Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 8




Stefania

Sofia zaczynała mi wypełniać czas pomiędzy treningami z Aidenem i lekcjami strzelania z Alessim. Obaj postawili sobie za cel, żebym była chociaż odrobinę zdolna do obrony. Niemal codziennie byliśmy w domu Patricka i siłowni, którą miał w piwnicy. Usiadłam sobie na schodku, czekając, aż Aiden skończy to, co miał zrobić w pokoju ochrony i zabierze mnie do domu.

Do domu! Dobre sobie. Dziwne myśleć o więzieniu: dom. Prawda jednak była taka, że miałam jedzenie na talerzu, zapewniano mi rozrywki i chyba w życiu nie przeczytałam tylu książek papierowych co teraz! Anja wypożyczyła mi kilkanaście i trzeba przyznać, że owszem mafijna tematyka była mocno cliché, ale czemu nie? Treść okazała się naprawdę interesująca i skutecznie zabijała czas. I jej Wattpad! Skarbnica opowieści wszelakich.

Nicola pomogła mi zgłębić podstawowe tajniki malowania. Niestety, mój talent w tym kierunku równał się zero i skończyliśmy z Aidenem bijąc się pędzlami niczym w pojedynku godnym Star Wars, rozmazując farbę na swoich ciałach. Kiedy nasza mentorka zobaczyła to pobojowisko, zmarszczyła brwi i wskazała nam, gdzie są prysznice. Dopiero wtedy zrozumiałam, dlaczego Sofia poradziła nam zabranie zapasowych ubrań, którą to radę ja po prostu zignorowałam. Mogłam nałożyć za duże ciuchy od Nicoli albo wracać do domu na piechotę. Gofry po drodze były naprawdę smaczne, a Lucy nie wyglądała na zaszokowaną, widząc dwoje takich kolorowych przebierańców w swojej kawiarni.

Jednak codziennie był stały punkt programu. Wizyty w szpitalu. Choćby na parę minut, żeby zapytać, jak miewa się Margo. Zazwyczaj rano przed wyprawą na siłownię.

A teraz, czekając na mojego strażnika więziennego, zostałam mimowolną podsłuchiwaczką, siedząc na stopniu schodów przy drzwiach wejściowych do rezydencji Patricka. Nie moja wina, że chyba nie zamknęli drzwi do miejsca, w którym rozmawiali. Niesamowita cisza panująca wokół sprawiła, że wszystko wyraźnie słyszałam.

– Chciałeś mnie widzieć – zaświergotał damski głos z nutką flirtu, przez który zmarszczyłam brwi.

Opiekunka? Czyżby Patrick miał romansik na boku z opiekunką? Eeee, nie wyglądało na to. Po tym co widziałam, kiedy byli razem nie postawiłabym go w szeregu facetów, którzy zdradzają. No, ale mafia to mafia, może mają odgórny mandat na zdradzanie? Zapis w umowie ślubnej?

– Czy muszę ci przypomnieć, na czym polega twoja praca? – Doszły mnie chłodne w przyjęciu słowa Patricka i nawet mi zrobiło się nieprzyjemnie.

– Nie rozumiem.

– Twoim zadaniem jest opieka nad Antonią i pomaganie Anji. Nie zagadywanie i umizgiwanie się do ochroniarzy ani patrzenie w telefon. Dość powiedzieć, że nie jestem zadowolony.

Ouch! Biedna dziewczyna dostanie zjebkę od szefa.

– Twoja żona jest do mnie uprzedzona od samego początku – oznajmiła żałosnym głosikiem. Ktoś się daje na to nabrać? – Antonia mnie lubi! – No argument nie do odparcia: dziecko ją lubi. Może to dlatego, że ten sam poziom umysłowy? – Nic na to nie poradzę, że wyglądam, jak wyglądam! – Broniła się płaczliwym tonem. – Przecież nie będę się malować jak stara baba, żeby one wszystkie lepiej się poczuły z tym, że jestem o połowę młodsza!

O ho, ho, ho, ależ wymyśliła!

– Nie o to chodzi – odparł Patrick stalowym głosem. – Do mojej żony masz się zwracać z szacunkiem.

– Ale ja przecież prawie wcale z nią nie rozmawiam! Nie mamy wspólnych tematów – niemal zawołała.

Taktyka na obracanie kota ogonem. Ciekawe czy zadziała? Jeszcze tylko brakuje łez do tego spektaklu. Siorbnięcie nosem doszło mnie sekundę później. I proszę, jak na zawołanie. 

– Nie, czy z nią rozmawiasz, tylko: JAK, z nią rozmawiasz – doprecyzował Patrick.

– Naprawdę nie rozumiem, czemu się na mnie skarży. Co ja jej zrobiłam?! – pytała płaczliwie. – Zawsze staram się być miła, a ona zawsze jest dla mnie nieprzyjemna. Ale ja nie przychodzę się do ciebie skarżyć.

O kurwa, jaka aktoreczka. Jakbym wczoraj nie widziała, jak się zachowała w stosunku do Anji, to bym uwierzyła w ten rozpaczliwy ton.

– Umyka ci fakt, że to ty pracujesz dla mojej żony, a nie odwrotnie. – Doszły mnie lodowate słowa. Najwyraźniej Patrick miał głowę na karku. – I jeśli Anja nie jest zadowolona, ja też nie jestem!

Zawsze jestem dla niej miła i sympatyczna – brnęła dalej. Znów chlipnięcie i pociągnięcie nosem, na które przewróciłam oczami. – Nie moja wina, że ona interpretuje to, co mówię w negatywny sposób. Angielski nie jest moim pierwszym językiem. – Moje brwi powędrowały do góry: pretendentka do Oskara! – Może źle wymawiam słowa. Dla niej też to nie jest pierwszy język, więc może coś źle zrozumiała.

Teraz już zaczęła płakać na całego.

– Przestań się mazać, bo jeszcze mnie tym bardziej wkurwiasz – rozkazał stanowczo z wyraźnym niesmakiem. – Twoim jedynym zadaniem w tym domu jest zajmowanie się naszą córką i okazywanie szacunku moje żonie. Twierdziłaś, że rozumiesz zasady – jego głos był teraz ostrzejszy.

Zapadła chwila ciszy.

– Ale przecież to prawda! – zawołała płaczliwie. – Antonia jest śliczna i nie ma nic w sobie nic z urody twojej żony, za to ma nasz południowy urok. Ciemne włosy i oprawę oczu, tak samo rysy twarzy!

– Nie podoba mi się po pierwsze, że to zdjęcie w ogóle pojawiło się w sieci! – Ouch! Co za durna dupa!! Wrzucać do sieci zdjęcie dziecka szefa organizacji przestępczej. Gratulacje przekroczenia nowego poziomu debilizmu! ­– Ani to, że sugerujesz, że to jest twoją córką, a już najmniej, że jestem jej ojcem.

– Ale to nie tak! – broniła się. – Napisałam: śliczna południowa piękność po ojcu i po mnie. – Mistrzyni manipulacji! Ja pierdolę, mogłaby kursy prowadzić. – Przecież tu nie ma nic złego. Kiedyś wyjdę za mąż i będę miała dziecko, to pragnęłabym, żeby była równie piękna. Dlaczego odbierasz to tak negatywnie? Nie moja wina, że ludzie mają problem z interpretacją...

– Aiden właśnie kasuje wszystkie twoja konta społecznościowe. – Przerwał ostro te wywody.

– Ale dlaczego? – jęknęła.

– Wiesz doskonale, kim jestem i jak ważna jest prywatność, a pozwoliłaś, aby zdjęcie mojej córki pojawiło się w Internecie.

Jezu, ten facet nawet nie podniósł głosu, a ja siedząca tak daleko poczułam się zeszmacona jego zimnym opanowanym tonem. To działało skuteczniej niż krzyk.

– Ale nikt nie wie, że dla was pracuję! Poza tym...

– Wystarczy! – przerwał. – To jest pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, Gio. Wiesz, na co się zgodziłaś, przyjmując tę pracę, nikt cię nie zmuszał, mogłaś odmówić. Od jutra oddajesz telefon ochronie, kiedy przekraczasz próg domu.

Szlochanie stało się tylko głośniejsze.

Pozamiatałaś sobie panienko! Jak można być tak głupim?

– Nie powtórzę tego drugi raz!

Drzwi trzasnęły i dziewczyna we łzach przebiegła obok mnie, rzucając mi nieprzyjemne spojrzenie. Cóż dziewczynka powinna się cieszyć, że Margo jest nieprzytomna, bo inaczej marny byłby jej los. Podreptałam na patio. Anja siedziała z Antonią pod parasolami. Zaczynało nieznacznie kropić.

– Hej – przywitała mnie uśmiechem – myślałam, że już pojechaliście.

– Aiden coś grzebie w pokoju ochrony. Mogę ci zadać pytanie?

Podniosła na mnie wzrok, opuszczając wygaszony tablet na kolana. Przez chwilę wpatrywałam się w niego jak wampir na głodzie. Tak blisko urządzenia, które było mi potrzebne.

– Pytaj – zachęciła.

– Dlaczego znosisz Gię?

Chyba zaskoczyłam ją tym pytaniem.

– Słucham?

– Naprawdę szczerze nie rozumiem, czemu jeszcze jej nie zwolniłaś?

Westchnęła, spoglądając na śpiącą Antonię.

– Po pierwsze, skarżenie się, że wkurwia cię gówniara, która ma połowę twoich lat, jest niedojrzałe. I na co mam się skarżyć, że wodzi oczami za moim mężem?

– Na początek.

Ciężkie krople zaczynały spadać na ziemię, zostawiając po sobie mokre ślady na kafelkach.

– Po drugie, przystojny facet niestety zawsze miewa fanklub i psychofanki – wzruszyła ramionami. – Nie ona pierwsza i nie ostatnia.

Kawa na ławę, bardzo ładnie. Podobał mi się jej styl. Nie kluczyła, nie owijała w bawełnę. BUM dostawałeś w ryj prawdą.

– Tak, ale on ją tu zatrudnił do zajmowania się dzieckiem, a nie wodzenia za nim wzrokiem jak zakochana suka w rui? – spytałam spokojnie, a ona przewróciła oczami.

– Miłego patrzenia, niech się nawet ślini. Mnie to już nawet nie irytuje. Olewam to, ponieważ kiedy zacznę reagować, ją to będzie podkręcać jeszcze bardziej. Coś na zasadzie napsuję jej krwi, bo mogę. Poza tym powiedz mi, co ona ma do zaoferowania poza swoim młodym ciałem? Będą rozmawiać o muzyce? O sztuce? O książkach? – Anja wyrzucała z siebie pytania retoryczne. – Seks to nie wszystko. Gdyby miał ochotę na ładną buzię czy zgrabną dupę to Palermo ma ich wiele, o Monaco nie wspomnę. I chyba nie byłby na tyle głupi, żeby robić to pod własnym dachem, bo wygodnie. Ja nie jestem ideałem, wiem jak wyglądam, ale mam przewagę dobrych siedemnastu lat doświadczenia życiowego. Byłaś tu parę dni temu, widziałaś zainteresowanie z jego strony i dlatego mnie ostrzegasz?

– Nie – zaprzeczyłam z wątłym uśmiechem. – Stałam się podsłuchiwaczką. Właśnie ją opieprzał jak siedziałam na schodach czekając po treningu na Aidena.

– Niestety, ale tego co zrobiła, nie dało się zignorować – westchnęła ciężko.

– Umieściła zdjęcie jej i Antoii na Facebooku z podpisem sugerującym, że jest jej i Patricka. Dobrze słyszałam?

– Niestety – westchnęła. – Teraz dopiero Gia będzie dokazywać, że nie wspomnę, że zrobi się ostrożniejsza w swojej wojence podjazdowej.

– Czemu jej nie zwolnisz?

– Naprawdę uważasz, że karą za bujanie się w moim mężu powinna być śmierć?

Spojrzałam na nią zaszokowana.

– Że co?

– Wpuściliśmy ją do swojego domu. Ma dostęp do prywatnych rozmów – wyjaśniła, patrząc na mnie ze spokojem. – Do tej części życia szefów organizacji, która pozostaje najpilniej strzeżonym sekretem. To jest jedno z tych miejsc na ziemi, gdzie mogą być sobą. Czy naprawdę potrzebujemy tu postrzelonej dwudziestki, która uważa, że jednego z nich skusi ładna buzia?

– Ale od razu kula w łeb? – niedowierzałam.

– Pewnie – zakpiła – poczekam, aż sprzeda nasze sekrety i któraś z nas zginie albo stanie się zakładniczką. Może już wystarczy traumy jak na ostatnie dwa lata? Moje małżeństwo jest zbudowanie na bólu, traumie i łzach.

– Nie przesadzaj skarbie – usłyszałam z boku głos Patricka.

Momentalnie odwróciłam się w tamtą stronę. Wystraszył mnie nieco. Aiden podążał tuż za nim i nie miał zadowolonej miny. W sumie miałam siedzieć na schodach, a znajdowałam się na patio. Anja nie wyglądała na zaskoczoną.

Czy naprawdę taki wielki facet potrafił się tak cicho poruszać? A może po prostu deszcz uderzający w parasole zagłuszał ich kroki?

Szef szefów usiadł obok żony, uprzednio całując ją w czubek głowy i głaszcząc po policzku. Zerknął przelotnie na śpiącą córkę.

– Mamy swoje wzloty i upadki, ale ja uważam, że nasze małżeństwo – wziął ją za rękę i zaczął się  bawić obrączką i pierścionkiem. – Jest zbudowane na twoim ciętym języku, moich ripostach, które doprowadzają cię do szału, ogromnej ilości namiętności i książkach.

– Hmmm, a czy mi kiedyś nie wspominałeś, że po ciemnej stronie mocy jest o wiele ciekawiej?

– Oczywiście, że tak. Mamy ciasteczka, wino i wyuzdany seks – jego ton stał się uwodzicielsko seksowny.

Anja uśmiechnęła się lekko i wyraźnie zrelaksowała.

– Czy to propozycja na wieczór?

– Oczywiście, jak tylko wylądujemy w Monaco.

– Terrorystka leci z nami? – spytała ostrożnie.

– Znasz odpowiedź na to pytanie.

Aiden dotknął mojego ramienia.

– Zostawimy was samych, wylot macie o szesnastej.

– Dobrej zabawy.

Perlisty śmiech Anji i jej pisk usłyszeliśmy wsiadając do czarnej Acury.

– Zajrzałaś za welon stworzenia, a niewielu ma taką szansę – zagaił, kiedy zapinaliśmy pasy.

– Lubię Anję. – Poprawiłam pas, napinając go. – Podejrzewam, że jak jest wkurwiona, to wokół latają sprzęty i nie raczy nikogo tekstem: że złowrogo szumią wierzby, czy duch mój na rozżarzone węgle gołą dupą usiadł.

Zaśmiał się. Spokojnie pozwolił autu toczyć się przez podjazd w stronę bramy.

– Widziałem to tylko może ze trzy razy, ale to dość przerażająca kobieta, kiedy wybucha. – Nagle zmienił temat. – Dlaczego nie czekałaś tam, gdzie kazałem?

– Czekałam, ale się znudziłam. A przez to czekanie podsłuchałam rozmowę Patricka i Gii. Naprawdę skasowałeś jej wszystkie konta społecznościowe?

Zerknął na mnie kątem oka.

– Tak, ponieważ miała ich kilka, chwilę mi to zajęło.

– Napisałam taki program, który mógłby ci pomóc – zaczęłam ostrożnie.

– Czytałem skrypt. – A więc przeglądał dane, które ode mnie ukradł. – Był niezły, ale podrasowałem go z Fabim. Sama wiesz, ile czasu trzeba spędzić, żeby usunąć jedno głupie zdjęcie.

– Mogłabym wam pomóc – zaoferowałam.

– Z chęcią, ale jeszcze nie teraz.

Zirytowało mnie to zdanie.

– Wszystkie kobiety traktujecie jak wrogów, czy zasłużyłam sobie czymś szczególnym na to traktowanie?

Zacisnął dłoń na kierownicy.

– Nie o to chodzi.

Odwróciłam się na fotelu pasażera, żeby go lepiej widzieć.

– No to o co? – spytałam agresywnie.

– A jak zapytam, odpowiesz szczerze?

Przymrużyłam oczy ze złości. Facet naprawdę zaczynał mnie wkurzać.

– Zadaj pytanie! Jakie sekrety chcesz poznać?

– Czemu wściekasz się na mnie? – spytał z tym swoim absolutnym spokojem.

– A widzisz tu kogoś innego? – odparowałam z wymówką.

– Ale czemu teraz?

– Bo wkurwia mnie wasze postępowanie! – zawołałam, gestykulując. – Zamknięcie, odcięcie od informacji, od elektroniki! Co to ma być kurwa? Jakiś odwyk?!

– Margo nie musiała nas w to wciągać.

Otworzyłam oczy ze zdumienia na to oświadczenie.

– Czy ciebie pojebało? – wrzasnęłam.

– Ja tu siedzę, obok, nie musisz wrzeszczeć – pouczył mnie.

– Muszę, bo ty nie ogarniasz, że Margo nie miała wyboru. Oplakatowaliście twarzą Tobiasa cały Darknet, ktoś zawinął kasę z kont, kontrakt z Heleną przepadł, Ethan nie żył. Inc. się nas wypięło. Co do kurwy miała zrobić?! Powiedz mi co! – piekliłam się. – Miała trzy tysiące w gotówce i rosyjski ogon, podążający jej tropem, więc zrobiła to, co musiała, ukryła się pod latarnią, bo tam najciemniej.

– A Marco?

– Co Marco?

– Jaki miałyście na niego plan.

Zacisnęłam mocno usta.

Czy on w ogóle słuchał, co się do niego mówiło?

– Czego nie rozumiesz w zdaniu: nie było żadnego planu? – pochyliłam się w jego stronę.

Zjechał na bok, na parking koło plaży i zatrzymał się gwałtownie. Gratulowałam sobie pomysłu zapięcia pasów, czując szarpnięcie.

– Co ty robisz?

– Nie będę z tobą dyskutował na zamkniętej przestrzeni, kiedy nie wiem, czy przyjdzie ci do głowy złapanie za kierownicę.

Wysiadł, zostawiając samą w aucie. Ponosiły mnie nerwy, ale to tylko dlatego, że czułam się jak nadzorowany więzień. Wiecznie ktoś mnie pilnował i zaczynało mnie to autentycznie wkurwiać. Buzowałam wściekłością, której nie byłam w stanie rozładować na siłowni czy strzelnicy. Zatrzasnęłam za sobą drzwi auta i podeszłam do barierki, o którą się opierał w nonszalanckiej pozie.

– Naprawdę? – wycedziłam. – Myślisz, że miałabym ochotę się zabić, jak jestem tyle  od wolności? – ustawiłam kciuk i palec wskazujący centymetr od siebie.

– Moglibyśmy się rozbić, dostałabyś w rączki telefon i hulaj dusza piekła nie ma.

Krople deszczu spadały wokół nas, ale żadnemu z nas deszcz nie przeszkadzał.

– Naprawdę cię pojebało! – Popchnęłam go mocno, ale to jak przestawianie ściany. – I co dalej miałabym zrobić? Jeśli zaloguję się do jakiegokolwiek konta, będzie wiadomo, że żyję.

– Zabierasz auto, wynajmujesz łódź – zasugerował. – Możesz ich nawet sterroryzować, biorąc pod uwagę ilość broni w bagażniku.

Narastała we mnie irracjonalna złość.

– Ty debilu! – Znów go uderzyłam. – Naprawdę uważasz, że mam jakiś tajny plan? Naprawdę?

– Ty powiedz mi.

– Nie mam – wrzasnęłam. Odwróciłam się na pięcie wokół własnej osi w przypływie frustracji, wzbijając niewielki obłoczek kurzu w powietrze, mimo padającego deszczu. – Nic nie mam! Rozumiesz? NIC. Nie mam domu, przyjaciół, pieniędzy i znajduję się na łasce mafii. Z deszczu pod rynnę, co?

Złapał moje gestykulujące dłonie.

– Wsiadaj do auta – rozkazał.

– Nie – wyswobodziłam się. Poczułam ponownie gorycz porażki, spływający mi po policzkach w postaci gorących kropel. Spojrzałam na pustą drogę.

– Nawet o tym nie myśl! – ostrzegł. – Złapię cię po maksimum dziesięciu metrach, wylądujemy w błocie i będziemy wracać cali utytłani.

Stałam w padającym coraz mocniej deszczu, patrząc na niego przez łzy.

– Czego ty ode mnie chcesz!?

– Prawdy.

Byłam zdesperowana, żeby w końcu mi uwierzył.

Co jeszcze mogłam zrobić?

– Prawdy?

Pokonałam dzielące nas kilka kroków i stanęłam między jego rozstawionymi nogami. Ujęłam jego głowę w dłonie i pocałowałam. Przez parę sekund myślałam, że wygrałam tę potyczkę, ale on nie zareagował. Najwyraźniej źle odczytywałam sygnały, więc odsunęłam się.

– Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra? – wyszeptałam, a łzy spłynęły mi po policzkach, gnane kroplami deszczu. Odepchnęłabym się, żeby odejść, ale duże dłonie zamknięte na pośladkach mi to uniemożliwiły.

– Jesteś – przycisnął mnie do siebie, żebym poczuła jego męskość. – Problem w tym, że w tym przypadku obie głowy działają jednocześnie.

– A ja jestem wrogiem. – Pochylił się, ale zanim dotknął moich ust zażądałam: – Puść mnie!

Zrobiłam krok w tył, potem drugi i bez słowa wsiadłam do auta. Stał długą chwilę z zamkniętymi oczami i twarzą zwróconą ku niebu. Westchnął, zaciskając pięści i zwiesił głowę. Po paru głębszych oddechach wsiadł za kierownicę. Uruchomił silnik.

– Nigdy więcej tego nie rób! – ostrzegł.

– Dobrze, nigdy więcej nie będę cię całować! – burknęłam, odwracając się w stronę okna i zwijając dłonie w pięści.

Świetnie! Cudownie!

Duża dłoń złapała mnie za podbródek i zmusiła do spojrzenia na niego. Oczy Aidena błyszczały żądzą, niemal literalnie płonęły.

– Nigdy więcej nie oferuj mi swojego ciała w nadziei, że coś ugrasz, albo odwrócisz uwagę. Bardziej interesuje mnie, jaki masz ulubiony kolor albo jakiej piosenki słuchałaś na auto–powtarzaniu kiedy myślałaś, że cały twój świat legł w gruzach.

Najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi. Wrzucił bieg i ruszył w stronę miasta. Milczeliśmy a cisza robiła się coraz bardziej niezręczna.

Dużo później pod gorącym prysznicem przyszło mi do głowy, że ten facet ze swoją przenikliwością będzie odpowiedzialny za moją klęskę. Gierki, gierkami, ale zaczynało się robić niebezpiecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro