Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 35

Jutro ostatni 😎 w sobotę epilog 😎
Wiedzieliście, że dzisiaj (25/5) jest dzień królewny?😈 Nawe pasuje 😈

Miłego dnia! 🖤


Aiden

Stefania przebudziła się gwałtownie, siadając i spazmatycznie łapiąc oddech. Nie chcąc jej straszyć, musnąłem dłonią nagie ramię, podnosząc się na łokciu. Przełknęła ciężko i dopiero teraz zauważyłem, jak drżała. Pociągnąłem ją na siebie i zamknąłem w objęciach.

– Jesteś bezpieczna.

– Czuję się, jakbym wpadła do dziury – wymruczała, zamykając oczy. – I nie ma w tym nic epickiego jak u Lewisa Carrolla. Już bardziej jak w Niezgodnej uwięzienie pod wodą.

– Zawsze cię wyciągnę z kłopotów, królik – obiecałem, całując ją w skroń. – Prześpij się jeszcze.

Leżała wtulona we mnie przez dłuższą chwilę.

– Co ty tu robisz?

– Patrick zadzwonił, że moja księżniczka potrzebuje ratunku.

Prychnęła niczym kotka.

– Nie ma żadnej bajki, w której księżniczka ma na imię Stefania.

Uśmiechnąłem się na te słowa.

– To też mu powiedziałem, ale opowiedział mi nową historię.

Pokrótce streściłem wywody Patricka.

– Czy to z powodu zbyt małej ilości snu tak mu wali na dekiel?

– Tobie też skoro uznałaś, że będziesz „częściami zamiennymi" dla siostry.

Spokojnym ruchem gładziłem ją po biodrze.

– Kto mnie podkablował?

– A ile osób wiedziało, co chcesz zrobić?

– Skoro rozmawiałeś z Patrickiem, to pewnie on ci powiedział a wiedział od Adama, któremu ten pomysł jakoś zupełnie nie przypadł do gustu...

Nie potrafiłem się powstrzymać, żeby nie pocałować jej w czubek głowy.

– Stawiasz na Adama?

– Tak, bo on jedyny powiedział mi „nie".

– I bardzo dobrze! – zacisnąłem dłoń na krągłym biodrze. – Chętnie mu się odwdzięczę za to.

– To moja siostra jestem jej to winna.

– Nic z tego króliczku.

– Ale gdyby coś poszło nie tak w czasie operacji... – upierała się.

– Są inne sposoby. W tym szpitalu dysponują sztucznym sercem i na dwieście procent systemem ECMO.

– O sztucznym sercu słyszałam, ale to nadal wszystko w fazie testów klinicznych. Niby dają pozytywne rezultaty, ale tu... – zawahała się. – Nie jestem ekspertem, ale skoro Mirella nie zdecydowała się na to rozwiązanie, to znaczy, że były jakieś przeciwskazania. Co to ECMO?

– To maszyna. Płucoserce, które pozaustrojowo pozwala zastąpić przez pewien czas pracę płuc lub serca – wyjaśniłem. – Daje czas potrzebny do wyzdrowienia albo do znalezienia dobrego dawcy. A w razie problemów Evergreen dostarczyłby nam serce w dobę i nie musiałabyś się poświęcać.

– Ale od jakiegokolwiek przypadkowego serca, to które dzieli DNA, jest najlepsze na świecie.

Samo to, że rozważała taki pomysł, mroziło mi wnętrze. Wtedy nigdy więcej bym jej nie zobaczył, nie przesypał tych włosów przez palce, nie poczuł zapachu skóry i nie spojrzał w oczy. Sam przed sobą musiałem przyznać, że zależało mi. I to jak! Stala się taką samą obsesją jak pozostałe kobiety w organizacji dla ich mężczyzn.

– A pomyślałaś, co potem zrobiłaby Margo, gdyby się dowiedziała? A nie oszukuj się, dowiedziałaby się szybciutko – spytałem, starając się nie brzmieć, jakbym miał pretensję. Ale miałem. Ogromną. Że nawet raz nie pomyślała o mnie!

– Mówisz to tak, jakbym nie była świadoma konsekwencji własnych czynów. – Cmoknęła z niezadowoleniem. – Ale w sumie Marco powiedział, że jestem nienormalna.

– Tymi słowami?

– Nie, spojrzeniem. – Ziewnęła.

– I miał rację. – Przekręciłem nas tak, że leżała na plecach i spotkaliśmy się wzrokiem. Wsunąłem kolano między jej nogi. – A teraz najważniejsze pytanie. Czy w tym wszystkim pomyślałaś o mnie, chociaż, kurwa, raz?

Nie, to nie było raz, ani nawet dwa. NON–STP!

Oblizała nerwowo wargi, kładąc dłoń na mojej piersi, by móc się uwolnić. Daremny trud. Nie zamierzałem pozwolić, by uciekła z łóżka. Potrzebowaliśmy wyjaśnić sobie pewne sprawy.

– Łączył nas seks i kłamstwa.

– Czyje kłamstwa, Stef? – spytałem prowokacyjnie.

– Nie udawaj niewiniątka! – prychnęła. – Chętnie podjąłeś grę.

– I jeszcze chętniej podawałem ci pomocną dłoń i furtki. Ale nie! – wycedziłem. – Uparcie brnęłaś w swoje gierki.

– Nie mogłam...

– Mogłaś! – zaprzeczyłem z mocą. – Ale masz to samo co Margo. Nikt nie nauczył cię kochać, ani okazywać uczuć. A filmy i książki to nie to samo! Jesteś jak dzikie zwierzątko, które potrafi tyko fukać, gryźć i drapać a zupełnie nie radzi sobie z objawami czułości. Nie wiesz, co z nimi zrobić, ale i tak lepiej, że nie uciekasz jak Margo i nie dążysz do samo destrukcji, więc powiedzmy, że będę miał łatwiejszy orzech do zgryzienia.

Teraz sztyletowała mnie spojrzeniem.

– Litujesz się nade mną?

– Nie, królik, przestań przekręcać moje słowa! – Pociągnąłem ją za kosmyk włosów. – Mówię ci, że zależy mi na tyle, żeby po pierwsze załatwić ci legalny paszport i usunąć ślad po Stefanii Romanov a po drugie ścigać twój uparty tyłek po Europie.

– Trochę ci to zajęło – dąsała się.

– Z powodu paszportu oraz tego, że Patrick nie podzielił się tą informacją aż do lądowania w Zurychu. Dobrze, że byłem w Genewie, gdzie szantażowałem brata i jego zespół od brudnych sprawek, żeby pomogli z paszportem.

– I co? Będę miała na nazwisko Deveraux?

Zamiast się obrazić, uśmiechnąłem się.

– Tylko jeśli za mnie wyjdziesz.

– A prosisz? – spojrzała na mnie spod rzęs.

– A powiesz „tak"?

– Pomyślę i dam ci znać.

– Czyli „nie". – Nie pozwoliłem jej się odezwać. Pogłaskałem ją po policzku. – Wyglądasz na zmęczoną. Sypiasz w ogóle?

Pokręciła przecząco głową.

– Mało. Chodziło o to, żeby ta psychopatka jak najszybciej znalazła się w naszych rękach.

– I udało się – pochwaliłem.

– Dzięki Sofii.

Znów zmieniliśmy pozycję i znalazła się wtulona w mój bok.

– Sofii?

– Kiedy w końcu się rozkleiłam, bo przez chwilę wydawało mi się, że  nie ma już nadziei, wpadła do Florencji o dzień za wcześnie i zobaczyła mnie w ramionach Adama. – Zacisnąłem dłoń na jej biodrze. – Starał się mnie pocieszyć, czego mu odmawiałam od trzech tygodni, wypłakując się w poduszkę. Ktoś jej wysłał zdjęcia mnie i Adama. Dobrze zrobione, bo wydawało się, że coś między nami jest. Była niezwykle... ekspresyjna jeśli chodzi o przymiotniki.

– Mogę sobie wyobrazić! – zachichotałem.

– Spacyfikowała ją Margo. Właśnie! Margo!

Zerwała się i usiadła.

– Jest dopiero po szóstej rano – przypomniałem.

– Możesz zadzwonić do Mike'a? – Zrobiła proszącą minę.

– Ale potem pójdziemy zjeść porządne śniadanie, nie żadna płynna sałatka z owoców.

– Dobrze – zgodziła się. – Ale chcę wiedzieć co z siostrą. Wiesz, że Mira zostawiła Maarit przy życiu? Przeszczepiła jej serce Margo. Podobno nie mogła inaczej, ponieważ straciłaby prawo wykonywania zawodu.

Naiwna duszyczka, uważała, że pozwolimy Maarit wciąż chodzić po ziemi, ale nie mogło być takiej opcji. Ta kobieta zbyt wielu osobom napsuła krwi a to był brutalny, mafijny świat. Do wykonania wyroku ciągnęła się długa kolejka, a Marco uzurpował sobie prawo do bycia pierwszym.

– Jestem pewny, że Olsen już rozwiązał ten problem.

Zastygła w bezruchu.

– To dlatego prowadzili tę dziwną rozmowę... Ehh.

Ostatni raz! Obiecałem sobie solennie.

– Jestem pewny, że Mike rozwiązał nasz problem w nocy.

– Tak po prostu? – Zmarszczyła brwi.

– Tak po prostu.

Przeczesała włosy palcami, przerzucając je na plecy.

– Wiem, że była niebezpieczna i w ogóle, ale to wydaje się skrajnie ekstremalne?

– Nie, to jedyne słuszne rozwiązanie – zapewniłem. – Maarit zabiła waszego ojca i zostawiła jego zwłoki w Syrakuzach. W Moskwie znęcała się nad Margo i Ritą ze szczególnym okrucieństwem. Usiłowała zabić Margo a teraz Marco w Palermo, podszywając się pod Julie.

Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po telefon.

– Ty dla mnie zabiłeś ludzi w chacie, mojego męża – niech sczeźnie w piekle! – i tych ludzi na plaży. Pewnie było więcej trupów, o których nie wiem.

– Znaczy nie jestem lepszy od Maarit?

– Tego nie powiedziałam, ale... w sumie co nas od niej odróżnia? Szlachetne intencje? Bo nasze są lepsze niż jej?

– Co było szlachetnego w jej? Ja chroniłem ciebie, a ty Margo. To zupełnie inne pobudki niż żądza zemsty Maarit.

Przygryzła paznokieć.

– Już się nie dowiemy, jaką miała motywację, prawda?

– Masz dylemat moralny? – spytałem, wybierając numer Marco, który już pewnie dawno zmienił Mike'a w szpitalu. Ja bym tak zrobił, gdyby to była moja kobieta.

– Poniekąd mam, bo to moja siostra?

– Nie, siostrą jest Margo, która podpaliła literalnie świat, żeby pozwolić ci uciec.

– Czego? – doszedł mnie niezbyt uprzejmy głos Marco. – Wiesz, że na intensywnej terapii zabrania się używania telefonów komórkowych?

– To bujda.

– Wiem, ale nawet w prywatnej placówce strasznie się burzą – marudził – więc się streszczaj, bo piguła pobiegła po Mirę.

– Maarit – wypaliłem.

– Serce nie wytrzymało obciążenia. Księżniczka Stefania wstała?

Powiodłem palcem po głęboki cieniu pod oczami.

– Bardziej wygląda jakby zmartwychwstała.

Stefania przymrużyła oczy, robiąc obrażoną minę.

– I obciągania nie będzie – burknęła, usiłując mnie odepchnąć. Skończyła przyszpilona do materaca z moją dłonią na delikatnej szyi. Zmrużyła oczy, ale zacisnąłem palce i natychmiast zastygła  w bezruchu. Rzuciłem telefon na poduszkę.

Marco zaśmiał się.

– Dobra rada na dziś. Głodne bywają niebezpieczne.

– Ty masz swoje sposoby a ja swoje – odparłem, patrząc Stefani w oczy z ostrzeżeniem.

– Nakarm ją i przywieź do szpitala, będzie mogła posiedzieć parę minut z Margo.

Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.

– Chcesz coś przedyskutować? – zapytałem wyzywająco.

– Nie możesz mnie terroryzować w ten sposób – zaprotestowała.

– Ale tobie się to podoba.

– Nie prawda! – rzuciła hardo.

– Więc jeśli nie jesteś mokra, wyliżę cię tak, jak jeszcze nikt nigdy tego nie zrobił.

– To akurat łatwe – zadrwiła – nie mam dużego doświadczenia.

– Nauczę cię wszystkiego – zapewniłem, pocierając kciukiem sutek.

– Ukształtujesz na własne potrzeby. – Wygięła się, ściągając łopatki. – A co z moimi potrzebami?

– Twoje potrzeby są moimi, kochanie.

– A jeśli jestem mokra? – przygryzła wargę.

– To weźmiesz mnie w usta i będziesz ssać do ostatniej kropli.

Przygryzła wargę, a ja wiedziałem, że wygrałem. Wolną ręką powiodłem między krągłe uda, wsuwając palce pod materiał piżamy i majtek. Westchnęła, przymykając oczy. Pod opuszkami czułem znaczącą wilgoć.

– Mały kłamczuszku – szepnąłem uwodzicielsko.

– Ale to się nie liczy jako śniadanie – szepnęła, sięgając dłonią między moje nogi.

Uśmiechnąłem się, siadając na krawędzi materaca i rzucając sugestywnie poduszkę na podłogę.

– Na kolana! – rozkazałem z błyskiem w oku.

Oparła się dłońmi o moje uda i uklękła, przysiadając na piętach. Kurwa! Ta poddańcza poza, błękitne lodowe oczy i srebrne włosy sprawiały, że chciało się zanurzyć do końca pomiędzy tymi czerwonymi ustami, aż poczujesz ściankę gardła.

Zaczęła powoli, z namaszczeniem przesuwając językiem po każdej widocznej żyłce. Chwilę zabawiła z samą główką, starając się odwlekać przyjemność w czasie.

– Postaraj się – mruknąłem, łapiąc ją za głowę i wsuwając się głębiej.

Stefania z zaczerwienionymi policzkami i załzawionymi oczami wydawała się dziełem sztuki stworzonym w idealnych proporcjach, by mnie zadowalać. Perfekcja. Chwyciłem ją za włosy, zbierając je, by nie zasłaniały widoku. Kontrolowałem oddech i budującą się lędźwiach przyjemność. Chciałem dojść w niej, ale nie w ustach.

Oderwałem ją od siebie, pomagając wstać a potem ułożyłem w pościeli odwzajemniając przyjemność, aż nie zaczęły jej drżeć nogi. Ssałem, lizałem i całowałem łechtaczkę, penetrując palcami cipkę, żeby spotęgować rozkosz. A Stefania uwielbiała ssanie, co słychać było w przeciągłych jękach i ponagleniach o jeszcze. Zaciskała dłonie na prześcieradle, przeżywając orgazm.

Oparłem jej stopy na barkach i jednym ruchem wszedłem do ociekającej sokami cipki, wciąż drżącej od niedawnego spełnienia. Stef wbiła paznokcie w moje uda, pozwalając się ujeżdżać. Sięgnęła palcami do łechtaczki, pocierając wrażliwy punkt.

– Zapomniałam już, jaki jesteś zajebisty – jęknęła.

Zatrzymałem się i dostała siarczystego klapsa, po którym zamruczała z przyjemności.

– Przez cztery tygodnie zapomniałaś o mnie?

Rozchyliła usta, łapiąc spazmatycznie powietrze, gdy wbiłem się mocno do środka.

– Codziennie robiąc sobie dobrze, wspominałam każde zbliżenie.

– Chociaż tyle!

Przyśpieszyłem ruchy, chcąc poczuć spazm rozkoszy rozlewający się po ciele. Stef musiała sobie ze swoim orgazmem poradzić sama, chociaż biorąc pod uwagę, jak była mokra, nie powinna mieć z tym żadnego problemu. Przymknęła oczy, rozchylając usta. To był znak, że będzie szczytować. Zaciskając zęby, które aż zatrzeszczały, oddałem się w ramiona spełnienia, zanurzony w gorącej cipce, która zaczęła pulsować, gdy przestałem się poruszać.

Euforia uderzyła mi do głowy, powodując przyjemne dreszcze. Stefania zaczerwieniła się, a uroczy rumieniec wykwitł na dekolcie.

Przytuliłem Stef do siebie, z przyjemnością wodząc po spoconych plecach. Jak to kiedyś powiedział Marco, jeśli twoja kochanka nie jest spocona po seksualnych igraszkach, to ewidentnie się nie spisałeś. Poruszyła nogami, drżąc i wzdrygając się lekko. Pocałowałem ją czule.

– W porządku?

Odgarnąłem włosy z jej twarzy, by zerknąć w błękitne tęczówki. Uśmiechnęła się z rozmarzeniem.

– Mogłabym tak witać dzień codziennie.

– Do końca życia? – spytałem wyczekująco.

– Wydaje się długo.

– To na wieczność? – zaryzykowałem. Oblizała wargi. – Stef?

– Boję się – wyznała. – Nigdy nie byłam w związku.

– To będziemy wzajemnie odkrywać coś nowego – zapewniłem, gładząc ją po linii szczęki.

Uśmiechnęła się nieśmiało, ale z psotnym błyskiem w oku.

– Mam długą listę czynów powszechnie uznanych za seksualne, które chciałabym spełnić.

– A ja znam niezwykle ekskluzywny seks klub, który oferuje spełnianie najrozmaitszych fantazji seksualnych w komfortowych i dyskretnych warunkach.

– Och! – zaczerwieniła się mocniej.

Zawisłem milimetry od kuszących mnie ust, gdy jej żołądek zagrał głośnego marsza.

– UPS! – zaśmiała się.

– Dobra skoro mamy już ustalone, że jesteśmy w związku, to wstawaj pod prysznic. – Klepnąłem ją w pośladek.

– Nie możesz mnie wiecznie terroryzować.

Uniosłem do góry brew.

– Chcesz się założyć?


ECMO – Jest techniką pozaustrojowego utlenowania krwi. Ze względu na to, że system ten można wykorzystać również do wspomagania krążenia. To pozaustrojowy układ zawierający pompę oraz oksygenator, pozwalający zastąpić przez pewien czas pracę płuc i/lub serca. Zastosowanie tego urządzenia samo w sobie nie leczy niewydolnego narządu ale daje czas potrzebny do wyzdrowienia. Technika ECMO jest bardzo inwazyjną i ryzykowną terapią i powinna być rozważona wobec wyczerpania innych sposobów leczenia, takich jak zaawansowane techniki wentylacji, leki wspomagające pracę płuc i serca, gazy wpływające na krążenie płucne czy zmiany ułożenia chorego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro