Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

★.16.★

Obudziłam się w ciepłej pościeli. Zamrugałam kilkakrotnie byłam w pokoju w którym budziłam się przez 16 lat.

-Magnus?-zobaczyłam na fotelu obok czarownika który miał roztarty makijaż i zmęczona twarz.

-lila... -był nie wyspany. -powiedz mi co robiłaś w tamtej uliczce? znalazł cię Ivan... mówił że spałaś tam cała mokra...

-ja się pokłóciłam... z jednym z łowców... miałam jechać do instytutu ale potzrebiiwalam usiąść i się wypłakać...

-a dlaczego krzyczałaś w nocy?

-mam koszmary tato...

-ktoś chce ci coś powiedzieć...-magnus zasłonił okna tak że było ciemno jak w grobie, drzwi się otworzyły a ja zobaczyłam czerwone oczy... po zapachu czułam wampira.

Cofnelam się u sięgnęłam po ostrze za poduszką którego tam nie było...

-lila spokojnie to ja Ivan...

-to dlaczego... czuje wampira...

-poniewaz ja jestem wampirem, tamtej nocy zostałem ugryziony, ty tego nie wyczulas nikt nie czół... a gdy wyszedłem ta ruda znów mnie zaatakowała i zabiła, tak oto stałem się wampirem i przypomniałem sobie to co miałem zapomnieć...

Spojrzałam na niego a potem gwałtownie wstałam i przytuliłam go. Jego oczy świeciły się na rubinowo.

-rany Ivan...

-nie szkodzi Lili, może tak musiało być... -pocałował mnie w czoło.

-nie, posłuchaj, za dużo kurwa razy odpuszczam, znajdę te rudą szmatę i ją zabije. A teraz won muszę się ubrać.

Wygonilam ich z pokoju. Już kurwa nic mnie nie zdziwi...

Ubrałam czarne spodnie i bialą bluzkę oraz buty na korku włosy związałam w warkocza i wypuściłam z nich dwa kosmyki. Gotowa weszłam do ciemnicy jaka stworzył Magnus dla naszego gościa.

-Musze iść do instytutu. Gdzie moje rzeczy?

Magnus przyniusl mi jakiś koszyk w którym była opaska na udo i moje rzeczy. Pochowałam wszystko i przytuliłam Ivana.

-w nocy mozemy iść nad jezioro.

-nasze?

-mhm...

Odsunęłam się i ruszyłam do drzwi. Otwarlam je uważając na światło i ruszyłam do instytutu. Moja głowa była wypełniona tymi wszystkimi informacjami. Jadąc w metrze widziałam dziecko które patrzyłi prosto na mnie... Alek mówił że niektóre dzieci widzą nas nawet jak mamy runy ukrycia. I znowu Alek! kurwa mać jebana chujnia co to kurwa ma być!?

Spojrzałam na datę w telefonie i jedną wiadomość od izzy.

"poniosło go, wróć proszę Lila... jesteś moją parabatai"

oraz 3 od Jace

"Lila, to debil wróć..."
"Lila jest nie ciekawie wracaj, teraz"
"minęły 2 dni gdzie jesteś Lilio Bane?"

Oraz 0 od Aleka... za to Aurora napisała że wyjeżdża w podróż na parę dni ale na pełnię wróci i chce spędzić ją ze mną.

Wyszłam z podziemi i poszedłam do instytutu. Ładnie świeci słonko.. ale co Jace miał na myśli?

Wszedłam do instytutu i co widzę Aleka który odize za rękę z jakąś dziewczyną. Ruda, już wiemy czego się spodziewać... będzie szmatą...

Pieprzyć to. Przeszłam obok nich zarzucajac włosy w tył. Czując zapach Jace'a ruszyłam do sali treningowej. Stanęłam za nim i dotknełam jego ramienia, zamachł się co odrazu obroniłam.

-lila?

-mhm, jaką jest zła wiadomość?

-wrucila Lidia, pierdolona ruda...

-suka która wykorzystywała mojego brata, tylko tym razem jest właścicielką instytutu w Londynie a Agnes przeprowadziła ostra rozmowę z moim bratem. Rano gdy Alek przyszedł dziwnie roztapirzony oswiatczyl że jest zaręczony z nią a mnie poprosił o naszykowanie instytutu na ślub... który będzie za równo... 2 dni w pełnię bo w tedy więź zaraz po zaćmieniach jest najsilniejsza!

Zaczęłam powoli analizować słowa izzy, tak dobre 15 razy. Potem uśmiechłam się jak jakiś claun który zgwałcił małą dzieczynke a potem powedzilama głośno i wyraźnie.

-ŻE.KURWA.CO?

Izzy podała mi tylko kij i odsunęła się na koniec sali, a Jace powoli wycofywał się za blat.

-teraz jej powiemy że zarządzała jej pokoju?-spytał Jace.

Mój świat stanął w miejscu złapałam dłońmi kij u z krzykiem przebijającym fale dźwiękowe uderzyłam w ziemię. Po kilku zostały wiury a szyby wokoło mnie popękały.

-okej wkurzylismy nimfę... jak myślisz dobrze to znosi?

-usłyszałam że nimfy mogą rozwalić budynek w akcie zlaoci więc to pewnie początek.

Szeptali do siebie a w tedy do mnie przybiegł max i przytulił się do mojej nogi.

Za nim pojawiła się Agnes.

-wiec to ty wywołalaś wstrząs? miło że wróciłaś zaparszam na rozmowę.

Spojrzałam na izzy której znak parabatai się zaświecił.

A ja muszę się dowiedzieć co się stało przez moje dwa dni snu.

Zostałam posadzona na miękkim fotelu a naprzeciwko mnie stanęła Agnes.

-pokaz drugie oblicze lilia.

-co?

-alec cię wydał powiedział wszystkim czym jesteś... jakim cudem działaja na ciebie runy? i skąd masz to...

Rzucila na stół zeszytem mojej matki, tylko to co zostawiłam zanim znikłam na dwa dni. Zadrzałam.

-ja ...

-dobrze na spokojnie zacznijmy od tego jak działają na ciebie runy.

-moja matka była potomkinią jednego z Herondale...

Jej oczy powiększyły się.

-twoja matka jest z królewskiego rodu? jest pra wnuczką Iris Herondale? ta która znikla pewnego dnia?

Pokiwałam przerażona głową, Agnes była miła... do czasu.

-jesteś ostatnią przedstawicielką rodu, ale musisz udowodnić... każdy Herondale miał coś dzięki czemu rozpoznawało ich...

Znak...

Podniosłam się z krzesełka i podwinelam bluzkę. Widniał na mnie znak ptaka. Kobieta maila coarz większe oczy.

-dlatego runy działają... jesteś też nocnym łowcą... Dlatego będziesz mogła zostać jeśli powiesz co to za dziennik i czemu nikt go nie może otworzyć a runy nie działają.

-poniewaz tylko ja wiem jak go otworzyć... i tylko ja to mogę zrobić. Proszę pani nie wiedziałam czy to powiedzieć... ale wiem gdzie może być kielich.

Dotknelam zeszytu który zareagował blaskiem. Otworzyłam go i wyciągnęłam kartę podajac kobiecie. Ta tylko spojrzała na mnie jak na idiotkę i oddała mi kartę.

-i ty myślisz że w obrazku jest kielich?

-moja matka miała dar mogła umieszczać niektóre rzeczy w obrazach.- W tedy do pokoju wszedła dziewczyna o fiołkowym zapachu. Obruciłam się. Ta cała Lydia podszedła i się uśmiechnęła.

-witaj ty pewnie jesteś lilia Alek o tobie mówił że mieszkałaś tu przez parę dni...

-ona nadal tu mieszka, i zapomnij o tamtym pokoju on należy do Lili, mówiłam ci już.

Dzieczyna spojrzała na nią dziwnie i wyszła.

-męczy mnie o ten pokuj bo jako jedyny jest tak blisko Aleka... mówili ci już?

-tak

-nie cierpię tej małej... jednak jej ojciec powiedział że musimy zaprowadzić pokój między Lightwoodami a Caritansami. Osobiście wolę powiesić te młodą niż wydać za moje dziecko... Ja wiem jedno ona to kłopoty... a mój syn znów jej ufa...

Spojrzałam na kobietę która oddała mi zeszyt.

-jeśli faktycznie tam jest kielich to znajdź sposób na wyciągnięcie go... to jeden z ...

-3 darów anioła wiem Alek skutecznie mi wbił do głowy że są 3.

Uśmiechałam się tylko i zabrałam zeszyt.

-na ceremonię przybędzie tu clave i ludzie innych instytutów... Śluby są coraz rzadziej... łowców coraz mniej...

-dlaczego?

-poniewaz giną na misjach... demony przy tym co się będzie dziać to nic...

Mrukła kobieta i otworzyła drzwi. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam jak Alec i lydia się całują.

Zobaczyłam obok mnie Jace'a i izzy.

-wyskubie jej oczy -powiedział Jace

-ja obetnie ją na łyso.

-mysle że na takie rude szmaty trzeba inną taktykę, naprzyklad co 30 minut oblewać ją lodowatą wodą i przysmarzać nogi, najlepiej też nacinać okolice łopatek, boli nie miłosiernie a nie da się tak łatwo wykrwawić. a co do usuwania włosów to woskiem plaster po plasterku całe ciało...

Wymruczałam wyobrażając sobie jak to się dzieje. Jace i izzy spojrzeli na mnie jak na psychopatkę.

-przepraszam ty z edomu wróciłaś?

-mhm pomyślmy. Mój przyjaciel był porwany a w dotadku dowiaduje się że przez przypadek został zmieniony o tym później, potem pojawia się z tylka jakiś ziom i mówi że jestem jego siostra , oh i ważne od czego się zaczęło że Beniamin znikł, potem idziemy do królowej faerii po informacje on musi tam zostać i tak się robi chujnia. Potem oczywiście z jednej kłutni i dowiedzenia się gdzie jest kielich...

-wiesz gdzie jest kielich?-krzykła razem

-tak zaaraz powiem, kłuce się z alekiem idę na polowanie i tam jest kto? jedną z sexowny jest lasek która z chęcią bym przeleciała, potem jeb pojawia się Alek kłuce się z nim tracę dwa dni życia wracam do instytutu a tam co ? jakaś ruda suka zabiera mi mojego przyjaciela, który w sumie mówi że mnie nienawidzi ale chuj z tym, jest zaręczony a Agnes swoją wypowiedzą dała do zrozumienia że przenosi się do Londynu lepiej być kurwa nie mogło.

Złapałam za rurę a raczej barierkę i zaczęłam ją stapiać.

-gdyby to byk tylko przyjaciel byś się tak nie wściekała...

-to tylko przyjaciel izzy...nie mam czasu go lubić bardziej kiedy chce coś się o nim dowiedzieć robi się wredny

Jęklam w duchu i ruszyłam do swojego pokoju, izzy szła za mną.

-co ja zrobiłam że on mnie tak nienawidzi...

-nic Lili... on cię nie nienawidzi...

-słyszałaś sama co mówił... dlaczego twoja runa się świeci?

-nie wiem kiedy przyszłaś tu zaczęła tak robić... może ona coś zwiastuje?

-nie wiem mam to gdzieś dlaleko i głęboko-udałam że robiłam tęczę.

-co z kielichem?

-jest w karcie... moja matka miała dar dzięki czemu chowała co chciała w obrazach... Rany dostanę szału!

-lila spokojnie bo rozwalisz wszystko tak jak... sama wiesz co... jak przekonałaś moją matkę?

-powiedziałam jej jakiego rodu jestem, teraz koniec tajemnic-pokazałam jej znak i wszedłam do pokoju.

Ta wszedła za mną. Zaczęłam rysować runy blokujące podglądanie, i te które nie przepuszczą dźwięków.

Postawiłam zeszyt na stoliku i spojrzałam na moje runy. Odsunęłam ramiączko i spojrzałam na runę. Do pokoju wbiegł Henry.

-usłyszalem że -zaczął sapać- wróciłaś... i zniszczyłam pół sal treningowych... czemu runa ci się świeci...

-własnie nie wiem... coś jest nie tak wiesz coś ?

-czasen może świecić gdy coś ma się stać z jedną z osób, nie koniecznie coś złego ale może coś być... jakieś wydarzenie o którym już jest pewne że będzie. Nie ważne która droga się pójdzie.

Zasunełam to.

-na dzień ślubu nie będzie mnie tu, pójdę na obiad do kogoś, albo spędzę ten wieczór z Magnusem... jak wrócę nie chce widzieć Aleka nigdy wiecej.

-ale...-oboje wydali z siebie coś w stylu jęku.

-nie ma ale... nie ma nic ugh... Idę do sali treningowej mzoe uda mi się naprawić to co zniszczyłam.

Zostawiłam moje sztylety i wzięłam Stellę. Omijając szerokim łukiem Aleka wszedłam do sali treningowej. Wszyscy się cofli.

-ej... przepraszam poniosło mnie... przyszłam tu naprawić to wszystko... nie zrobię wam krzywdy.

W tedy podszedł do mnie jakiś straszy nawet od Aleka chłopak o brąz włosach.

-nimfy nie walczą tak jak ty... one wcale nie walczą a ty tak to nie jest normalne...

-zostalam wychowana by się obraniać, a tetaz wierz mi lub nie ale jestem z rodu łowców więc w mojej krwi płynie walka o to wszytko. Jeśli nie chcecie akceptować że jedna z was jest w połowie nimfą proszę bardzo. Ale mówicie mi to w twarz a nie unikajcie... nie lubię czegoś takiego.

Sykłam i ruszyłam do miejsca które najmocniej ucierpiało. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Każdy fragment pojawił się w niej głowę jak w układance zaczęłam naprawiac a kiedy skończyłam usłyszałam kroki charakterystyczne tylko dla jednej osoby. Klaskanie rozległo się po całej sali. Wyszłam z sali i zobaczyłam Aleka po drugiej stronie. Wszyscy zaczęli na nas patrzeć .

-no proszę masz jaja i czelność tu wrócić.

-mam jaja? ciekawe jak ostatnio sprawdzałam byłam płci pięknej.

-po co wróciłaś lilia...

-wrociłam do tych dwóch osób które mnie lubią, czasem warto mieć jedną czy dwie niż zero-ruszyłam w jego stronę i ominęłam,stając na schodach obruciłam się i powiedziałam chłodno- Powodzenia z panną Lydią

W jego oczach była pustka, uśmiechnęłam się wrednie i odwróciłam zawierając włosy w tył.

W sali gdzie obecnie była izzy szykująca dekoracje napotkałam na środku przejścia lydie.

-Lilia -powiedziała unosząc głowę do góry

-Lydia- wypięłam pierś. Mimo że była starsza do mnie matka natura obdarowała bardziej.

-a ty przypadkiem nie jesteś tą dziewczyną nimfą? która chodzi z inną dziewczyną?

-a ty przypadkiem nie jesteś tą dziewczyną która pocałowała cały ten instytut w tyłek?

Powiedziałam jej tonem. Ta tylko spojrzała na mnie wrogo, ale nagle się uśmiechla.

-oh, skarbie, ciesz się mam dzień dobroci dla zwierząt... nic nie popsuje mojego chumoru dwa dni przed najważniejszym dniem w moim życiu.

-oh, skarbie ciesz się że nie atakuje słabszych dziewczynek.

Powiedziałam z jadem i ruszyłam do przodu popychając ją na podłogę. Stanęłam obok izzy która ukradkiem przybiła mi piątkę.

-tak jest mała pokażemy kto ma tu klasę...

-izz nie muszę nic pokazywać. I tak jestem w centrum uwagi szczególnie tu gdzie każdy wie że jetsem nimfą.

Mruglam i zmieniłam na chwilę barwę.

-nie muszę mieć klasy by pokazać kto jest mądrzejszy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro