Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 9

Dzień za dniem Ezra poznawała tę szkołę, czując, że jest bardziej niezwykła niż początkowo zakładała. Po pierwszych tygodniach śmiało mogła stwierdzić, których nauczycieli wręcz uwielbiała, a od których wolała się trzymać z daleka. Tak samo już zdążyła upodobać sobie swoje ulubione przedmioty. Z pewnością podobała jej Transmutacja z profesor Weasley, chociaż była ona surową nauczycielką. Inaczej było z profesorem Binnsem, który swoim monotonnym głosem usypiał niemal całą klasę. Duch całkowicie nie zwracał na to uwagi, kontynuując wykład.

Profesor Howin robiła zbyt wielką aferę wokół istot, o których uczyła. Profesor Sharp z oczywistych przyczyn był ulubieńcem Ezry. Ale był jeszcze jeden nauczyciel, który zaintrygował Ezrę. Mianowicie profesor Hecat, która nauczała Obrony Przed Czarną Magią. Poza pierwszym razem, gdy zadała masę pracy domowej, tak później stawiała na praktykę. Uczniowie pojedynkowali się między sobą, a Ezra dopiero wtedy zrozumiała jak mało zna zaklęć.

- No cóż, kto ostatnio walczył? - spytała starsza czarownica. - A tak Natsai Onai z Gryffindoru i Rebecca Fairchild ze Slytherinu. Garreth Weasley i Ezra Crowley, zapraszam.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, nie wierząc, że w końcu wypadło na nią. Jeszcze nie zapoznała się dobrze z różdżką, a już kazano jej pojedynkować się. Z drugiej strony jej przeciwnikiem był Garreth... Chłopak posłał jej pokrzepiający uśmiech, więc sądziła, że nie może tak być źle.

- Powitanie - przypomniała profesor Hecat. - Zaczynajcie.

- Drętwota! - krzyknął Weasley, ale na szczęście Ezra w porę podniosła tarczę.

Sebastian przyglądał się temu pojedynkowi z zainteresowaniem i z pewną nostalgią. Pamiętał, jak w zeszłym roku on miał przyjemność pojedynkować się z nowym uczniem, a ten go wręcz powalił na łopatki. Chyba właśnie wtedy zaczęła się ich przyjaźń, której Ominis początkowo był przeciwny. Z czasem i on się przekonał do nowego ucznia. Zaczęło razem tworzyć pokraczne trio, pakujące się często w tarapaty.

Gdzieś nieopodal stał Ominis, niezbyt świadomy tego, jak przebiega walka, ponieważ jego różdżka nie mogła wyłapać każdego szczegółu. Podszedł więc do niego, lekko szturchając go łokciem, tak jak czasem to robił. Niewidomy ślizgon obejrzał się w jego stronę zamglonymi oczami.

- Chcesz czegoś, Sebastianie? - zapytał cicho, by nikt inny go nie usłyszał.

- Pomyślałem, że może chcesz, bym zrelacjonował ci pojedynek. - Sebastian wzruszył ramionami, ale przy Ominisie ten gest był bez sensu. - Jak kiedyś.

- Po żałosnych jękach Weasley'a mogę jasno określić, jak przebiega pojedynek - sapnął sarkastycznie Gaunt. - Może jeszcze poprowadzisz Ezrę Crowley do Krypty? - W ostatnim pytaniu zawarł tyle jadu, że Sebastian naprawdę poczuł się dotknięty.

- Ominis, jak możesz być przeciwko mnie? - odparł, spoglądając jak Ezra chaotycznie macha różdżką, co było naprawdę zabawne. - To, co się stało... Myślisz, że gdybym wiedział, że tak to się skończy, zrobiłbym to?

- To właśnie jest twój problem, Sebastianie. Nie myślisz nigdy nad konsekwencjami. I za każdym razem ponosi je ktoś inny. Tłumaczysz się szlachetnymi pobudkami, ale spójrz na rzeczywistość. My jesteśmy tutaj. Ich nie ma.

Oczywiście Ominis miał na myśli jego wujka Salomona, który zginął przez uśmiercające zaklęcie rzucone przez Sebastiana. Ann, która nie mogła pogodzić się z tym, co zaszło, zabrała ciało wujka i zniknęła z życia Sebastiana. Wydawało się, że raz na zawsze. Dopiero Ominis uległ pod namowami przyjaciela i zgodził się zorganizować ich spotkanie... A przebiegło ono tragicznie. Ominis nie był w stanie wybaczyć tego Sebastianowi, zresztą sobie samemu również. Ann obwiniała siebie, przez co odmówiła powrotu do Hogwartu. Nie było Salomona i... tamtego ucznia.

- Zrobię wszystko, by to naprawić - próbował go przekonać.

Ominis pokręcił głową.

- Skończ, Sebastianie. Znów sięgniesz po czarną magię? - Gaunt ściszył głos. - Czy po inne sztuczki?

- Mogę spróbować innej drogi, ale musisz mi pomóc. Zobacz, Ann jest zdrowa, więc może...

- Tak, jest zdrowa - przytaknął drugi ślizgon. - A za jaką cenę Sebastianie? Mimo wszystko nie wybaczy ci łatwo, co spotkało Salomona i... wiesz kogo.

Sebastian już zamierzał odpowiedzieć, ale profesor Hecate wtrąciła się, kończąc ich rozmowę. Pojedynek zakończył się zwycięstwem Ezry, choć naprawdę to był istny cud. Profesor Hecate zaprosiła Sebastiana, by spróbował zmierzyć się z Yvone Barsky z Gryffindoru. Ominis skrzyżował ręce na piersi, czemu uważnie przyglądała się Ezra.

🌿 🌿 🌿


Ezra miała pewien rytuał zawsze po obiedzie w przerwie między zajęciami zaszywała się w bibliotece i uczyła zaklęć, chcąc uzupełnić braki. Oczywiście w Beauxbatons również nauczano zaklęć, ale Ezra nigdy nie była z nich dobra. Dobrze czuła się wśród eliksirów i ksiąg. A potrzebowała się przygotować mentalnie na pierwszą w tym roku szkolnym lekcję latania z profesor Kogawą.

Ezra dość dobrze latała na miotle, a jednak nie robiła tego zbyt często. Na boisku do qudditcha zrobili sobie jeden mecz towarzyski, podzielony na Slytherin przeciwko Gryfonom. Ominis z przyczyn oczywistych zajął miejsce na trybunach. Profesor Kogawa przypomniała zasady i rozpoczęła grę. Ezra unosiła się w powietrzu, patrząc na dynamiczną grę innych zawodników. Niektórzy kompletnie nie wiedzieli, co robić i latali dość nisko.

Sebastian wyminął Ezrę, puszczając do niej oko, gdy dofrunął do jednej z obręczy wraz z kaflem i zdobył punkt. Inna dziewczyna z domu węża grała naprawdę dobrze i ogrywała niektórych graczy Gryffindoru z łatwością. Gołym okiem było widać, kto grał w drużynach swoich domów. Ta sama ,,cudowna" zawodniczka omal nie sfaulowała Ezry, za co ta krzyknęła za nią.

- Patrz, jak latasz, ślamazaro! - zaśmiała się ślizgonka.

- To właśnie jest Imelda Reyes. Jadowita żmija - prychnęła zirytowana Yvone, zrównując lot z Ezrą. - Widziałaś gdzieś Shannon?

- Tu jestem!

Obie gryfonki spojrzały znacznie w dół, by zobaczyć swoją koleżankę ledwo oderwaną od ziemi. Shannon miała niebywały lęk wysokości i zazdrościła Ominisowi, że cała ta zabawa go omija. Ezra nie chciała pozostać dłużna Imeldzie, więc podjęła wyzwanie. Chwyciła mocniej za miotłę i ruszyła szybko w stronę ślizgonki. Uderzyła ją bokiem, na co ta zachichotała, czując wyższość nad gryfońskim amatorem qudditcha.

- Znaj swoje miejsce, Crowley - warknęła Imelda.

- A ty naucz się pokory, Reyes - odgryzła się, nie odstępując zawodniczki nawet na cal. Nie mogła równać się z uzdolnioną Imeldą, ale na pewno była na tyle uparta, by chociaż trochę ją zdenerwować.

Imeldzie nie spodobał się taki niewygodny ogon, więc staranował ponownie Ezrę. Gdzieś między nimi pojawił się Sebastian, który grał na nerwach Imeldy, mimo że byli razem w drużynie. Chcąc uwolnić się od tej dwójki, zderzyła swoją miotłę z Sebastiana - a przynajmniej tak sądziła, bo w rzeczywistości uderzyła w miotłę Ezry, a że ta niechcący poluzowała uścisk, zaczęła spadać z miotły. Wystraszona Imelda wyciągnęła do niej rękę, lecz nie zdążyła. Podobnie jak Sebastian.

Kilku najbliższych uczniów próbowało złapać Ezrę. Ta czuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła, a wizja rozpłaszczenia się na ziemi staję się coraz bardziej realna.

- Mam cię! - zawołała Onai, chwytając Ezrę za rękę. Nie były już aż tak wysoko.

Jednak strach Ezry dał o sobie znać i starożytna magia odebrała to jako atak na swojego użytkownika, więc postanowił samodzielnie go obronić. Delikatna fala energii wypchnęła Ezrę z uścisku Natsai i tym razem naprawdę huknęła o ziemię. Wszyscy zamarli, a profesor Kogawa od razu podbiegła do uczennicy.

- Crowley! Żyjesz, na Merlina?! - Dziewczyna spróbowała się podnieść, ale strasznie kręciło jej się w głowie, nie mówiąc już o towarzyszącym temu bólowi. - Pokaż no się...

Profesor Kogawa zaczęła uważnie oglądać obrażenia uczennicy. Kilka zadrapań, złamana ręka i prawdopodobnie wstrząs mózgu.

- Musimy szybko zabrać cię do Skrzydła Szpitalnego. Sallow - zawołała do najbliżej znajdującego się chłopaka. - Ty i pan Gaunt pomożecie mi ją zabrać do Skrzydła Szpitalnego. Reyes! - krzyknęła na swoją ulubienicę. - Pilnujesz grupy! Standardowe ćwiczenia!

Imelda Reyes przytaknęła i od razu wczuła się w rolę nauczyciela. Profesor Kogawa przywołała do siebie Ominisa, który na zajęciach i tak był bezużyteczny. Nauczycielka szła przodem, a Sebastian, tak jak zaproponował, trzymał ledwo przytomną Ezrę na rękach. Ominis mu towarzyszył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro