Rozdział 1
-Za kwadrans Matteo po Mie przyjedzie... - bąknęłam a Jane się na mnie popatrzyła z zazdrością.
-Jeep'em?! - spytała oburzona po chwili.
-Tak tym Jeep'em, masz coś do niego że tak się zachowujesz? Wiem! - krzyknęłam z szczęścia.
-Co niby takiego wiesz? - burknęła.
-Zakochałaś się... - powiedziała po czym przykryła mi buzię ręką.
-Ciiii nie mów tego głośno! - powiedziała z jeszcze większym oburzeniem niż przedtem.
Jane odchyliła się i spojrzała na mnie, po chwil też to zrobiłam tylko że odwróciłam się do tyłu, za nami przy sąsiedniej, metalowej, szafce stał chłopak który mnie obserwował od dobrych kilku tygodni.
Po chwili się odwróciłam na pięcie w stronę dziewczyny która patrzyła na niego jak zahipnotyzowana.
~Jaaaneee?! - powiedziałam aż w końcu dziewczyna się ocknęła.
-To ja was zostawię samych.. - powiedziała i pobiegła w swoją stronę.
Zdziwiona odwróciłam się do tyłu, przede mną stał chłopak, blondyn z grzywką i jaskrawo niebieskimi oczami. Lekko zakł0patana pierwsza się odezwałam.
-Cześć... - pociągnął mnie za rękę.
Przecisnęliśmy się przez tłum ludzi, po czym zeszliśmy na niższy poziom po schodach. Weszliśmy do szatni chłopaków. Na szczęście nikogo nie było.
-Wiem że mnie nie znasz ale chciałbym ci coś pokazać... - bąknął pod nosem a ja na niego spojrzałam.
Nagle z pokoju trenera wyszedł sam trener we własnej osobie. Patrzył się n mnie jakbym była czemuś winna. Po dłuższej niezręcznej ciszy w końcu trener się odezwał.
-Andrea, nie wiedziałem że masz zamiłowanie do Lacross'a... - powiedział z uśmiechem do mnie trener.
Wpatrywałam się w kartkę którą trzymał trener w swoimi ręku. Po chwili sobie przypomniałam że mówiłam Jane jak pomagałam Matteo ćwiczyć do drużyny szkolnej. Z jednej strony byłam wkurzona a z drugiej szczęśliwa że mogłam się czegoś nauczyć od innych grając razem z nimi.
-Dziś na treningu o szóstej wieczorem, miłej gry! - powiedział trener i nas zostawił.
-Zabije Jane! - powiedziałam a tajemniczy chłopak się na mnie spojrzał.
-W ogóle nie przedstawiłem się...
-Wiem też to zauważyłam, a i chwila moment... - powiedziałam i zebrałam się aby to powiedzieć - czemu mnie obserwowałeś!? - krzyknęłam a trener rozszerzył rolety przy oknie.
Zamilkł, po dłuższej chwili nie wytrzymałam i wyszłam z szatni. Byłam wściekła, po dłuższej chwili opanowałam stres i weszłam po schodkach na górną część szkoły. Po drodze spotkałam paru znajomych, który oczywiście są w drużynie i pogratulowali mi że trener wybrał właśnie mnie.
Zamknęłam oczy po czym niechcąco wpadłam na byłego chłopaka.
-No, kogo to ja widzę... - powiedział a zza jego pleców wyskoczył Matteo.
-Jeśli coś ci się nie podoba to możesz zmiatać... - powiedział a spłoszony chłopak pobiegł w drugą stroną. - Martwiłem się, czemu nie przyszłaś do samochodu? - spytał.
-Trener mnie zatrzymał...
-Nie gadaj?! - powiedział a ja się uśmiechnęłam, jego uśmiech był taki szczery że nie wiedziałam co powiedzieć - ale zajebiście! - krzyknął i mnie przytulił.
-Dzisiaj o szóstej wieczorem mam być na treningu, będzie jeszcze Jane i Gwen, przyjdziesz? - spytałam a Matteo się uśmiechnął.
-Jasne że przyjdę!!! - powiedział i jeszcze mocniej mnie przytulił.
Nie zwlekając poszliśmy w stronę wyjścia, Jeep Matteo stał na swoim miejscu. Matteo jest kapitanem drużyny więc jak coś mi się stanie to będzie po którymś z chłopaków.
Wsiedliśmy do Jeepa i Matteo zapalił go, lecz po pierwszej próbie zgasł...
Matt był lekko wkurzony ale wszystko jest okej, Ten typ tak ma. Spróbował i tym razem zapalił. Radość na ustach Matta była nie kończąca się.
Ruszyliśmy w drogę po czym o niecałym kwadransie byliśmy już w domu.
-Pójdę się przygotować bo już piąta po południu. - powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi,
W progu czekał na nas tata, szczęśliwy jak zwykle. Przeszłam obok, i skierowałam się do pokoju.
-A ty gdzie tak pędzisz? - spytał tata.
-Dostała się do drużyny - wyprzedził mnie Matteo.
-Choć tutaj... - powiedział tata a ja się cofnęłam prosto w jego ramiona.
Przytulił mnie tak mocno że aż połamał mi żebro, szybko się cofnęłam i złapałam za klatkę piersiową.
-Złamane żebro.... - syknął Matt i na mnie spojrzał, uśmiechnął się i powiedział po chwili - Spkojnie zrośnie się.
-Czyli to była próba?!...
-Czy wam już do reszty obojga coś do głowy strzeliło? - spytała wkurzona mama i podeszła do Matta z pazurami w palcach. - to jeszcze dziecko a wy już takie rzeczy wyrabiacie?! Matt do pokoju a z tobą Scott muszę porozmawiać... - powiedziała mama i podeszła do mnie.
Pomogła mi wstać i poszliśmy do salonu. Opatrzyła moje żebro, ale dziw że przez skórę, po chwili było po sprawie.
Nic mnie nie bolało i mama mi opowiedziała to i owo o wilkołakach i o tym co je spotyka.
-Idę się przygotować do treningu...
-Słyszałam że się dostałaś do drużyny. Gratulacje a co na to Matteo? - spytała.
-Ucieszył się... - powiedziałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro