Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 6

— Pobudka! — zawołała Onai, która jako pierwsza wstała w pokoju i od razu zaczęła budzić swoje koleżanki. Ezra miała z tym problem. — Hej, jeśli nie wstaniesz teraz spóźnisz się na śniadanie, a potem na zajęcia z profesorem Sharpem...

Te słowa podziałały jak kubeł zimnej wody. Ezra zerwała się z łóżka, prawie spadając z niego na twarz. Pierwszy dzień w Hogwarcie! Śniadanie, później zajęcia z wujkiem. Nikomu o tym nie mówiła o relacji z nauczycielem, biorąc pod uwagę, że biologicznie nie był jej krewnym. Po prostu przyjął ją pod swój dach po śmierci rodziców. Całe szczęście, że nikt nie pytał o rodziców Ezry. Może dlatego, że miało to miejsce kilka tygodni przed rokiem szkolnym, więc ta sensacja medialna po prostu straciła na ważności. 

Ezra przebrała się w mundurek, choć początkowo miała problem z zawiązaniem krawatu. Na szczęście Yvone pokazała jej jak zrobić to prawidłowo. Poza Yvone, Nastai i Shannon mieszkały w pokoju jeszcze dwie dziewczyny: Alina i Gwendolyn Rassell, były to bliźniaczki dwujajowe, przez co łatwo było je odróżnić. Szóstką wyszły z pokoju, ciągnąc za sobą Ezrę, jakby ta potrzebowała przewodnika po tym niasamowitym miejscu. I faktycznie potrzebowała. W pokoju wspólnym spotkały jeszcze Garretha Weasley'a z Leandrem Prewettem. Obaj chłopcy spojrzeli na grupę szóstoklasistek.

— Cześć, Ezra — przywitał się z nią Garreth, od razu zostawiając towarzysza z tyłu. — Jak pierwsza noc w Hogwarcie?

— Garreth, daj spokój z samego rana — zaczęła Onai. — Idziemy na śniadanie. Wam też to radzimy.

Dopiero na śniadaniu Ezra mogła skupić się na podziwianiu zaczarowanego sufitu, ukazującego teraz piękne błękitne niebo z wolno pływającymi po nim chmurkami. Z tego powodu dziewczyna ledwo co ruszyła swoją porcję śniadania. Yvone i Shannon zachichotały na ten widok. Z kolei Alina i Gwendolyn usiadły na początku stołu, z dala od dziewcząt.

— Robi wrażenie, co? — zagaiła ją Natsai. — Ale może zjedz coś, żebyś potem nie upadła. Po eliksirach mamy transmutację i nie wiem, czy ktoś zwrócił z was uwagę, ale dyrektor przywrócił w tym roku rozgrywki quidditcha.

— Och, tak — parsknęła Yvone, bawiąc się widelcem. — Spójrzcie jak od wczoraj Imelda Reyes się puszy. Pewnie myśli, że Slytherin zgarnie w tym roku Puchar Domów oraz Puchar Quidditcha.

Ezra przyjrzała się uważnie Yvone. Była to drobna blondynka o pięknej, porcelanowej twarzy. Wyglądała jak laleczka. Kompletne przeciwieństwo Shannon, która miała kasztanowe włosy, prawie rude i masę piegów. W końcu Ezra odwróciła się w stronę Slytherinu, by popatrzeć na wspomnianą Imeldę. Nie trudno było zgadnąć, która to, bo tylko jedna dziewczyna stała dumnie i opowiadała coś głośno. Niedaleko niej siedział Sebastian i Ominis. Siedzieli razem, nie w ogóle nie rozmawiali.

— Zgarnęli Puchar Domów tylko dzięki... — Yvone jęknęła, nie kończąc myśli, czując jak boli ją kostka od dyskretnego kopniaka ze strony Natsai. — Ale miało to wpływ na punktację. Chodźcie, zbieramy się.

Dziewczyny wstały i zamierzały opuścić Wielką Salę, tylko Ezra zdecydowała się jeszcze zostać. Obiecała, że da radę trafić do lochów. Dopiero, gdy trójka nowych koleżanek zniknęła Ezra odetchnęła z ulgą. Czuła się niesamowicie tłamszona przez ich obecność, choć doceniała, że były tak przyjaźnie nastawione. Od wczoraj udało się Crowley zdobyć niewiele informacji. Faktycznie ktoś pojawił się na piątym roku, prawdopodobnie należał do Slytherinu. Sebastian i Ominis możliwe, że ją okłamali, chcąc trzymać z dala od wiedzy. I co najważniejsze... w Hogwarcie był zakaz mówienie o tej osobie.

— Gotowa na eliksiry? — Usłyszała za plecami głos Garretha. — Uwielbiam ten przedmiot. Ostatnio próbuję uwarzyć własny eliksir wzmacniający, mogący wybudzić nawet kogoś na skraju śmierci.

— Eliksir wiggenowy? — spytała Ezra z udawanym zainteresowaniem.

— Mocniejszy — zgodził się Garreth. — Idziemy razem na zajęcia?

— Och, przykro mi Garreth, ale właśnie przypomniałam sobie... — dukała dziewczyna, myślać nad logicznym usprawiedliwieniem, by uniknąć jego towarzystwa.

Owszem, nie miała nic przeciwko gryfonowi, ale bardzo męczył ją tematem eliksirów, jakby na świecie nic więcej nie istniało. Ratunek przyszedł z najmniej oczekiwanej strony:

— Ezra, idziesz czy nie? — Podszedł do nich Sebastian, który dyskretnie puścił jej oczko. — Mieliśmy iść razem na eliksiry. Cześć, Weasley, szukasz tu czegoś?

— O to mógłbym zapytać ciebie, Sallow — prychnął Garreth, chowając ręce do kieszeni spodni. — Kolejną duszę chcesz zdeprawować?

— Odwal się, Weasley — ostrzegł go ślizgon.

— Wszyscy wiemy, że to, co się stało to twoja wina. Nawet twoja siostra się z tym zgadza — dodał, a Sebastian nie wytrzymał i chwycił za szatę rudzielca, podnosząc go nieco do góry. Weasley wywrócił oczami na ten tchórzliwy pokaz siłu. — Wiesz, że mam rację, więc próbujesz mnie zagłuszyć przemocą. Żałosne.

— Daj mi powód, bym ci nie wybił wszystkich zębów — wysyczał Sebastian.

Ezra kompletnie nie rozumiała tej sytuacji, niedość, że Sebastian miał napiętą relację ze swoim ,,przyjacielem'' tak teraz ta sprzeczka z uczniem Gryffindoru... Czy to miało coś wspólnego z tajemniczym uczniem, który pojawił się tu rok temu?

— Wystarczy! — fuknęła zirytowana Ezra, a jej moc mimowolnie wymknęła się spod kontroli, na szczęście tylko lekko odpychając kłócących się chłopców ze sobą. Każdy mógł pomyśleć, że to Ezra ich rozdzieliła. — Nie wiem, o co wam chodzi, ale nie zamierzam słuchać waszych kłótni.  O cokolwiek chodzi, doprowadzi do tego, że się spóźnimy do wu... profesora Sharpa.

Ezra pociągnęła Sebastiana za ramię, prowadząc go w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Może jeśli będzie pokazywać Sebastianowi, że można jej zaufać, otworzy się i powie wszystko. Zwłaszcza, że wcześniejsza sytuacja jasno wskazywała, że Sallow miał coś z tym wszystkim wspólnego. Garreth pokręcił głową na widok odchodzącej pary uczniów, na co machnął ręką i podszedł do Leandra.

W tym czasie Ezra dalej ciągnęła Sebastiana, aż w końcu sobie przypomniała, że nie musi już tego robić. Puściła chłopaka, rumieniąc się przy tym nieznacznie.

— Ja... przepraszam, nie wiem, co to było. — Ezra zaczęła bawić się swoimi włosami. Często tak robiła, jak się denerwowała.

— Przykro mi, że byłaś tego świadkiem — westchnął Sebastian. — Zeszły rok był... dość burzliwy. Wszystkimi wstrząsnął. Nie dziwię się, że niektórzy mnie obwiniają, sam się czasem obwiniam. Jednak nie przejmuj się.

— Co się wydarzyło w zeszłym roku? — zapytała Ezra. — Chodzi o bunt goblinów?

— To nie... Ech, nie mogę o tym rozmawiać — tłumaczył się. — Anne, moja siostra... cholera, nie mogę, wybacz.

— Czekaj! — zatrzymała go gryfonka. — Masz siostrę? Uczy się tutaj?

— Nie, nie uczy. Chodźmy na zajęcia, bo się spóźnimy.

W klasie byli już wszyscy, każdy stał przy swoim stanowisku pracy. Sebastian pomyślał o zajęciu miejsca przy Ominisie, jak zawsze, ale wątpił, że Gaunt miał ochotę z nim współpracować, więc stanął obok Poppy. Ezra, nie mając innego wyjścia, zajęła miejsce przy Ominisie. 

— Cześć, Ominis, dobrze pamiętam? — Oczywiście, że pamiętała jego imię, ale potrzebowała jakiegokolwiek tematu do rozpoczęcia z nim rozmowy.

Ominis podskoczył na swoim miejscu, zaskoczony nagłym pojawieniem się Ezry. Odwrócił głowę w kierunku dziewczyny, nadal siedząc sztywno na swoim krześle. 

— Czego potrzebujesz? — zapytał oschle, najwidoczniej nie spodziewając się, że ktoś poza Sebastianem może chcieć zająć obok niego miejsce. 

— Będziemy dziś pracować razem na eliksirach — odpowiedziała.

— Rozumiem —powiedział cicho, a napięcie z jego ciała nagle uleciało. — Miejmy to za sobą.

Do klasy wszedł profesor Sharp, który starał się traktować Ezrę jak każdą inną uczennicę. Aczkolwiek chciał zapytać po zajęciach, czy dziewczyna zjadła śniadanie i czy dobrze odnajduje się w szkole. W domu śniadanie i kolację zawsze jadali razem. Wczoraj wyraźnie widział, z jak wielkim apetytem Ezra pochłaniała zawartość swojego talerza. Dziś nie zdążył tego sprawdzić. 

W jego kociołku bulkotał eliksir o przeźroczystej barwie. Profesor Sharp nakazał uczniom otworzyć podręczniki do zaawansowanych eliksirów na konkretnej stronie, po czym nakazał komuś przeczytać opis eliksiru tam zamieszczonego.

„Spożycie Wywaru Żywej Śmierci sprowadza na jego pijącego bardzo mocny sen, który może trwać w nieskończoność. Ten eliksir jest bardzo niebezpieczny, jeśli nie jest używany z rozwagą... Jest to niezwykle niebezpieczna mikstura. Wykonuj z maksymalną ostrożnością."  — Odczytał ktoś na głos.

— Tak, tak... Dziś w parach będziecie próbować wykonać ten eliksir, macie czas do końca zajęć.

Ezra odwróciła się do chłopaka, zastanawiając się, czy jest zdolny do warzenia eliksirów, biorąc pod uwagę jego stan.

— Wywar Żywej Śmierci... to zaawansowany eliksir, ale myślę, że razem damy radę.

Ominis milczał, ale na jego twarzy pojawił się lekki cień uśmiechu. Nie przepadał za tym przedmiotem. Głównie dlatego, że przez brak zmysłu wzroku nie był w stanie doprowadzić do odpowiedniego koloru mikstury. Drażniło go to, bo przez to był zdany na innych.

—Masz rację, to będzie trudne, ale przy wystarczającej ilości ciężkiej pracy i poświęcenia jestem pewien, że damy radę. Mam tylko nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz. Eliksir jest niezwykle trudny. Jesteś pewna, że podołasz wyzwaniu? — zapytał spokojnym, acz poważnym tonem tonem, z małym uśmiechem, gdy mówił i spoglądał w kierunku Ezry. 

— Oczywiście!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro