Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

-Boże co ja zrobiłam...-powiedziałam zapłakana.
Do szatni wszedł tata. Usiadł obok mnie i mnie przytulił.
-Przepraszam myszko...-powiedział a ja się jeszcze bardziej rozpłakałam.
-Byłam głupia zapisując się do drużyny... czemu ja???-spytałam i zaczęłam krzyczeć.
~Andrea...-powiedział Matteo.
-Nienawidzę Cię!-krzyknęłam i wybiegłam.

÷= pół godziny później =÷

-Andrea, proszę wróć na trening, jeśli nie wrócisz to trener się załamie, proszę...
-Po co? Żebym patrzyła jak się kłucicie?!-przerwałam mu w połowie słowa.
-Nie mamy zamiaru sie kłócić...-wymamrotał Matteo.-Chcemy twojego szczęścia-popłakał sie matt i mietolił koszulke Jane w rękach.
-Co jest z Jane? Czemu masz jej koszulkę!-wrzasnęłam na niego.
-Rzuciła nią we mnie kiedy sie z nią pokłóciłem... zraniłem ją...-pociągnął nosem.
  Zrobilo mi sie go zal, ale co parwda to prawda mialam ochotę mu przyłożyć za zranienie jane ale wiem ze ona czasem nie jest święta.
-Gdzie kna jest?-spytalam Matta.
-Nie wiem gdzie ona jest, pobiegła w strone szkoły myslalem że tu jest.-powiedział.
-No nic...-powiedziałam.
-Andrea...-wymruczał Matt i się do mnie przytulił.
-Ja też Cię Kocham,  ciiii-powiedziałam próbując go ogarnąć.-To nie twoja wina za Jane.
-Moja...-pociągnął nosem i szybko ode mnie odszedł przestraszony.
Odwróciłam się za siebie i mnie za murowało.
-Jane!-krzyknęłam na widok poszarpane ciuchów Jane. Matt się przestraszył.
-To moja wina...-znów zaczął mruczeć pod nosem.
-Matt to nie jest twoja wina...-powiedziała Jane i się rozpłakała, złapała się za brzuch i upadła na kolana.
-JANE!-krzyknął Matt.
-Nie! Odsuń się!-spojrzałam na jej spodnie...

***

-Pomocy!-krzyknęliśmy na wejściu do szpitala.
-Mama się zerwała zza biurka i podbiegła do Matta który trzymał na rękach skuloną Jane.
  Zaczęła płakać z bólu.
-Co jej się stało?!-spytała mama i zaprowadziła nas do sali w której miała leżeć Jane.
-Nic ci nie będzie Jane...-powiedziałam a Matt się rozpłakał. Patrzyłam na niego i prubowałam sama powstrzymać się od płaczu.
-Matt proszę nie...-powiedziałam do Matta.
-Musze coś załatwić...-powiedział i wybiegł.

×××Matt×××
-

No pokaż się!!-krzyknąłem chodzac po lesie.
Zza domu Hale wyszedł jakiś chłopak, to był dominik.
-Ty!-krzyknałem do niego-To ty jej to zrobiłeś!!!-krzyknąłem a chłopak upadł na kolana, a następnie jedną ręką oparł się o ziemię.
-To nie ja... ughrr...-zaczął mruczeć. Podbiełem do niego aby sprawdzić co mu jest. Miał całą zakrwawioną bluzkę.
-Ją ją tylko broniłem...grrrr...-zaczął piszczeć. Dosłownie zaczął piszczeć z bólu. Nie zwlekając wziąłem go na ramię i zaniosłem do szpitala.

***

-

Mamo!-krzyknąłem wchodząc na pierwsze pietro z Dominikiem.
-Kolejny?-spytała Andrea.
-Nie, on prubował ratować Jane...-sapnąłem a Dominic zaczął warczeć. Domyśliłem sie że to Wilcze Ziele.
-To jest... kto chodzi i strzela we wszystkich kulami z wilczym zielem?-spytała.
-Nie krzycz-zabolało mnie w nodze.
-Ty krwawisz...-powiedziała zdesperowana Andrea...

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro