Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

★.20.★

-wiec jesteśmy w lesie... -powiedział Jace-ze górach... nie wiadomo jak wysoko... i jest mi chłodno.

-jesteśmy dobre parę kilometrów nad poziomem morza i masz rację Jace tu jest zimno... runa?

Wszyscy spojrzeli na mnie a ja podwinełam rękawy swetra i zdjęłam buty poczym wszedłam do chłodnej wody.

-przeziębisz się Lila wyjdź z wody...-powiedział Alek a ja tylko nabrałam do rąk wody i zaczęłam się nią bawić.

W tedy przypomniało mi się jak zrobiłam basen w salonie i Magnus spojrzał w tedy Na mnie nieco zły a potem zaczęliśmy się bawić. Spojrzałam na nich a oni trzęśli się z zimna.

-dlaczego ona stojąc w wodzie nie zamarza?

-jest nimfą Alek ona się urodziła w takim środowisku... wy macie chociaż runę ja nie mam nic!-krzykł Magnus wtedy wzięłam kule wody i wyszłam z wody.

Podeszłam do Magnusa i ucałowałam go w czoło a ten przestał dygotać. Przyłożyłam kule do jego pleców i zaczęłam jakby "wtapiać". Ten po chwili stał normalnie jak ja gdy łowcy nadal dygotali. Zrobiłam tak każdemu z nich i mogliśmy swobodnie się poruszać.

-jak to zrobiłaś-spytal Magnus a ja nic nie mówiąc wspiełam się na drzewo i zaczęłam po nich biegać.

-czy to normalne?-zapytała izzy, skoczyłam przed nią.

-czuje się tu swobodnie izzy gdybyś widziala do co ja te fale energii te kolory sama bys zaczęła biegać po drzewach... chodźmy tam czuje dziwna energię z tamtad...

Powiedziałam i ruszyłam do mostku z kłody. Usłyszałam w tedy coś jakby wspomnienie.

~myslisz że ten teren jest dobry? może pojedźmy nad może ukryjemy się w domku tam nie znajdą nas...

~tu też nie znajdą nas różo pamiętaj chronię ciebie lilie i Louisa.

Spojrzałam na mostek, stali na nim. Uśmiechałam się  i szłam dalej.

-zastanawiam mnie czemu ubrałam strój kompielowy skoro tu tak zimno... znaczy pewnie jest zimno ale dzięki Lili nie czuję tego...

-możemy normalnie popływać izzy nie zamarzniesz  nie musisz się bać -powiedziałam i wzięłam do ręki kwiat wyrastający z ziemi.

Wszyscy trudzili się z przejściem po kłodzie ale potem nadszedł czas na korzenie wyrastojece z ziemi tak że wyglądały jak schody.

-jak ty tak szybko chodzisz... bez butów nie boli cię to?

-alek bardziej boli w butach niż na boso uwiesz mi, las jest ukształtowany tak by można było chodzić boso... drzewa widzialy tu wiele... ale nie człowieka w butach... to był las nimf... było tu ich setki... satyrowie byli po drugiej stronie a w pełnię spotykali się w zagłębieniu jeziora bądź lasach albo na polanach kwiatowych.

-skąd to wiesz... byłaś tu 16 lat temu jak byłaś mała-powiedział Magnus.

-powaznie? jestem nimfą całe otoczenie do mnie mówi

Uśmiechlam się i skoczyłam na Aleka który się przewrócił, zaśmiałam się i zdjęłam jego buty poczym zaczęłam usieckac. Ten wstał i pobiegł za mną nie jęcząc że go boli. Stanęłam w miejscu.

-i jak bez butów lepiej?

-w sumie to tak... Ej ściągnijcie buty ona mówi serio lepiej się chodzi bez!-krzykł i złapał mnie na ręce.

-alek... przytulisz mnie?

Ten się zaśmiał i przyciągł mnie do siebie i przytulił. Reszta doszła do nas bez butów oczywiście i spojrzeli jak na debilów.

-jesteśmy w pięknym romantycznym lesie a wy się tylko przytulacie?

Moj sweter zmienił się na sukienkę z przodu krutką z tyłu długa, w kolorach bieli spojrzałam.na Magnusa a ten z uśmiechem dodał do mojej głowy wianek z Lili.

-no teraz pasujesz do tego lasu... wyglądasz jak róża.

-magnus chce swój...

-zadnych swetrów wyglądasz jak nie moje dziecko zostajesz w tym koniec kropka.

Jęklam i ruszyłam dalej. Alec i izzy podążali za mną a Jace wypruł koło mnie.

-a to nie jest tak że im bliżej miejsca narodzin będziesz to tym bardziej nie będziesz chciała nas zabić?

-a to dlaczego?

-booo nimfy chronią swój teren swoją mocą a nocnych łowców starają się zabić...

-poniewaz oni powstali by zwalczyć nimfy i demony za pośrednictwem pierwszego łowcy Jonatana który poprosił raziela o to... a anioły i tak planując zniszczyć nimfy zezwoliły na powstanie nemfilim wiem Jace ale jestem też po części nocnym łowcą.

-prze-praszam

-nie szkodzi nie jestem zła za twoje myśli, pewnie gdybym była tobą też bym tak o sobie myślała.

Złapałam Jace'a za koszulkę i popchnęłam w tył. Ten jękł upadając na ziemię a ja złapałam pnącze i położyłam stopę przed sobą. Ziemia zaczęła się rozpływać a my zobaczyliśmy wnękę dość dużą wnękę.

-skąd wiedziałaś że to tu jest?

Spojrzałam na nich.

-moja matka rendyk uciekała... no i zrobiła te płapkę dobra mamy dwie opcje albo sztuczka Magnusa albo moja..

Wszyscy spojrzeli na mnie a ja złapałam za linę nade mną i przeleciałam nad przepaścią.

-to wygląda jak scena z filmu...-mrukł Magnus

-przygoda w dżungli w górach dobra trzeba korzystać -jace złapał za linę i podleciał za mną. Alec i izzy zorbili to samo a Magnus spojrzał na nas jak na debilów.

-nie doac że bez butów to mam się w Tarzana zamienić ? groszku muszę?

-nie gadaj tylko skacz-krzyknela cała nasza czwórka a ten jękł i przeleciał do nas.

Zaśmiałam się i gdy zrobiłam krok w przód poczułam wodę.

-oh... mokro...-mrukła izzy.

Zaśmiałam się i stanęłam na kamień.

-to nie daleko...

Poczułam dziwny przypływ mocy. Zaczęłam iść jak w hipnozie po głazach.

-zaczyna się -mrukł Magnus.

Idąc jak w hipnozie zobaczyłam kawał skał...  Były pokryte kwiatami i roślinnością.

-slepy zaułek...-stwierdził Jace.

-nie-powiedziałam dziwnym głosem i podeszłam do głazu zaczęłam po omacku go dotykać i w tedy zobaczyłam przez kwiaty jaskinie... która świeci.

Byla w niej wodą a niebieskie światła odbijały się od jej tafli. Rozsynelam pnącza i pokazałam wejście.

-woda... urodziłaś się w wodzie?

-nie...

Wszedłam do jaskini a moje włosy zaczęły się unosić oraz świecić na niebiesko jak sufit. Stałam po kolana w wodzie patrząc na otaczającą mnie aure Obsiadły mnie niebieskie motyle oraz świetliki. Spojrzałam na Aleka ktory wszedł tuż za mną.

-lila...-popatrzylam na niego i podeszłam. Spotkam moje ręce z jego i się usmiechłam.  Zaczęły na nas świata niebieskie motyle i świetliki.

-alek...

Powiedziałam jego tonem a ten się zaśmiał i schylił do moich ust. Delikatnie złapał mnie w talli i pochylił nas poczym przywarł powoli do moich ust. Wplatalam w jego włosy ręce i pogłębiam pocałunek, wręcz atakowałam jego usta swoimi. Ten z uśmiechem odwzajemniał tak samo namiętnie co ja aż w końcu się uśmiechł i spojrzał tymi czarnymi ślepiami na mnie.

-powaga... w jaskini?

-okej najpierw się czepiacie że się nie calujemi a teraz że całujemy się w jaskini?

-dokladnie tak dobra co to za światło na końcu tunelu?

-pewnie znicze-mrukł Jace a ja się zaśmialam.

-ej czemu tu tak mokro mogę już ściągnąć te bluzę? mam strój...

-sciagaj-mrukłam

-czemu tylko oni są pokryci świecącymi zwierzętami a my nie?

-spytaj się zwierzat-mrukl Jace znowu.

-co taki dziwny chumoru masz

-nie lubię jaskiń źle na mnie wpływają...

-widac

ruszyłam w stronę światła trzymając za rękę Aleka. Im byłam bliżej tym bardziej ściskam rękę Aleka.

-idziesz w mieście swoich narodzin?-spytał Alek

Nie mówiłam nic tylko szłam dalej a woda sięgała mi już po piersi.

Puściłam jego dłoń i zanurzyłam się pod wodę.

wyłaniając zobaczyłam okrąg a nad nim słońce.

Wszędzie były pnącza i lilie i w centrum jedną wysepka z głazu która była porośnięta niebieskimi liliami.

moja skóra błyszczała tak jak włosy i oczy byłam cała niebieska i pokryta łuskami. Jak w hipnozie ruszyłam do głazu. Suknia zaczęła się iskrzyć tym kolorem co ja. Słyszałam krzyk i ktoś mnie złapał za rękę szybko tego żalująć. Jak po schodach z wody wszedłam na głaz. Kwiaty zaczęły rozkwitać i usuwać się z mojej drogi.  Poczułam jakby moje plecy płonęy, czułam ból.

Alec pov

Woda zaczęła do niej napływać z każdej strony... Oczy pokryły się całkowicie niebieska barwą i lilia zaczęła się unosić. Woda wirowała wokoło niej, kamienie wokoło niej utworzyły coś jak pierścień Saturna. Ona była w samym centrum otoczona kulą wodną, a płatki kwiatów zaczęły spadać z drzew nad okrągłą przepaścią w której byliśmy.

-magnus co się dzieje?

-lila stanęła w dokładnym miejscu narodzin... tak jakby rodzi się... poraz drugi  niektórym nimfą po tysiącu latach nie udało się znaleźć miejsca narodzin i się przeobrazić...

-w co się przeobraża?-zapytałem że strachem gdy wszystko zaczęło wokoło niej wirować.

-niektóre zmieniają wygląd, inne przyspieszają coś co ma nadejść, rozwijają swoje moce, ściągają wszystkie blokady i przypominają sobie  wszystko. Lilia może przejść wszystkie te rzeczy albo nie, ale myślę że przejdzie większość z nich.

-a jeśli zmieni formę to jak będzie wyglądać.

-będzie miałą na rękach coś jak płetwy i na nogach też. Ona już miała prawie pełną formę nie zmieni się za dużo... bo nie jest taką nimfą jak inni... ona jest tylko w 1/4 nimfą

-czym jest w 3/4?

Spytała moja siostra, na to w spulnie z Magnusem wymruczeliśmy.

-Aniołem

Na czole dziewczyny pojawił się księżyc a włosy uniosły. Wszystko zaczęło wirować tak szybko że musieliśmy się cofnąć do jaskini.
-ile będzie to trwać?

-nie mam pojęcia jest inna.

Wtedy usłyszałem krzyk bulu Lili.

-Magnus trzeba jej pomuc

-musisz sama przez to przejść możemy jej njepotrzebnue krzywdę zrobić.

-pieprzyć to!-krzykłem i zacząłem  iść w stronę dziewczyny. Jej runy świeciły na niebiesko... to jej kolor... jej nowego gatunku. Pewnie jest pierwszą i ostatnią która jest takiej odmiany stworzeń z krainy cieni.

Izzy złapała mnie za rękę

-alec... zginiesz..

-wole zginąć niż ona ma cierpieć w tej głupiej bańce.

Lila pov

Byłam nad ziemią. Płonełam, Wirowała wokoło mnie woda kwiaty a i głazy. Widziałam się w odbiciu wody, moje oczy były całe niebieskie i świeciły jak lewitujące włosy. Do mojej głowy napłynęły obrazy. Setki, tysiące. Przy rękach pojawiły się ... coś jak płetwy. I w tedy nastał ból. Krzyk łam czując jakby moje plecy właśnie ktoś obrzieral rzywcem że skóry a kręgosłup próbował się powiększyć. Czułam jak mnie rozrywa. Usłyszałam głos Aleka... Świat wirował... Zaczęłam wracać do mojej formy, opadalam powoli na głaz gdzie kwiaty zaczęły rosnąć by stworzyć mi "poduszkę".

Alec pov

Woda i głazy wróciły na swoje miejsce płatki zaczęły opadać jak jakiś deszcz, Lila miała zamknięte oczy i powoli obniżała ją niewidzialna siła. Położyło ją na kwiaty po których ma swoje imie. Jej włosy opadały na jej twarz, oraz resztę... nagiego ciała. Ściagłem z siebie koszulkę i usiadłem obok niej. Podniosłem delikatnie głowę i założyłem koszulkę która na nią była zdecydowanie jak suknia. Wzięłem nieprzytomną dziewczynę na ręce i zszedłem z głazu poczym podeszłem do Magnusa.

-jest nieprzytomna-poprawiłem jej głowę by opierała się o mnie. A potem  spojrzałem wściekły na Magnusa.

-musimy wyjść z wody przeteleportuje nas do instytutu.

Dziewczynę jak i mnie obsiadły znów motyle i świetliki. Czułem się jak latarnia morska.

Wyszedliśmy z jaskini a ja usiadłem na jakimś korzeniu. Magnus odrazu otworzył portal i moje rodzeństwo przeszło. Powoli wstałem i wszedłem za nimi.

Potem dosłownie wbiegłem z nią do ambulatorium gdzie przybiegli i moi towarzysze oraz moja matka.

-ja rozumiem że poszliście nad jezioro by odblokować lilie, ale powiedzcie mi gdzie są wasze buty, czemu jestescie mokrzy, czemu izzy jest w stroju kąpielowm, Alek nie ma koszulki zato lilia ma koszulkę mojego syna jest naga i nie przytomna?

Magnus wstał z klęczek i podszedł do Agnes.

-wygidniej się chodziło tam bez butów twojej córce było gorąco a i tak maial pływać lilia stanęła tam gdzie się urodziła i odblokowała wszystko, płonęła żywym ogniem i dlatego straciła ubrania a twój syn jej oddal swoją koszulkę.

-od kiedy Jace stał się odpowiedzialny a Alek nie?

-jak widać od jej urodzin-wskazał na lilie.-trzeba ją ubrać w coś ciepłego i dać jej odpocząć... jak się obudzi powinno być lepiej. Jest bardzo młoda a większość z nas nie przeżyła by tego co tam się stało

Wszyscy wyszli z pokoju oprócz izzy która miała ubrać lilie.

Izzy pov

Widziałam zmartwione spojrzenie brata. Jego mina była gorsza niż w tedy gdy wpadłam w gniazdo wendigo. On się tak o nią martwi...

Przebrałam dziewczynę w białą suknię w której wparowała na ślub mojego brata. Ucałowałam ją w czoło i zawołałam Aleka. Ten jak z nikąd pojawił się w pokoju i podszedł do dziewczyny.

-co z nią?

-w normie... nadal nie oddycha znaczy oddycha spujsz-odkrylam jej włosy i pokazałam odkrycie którym były skrzela na szyji.-ma skrzela ale one powoli znikają wchodzi w normalną formę i zaraz wróci jej ten właściwy oddech.

Ten tylko usiadł na krzesełku i ucałował jej dłoń poczym spłatał ją ze swoją i położył głowę na przeciwko jej głowy.

Było to urocze.

-może przeniesiemy ją do jej pokoju i tam będzie wam obojgu wygodniej.

Wtedy wpadł Jace.

-własnie dowiedziałem się od Agnes jak mam naprawdę na nazwisko, kim jestem ale to już nikogo nie zdziwi że lilia jest...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro