Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 26

Do wieczora wszyscy już wiedzieli o rozstaniu Ezry z Andrew Larsonem. To właśnie za powód niechęci pójścia na imprezę do ślizgonów wzięły jej współlokatorki. Yvone wciąż powtarzała, że drań pożałuje swojej decyzji i będzie błagał ją o przebaczenie. Gwendolyn i Alina śmiały się, twierdząc, że posiadanie jednego faceta to zbyt wielkie ograniczenie. Z kolei Natsai kręciła głową, twierdząc, że nie pozwoli Crowley spędzić nocy samotnie w dormitorium. Na złamane serce dobrym lekiem jest świetna zabawa w jeszcze świetniejszym towarzystwie.

Jakoś to przekonało Ezrę. Nie zamierzała się zbytnio stroić. W sumie to zamierzała iść w mundurku, na co Alina krzyknęła zdenerwowana. Za świętą misję ustaliła sobie przebranie Ezry za kobietę otumianiającą mężczyzn. Jeżeli jakimś cudem Andrew zdecydowałby się przyjść, mógł podziwiać klejnot, który porzucił, gdy jeszcze był zwykłym karmieniem.

Ezra nawet nie sądziła, że na świecie istnieją takie skąpe ubrania, odkrywające tyle kobiecego ciała. Czarna suknia przylegająca do jej ciała miała odkryte ramiona, ale rękawy sięgały nieco przed nadgarstek. Ołówkowa spódnica kończyła się na kolanach i posiadała lekkie rozcięcie z boku.

- I to jest nowy trend we Francji, wkrótce będzie i w Anglii. W magazynie ,,Czarownica" coraz śmielej mówią o pokazywaniu nadgarstków i kostek! - zaśmiała się Alina z niekrytym podziwem obserwując swoje dzieło.

- Ale ono... Tyle odkrywa - mruknęła zawstydzona Ezra.

Shannon patrzyła na wszystko przez palce dłoni, którymi zakrywała twarz. Przecież tak nie wypada! Co jeśli ktoś przyłapie Ezrę w tak niegodnym stroju! O dziwo, Alina założyła podobną suknię, ale kompletnie bez rękawów i w kolorze soczystej czerwieni, pasującej do jej płomiennych włosów.

- O Merlinie, jesteś niemalże naga! - piszczała Shannon, na co Alina wzruszyła ramionami. - Ezro, chyba tak nie pójdziesz?!

Ale Ezra nie odpowiedziała. Przed oczami mignął jej obraz Penelope i jej warg dotykających najpierw policzka Ominisa, a później ust. Czemu się tym przejmowała? Przecież to była jego sprawa, w czyim towarzystwie się obracał. Obejrzała się raz jeszcze w lustrze, twierdząc, że jedynie czego dziś potrzebuje to gryfońskiej odwagi.

I w butach na niskim obcasie opuściła swój pokój, czując dziwny chłód i dyskomfort spowodowany odkrytymi ramionami i nagimi nogami. Nawet nie założyła rajstop! Ani pończoch. Shannon miała rację, była prawie naga jak jakaś ladacznica. Towarzystwo koleżanek zachęciło ją, by brnąć w ten teatrzyk. Przed wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu znów kręcił się jakiś chłopak, wpuszczający innych uczniów do środka. Na widok lubieżnego wyglądu Aliny, a potem także i Ezry zaniemówił na moment. Dopiero głos Onai przywrócił go do rzeczywistości.

- To wpuścisz nas? - łypnęła na niego, niezadowolona jego zachowaniem.

Ten tylko pokiwał głową i wpuścił je, wypowiadając hasło. Ezra, mimo że już raz gościła w dormitorium Slytherinu, to nadal była pełna podziwu wobec wystroju, tak surowego, jednakże nadal eleganckiego. Niektórzy już bawili się, będąc pod wpływem procentowych trunków, specjalnie zaczarowanych, by uczniowie od piątego roku i niżej nie mogli ich próbować, od razu wykręcało im języki i bełkotali śmieszne słowa.

Kilka osób otworzyło szeroko oczy, widząc przybyłe gryfonki. Jedynie Alina czuła się swobodnie w swoim stroju, jakby stanowił jej drugą skórę i nie ma czego się wstydzić. Rzeczywiście, nie miała. Alina była piękną dziewczyną, podobnie jak jej siostra o ciemniejszych włosach. Gwendolyn na imprezę założyła dłuższą, zieloną suknię, ale z odkrytymi ramionami i drapieżnym wcięciem na plecach. Obie prędko zaczęły się kołysać w rytm grającej muzyki.

- Okaż trochę pewności siebie - zawołała Alina, przyklejając się do pierwszego napotkanego ślizgona. - Odwagi. Jesteś Ezra Crowley i nie wahaj się tego demonstrować!

Łatwo było powiedzieć, gorzej zrobić... Ezra krążyła wokół tańczącego chaotycznie tłumu, szukając swoich kolegów, którzy ją tu zaprosili. Spodziewała się zastać Ominisa w towarzystwie Penelope i... nie myliła się. Wraz z Sebastianem zajmowali kanapy, a wokół nich kręciła się także Imelda i jej dwie koleżanki, Ezra od razu rozpoznała Amandę. Ślizgonka na widok zbliżającej się gryfonki zmrużyła oczy, uśmiechając się złośliwie. Dźgnęła w bok Imeldę, a ta omal nie wybuchła śmiechem.

- Zapomniałaś się ubrać, Crowley? - parsknęła Imelda. - Przyszłaś znaleźć pocieszenie po rozstaniu? Źle trafiłaś, to dom Salazara Slytherina, a nie jakiś zamtuz.

Sebastian, który rozpostarł swe ramiona na oparciu sofy, uważnie otaksował wygląd przyjaciółki. Gdy zsunął wzrokiem z jej okrągłych bioder ku odkrytym nogom, Merlinie! Natychmiast podniósł oczy na jej zarumienioną z zawstydzenia twarz. Ale ona miała nogi! Ominis, nie będący świadomym ubioru gryfonki, nachylił się do Sebastiana.

- Sebastianie, jak wygląda Ezra i dlaczego Imelda twierdzi, że jest naga? Chyba nie przyszła bez ubioru? - zapytał Ominis, po czym sapnął, gdy Penelope, siedząca na jego kolanach, przyłożyła usta do jego odkrytej szyi, składając na niej mokre pocałunki. Od razu ją od siebie oderwał. - Przestań - odezwał się do dziewczyny. - Nie życzę sobie tego rodzaju bliskości.

- Odkryte ramiona, nogi - opisał mu na ucho Sebastian, a w głowie Gaunta zaczął pojawiać się niebezpieczny obraz czarownicy. Przełknął ślinę, czując dziwny gorąc zalewający go od środka. - I te kostki...

- Słuchaj - zaczęła Amanda, krzyżując ręce na piersiach - wyglądasz, jakbyś przyszła tu w jednym celu. Zjeżdżaj ze swoimi zdzirowatymi koleżankami - syknęła, widząc kołyszącą biodrami Alinę. - Obrzydliwe.

- Obrzydliwa jest twoja osobowość - syknęła w końcu Ezra. Już w nawyku miała, by obelgi pod swoim adresem tolerować, a reagować na atak wobec jej przyjaciół. - Twoje zepsucie wylewa się z ciebie jak jad prawdziwej żmiji. Możesz mnie nie tolerować, ale zostałam tu zaproszona i korzystając z tej gościny, ubiorę, co mi się podoba i zrobię, co mi się podoba. A ty możesz się pierdolić - warknęła, siadając na kolanach Sebastiana.

Prawdą było, że niskie obcasy okazały się niezbyt wygodne, więc i tak potrzebowała usiąść, ale by przy okazji zagrać na nerwach Sanders, postanowiła wylądować na kolanach Sebastiana, wiedząc, że ta miała od dawna na niego chrapkę. Sallow od razu objął ją w pasie, starając się nie myśleć o nieco podwiniętej sukience. Jej zapach wdarł się do nozdrzy bez ostrzeżenia i natychmiast przypomniał mu się ukochany zapach cynamonu i bzu.

- Ty suko! Czy ty jesteś niepoważna! Złaź z niego! - oburzyła się Amanda.

- Nie widzę, by się skarżył - zaśmiała się słodko Ezra, chwytając za czarny krawat chłopaka i owijając go sobie wokół dłoni. - Wydaje mi się, że nawet mu się to podoba...

- Ogarnij się, Amanda, poniżasz się - powiedziała Reyes, po czym wycelowała w Ezrę rękę z kieliszkiem bursztynowego płynu. - Jest w tobie więcej ślizgonki, niż mogłoby się wydawać. Może napijmy się za to?

Ezra zmrużyła podejrzliwie oczy. Przez użyte czernidło do rzęs wydawały się one ciemniejsze i dłuższe, a tym samym jej spojrzenie niebierało drapieżnego charakteru. Ujęła kieliszek, wahając się. Jeszcze nigdy nie piła alkoholu. Nie chciała dać satysfakcji dziewczynom, więc wypiła jednym haustem zawartość szkła. Palący płyn spłynął jej do gardła, a ona poczuła jak fala gorąca uderza w nią niczym potężny podmuch wiatru. Na policzki od razu wkradł się rumieniec.

- Mm apetyczne - mruknęła blisko ucha Sebastiana.

Ominis nie był świadomy, co się wokół niego dzieje, ale fakt, że Ezra w ,,nieodpowiedniej" sukience wiedziała na kolanach Sebastiana, doprowadzał go do szewskiej pasji. Wziął swoją szklankę z Ognistą Whisky i napił się, chcąc zagłuszyć swoje pozostałe zmysły. Słyszał jej chichoty, wyczuwał jej ruch tak blisko. A kiedy do jego uszu dotarł cichy jęk, szklanka w jego dłoni pękła.

- Ominis?! Wszystko dobrze?! - zmartwiła się Penelope, chwytając za jego skaleczoną rękę. - Krwawisz.

- Może zaopiekuj się nim, Penelope? Wydaje mi się, że w naszym pokoju mamy bandaże - rzekł Sebastian, a jego słowa jeszcze bardziej zirytowały drugiego ślizgona.

Imelda i Amanda odeszły gdzieś w tłum, więc puchonka została sama ze ślizgonami i szybko upitą Ezrą.

- Nie mogę się ruszyć - burknął Ominis. - Zaprowadź Penelope po to.

Sebastian wyszczerzył się w wesołym i tryumfującym uśmiechu, prowadząc puchonkę po bandaże. Ezra zsunęła się z jego kolan na kanapę, plecami opierając się o bok Ominisa. Chłopak zacisnął dłonie na swoich kolanach. Żałował, że poprosił Sebastiana o opis jej stroju.

- Czy jesteś... - zaczęła zachrypniętym głosem. - Zakochany?

Ominis odwrócił głowę w jej stronę, żałując, że nie może odczytać nic z jej twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro