Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 46

Do północy zostało tylko kilka minut. Profesor Sharp przekonał pielęgniarkę, aby wypuścić Ezrę nieco wcześniej, pozwalając jej obejrzeć uczczenie Nowego Roku. Był to jej pierwszy raz, więc postarał się, by podopieczna, choć nadal na niego zła, poznała kolejną cudowną rzecz w życiu. Ezra zarzuciła na ramiona szlafrok i pozwoliła się poprowadzić wujkowi, Sebastianowi i Ominisowi na błonia szkoły. Mrok całkowicie zalał niebo, przez co nikt nie spodziewałby się, co za chwilę się miało wydarzyć. Sebastian wycelował swoją różdżkę ku niebu, najprostsze zaklęcie sprawiło, że kolorowa poświata wystrzeliła z różdżki i rozprysła się na nieboskłonie. Przez moment Ezra sądziła, że ten błysk przywołał wszystkie zagubione gwiazdy z powrotem na niebo, ale to nie były gwiazdy. Z oddali dało się widzieć setki kolorowych iskier, podobnych do tej sebastianowej, rozświetlając niebo całkowicie.

Ezra z wielkim podziwem oglądała fajerwerki z Hogsmeade. Kilkoro uczniów pozostałych w zamku i nauczycieli, dołączyło do nich, by celebrować nadejście Nowego Roku. Sebastian złapał się za boki, przystając obok niewidomego przyjaciela. Światła tylko odbijały się na jego bladej twarzy.

- Jest piękna... - powiedział Sebastian. Oboje wiedzieli, że wcale nie mówi o fajerwerkach. - Żałuj, że nie możesz tego zobaczyć.

Chłopak skinął mu głową, nie bardzo się tym przejmując. Nigdy nie żałował dnia, że nie posiada wzroku tak bardzo, jak ostatnimi czasy. Już dawno nawykł, by w Sylwestra jedynie słuchać wystrzałów fajerwerek, niekiedy czując na swojej twarzy ich ciepło. Tym razem pragnął zaszyć się w swoim dormitorium, ale kiedy usłyszał, że Ezra znów wylądowała w Skrzydle Szpitalnym, wbrew sobie, poszedł jej na spotkanie. Kiedy chciał się trzymać od niej z daleka, aby chronić ją przed jego okrutną rodziną, zawsze szukał najmniejszego pretekstu, by jednak przy niej zostać chwilę dłużej. W kieszeni jego płaszcza wciąż spoczywał prezent świąteczny dla dziewczyny. Poczuł nagle jak ktoś muska jego dłoń. To nie była ręka Sallowa. Delikatne muśnięcie zmieniło się w mocny chwyt. Ktoś splótł z nim palce.

- Szczęśliwego Nowego Roku, Ominisie - powiedziała łagodnie Ezra.

Ten głos, który wyobrażał sobie, kiedy popadał w szaleństwo spowodowane klątwą Cruciatusa. Wymawiała jego imię tak niewinnie, tak słodko, że to zakopane głęboko w nim szaleństwo naprawdę próbowało się wydostać. W końcu, w którymś momencie ich znajomości, niechęć zmieniła się w obojętność, następnie w ciekawość, by ostatecznie popadł w obsesję na jej punkcie. Chciał trzymać jej rękę teraz i zawsze.

Ale musiał ustąpić pierwszy. Ludzie wokół zachwycali się światłami na niebie. Słyszał też doskonale zachwyt w głosie Ezry. Mimo to zwalczył wszelkie swe pragnienia i wyrwał dłoń z jej uścisku, kierując się z różdżką z powrotem ku zamkowi. Ezra z bólem wpatrywała się w oddalającą się jego postać. Zastanawiała się, czy nadal był na nią zły za Kryptę?

Ezra pozostała jeszcze na błoniach z pozostałymi do czasu, aż wszystkie światła i fajerwerki zgasły. Postanowiła zacząć ten rok najlepiej jak potrafiła. Przede wszystkim zdecydowała się wybaczyć wujkowi eliksir prawdy, który podał jej podstępem. Postanowiła mu powiedzieć o tym przy najbliższej okazji. Sebastian zrównał z nią krok, kiedy wracali do zamku i objął ją ramieniem.

- Jak wrażenia po swoim pierwszym Nowym Roku? - zagaił ją. Nie prowadził ją do Skrzydła, gdzie miała wrócić po pokazie, lecz z powrotem do lochów.

- Nie spodziewałam się, że to takie piękne... A mogłoby być jeszcze piękniej... Ominis chyba w dalszym ciągu mnie nienawidzi. - Ezra wyciągnęła przed siebie dłoń, która jeszcze niedawno dotykała zimnej skóry Gaunta. - Czy... Rozmawiałeś z nim o Hogsmeade?

- Wierz mi lub nie, ale Ominis naprawdę jest uparty. Mam wrażenie, że coś się wydarzyło na tej kolacji u niego w domu.

Już odpuścił sobie mówienie dziewczynie, że Ominis przez pierwsze dwa dni kulał, jakby każdy stawiany przez niego krok sprawiał mu niewyobrażalny ból. Wydawał się być bardziej rozdrażniony, ostrożny, jakby wciąż coś się na niego czaiło. Zwykle taki był po... tym, jak ojciec lub bracia traktowali go zaklęciem torturującym. Nie zdradził tego Crowley, nie chcąc dokładać jej więcej zmartwień.

Sielankowy czas związany ze świętami i Nowym Rokiem minął tak szybko, że nim ktokolwiek zdążył się rozejrzeć, wszyscy powrócili do szkoły wypoczęci bardziej lub mniej, gotowi na wyzwania nadchodzące w najbliższych dniach. Największą zmianą, którą dało się dostrzec było to... że nie każdy wrócił do szkoły. Alina unikała tematu swojej siostry jak ognia, nie tłumacząc nikomu, czemu Gwendolyn nie wróciła do Hogwartu po Nowym Roku. Ona sama również wydawała się nieco przygaszona. Jej ostry charakter można by określić jako łagodniejszy, straciła cały swój pazur. Unikała swoich znajomych, czasem dało się ją widzieć po cichu rozmawiającą z nauczycielami.

W przyszłą sobotę miał odbyć się kolejny mecz między Gryffindorem a Ravenclawem. I to wcale nie był koniec złych wiadomości. Ezra siedziała na boisku do quidditcha, bardziej skupiając się na książce o istotach żyjących pod wodą aniżeli treningiem własnej drużyny. Osobiście sama próbowała latać na miotle i wychodziło jej to perfekcyjnie, ale preferowała aktywności... bardziej bliżej ziemi. Leander. Prewett, dostrzegając ją, wpadł na pewien pomysł. Zbliżył się do dziewczyny, by ją lekko wystraszyć.

- Buuu!

Książka wyskoczyła z rąk Ezry, a raczej to ona podrzuciła ją do góry, nie spodziewając się rudego chłopaka tak blisko.

- Leander! To wcale nie jest śmieszne! - skarciła go, posyłając mu wściekle spojrzenie.

Z Leandrem od września zamieniła raptem kilka zdań, ale uważała go za nadętego bufona. Z jakiegoś powodu dzisiaj uparł się, by popsuć jej dzień, zwłaszcza, że ostatnio znowu źle sypiała - nękana koszmarami o czarnoksiężniku, Koryfeuszu.

- Bez wężowej obstawy nie jesteś już taka odważna? Uwłaczające dla Gryfonki - prychnął chłopak. - Może chcesz się przelecieć wokół zamku?

Ezra uniosła wysoko brwi, nie wierząc w to, co słyszała. Ten Leander Prewett, który swoją miotłę potrafił polerować kilka razy dziennie (najlepiej na widoku, by inni widzieli), tak jakby obnosił się z tym, że jest w drużynie. Nawet Imelda się tak nie puszyła. Dla niej czyszczenie miotły z pewnością było bardziej... intymną sprawą, oczywiście nie mając nic złego na myśli.

- Dziękuję, ale nie skorzystam. - Podniosła książkę, która spadła na ławkę niżej. - Nie masz przypadkiem treningu, na którym powinieneś się skupić?

Leander chciał coś powiedzieć, ale podleciał do nich Garreth, spoglądając to na chłopaka, to na Ezrę. Z jego spojrzenia dało się jasno odczytać nieme pytanie ,,czy wszystko w porządku?", A wystarczyło, by Crowley ukradkiem zetknęła na Prewetta, odpowiadając, co dokładnie nie jest w porządku. Ezra pragnęła zaczerpnąć zimowego powietrza na trybunach, pouczyć się, a stała się ofiarą nieudolnego podrywu Leandra.

- Weasley, drogi przyjacielu, twa troska jest zbyteczna. Panuję nad sytuacją. - Nad niczym nie panował i znów zaczynał puszyć się jak paw, ale Ezra zmieliła wredną uwagę w ustach. - Nie masz może obręczy do pilnowania?

Garreth pokręcił głową.

- Miałbym ją do pilnowania, gdybyś ruszył dupę i zaczął strzelać do obręczy, a nie się obijasz.

Uwaga, acz celna, wyprowadziła Prewetta mocno z równowagi, bo ten fuknął urażony i odleciał, chcąc zademonstrować rzut kaflem przez wolną obręcz. Weasley wywrócił oczami na ten marny pokaz umiejętności.

- Dziękuję. Najwidoczniej jego ego zagłuszyło moją odmowę.

- Ależ proszę.

- Czemu w ogóle przyjaźnisz się z takim dupkiem? - zapytała Ezra, kompletnie tego nie rozumiejąc.

Chociaż Garreth bywał irytujący, kiedy ciągle mówił o eliksirach, był też zabawnym chłopakiem o wielkim talencie i dobrym sercu. Kompletne przeciwieństwo snobistycznego Prewetta, który zdecydowanie bardziej pasowałby do Slytherinu.

- To nie jest tak... że się przyjaźnimy. Osobiście nie trawię gościa - wyznał, spoglądając z ciekawością na książkę w dłoniach Ezry. - Ładna okładka, ciekawa treść? - Spojrzenie dziewczyny jasno mu powiedziało, by nie zmieniał tematu. - Nasze rodziny od zawsze były ze sobą blisko. Nie zdziwię jak Weasley kiedyś zawrze jakieś małżeństwo z Prewett, Merlinie uchowaj... W każdym razie znoszę go, bo muszę.

Ktoś z boiska - Gryfonka o kasztanowych włosach, której Ezra nie znała - zawołała wszystkich zawodników do siebie. Zapewne była kapitanem ze starszego rocznika. Przez moment tłumaczyła coś Gryfonon, po czym wszyscy wzbili się ponownie w niebo. Yvone, która również była w drużynie, zaczęła gonić imitację złotego znicza. Jej miotła przypadkiem zderzyła się z Prewettem, i o ile on zapanował nad swoim sprzętem, tak Yvone nie miała tyle szczęścia, bo spadła z miotły. Jej krzyk rozniósł się echem po całym boisku. Pewnie w ciemnych lochach też dało się tu usłyszeć.

- Yvone! - Weasley od razu się przy niej znalazł. - Leander, kretynie!

- To nie moja wina! - odparł obrażony Prewett. - Sama weszła mi w drogę.

- Dajcie mi przejść - syknęła pani kapitan. - Yvone, oddychaj. - Blondwłosa gryfonka próbowała nabrać oddechu, ale jęknęła z bólu, łapiąc się za nogę jedną ręką. - Cholera, złamana noga i ręka. Szybko, zaprowadźcie ją do Skrzydła Szpitalnego!

- Gdzie my teraz znajdziemy zawodnika? - spytał ktoś.

Pani kapitan drużyny Gryffindoru rozejrzała się po trybunach, dostrzegając czerwono-złoty szalik na szyi Ezry. Starsza dziewczyna westchnęła, machając do Crowley ręką, by tu do nich zeszła. W głowie Ezry zrobiło się dziwnie pusto. A jednak stanęła na drżących nogach przed starszą koleżanką.

- Crowley, zgadza się? Z szóstego roku jak Weasley? - Akurat Garreth wraz z innym chłopakiem poszedł zaprowadzić Yvone do pani Lenore. - Umiesz latać na miotle? - Niechętnie skinęła twierdząco głową. - Świeeetnie. Witaj w drużynie, Gryffindoru.

Och. Tego Ezra się nie spodziewała. Zwłaszcza, że miała coś na kształt lęku wysokości...

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadza, że opowiadanie się dłuży. To nie jest typowy romans OC x Ominis, bo skupiam się też na fabule z czarnoksiężnikiem i zabójstwem rodziny Crowley. Zaczęłam drugi raz przechodzić Hogwart Legacy, tym razem Ezrą a nie Aileen, więc natchnęło mnie na więcej takiego... Hm, chodzi mi o to, że też trochę codzienności uczniów, by poczuć ten Hogwarcki klimat czy to z gry, czy książek.

Miałam też zamiar kilka ostatnich rozdziałów napisać, gdy bohaterowie są dorośli, co o tym myślicie? Rozdziałów może być jeszcze sporo, ale na pewno nie więcej niż 100 😂 tylko Pianistka ma 100 rozdziałów i więcej nie szalejmy. Ale tak poważnie, mam nadzieję, że nikogo nie wystraszy taka ilość rozdziałów, biorąc pod uwagę, że są one krótkie, bo 1200-1500 słów, czasem więcej. Lubię takie rozdziały.

Pssst, Ezra pójdzie nakrzyczeć na ojca Ominisa, kto się nie może doczekać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro