Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 4

Starożytna magia.

Wszystko, co się działo wokół Ezry, cała ta troska rodziców, ukrywanie jej wyjątkowości... Nazywano starożytną magią. Dar, który nie śnił się prostym czarodziejom. I z tego powodu profesor Black zjawił się tutaj, by ją ostrzec, że wszelkie jej poczynania będą w szkole bacznie obserwowane. Przez ostatnie dni wakacji Ezra szukała w biblioteczce wujka informacji o tej magii, lecz nic nie znalazła. Dowiedziała się tylko od Ezopa, że w Hogwarcie w zeszłym roku pojawił się uczeń o identycznej mocy.

Tylko dlaczego nikt o nim nie mówił. Ezop uparcie unikał tematu tego ucznia. Ezra, gdy tylko pojawi się w Hogwarcie, za wszelką cenę spróbuję odnaleźć tego czarodzieja lub czarownicę, by nauczyć się panować nad tą mocą.

Pierwszy września nastał szybko i już Ezra w asyście wujka i Sidonisa czekała na peronie 9 i 3/4. Ogromny, czerwony pociąg zrobił na niej niesamowite wrażenie. Uczniowie ciągnęli za sobą swoje wózki z bagażem, a nich stały klatki z sowami, kotami i innymi zwierzętami, które pozwalano zabrać do szkoły. Ezop odchrząknął, ponieważ sam powinien udać się w jeszcze jedno miejsce. Przywołał do siebie Ezrę, by wręczyć jej mały prezent.

— Spotkamy się w Hogwarcie na Ceremonii Przydziału, a to proszę... — wręczył dziewczynie klatkę z brązową sową z białymi plamkami. — To dla ciebie, żebyś początkowo nie czuła się tam samotnie. Możesz go nazwać.

— Dziękuję, wujku.

Ezra uśmiechnęła się szeroko na ten gest. Odprowadziła wzrokiem wujka, aż ten zniknął w tłumie. Sidonis również życzył jej owocnej nauki. Ezra została sama. W pociągu huczało, uczniowie biegali od przedziału do przedziału, przez co dziewczyna nie mogła znaleźć sobie miejsce. Nie chciała nikomu narzucać swojej obecności. W końcu ktoś chwycił ją mocno za ramię, wciągając do jednego z przedziałów.

— Hej.

Ezra zamrugał zaskoczona, widząc Sebastiana Sallowa w jego ciemnych szatach Hogwartu z zielonym podszyciem i znakiem węża na piersi. Prawdziwy Ślizgon. Poza nim w przedziale siedział jeszcze jeden chłopak, o jasnych włosach i wyjątkowych oczach. Zamglonych. Z kolei dziewczyna, która im towarzyszyła miała szaty podszyte żółtym materiałem i wydawała się naprawdę miła.

— Nie strasz jej, Sebastianie — odezwała się dziewczyna.

— My się już znamy, to Ezra — przedstawił ją swoim przyjaciołom. — Widziałem, że szukasz dla siebie miejsca, a my mamy go tu sporo. Poznaj, proszę... To Poppy Sweeting. Z Hufflepuffu. — Puchonka przywitała się uprzejmie. — A to... mój przyjaciel — zawahał się, jakby nie wiedział, czy może śmiało użyć wobec jasnowłosego tego słowa — Ominis Gaunt.

— Cześć.

— H-hej... Nie chciałam wam przeszkadzać, poszukam innego przedziału. — Sowa w klatce zahuczała głośno, a Poppy pisnęła radośnie.

— Oh, jakie urocze stworzenie! Jak się naz ywa? — zapytała Puchonka, zbliżając się do klatki.

— Em... jeszcze go nie nazwałam — odparła zawstydzona Ezra, zerkając kątem oka na tajemniczego Ominisa, który nawet nie podniósł głowy, by na nią spojrzeć. — Może Hook? — Poppy bardzo spodobał się ten pomysł. — Na pewno mogę tu usiąść?

— Sebastian sam cię zaprosił — odparła Poppy, wstając ze swojego miejsca. — Ja muszę już wracać do siebie, chłopcy — zwróciła się do dwójki Ślizgonów — zastanówcie się nad tym, co powiedziałam.

I wyszła, zamykając za sobie drzwi przedziału. Ezra ostrożnie zajęła miejsce naprzeciwko Sebastiana i Ominisa. Czekała aż ten drugi w końcu będzie miał dość jej uporczywego wpatrywania się, ale nic sobie z tego nie robił. Mimowolnie powiódł wzrokiem tam, gdzie zniknęła dziewczyna o imieniu Poppy, dopiero teraz Ezra mogła uważnie przyjrzeć się jego oczom — szarawe, może błękitne, zamglone i nieobecne.

— Czy ty... — Ominis nabrał powietrza, spodziewając się, co zaraz usłyszy. — Nie masz nic przeciwko, że tu jestem?

Nie zapytała o to. Już dawno nauczyła się, że wiele spraw jej nie dotyczy i nie ma co pchać tam swojego nosa. Zresztą pamiętała swoich francuskich przyjaciół, Felicity była niemową, nie mówiła i porozumiewali się językiem migowym. Dzięki temu nauczyła się tolerancji wobec osób w pewien sposób niepełnosprawnych. Ominis nie mógł o tym wiedzieć, więc zaskoczyło go pytanie dziewczyny. Zakładał, że zaraz zacznie go wypytywać o jego ślepotę, co czasem bywało irytujące i wręcz nużące.

— Rób, co uważasz — powiedział obojętnym tonem, po czym skupił całą swoją uwagę na książce. Czytał ją w sposób całkiem oryginalny, bo używał do tego różdżki, która emanowała jasnym światłem. 

— Ominis...

— Nie zaczynaj teraz, Sebastianie — warknął nieco zdenerwowany.

Ta złość nie była w żaden sposób skierowana w Ezrę, aczkolwiek nieco zabolał ją ton jego głosu. Wyczuwała między tą dwójką napiętą atmosferę i nie czuła się dobrze będąc w środku całego tego cyrku. Może obaj Ślizgoni powinni zostać sami, aby wyjaśnić sobie niedokończone sprawy? Przez to wszystko Ezra czuła się jak intruz. Poznała trójkę uczniów Hogwartu i zamiast się z tego cieszyć, miała więcej obaw.

W żaden sposób nie chciała przeszkadzać Ominisowi w czytaniu, jednak musiała zadać kilka pytań.

— Przepraszam...? — Sebastian spojrzał na nią, kiedy Ominis uparcie ignorował. Nie miała mu tego za złe. — Czy możecie powiedzieć mi coś więcej o buncie goblinów?

Różdżka Ominisa zgasła i zatrzymała się. Chłopak podniósł głowę, by ,,spojrzeć'' na dziewczynę. Choć nie widział, Ezra nie mogła pozbyć się wrażenie, że wywierca w niej dziurę, chcąc przejrzeć ją na wylot.

— Co masz dokładnie na myśli? — spytał Sebastian, zdenerwowanym głosem, wręcz nerwowym. — Nasi nauczyciele pokazali im, na co ich stać...

— Nie chodziło mi o to... Słyszałam plotki...

— Plotki? Nieprawdziwe informacje rzucane na prawo i lewo przez ludzi nie mających nic ciekawego do roboty poza gadaniem — prychnął Ominis, z hukiem zamykając książkę. I tyle jeśli chodziło o spokojne czytanie. — Naprawdę nie masz nic lepszego do zrobienia niż słuchania plotek?

— Ominis — warknął ostrzegawczo Sebastian. — To było niemiłe, nie musiałeś...

— Nie musisz mi mówić, co muszę, a czego nie — odpowiedział równie nieprzyjemnie chłopak. 

— Przepraszam, nie chciałam w niczym grzebać, po prostu wyczytałam w pewnej księdze pewne zagadnienie i... nie byłam pewna, co to oznacza. 

— Jakie zagadnienie? —zainteresował się nagle Sebastian, a cała jego złość wyparowała. — Również lubię czytać o różnych rodzajach magii i zaklęciach.

— Zwłaszcza tych, których nie powinno się używać — syknął Ominis z zamiarem wstanie ze swojego miejsca. Jego różdżka rozbłysła czerwonym światłem.

Sebastian zacisnął zęby, aby powstrzymać się od złośliwego komenatarza. Ta dwójka wyjątkowo sobie dogryzała, jakby zaszło między nimi coś naprawdę wielkiego.

— Słyszeliście kiedyś o ,,starożytnej magii''?

Ominis zatrzymał się, zapominając, że miał opuścić przedział, aby odpocząć od Sebastiana i jego nowej koleżanki. Jednak jej pytanie wybiło mu ten pomysł z głowy. Obejrzał się w stronę dziewczyny. Nie mógł jej widzieć, ale przez utratę jednego zmysłu, pozostałe znacząco się wyostrzyły. Rozpoznawał ludzi po głosie, ich chodzie, dźwiękach jakie wydawali. Próbował sobie teraz przypomnieć, czy kiedykolwiek słyszał głos Ezry. 

W Hogwarcie mało kto znał prawdziwy przebieg walki z Ranrokiem, powiedziano tylko, że profesor Fig poległ w walce, a nowy student został okrzyknięty bohaterem. Plotki krążące między uczniami dodawały różne szczegóły tej wersji wydarzeń. Ominis i Sebastian, będący najbliższymi przyjaciółmi tego bohatera, wiedzieli, jak niesamowit magią dysponował. Starożytną magią, jak im wyznał kiedyś w ich kryjówce o nazwie Krypta.

Skąd przypadkowa osoba spoza Hogwartu wiedziałaby o czymś tak wyjątkowym?

— Kim jesteś? — zapytał Ominis. — I skąd znasz Sebastiana?

—Hej, ja tu jestem...

— Sebastian wpadł na mnie na ulicy Pokątnej, kiedy robiłam tam zakupy. W tym roku dołączę do szóstego roku w Hogwarcie. I przypomnę, nazywam się Ezra Crowley i nie podoba mi się twój niegrzeczny stosunek wobec mnie, biorąc pod uwagę, że nic ci nie zrobiłam, poza byciem wciągniętą do tego przedziału. Wbrew mojej woli pragnę wspomnieć. — Ezra ponownie zwróciła się do Sebastiana. — Słyszeliście kiedyś o tym?

Sebastian i Ominis mieli sporą nauczkę po przygodach z zeszłego roku i choć ich przyjaźń była teraz bardzo nadszarpnięta i wisiała na włosku, wiedzieli, co powinni zrobić w tym przypadku. Byli coś winni swojemu przyjacielowi. Starożytna magia miała pozostać tajemnicą, i choć różniło ich teraz wszystko, zamierzali dotrzymać słowa. Jak od dawna nie byli ze sobą zgodni, tak jednocześnie odpowiedzieli.

— Nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro