Rozdział 2
-Cześć... - powiedziałam i spojrzałam na już przebraną Jane która trzymała w ręku koszulkę z napisem 11.
-Choć przymierzysz ją... - powiedziała i ubrałam białą, koszulkę na długi rękaw. Założyłam ochraniacze a na nie koszulkę na krótki rękaw w barwach szkoły w Becon Hills.
Z tyłu był napis McCall, byłam podekscytowana.
-Trener już nas woła.. – powiedziała Gwen i wyszłyśmy z szatni.
-Ej chyba zapomniałaś coś.. – powiedziała Jane i podała mi kij do Lacross'a.
-Dzięki... - powiedziałam i Jane pociągnęła mnie na boisko.
Na trybunach siedziała Mama, razem z tatą.
~Zobacz ma moją koszulkę... - powiedział tata a ja się odwróciłam tyłem.
-Dzień dobry McCall... - powiedział trener po czym poklepał mojego brata po plecach – nie pozarzynajcie się na boisku! – dodał i zagwizdał gwizdkiem.
-To co? Zaczynamy? – spytała Jane i Matt w tym samym czasie.
-Możesz być ze mną w drużynie... - powiedział chłopak który wcześniej mnie zaciągnął do szatni.
-Jerry radziłbym nie... - powiedział Matt.
-Niech sama zdecyduje... - burknął.
~Wybierz... - powiedział tata.
-Matt nie musisz być moją niańką... - powiedziałam.
-Sama tego chciałaś... - powiedział i dał mi czerwoną koszulkę, a sam ubrał zieloną – czas zacząć grę! – dodał i odszedł na swoje stanowisko.
-Trenerze... - powiedziałam i oddałam koszulkę z napisem McCall na plecach – najwidoczniej komuś przeszkadzam... - dodałam i poszłam w stronę szkoły.
-Andrea... - powiedział Matteo i próbował mnie zatrzymać, w rozpaczy pobiegłam jak najszybciej się dało do szkoły.
- - - - - - - - - - - - - -Matt- - - - - - - - - - -
-Matt? – powiedziała Jane a ja się odwróciłem. - Nie powinieneś doprowadzić do tego żeby ona wybierała między tobą a nim! – krzyknęła i się rozpłakała na moich oczach.
Pierwszy raz widziałem jak dziewczyna, zwłaszcza tak silna dziewczyna płakała i to jeszcze przy mnie. Żałowałem że do tego doprowadziłem, Jerry stał i też znieruchomiał jak ja. Nie chciałem do tego doprowadzić żeby tak fantastyczna dziewczyna się przeze mnie rozpłakała,
- Przepraszam Jane, nie chciałem doprowadzić ciebie do takiego stanu... - powiedziałem i próbowałem ją przytulić, ale ona za każdym razem się wyrywała.
-Zakochałam się w bracie mojej najlepszej przyjaciółki, ale jednak to nie była prawdziwa miłość. Myślałam że jesteś inny i że jesteś miły, ale to była tylko mgła przez którą nie widziałam kim tak naprawdę jesteś, albo nie kim ty naprawdę jesteś... - powiedziała i pobiegła w stronę szatni.
Stałem jak wryty, po chwili pobiegłem na trening i ćwiczyłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro