Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Dedykuję BlackWolvesSquad

- Wszystko jasne?- zapytał Kuro.

Pokiwali głowami. Misja była prosta.

-Eskorta dwóch sanninów tak by się nie zorientowali. Co to dla nas?- prychnęła niezadowolona dziewczyna- Te stare zgredy nie wiedzą czego chcą. Myślą, że Jiraya i Tsunade się nie kapną?- zaśmiała się trochę gorzko.

- Kitsune!- skarcił ją Fokusu.

- Mówię co myślę.- wzruszyła ramionami.

Kakeru spojrzał na nią z podziwem. Tak wyrażać się o starszyźnie to głupota, ale i pewnego rodzaju odwaga. Czerwonooka coraz bardziej go intrygowała. Jej zmienność nastrojów była zaskakująca. Wnet przechodziła z opanowanej do wściekłej.

- Musimy ruszać.- zauważył Takumi.

Kiedy cała, pięcioosobowa grupa stanęła na dachu założyli maski. Księżyc co chwila wychodził zza chmur oplatając wszystko srebrną pajęczyną. Pobiegli w stronę bramy bezszelestnie niczym cienie. Wrota zastali lekko uchylone tak by człowiek był w stanie zmieścić się w szczelinie, a z daleka szpara nie była widoczna. Wzrok wartowników prześlizgnął się po ANBU starannie ich omijając. Gdyby ich zapytać czy w nocy ktoś opuszczał wioskę bez wahania odpowiedzieliby, że nie.

Za masywną bramą rozciągał się las. Gęsta puszcza tętniąca życiem nawet po zmierzchu, nie była zbyt bezpiecznym miejscem dla samotnych lub niedoświadczonych wędrowców. Dziewczyna lubiła o niej myśleć jak o morzu. Żywiołowym, lecz również spokojnym, zabójczym, ale pomocnym, podobnym do niej. Cisza i spokój, choć często pozorne, wraz z bliskością natury napełniał ją szczęściem. Uśmiechnęła się lekko gdy wkroczyli pomiędzy drzewa. Nie należała do samotników, ale obecność ludzi drażniła ją nad wyraz często. Byli bezczelni, grubiańscy, lekkomyślni i bardzo, bardzo krusi. Ich wątłe ciała nie potrafiły wiele znieść. Może nie powinna tak myśleć zważywszy, że sama ich przypominała w większej mierze niż uważała jeszcze niedawno za dogodne, jednak wyzbyła się już wielu swoich dzikszych cech. Te ludzkie od ponad dziesięciu lat stawały się dla niej coraz bliższe. W duszy zaszła nieodwracalna fuzja. Gdyby miała wrócić do poprzedniej postaci nie byłaby w stanie normalnie funkcjonować.

"Może to i dobrze? Ludzkie życie nie jest takie złe. Można chodzić na dwóch nogach, oglądać telewizję, a nawet jeść makaron... I jeszcze..."

Potrząsnęła głową starając się odpędzić niepotrzebnie wzniosłe myśli. Pofilozofuje sobie później albo najlepiej nigdy. Od za długiego myślenia dostaje się migreny.

Zaczaili się w krzakach. Kitsune i Kakeru z prawej strony drogi wiodącej od bramy w głąb lasu, Fokusu, Takumi i Kuro z lewej. Do świtu pozostało kilkanaście godzin. Mieli czas na zbadanie okolicy jednak tego nie uczynili. Sprawdzili tylko niewielki, może dwukilometrowy obszar. Las wokoło wioski systematycznie patrolowano, więc prawdopodobieństwo wystąpienia trudności na tym odcinku było nikłe.

- Hej...

- Co?- spytała gwałtownie czerwonooka odwracając się do Kakeru.

Klęczała pochylona po przodu brudząc kolana o wilgotną ściółkę. Podpierała się dłońmi. Maska zakrywała twarz. Jej długie do ramion włosy odbijały wszelkie światło jakby były zrobione z tysięcy miniaturowych lusterek. Oczy w ciemności lśniły. Była piękna. Przełknął cicho ślinę.

- Już... Już nic.- wykrztusił.

Z powrotem skupiła wzrok na drodze. Jeden niesforny kosmyk wypadł z pod opaski, za którą służył ochraniacz. Nosiła go zwykle na czole, lecz w czasie misji lepiej sprawdzał się w innej roli. Wbiła spojrzenie w zaroślach naprzeciw. Wyglądała jakby usilnie się nad czymś zastanawiała.

- Od jak dawna jesteś w Konoha?- rzuciła.

- Niedługo.- odparł zgodnie z prawdą zmieszany "Aż tak to widać?"- zastanowił się.- Zaledwie trochę ponad miesiąc.

- Acha.- mruknęła nie odrywając się od dokładnego lustrowania krzaków- I już w ANBU? Musisz posiadać nie lada umiejętności.- stwierdziła.

"I pewnie jesteś tak niebezpieczny, że to jedyne wyjście żeby mieć Cię pod kontrolą."- dodała w myślach.

- Nie są znowu aż tak niesamowite...- była pewna, że uśmiechnął się delikatnie. Nie widziała tego jednak przez maskę. Musiała bazować na przypuszczeniach.

- Nie wierzę. Inaczej Hokage by Cię nie wybrał.- oznajmiła pewnie.

- Myślisz...?- przeciągnął wyraz spoglądając jej w oczy z czymś mocnym w karmelowych tęczówkach. Nieznane jej uczucie przepełniało wypowiedź chłopaka.

Zapiekły ją policzki. Cieszyła się, że Kakeru tego nie widzi. Siedzieli blisko siebie, w lesie, w świetle księżyca i przez najbliższy czas nie miało to ulec zmianie. Miała wrażenie, że pozostała trójka jest gdzieś daleko i tylko ona wraz z brunetem przerywają nocną ciszę swoim miarowym oddechem.

- No wiesz... To chyba oczywiste.- oblizała bezwiednie suche wargi.

- Tak, to oczywiste.- zaczął bawić się źdźbełkiem.

Złapała się na śledzeniu tej rozrywki. Trawka wyginana na boki i ciągnięta szybko stała się krótka i wymięta. Kakeru wyrwał następną i kontynuował. Potem jeszcze wytarmosił trzecią. Przy którejś z kolei czerwonowłosa odwróciła głowę w inną stronę. Usiadła na piętach.

Ten głos... Jego głos... Znała go. Nie mogła sobie przypomnieć skąd, ale znała. "A może jest tylko podobny do innego?"- westchnęła przeciągle zwracając uwagę Kakeru. Już chciał zapytać, kiedy machnęła ręką uciszając go. Posłusznie zamilkł.

"W takim razie...? Ale czy na pewno? To on mógłby wywoływać te iluzje? To on mnie kiedyś przygarnął? Z jego słów wynika, że przybył do wioski mniej więcej gdy byłam w śpiączce. Tylko jest zbyt młody. A jeśli to też iluzja? Ktoś z tak wielkimi zdolnościami w genjutsu nie miałby problemów zmienić swojego wyglądu... Nie! To niemożliwe! A może..."

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Emocjonalny, spokojny rozdział, ale mam nadzieję, że się spodoba. Następny opublikuję jak napiszę, czyli za dwa do pięciu dni :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro