Chapter 16
- Tak.
Ezra poczuła jak oczy zaczynają ją piec. Powstrzymywała łzy, ale właśnie pochłonięta starożytna magia z łatwością uciekała z jej ciała, by szaleć w Zakazanym Lesie. Natychmiast uciszyła wewnętrzną moc, po czym wybiegła z Zakazanego Lasu. Nie obejrzała się za Sebastianem i Ominisem. Ona i Nightingale korzystały ze starożytnej magii, pochłaniały ją. Oni wiedzieli wszystko i pozwalali, by błąkała się po omacku w niewiedzy. Skoro Sebastian ściągnął ją do tego lasu, gdzie był ognik, będący fragmentem starożytnej magii, to znaczy, że ją podejrzewał.
Wbiegła do Wielkiej Sali, gdzie odszukała swoje współlokatorki i usiadła obok nich, zapełniając swój talerz wszystkim, co było pod ręką. Chciała zjeść wszystko, na co Gwendolyn i Alina zaśmiały się. Yvone podniosła wzrok znad stołu, gdy tylko dwaj ślizgoni również się zjawili, rozglądając się za kimś. W przypadku Ominisa wyglądało to komicznie, ale wciąż trzymał swoją różdżkę. Sebastian szepnął coś do niego, na co ten skinął głową i usiedli przy ślizgońskim stole. Ezra skupiała się na wszystkim tylko nie na nich, z kolei obaj panowie śledzili uważnie każdy jej ruch.
- Idziesz z nami? - zapytała Gwendolyn, poprawiając swoje rude włosy, kiedy obok przechodził jakiś Puchon, prawdopodobnie jej chłopak. - Chyba, że wolisz zostać odprowadzona przez wężowatych?
Ezra zmusiła się spojrzeć na Ominisa i Sebastiana, ten drugi wciąż na nią patrzył. W ogóle się z tym nie krył, to było takie oczywiste! Dlatego Gryfonka objęła ramię Gwendolyn i z pozostałymi dziewczętami wróciła do sypialni w dormitorium. Przez następne dni zwinnie unikała ślizgonów, tak jak oni robili to przedtem. Zawsze starała się być w czyimś towarzystwie, co skutecznie zniechęcało ich do podejścia i podjęcia rozmowy.
Ominis spróbował swojego szczęścia na eliksirach, a przynajmniej taki miał zamiar. Niestety gryfonka ich przechytrzyła i przyszła wcześniej, by zająć miejsce obok Poppy, skazując Sebastiana na pracę w parze z Ominisem. Puchonka była wyraźnie zaskoczona takim obrotem sytuacji.
- Chłopcy się pogodzili, niech spędzą więcej czasu, by odbudować przyjaźń - skłamała Puchonkę, ale najwidoczniej taka odpowiedź ją usatysfakcjonowała.
Dzień przed tajemniczą imprezą w Slytherinie na śniadaniu zaczepił ją Garreth Weasley. Od samego rana chodził z ogromnym uśmiechem.
- No witam, panie - przywitał się z gryfonkami, siedzącymi obok Ezry. - Cudowny dzień, prawda? Ezro - zwrócił się do czarnowłosej - czy uczynisz mi tę przyjemność i pójdziesz ze mną na jutrzejszą imprezę?
Gwendolyn i Alina wymieniły zaskoczone spojrzenia. Natsai zakrztusiła się sokiem z dyni, a Shannon pisnęła podekscytowana. Wyznanie z ust Garretha było doprawdy niespodziewane, aczkolwiek bardzo miłe. Niestety Ezra zgodziła się pójść już z kimś innym, o czym nie zdążyła nikomu powiedzieć. Przywykła, że wszystko zatrzymuje dla siebie.
- Och, Garreth, to miłe z twojej strony... - zaczęła, przeciągając każdą sylabę, próbując kupić sobie czas na znalezienie dobrej wymówki, by nie urazić uczuć Gryfona. - Ale już ktoś mnie zaprosił.
- Ach, tak? Sallow czy Gaunt? - Ezra zmrużyła oczy, nie rozumiejąc. - Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! Od tygodni łażą za tobą, robiąc szczenięce oczy, nie uwierzę, że to nic nie znaczy! Jesteśmy z jednego domu, gdzie solidarność?!
- Ja z tobą pójdę... - mruknęła zawstydzona Shannon, ale Garreth ją zignorował.
- Nie mówisz poważnie! Znajomość z tą dwójką to nic dobrego! - Onai złapała go za ramię, czując, że zaraz powie coś nieodpowiedniego. - Spójrz, co się stało z Aileen Nightingale! Zaginęła!
- Garreth! - upomniała go Yvone, zatykając mu usta.
Kilkoro uczniów obejrzało się na ich stół, słysząc znajome, lecz dawno nieużywane imię ślizgonki. Garreth dopiero po chwili się zreflektował i zrozumiał swój błąd. Zaklął pod nosem, po czym spojrzał potulnie na Ezrę.
- Tak się składa, panie Weasley, że nie idę żadnym z nich - warknęła, zaciskając palce na krawędzi stołu. - Idę z Andrew Larsonem.
Tym razem Yvone zachłysnęła się bułką, słysząc imię krukona. Nawet Garreth zaniemówił. Nikt nie spodziewał się, że tak popularny i przystojny uczeń zaprosi Ezrę Crowley. Dziewczyny jednak okazały się naprawdę w porządku, bo pogratulowały współlokatorce tak dobrej zdobyczy.
- Rozumiem, mogłem nie zwlekać do samego końca - przyznał, uciekając wzrokiem i odszedł od dziewczyn, czując się jak ostatni głupek.
Piątek minął dość szybko, wieczorem gryfonki umawiały się na poranne wyjście do Hogsmead w celu kupienia czegoś, co mogłoby przydać się na wyjście. Ku ich zaskoczeniu, Ezra nigdy nie była w tej wiosce.
Sebastian stracił kolejną szansę na rozmowę z Crowley. Przysiadł w pokoju wspólnym na kanapie obok Ominisa, który czytał jakaś książkę. Zdawał sobie sprawę z obecności przyjaciela obok.
- Nie da się w ogóle do niej podejść - jęknął zirytowany, wle Ominis nawet nie drgnął. - Chodzą całym stadem! Jak nic nas unika.
- Naprawdę jesteś zaskoczony? - prychnął Gaunt. - Oszukałeś ją i wykorzystałeś. Niczego nie uczysz się na błędach. Powiedzieliśmy jej, że nie mamy pojęcia, czym jest starożytna magia, po czym zaciągasz ją do Zakazanego Lasu i takie coś? - Ominis miał rację i to było najgorsze. - Myślę, że w tym wypadku może pomóc tylko prawda.
- Mam jej powiedzieć o Aileen? - Niewidomy ślizgon zamarł, po czym zamknął książkę. - Naprawdę to sugerujesz?
- Jutro odbędzie się tu impreza z okazji Święta Duchów - przypomniał Ominis. - Będzie okazja z nią porozmawiać. Zaprosiłeś już kogoś?
- No właśnie chciałem Ezrę, ale nijak można z nią porozmawiać! - krzyknął. - A ty?
Ominis parsknął śmiechem, wypranym z jakiejkolwiek radości. Dało się czuć tylko gorycz.
- Poważnie o to pytasz? Spójrz na mnie, Sebastianie. Jaka dziewczyna zgodziłaby się pójść ze mną? Nie wiem, czy w ogóle się pojawię.
Sebastianowi zrobiło się szkoda przyjaciela. W zeszłym roku, kiedy Hufflepuff robił tę imprezę, szli we trójkę z Aileen Nightingale. Dziewczyna była ich takim promyczkiem. Gdzie się nie pojawiała, zdobywała masę przyjaciół. Ludzie ją uwielbiali, kochali... Zwłaszcza pewnie ślizgon, który teraz siedział Ominisa i narzekał na życie. Ominis również żywił pewne uczucia do Aileen, ale ta więź między nią a jego przyjacielem była tak silna, że zanim czegokolwiek spróbował, usunął się w cień.
- Ominis, słuchasz mnie?
- Nie.
Do pokoju wspólnego wparowała wściekła Imelda. Każdy rozsądny człowiek schodził jej z drogi. Coś lub ktoś naprawdę musiało ją zdenerwować. Może chodziło o nadchodzący mecz qudditcha? Po Świecie Duchów w następną sobotę miał odbyć się mecz między Slytherinem a Ravenclawem. Dwie ślizgonki podążały za nią niczym jej cień.
- Uch, Imelda, któż tak ci zalazł za skórę? Złość piękności szkodzi - sapnął rozbawiony Sebastian.
Ślizgonka zatrzymała się w półkroku, po czym posłała im nienawistne spojrzenie.
- Wal się, Sallow! Ty i ta twoja koleżaneczka z Gryffindoru! - wysyczala jadowicie. Zawsze uważali ją za uosobienie najgorszych cech ślizgonów.
- Czego chcesz niby od Ezry? - Sebastian nie pozostał jej dłużny, od razu wstał na równe nogi. - O ile dobrze pamiętam to ty ją zrzuciłaś z miotły.
- Panoszy się po Hogwarcie jak kiedyś Nightingale. - Na wspomnienie dawnej przyjaciółki Ominis również wstał. - Idzie na imprezę z Andrew Larsonem!
Dziewczyna warknęła pod nosem i udała się do swojego pokoju, a za nią jej obstawa. Sebastian z trudem usiadł, ale Ominis dalej stał. Zatem Imelda Reyes poczuła się znowu zagrożona, tym razem przez gryfonkę. Od trzeciej klasy próbowała zwrócić na siebie uwagę tego krukona, a ona zawsze pozostał bierny na jej wszelkie próby. Nie spodziewał się jednak, że Andrew zaprosi Ezrę. Bardziej zakładał, że Garreth będzie jej partnerem, kiedy uczniów domu węża unikała jak ognia. Niemal całkowicie zapomniał o dwóch pozostałych domach.
- Larson zaprosił... Ezrę? - powtórzył cicho Ominis, jakby analizował te słowa.
Sebastian pokiwał głową, zdając sobie sprawę, że ten gest przy Ominisie był tak samo bezsensowny jak wrzeszczenie do ucha głuchemu. Zdziwiło go zachowanie Ominisa, bo ten nadal wydawał się zamyślony.
- Chyba też zostanę w pokoju - stwierdził Sebastian, nadal zdenerwowany rozmową z Imeldą. Bezczelnie użyła nazwiska Aileen, jakby były kimś dla siebie bliskim. Nie miała prawa jej wspominać.
- Nie, Sebastianie - rzucił stanowczo Ominis. - Pójdziemy na tę imprezę i będziemy się bardzo dobrze bawić.
Coś w ślepych oczach Ominisa błysnęło i to szczerze wzbudziło w Sebastianie lęk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro