Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 44

Elizoropa Crowley.

To było oczywiste, że jego ojciec znał każdą rodzinę, która coś znaczyła. Skoro o nią pytał, wiedział o czymś, czego Ominis nie był świadomy. Umiejętnie zamaskował swoje prawdziwe uczucia, pozostawiając maskę obojętności, którą zawsze przywdziewał w murach dworu Gauntów. Odłożył widelec, aby odnaleźć dłonią chusteczkę i przetrzeć usta po skończonym posiłku.

- Niewątpliwie pojawienie się nowej uczennicy zrobiło spore zamieszanie w tej waszej szkole - kontynuował pan Gaunt.

- Przykro mi, ojcze. Nie zwróciłem uwagi na nikogo takiego - odparł, powstrzymując ochotę przed poluzowaniem kołnierza, który mocno go teraz uwierał.

Pan Gaunt pokiwał głową ze zrozumieniem, pozwalając synowi opuścić jadalnię pierwszemu. Nie wzbudziło w nim to żadnych podejrzeń. Niejednokrotnie Ominis odchodził pierwszy, aby nie psuć apetytu pozostałym. Pan Gaunt nie trzymał go nigdy dłużej niż to potrzebne, nie mogąc patrzeć na swoją porażkę życiową.

Ominis odszedł parę kroków od stołu, gdy ponownie dobiegł go głos ojca, surowy i wręcz ociekający pogardą.

- Zabawne... Naprawdę sądziłem, że udało mi się chociaż tego ciebie nauczyć. - Ominis usłyszał dźwięk odsuwanego krzesła. - Nie okłamuj mnie.

- Gdzieżbym...

Nie dokończył, bo donośny krzyk pana domu przeszył pomieszczenie niczym błyskawica. Czerwony błysk wydobył się z jego różdżki, godząc Ominisa i rzucając go bezwiednie na zimne płytki, którymi wyłożona była jadalnia. Matka często mówiła, że przypominają szachownicę. Ominis ledwo powstrzymał okrzyk bólu, czując jak coś w środku rozrywa go na kawałki. Czuł, że nie jest ranny, a jednak odnosił wrażenie, że umiera. Znowu. Znał to uczucie. To zaklęcie.

- Czy zapomniałeś już, że ja w odróżnieniu do ciebie posiadam oczy wszędzie? - Bracia Ominisa parsknęli śmiechem. - Dyrektor Black zdążył mnie poinformować, że wzbogaciłeś swoje towarzystwo.

- N-nie... - wydukał, zaciskając mocno palce na swoich ramionach. - Nie przyjaźnimy się.

- Och, mój głupi Ominisie... Może to odświeży ci pamięć, skoro jeden raz to za mało. Crucio!

Tym razem nie był w stanie z tym wygrać. Ominis krzyknął na całe gardło, zwijając się z bólu. Już pomijał myśl, jaką satysfakcję z jego cierpienia czerpali jego bracia. Wbił sobie palce tak mocno, że z pewnością zostawił tam siniaki. Stanowczość, z jaką ojciec go karał, jasno mówiła, że jego intencje względem Ezry były nieszczere. Przywołał do umysłu wizję jej osoby, głos, śmiech i uśmiech, który wyobrażał sobie za każdym razem.

,,Będę na ciebie czekać".

- E-Ezra... - szepnął cicho, że nikt go nie usłyszał.

Wymówił jej imię, jakby stanowiło lek na jego cierpienie. W pewien sposób nim właśnie była. Zjawiła się nagle w jego przedziale, wściubiając nosa w nieswoje sprawy, a w tym wszystkim zdobywała serca wielu ludzi. Jak Aileen. Obie niosły światło, gdzie panowała czerń. Ale Ezra... Dostrzegała go. Był tego pewny. Dostrzegała jego. Ominisa. Nie był dla niej przyjacielem Sebastiana. Tym Gautem. W jakiś sposób zawsze starała się wyciągać do niego rękę.

Kiedy Aileen wybrała Sebastiana, czuł, że odpuszczając skazuje się na wieczną samotność do czasu, aż rodzice zaaranżują mu małżeństwo. Byłby zmuszony żyć w małżeństwie bez miłości, tylko dla korzyści materialnych i dobrego imienia. Ale Ezra sprawiła, że jego serce przyspieszało, tańczyło szalony taniec, gdy wyczuwał jej obecność. I tylko dzięki myślom o niej nie rozpłakał się.

W końcu ból klątwy odpuścił.

- Wstań, Ominisie - rozkazał ojciec. Wykonał to zadanie z ociąganiem spowodowanym paraliżem mięśni ciała. - Nie waż się więcej mnie okłamywać. Toleruję twoją, jak to zwiesz, ,,przyjaźń" ze zdrajcami krwi, ale nie zezwalam na bliższe kontakty z tą dziewczyną. Jest brudna jak jej matka, mugolaczka. Ta kobieta wkradła się do czystokrwistej rodziny, burząc ład i czystość, plamiąc swój ród. W jej żyłach płynie brudna krew. Jeśli ty jej od siebie nie odpędzisz, ja to zrobię - ostrzegł go pan Gaunt.

Ominis wydukał zgodę na słowa ojca, wiedząc, że ten nie znosi sprzeciwu. Dopiero gdy znalazł się za drzwiami swego pokoju, osunął się na ziemię, pozwalając łzom popłynąć strugami. Jak miał trzymać się od niej z daleka? Od swojego leku na szaleństwo, na cierpienie. Dlaczego każda, którą kochał nie była mu pisana?

Cały obolały wrócił do Hogwartu za pomocą proszku Fiuu. Nikt z rodziny się z nim nie pożegnał. Za wszelką cenę musiał porozmawiać z Sebastianem. Na pewno wspólnie znaleźliby rozwiązanie, które uchroniłoby Ezrę przed jego ojcem. Ku jego zdziwieniu Sebastiana nie było w dormitorium, a przecież było już prawie po dwudziestej trzeciej. Tylko w dwóch miejscach mógł spotkać przyjaciela tej nocy. W Komnacie Mapy lub Krypcie. Postanowił sprawdzić najpierw ich sekretne miejsce. Co zrobi jutro, gdy stanie przed Ezrą? Z tego wszystkiego nie wręczył jej nawet prezentu, który miał skrzętnie ukryty pod łóżkiem przed ciekawskim spojrzeniem Sebastiana. Zbliżał się Krypty, a kiedy różdżką otworzył przejście, zamarł w miejscu, nasłuchując. Ciche posapywania, dźwięk namiętnych pocałunków. Czy Sebastian sprowadził tu jakaś dziewczynę dla romantycznych uniesień. Ale przecież nie zrobiłby tego Aileen.

Przeszedł jeszcze parę kroków.

- Sebastian - wypowiedział imię przyjaciela, gdy nagle wszystko ucichło. Obawiał się, kim mogła być ta niezidentyfikowana osoba. - Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie ma cię w dormitorium od razu wiedziałem, że znajdę cię tutaj.- Zbliżył się do kanapy, rzeczywiście wyczuwając drugą osobę. Musiał zapytać, choć ponad wszystko bał się usłyszeć odpowiedzi. Jeszcze czuł skutki dwukrotnego doświadczenia klątwy Cruciatusa. - Czy Ezra też tu jest?

- Bardzo się o ciebie martwiła - powiedział Sebastian, wyręczając dziewczynę.

Była tu. Do cholery, ona była tu sama z Sebastianem, po tym jak słyszał ich... Nawet teraz do jego uszu dobiegało delikatne stukanie paznokciami o drobne elementy. Ezra pospiesznie, acz nerwowo zapinała guziki swojej koszuli. Trzy, naliczył Ominis, zaciskając usta. Poczuł się nagle znacznie cięższy i słabszy. Ból, jaki zadało mu to odkrycie, był boleśniejszy niż tortura ojca. Cierpiał dla niej.

- Czy tak?

- Ja... - Usłyszał jej głos. Tym razem nie był jego lekarstwem, lecz kolejną strzałą wymierzoną w jego serce. Nasączoną morderczą trucizną.

- Bo odniosłem nieodparte wrażenie, że właśnie przerwałem coś bardzo ważnego.

- O czym ty mówisz? Spędzamy tylko wspólnie święta, czekając na ciebie.

- Mhm.

Nie wierzył mu. Znał Sebastiana aż za dobrze, by mieć pewność, że nie był z nim teraz do końca szczery? A czy przypadkiem nie on ostatnio przekonywał go, że młody Gaunt ma słabość wobec Gryfonki? Za jego plecami rozgrywał własną grę. Zdrada przyjaciela nie ukuła go tak mocno jak ta Ezry. Po Sebastianie naprawdę wiele się już nie spodziewał po śmierci Solomona i odejściu Aileen. Ale wierzył - chciał wierzyć! - że Ezra była niewinna. A tak, wszystkie sygnały z jej strony kierowane były wyłącznie w stronę Sebastiana.

Wyczuł jak ktoś powoli podnosi się z kanapy. Po lekkim kroku rozpoznał ją. Stanęła tuż obok niego. Z jakiegoś powodu miał ochotę się dla niej poniżyć i paść na kolana, chwytając ją za obie dłonie, wyznając jak wielkie zamieszanie zrobiła w jego sercu i umyśle w tak krótkim czasie. Jak za sprawą zaklęcia. Była w objęciach Sebastiana, z pewnością miała na sobie jego zapach.

- Cieszę się, że wróciłeś - powiedziała spokojnie. Wyobraził sobie jej uśmiech.

Tym razem nie sprawiło mu to radości, choć wyczekiwał tych słów cały wieczór, teraz raniły go trzykrotnie. Jak głupiec dał się wodzić za nos.

Gdy wyszła Sebastian jeszcze bezczelnie próbował go przekonywać, że do niczego między nimi nie doszło. Spędzali razem święta. Jak nieprzyzwoicie je spędzali Ominis był pewien... Nie chciał z nimi rozmawiać, czując, że znów jest tylko dodatkowym elementem tego towarzystwa. A jednak od rana Sebastian go nachodził, karmiąc kłamstwami.

Dlaczego zatem to skończyło się wyjściem do Hogsmeade? Ezra szukała prezentu dla przyjaciółki z Francji, a on czekał na mrozie z Sebastianem.

- Ochłonąłeś? - spytał Sebastian.

- Nie rozmawiam z tobą.

- No właśnie to robisz!

- A wcale nie! - burknął Ominis, wtulając nos w szalik.

Penelope dała mu na święta prezent. Paczka słodyczy i para ciepłych rękawiczek. Wolał jednak dziś marznąć niż je założyć. Zaraz po Nowym Roku postanowił rozmówić się z Puchonką, kończąc ich niepoważny związek. Nie był w stanie odpowiedzieć na wszelkie deklaracje dziewczyny. Mogła ułożyć sobie z każdym życie, ale nie z nim. Ominis zdecydował prowadzić życie samotnika, godząc się później na małżonkę wybraną przez rodzinę.

Nie zdążył nawet powiedzieć Sebastianowi o kolacji wigilijnej. Nie powiedział, że ojciec go torturował. Gdy on cierpiał od klątwy, lecząc się wspomnieniem Ezry, ona hulała z Sebastianem w Krypcie. Co by było, gdyby im nie przerwał...

- Możesz być zły na mnie, ale nie masz prawa wściekać się na Ezrę - bronił ją Sebastian, potwierdzając przypuszczenia Ominisa, że coś między nimi jest.

- Nie musisz mi przedstawiać moich praw, Sebastianie, znam je doskonale. Nie wiem, czemu z wami poszedłem, ale wracam do zamku.

- Poczekaj! - zawołał Sebastian.

Ze sklepu wybiegła rozradowana Ezra, która wręczyła dwójce ślizgonów małe pakunki. Sebastian wyjął z pudełka srebrną spinkę do krawatu, która bardzo przypadła mu do gustu. Ominis natomiast otrzymał spinki do mankietów. Eleganckie, stonowane, wręcz idealnie pasujące do chłopaka.

Ominis poczuł ścisk w żołądku. Kiedy chciał odejść, wykorzystać sytuację i przekonać samego siebie do odpuszczenia, Ezra wracała jak jakaś choroba. Trzymając ten pakunek chciał tylko zapomnieć o wszystkimi i żyć zauroczeniem. Zdusił to wszystko w sobie i oddał dziewczynie prezent.

Zostawił ich samych, pozwalając im nacieszyć się swoją obecnością. On tu był dodatkiem. Niepotrzebnym. Zbędnym. Wrócił do Hogwartu i został w dormitorium aż do kolacji, kiedy Sebastian wtargnął do pokoju jak postrzelony.

Wszystko miało się zmienić.

☘️☘️☘️☘️☘️

Koryfeusz Vundomhive był jednym z pierwszych nauczycieli w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nauczał zaklęć i uroków. Nie da się ukryć, że był specjalnie ulubionym nauczycielem Salaza Slytherina. Głównie ze względu na zainteresowanie czarną magią. Znał zaklęcia, których nikt z założycieli nie znał. Wiele zaklęć budziło niepokój, zwłaszcza Roweny Ravenclaw. Koryfeusz z czasem zaczął i tracić zaufanie Salazara, niechcący dzielić się wszystkimi sekretami. A gdy zaczął rzucać klątwy na uczniów cała czwórka założycieli stanęła na przeciw niemu. Tylko razem byli w stanie go pokonać. Pamiętając, że był świetnym nauczycielem i niegdyś dobrym przyjacielem zawisł tu jego portret. Powstał przedmiot Obrona przed Czarną Magią i przez kilka stuleci wykorzystywano go jako przykład, co się działo z ludźmi, gdy za bardzo obcowali z czarną magią. Oczywiście Slytherin nie był tym zrażony, wręcz przeciwnie. Zafascynowany mocą Koryfeusza, chciał wiedzieć więcej, zwłaszcza gdy pozbył się rywala.

To, że mówicie, iż Koryfeusz przeżył i ściga ciebie, zdradza, że założyciele nie byli jednak w stanie go pokonać raz na zawsze. Musisz uważać, ponieważ jest to niebezpieczny czarnoksiężnik. Zważywszy na okoliczności... Zdradzimy ci sposób na obudzenie Aileen Nightingale. Nie gwarantujemy jednak, że będzie tą samą osobą. Oto, co musisz przygotować, Ezro...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro