★.16.★
Obudziłam się w ciepłej pościeli. Zamrugałam kilkakrotnie byłam w pokoju w którym budziłam się przez 16 lat.
-Magnus?-zobaczyłam na fotelu obok czarownika który miał roztarty makijaż i zmęczona twarz.
-lila... -był nie wyspany. -powiedz mi co robiłaś w tamtej uliczce? znalazł cię Ivan... mówił że spałaś tam cała mokra...
-ja się pokłóciłam... z jednym z łowców... miałam jechać do instytutu ale potzrebiiwalam usiąść i się wypłakać...
-a dlaczego krzyczałaś w nocy?
-mam koszmary tato...
-ktoś chce ci coś powiedzieć...-magnus zasłonił okna tak że było ciemno jak w grobie, drzwi się otworzyły a ja zobaczyłam czerwone oczy... po zapachu czułam wampira.
Cofnelam się u sięgnęłam po ostrze za poduszką którego tam nie było...
-lila spokojnie to ja Ivan...
-to dlaczego... czuje wampira...
-poniewaz ja jestem wampirem, tamtej nocy zostałem ugryziony, ty tego nie wyczulas nikt nie czół... a gdy wyszedłem ta ruda znów mnie zaatakowała i zabiła, tak oto stałem się wampirem i przypomniałem sobie to co miałem zapomnieć...
Spojrzałam na niego a potem gwałtownie wstałam i przytuliłam go. Jego oczy świeciły się na rubinowo.
-rany Ivan...
-nie szkodzi Lili, może tak musiało być... -pocałował mnie w czoło.
-nie, posłuchaj, za dużo kurwa razy odpuszczam, znajdę te rudą szmatę i ją zabije. A teraz won muszę się ubrać.
Wygonilam ich z pokoju. Już kurwa nic mnie nie zdziwi...
Ubrałam czarne spodnie i bialą bluzkę oraz buty na korku włosy związałam w warkocza i wypuściłam z nich dwa kosmyki. Gotowa weszłam do ciemnicy jaka stworzył Magnus dla naszego gościa.
-Musze iść do instytutu. Gdzie moje rzeczy?
Magnus przyniusl mi jakiś koszyk w którym była opaska na udo i moje rzeczy. Pochowałam wszystko i przytuliłam Ivana.
-w nocy mozemy iść nad jezioro.
-nasze?
-mhm...
Odsunęłam się i ruszyłam do drzwi. Otwarlam je uważając na światło i ruszyłam do instytutu. Moja głowa była wypełniona tymi wszystkimi informacjami. Jadąc w metrze widziałam dziecko które patrzyłi prosto na mnie... Alek mówił że niektóre dzieci widzą nas nawet jak mamy runy ukrycia. I znowu Alek! kurwa mać jebana chujnia co to kurwa ma być!?
Spojrzałam na datę w telefonie i jedną wiadomość od izzy.
"poniosło go, wróć proszę Lila... jesteś moją parabatai"
oraz 3 od Jace
"Lila, to debil wróć..."
"Lila jest nie ciekawie wracaj, teraz"
"minęły 2 dni gdzie jesteś Lilio Bane?"
Oraz 0 od Aleka... za to Aurora napisała że wyjeżdża w podróż na parę dni ale na pełnię wróci i chce spędzić ją ze mną.
Wyszłam z podziemi i poszedłam do instytutu. Ładnie świeci słonko.. ale co Jace miał na myśli?
Wszedłam do instytutu i co widzę Aleka który odize za rękę z jakąś dziewczyną. Ruda, już wiemy czego się spodziewać... będzie szmatą...
Pieprzyć to. Przeszłam obok nich zarzucajac włosy w tył. Czując zapach Jace'a ruszyłam do sali treningowej. Stanęłam za nim i dotknełam jego ramienia, zamachł się co odrazu obroniłam.
-lila?
-mhm, jaką jest zła wiadomość?
-wrucila Lidia, pierdolona ruda...
-suka która wykorzystywała mojego brata, tylko tym razem jest właścicielką instytutu w Londynie a Agnes przeprowadziła ostra rozmowę z moim bratem. Rano gdy Alek przyszedł dziwnie roztapirzony oswiatczyl że jest zaręczony z nią a mnie poprosił o naszykowanie instytutu na ślub... który będzie za równo... 2 dni w pełnię bo w tedy więź zaraz po zaćmieniach jest najsilniejsza!
Zaczęłam powoli analizować słowa izzy, tak dobre 15 razy. Potem uśmiechłam się jak jakiś claun który zgwałcił małą dzieczynke a potem powedzilama głośno i wyraźnie.
-ŻE.KURWA.CO?
Izzy podała mi tylko kij i odsunęła się na koniec sali, a Jace powoli wycofywał się za blat.
-teraz jej powiemy że zarządzała jej pokoju?-spytał Jace.
Mój świat stanął w miejscu złapałam dłońmi kij u z krzykiem przebijającym fale dźwiękowe uderzyłam w ziemię. Po kilku zostały wiury a szyby wokoło mnie popękały.
-okej wkurzylismy nimfę... jak myślisz dobrze to znosi?
-usłyszałam że nimfy mogą rozwalić budynek w akcie zlaoci więc to pewnie początek.
Szeptali do siebie a w tedy do mnie przybiegł max i przytulił się do mojej nogi.
Za nim pojawiła się Agnes.
-wiec to ty wywołalaś wstrząs? miło że wróciłaś zaparszam na rozmowę.
Spojrzałam na izzy której znak parabatai się zaświecił.
A ja muszę się dowiedzieć co się stało przez moje dwa dni snu.
Zostałam posadzona na miękkim fotelu a naprzeciwko mnie stanęła Agnes.
-pokaz drugie oblicze lilia.
-co?
-alec cię wydał powiedział wszystkim czym jesteś... jakim cudem działaja na ciebie runy? i skąd masz to...
Rzucila na stół zeszytem mojej matki, tylko to co zostawiłam zanim znikłam na dwa dni. Zadrzałam.
-ja ...
-dobrze na spokojnie zacznijmy od tego jak działają na ciebie runy.
-moja matka była potomkinią jednego z Herondale...
Jej oczy powiększyły się.
-twoja matka jest z królewskiego rodu? jest pra wnuczką Iris Herondale? ta która znikla pewnego dnia?
Pokiwałam przerażona głową, Agnes była miła... do czasu.
-jesteś ostatnią przedstawicielką rodu, ale musisz udowodnić... każdy Herondale miał coś dzięki czemu rozpoznawało ich...
Znak...
Podniosłam się z krzesełka i podwinelam bluzkę. Widniał na mnie znak ptaka. Kobieta maila coarz większe oczy.
-dlatego runy działają... jesteś też nocnym łowcą... Dlatego będziesz mogła zostać jeśli powiesz co to za dziennik i czemu nikt go nie może otworzyć a runy nie działają.
-poniewaz tylko ja wiem jak go otworzyć... i tylko ja to mogę zrobić. Proszę pani nie wiedziałam czy to powiedzieć... ale wiem gdzie może być kielich.
Dotknelam zeszytu który zareagował blaskiem. Otworzyłam go i wyciągnęłam kartę podajac kobiecie. Ta tylko spojrzała na mnie jak na idiotkę i oddała mi kartę.
-i ty myślisz że w obrazku jest kielich?
-moja matka miała dar mogła umieszczać niektóre rzeczy w obrazach.- W tedy do pokoju wszedła dziewczyna o fiołkowym zapachu. Obruciłam się. Ta cała Lydia podszedła i się uśmiechnęła.
-witaj ty pewnie jesteś lilia Alek o tobie mówił że mieszkałaś tu przez parę dni...
-ona nadal tu mieszka, i zapomnij o tamtym pokoju on należy do Lili, mówiłam ci już.
Dzieczyna spojrzała na nią dziwnie i wyszła.
-męczy mnie o ten pokuj bo jako jedyny jest tak blisko Aleka... mówili ci już?
-tak
-nie cierpię tej małej... jednak jej ojciec powiedział że musimy zaprowadzić pokój między Lightwoodami a Caritansami. Osobiście wolę powiesić te młodą niż wydać za moje dziecko... Ja wiem jedno ona to kłopoty... a mój syn znów jej ufa...
Spojrzałam na kobietę która oddała mi zeszyt.
-jeśli faktycznie tam jest kielich to znajdź sposób na wyciągnięcie go... to jeden z ...
-3 darów anioła wiem Alek skutecznie mi wbił do głowy że są 3.
Uśmiechałam się tylko i zabrałam zeszyt.
-na ceremonię przybędzie tu clave i ludzie innych instytutów... Śluby są coraz rzadziej... łowców coraz mniej...
-dlaczego?
-poniewaz giną na misjach... demony przy tym co się będzie dziać to nic...
Mrukła kobieta i otworzyła drzwi. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam jak Alec i lydia się całują.
Zobaczyłam obok mnie Jace'a i izzy.
-wyskubie jej oczy -powiedział Jace
-ja obetnie ją na łyso.
-mysle że na takie rude szmaty trzeba inną taktykę, naprzyklad co 30 minut oblewać ją lodowatą wodą i przysmarzać nogi, najlepiej też nacinać okolice łopatek, boli nie miłosiernie a nie da się tak łatwo wykrwawić. a co do usuwania włosów to woskiem plaster po plasterku całe ciało...
Wymruczałam wyobrażając sobie jak to się dzieje. Jace i izzy spojrzeli na mnie jak na psychopatkę.
-przepraszam ty z edomu wróciłaś?
-mhm pomyślmy. Mój przyjaciel był porwany a w dotadku dowiaduje się że przez przypadek został zmieniony o tym później, potem pojawia się z tylka jakiś ziom i mówi że jestem jego siostra , oh i ważne od czego się zaczęło że Beniamin znikł, potem idziemy do królowej faerii po informacje on musi tam zostać i tak się robi chujnia. Potem oczywiście z jednej kłutni i dowiedzenia się gdzie jest kielich...
-wiesz gdzie jest kielich?-krzykła razem
-tak zaaraz powiem, kłuce się z alekiem idę na polowanie i tam jest kto? jedną z sexowny jest lasek która z chęcią bym przeleciała, potem jeb pojawia się Alek kłuce się z nim tracę dwa dni życia wracam do instytutu a tam co ? jakaś ruda suka zabiera mi mojego przyjaciela, który w sumie mówi że mnie nienawidzi ale chuj z tym, jest zaręczony a Agnes swoją wypowiedzą dała do zrozumienia że przenosi się do Londynu lepiej być kurwa nie mogło.
Złapałam za rurę a raczej barierkę i zaczęłam ją stapiać.
-gdyby to byk tylko przyjaciel byś się tak nie wściekała...
-to tylko przyjaciel izzy...nie mam czasu go lubić bardziej kiedy chce coś się o nim dowiedzieć robi się wredny
Jęklam w duchu i ruszyłam do swojego pokoju, izzy szła za mną.
-co ja zrobiłam że on mnie tak nienawidzi...
-nic Lili... on cię nie nienawidzi...
-słyszałaś sama co mówił... dlaczego twoja runa się świeci?
-nie wiem kiedy przyszłaś tu zaczęła tak robić... może ona coś zwiastuje?
-nie wiem mam to gdzieś dlaleko i głęboko-udałam że robiłam tęczę.
-co z kielichem?
-jest w karcie... moja matka miała dar dzięki czemu chowała co chciała w obrazach... Rany dostanę szału!
-lila spokojnie bo rozwalisz wszystko tak jak... sama wiesz co... jak przekonałaś moją matkę?
-powiedziałam jej jakiego rodu jestem, teraz koniec tajemnic-pokazałam jej znak i wszedłam do pokoju.
Ta wszedła za mną. Zaczęłam rysować runy blokujące podglądanie, i te które nie przepuszczą dźwięków.
Postawiłam zeszyt na stoliku i spojrzałam na moje runy. Odsunęłam ramiączko i spojrzałam na runę. Do pokoju wbiegł Henry.
-usłyszalem że -zaczął sapać- wróciłaś... i zniszczyłam pół sal treningowych... czemu runa ci się świeci...
-własnie nie wiem... coś jest nie tak wiesz coś ?
-czasen może świecić gdy coś ma się stać z jedną z osób, nie koniecznie coś złego ale może coś być... jakieś wydarzenie o którym już jest pewne że będzie. Nie ważne która droga się pójdzie.
Zasunełam to.
-na dzień ślubu nie będzie mnie tu, pójdę na obiad do kogoś, albo spędzę ten wieczór z Magnusem... jak wrócę nie chce widzieć Aleka nigdy wiecej.
-ale...-oboje wydali z siebie coś w stylu jęku.
-nie ma ale... nie ma nic ugh... Idę do sali treningowej mzoe uda mi się naprawić to co zniszczyłam.
Zostawiłam moje sztylety i wzięłam Stellę. Omijając szerokim łukiem Aleka wszedłam do sali treningowej. Wszyscy się cofli.
-ej... przepraszam poniosło mnie... przyszłam tu naprawić to wszystko... nie zrobię wam krzywdy.
W tedy podszedł do mnie jakiś straszy nawet od Aleka chłopak o brąz włosach.
-nimfy nie walczą tak jak ty... one wcale nie walczą a ty tak to nie jest normalne...
-zostalam wychowana by się obraniać, a tetaz wierz mi lub nie ale jestem z rodu łowców więc w mojej krwi płynie walka o to wszytko. Jeśli nie chcecie akceptować że jedna z was jest w połowie nimfą proszę bardzo. Ale mówicie mi to w twarz a nie unikajcie... nie lubię czegoś takiego.
Sykłam i ruszyłam do miejsca które najmocniej ucierpiało. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Każdy fragment pojawił się w niej głowę jak w układance zaczęłam naprawiac a kiedy skończyłam usłyszałam kroki charakterystyczne tylko dla jednej osoby. Klaskanie rozległo się po całej sali. Wyszłam z sali i zobaczyłam Aleka po drugiej stronie. Wszyscy zaczęli na nas patrzeć .
-no proszę masz jaja i czelność tu wrócić.
-mam jaja? ciekawe jak ostatnio sprawdzałam byłam płci pięknej.
-po co wróciłaś lilia...
-wrociłam do tych dwóch osób które mnie lubią, czasem warto mieć jedną czy dwie niż zero-ruszyłam w jego stronę i ominęłam,stając na schodach obruciłam się i powiedziałam chłodno- Powodzenia z panną Lydią
W jego oczach była pustka, uśmiechnęłam się wrednie i odwróciłam zawierając włosy w tył.
W sali gdzie obecnie była izzy szykująca dekoracje napotkałam na środku przejścia lydie.
-Lilia -powiedziała unosząc głowę do góry
-Lydia- wypięłam pierś. Mimo że była starsza do mnie matka natura obdarowała bardziej.
-a ty przypadkiem nie jesteś tą dziewczyną nimfą? która chodzi z inną dziewczyną?
-a ty przypadkiem nie jesteś tą dziewczyną która pocałowała cały ten instytut w tyłek?
Powiedziałam jej tonem. Ta tylko spojrzała na mnie wrogo, ale nagle się uśmiechla.
-oh, skarbie, ciesz się mam dzień dobroci dla zwierząt... nic nie popsuje mojego chumoru dwa dni przed najważniejszym dniem w moim życiu.
-oh, skarbie ciesz się że nie atakuje słabszych dziewczynek.
Powiedziałam z jadem i ruszyłam do przodu popychając ją na podłogę. Stanęłam obok izzy która ukradkiem przybiła mi piątkę.
-tak jest mała pokażemy kto ma tu klasę...
-izz nie muszę nic pokazywać. I tak jestem w centrum uwagi szczególnie tu gdzie każdy wie że jetsem nimfą.
Mruglam i zmieniłam na chwilę barwę.
-nie muszę mieć klasy by pokazać kto jest mądrzejszy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro