać, było trochę ciemno, więc zamrugałam parę razy i wszytko stało się jak za dnia.








- rozdział poprawiony przez: opsididitagainx/vcrayonsv

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro