Rozdział 15
Wielka, skalna grota emanowała czerwonym blaskiem. Z jej wnętrza wypływało ostre światło. Melodia stawała się głośniejsza z każdym krokiem zbliżającym czterolatkę do szkarłatnej łuny. Biegła uśmiechnięta chcąc poznać źródło pięknego dźwięku. Nie wydawało jej się to niebezpieczne. Była po prostu ciekawa. Zwolniła trochę wchodząc między skały. Głęboki, nierówny korytarz skręcał ostro i zagłębiał się w trzewia ziemi. Nie pachniało wilgocią jak to zwykle bywa w jaskiniach. Powietrze przepełniał przyjemny zapach piżma.
Tunel kończył się sporą, wysoko sklepioną jamą. Na środku, pomiędzy stalaktytami i stalagmitami leżało zwierzątko. Spało zwinięte w kłębek. Pochrapując wydawało odgłos, który spotęgowany przez echo przypominał pieśń. Czerwone, świecące nienaturalnie futro pulsowało energią.
Dziewczynka podeszła ostrożnie i wyciągnęła rękę z zamiarem pogłaskania istotki. Nie zdążyła jednak, bo lisek poderwał się i strosząc swoje wszystkie dziewięć ogonów warknął gardłowo. Dziecko krzyknęło przestraszone i cofnęło się szybko potykając o kamień. Straciło równowagę zataczając się do tyłu. Głuche łupnięcie i niewielkie ciałko osunęło się po stalagnacie* pozostawiając krwawy ślad.
Otworzyła oczy i przetarła twarz. Włosy lepiły się od potu. Westchnęła cierpiętniczo. Od czasu do czasu miewała dziwaczne sny albo nawet odpływała na jawie. Zdążyła się już zorientować co oznaczają. Przebłyski przeszłości, to co zablokował Itachi przedostawało się poza barierę.
Skopała z siebie kołdrę i wstała z prowizorycznego posłania. Powiew świeżego powietrza owiał jej twarz przeganiając resztki snu. Na zewnątrz było szarawo. Chmury znowu postanowiły zasnuć niebo swoim smętnym woalem. Miała jednak nadzieję, że nie na długo zważywszy, że trwało lato.
Odeszła od okna i rozejrzała się po sypialni. Nie znajdując w niej niczego ciekawego z wyjątkiem połamanego łóżka, poszła do łazienki ogarnąć jako-tako wygląd. Z szczoteczką w ustach i białą pianą w około nich otworzyła szafę. Ubrania wysypały się tworząc kolorową, niekształtną górę. Niewyraźne słowa opuściły jej usta. Zdecydowanie nie były cenzuralne.
Wygrzebała zadowalający strój, a resztę wepchnęła z powrotem. Rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zignorowała odgłos, ale kiedy nie ustawał, a wręcz nasilił się tupiąc wściekle nogami, jeszcze w piżamie otworzyła je gwałtownie.
- Czego?!- krzyknęła.
Na zadbanej klatce schodowej stała Sakura. Minę miała zawziętą, lecz w oczach tliła się skrywana niepewność. Jej długie różowe włosy zostały krótko ścięte. Strój wiele się nie zmienił od ich poprzedniego spotkania. Nadal nosiła wiśniową tunikę i przyległe spodnie.
- Powinnyśmy porozmawiać.- powiedziała.
- Aha...- czerwonooka zdziwiła się. Czyżby Sakura coś podejrzewała? Nie dając po sobie poznać niepokoju odsunęła się w głąb przedpokoju- Może wejdziesz.- zaproponowała spokojnie gestem zapraszając kunoichi do środka.
- Chętnie.- zgodziła się młodsza.
Przeszły do salonu. Haruno rozglądała się dyskretnie. Jasne kolory na czele z śnieżną bielą dominowały w całym mieszkaniu. Ciemne akcenty takie jak na przykład podłogi komponowały się razem w harmonijną całość. Nie obyło się też bez kilku motywów broni. Namalowane czarną farbą na ścianie shurikeny i kunai wbite w drzwiczki kuchennej szafki, która nawiasem mówiąc nosiła wiele śladów wyładowywania złości, świadczyły o zawodzie lokatorki. Mimo bałaganu wnętrza wyglądały ładnie i miały swój unikalny styl.
Zajęła miejsce przy niskim stoliku stojącym na środku. Złączyła dłonie pod blatem. Denerwowała się tym co chciała powiedzieć. Zdecydowała się jednak i nie mogła wycofać. Szansa na odwrót znikła kiedy przekroczyła próg.
- Herbaty?- zaproponowała Kitsune.
Pokręciła głową. ANBU zajęła miejsce na przeciw. Minę miała neutralną, emocje ukryła za kamienną maską. Nadal nie znała celu różowowłosej. Sakura odkaszlnęła.
- Więc... Chciałam zapytać o tę misję A. Co się wtedy wydarzyło? Ale tak na prawdę...
- Nic szczególnego.- wzruszyła ramionami.
- Zanim zemdlałaś krzyczałaś rozpaczliwie...
- Co dokładnie?!- przerwała gwałtownie. Miała złe przeczucia.
Sakura zmarszczyła brwi. Słowa wołane tamtego dnia zdążyły wyblaknąć w jej pamięci. Mimo to doskonale pamiętała kilka zdań.
- Głównie jakiś niezrozumiały bełkot, ale jeszcze kilka razy powtarzałaś...
- Co?!
- Bóg idzie. Zniszczy was i tylko zgliszcza pozostaną. On nie cofnie się przed niczym. Kruki zatańczą w tę szkarłatną noc. Zostaniecie osądzeni. Żyjcie i gińcie w rytm rozpaczy. Nie ma ratunku dla niewiernych. Bóg nadchodzi, a z nim nowy Brzask. - wyrecytowała. Słowa odbijały się echem w umyśle czerwonookiej dziewczyny.- Co to oznacza?
Przełknęła ślinę.
- Nic takiego.- machnęła lekceważąco ręką- Zwyczajnie majaczyłam. To całkiem normalne kiedy ktoś atakuje Cię genjutsu.
- Genjutsu? Wyglądało to bardziej na atak jakiejś choroby...
Zawahała się. Co powinna powiedzieć? A co mogła? Jej choroba nie miała nic wspólnego z techniką iluzji, a już tym bardziej bólem.
- Nie martw się. Nic mi nie jest.- uśmiechnęła się przyjacielsko.
Haruno chyba to łyknęła. Odwzajemniła uśmiech i wstała.
- Cieszę się.- Kitsune też się podniosła- Przepraszam, że zabrałam Ci czas.
- Nie ma problemu.- zapewniła odprowadzając kunoichi do drzwi. Kiedy je za nią zamknęła opuściła kąciki ust. Prychnęła pogardliwie wracając do przerwanej porannej toalety.
*złączenie stalaktytu i stalagmitu. Coś na kształt kolumny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powoli pewne sprawy zaczną się wyjaśniać. Mam zamiar rozwinąć kilka wątków, wpleść nowe, zamknąć stare i zakończyć spektakularnym BUM! Nie wiem ile mi to zajmie rozdziałów. Nie spodziewajcie się szybkiego zakończenia. Łatwo się mnie nie pozbędziecie ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro