Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 31

Słonecznej soboty 😎😈

Przypominam, że do końca zostało parę rozdziałów. Wszystkich jest 37 oraz epilog. Jeśli ktoś ma rozdział do wykorzystania to zapraszam jeszcze jest czas. 


Stefania

Kolejny dzień frustrujących niepowodzeń. Wylądowaliśmy w Rzymie, ale trop się urwał, więc polecieliśmy do Florencji, pozostając poza czujnym okiem królowej trucicielki. Adam zrobił niespodziewaną kontrolę w laboratorium, a Mira uzupełniała zapasy leków, dzięki uprzejmości lokalnego, dobrze opłacanego farmaceuty.

Zatrzymałam się z parującym kubkiem czekolady w progu salonu i z niepokojem patrzyłam na Margo. Codziennie wydawała się coraz bledsza, traciła siły w zastraszającym tempie, a ja robiłam wszystko, żeby te chwile zapamiętać na wieczność. Zachciało mi się płakać, ponieważ byłam pewna, że Marco oddałby własne życie, by spędzić ten czas z nią. Dwa razy nawet miałam już telefon w dłoni, ale jedyne co mnie powstrzymywało, to stawka o jaką graliśmy.

Ich wspólne życie.

Ze łzami w oczach, łkając bezgłośnie, obserwowałam, jak siostra śpi na kanapie naprzeciwko okna. Łzy przepełniły oczy, spływając ciężkimi kroplami po policzkach. Zagryzłam dolną wargę, by nie szlochać, ale w głowie wrzeszczałam na niesprawiedliwość losu!

To powinnam być ja! Ja! Nie ona!

Trzaśnięcie drzwiami uzmysłowiło mi, że nie jestem sama. Nie odwróciłam się. Nikt nie powinien widzieć moich łez a w ostatnim czasie ryczałam niemal każdego dnia. Z dwóch powodów. Uświadomiłam sobie, co straciłam zostawiając Aidena i co za chwilę stracę, jeśli nie znajdę Maarit.

– Stef? – Szept Adama był niezwykle czuły.

Pokręciłam przecząco głową, zasłaniając dłonią usta, by nie wydać żadnego dźwięku. Odwrócił mnie do siebie i zamknął w objęciach.

– Będzie dobrze. Znajdziemy ją, zobaczysz.

Niestety żadne słowa ani nawet głaskanie po głowie nie potrafiły sprawić, żeby żal rozdzierający moją głowę przycichł. Traciłam nadzieję, a mówili, że ona umiera ostatnia.

– Musimy być ostrożni, Sofia ma się tu pojawić jutro. Nie chcę, żeby nas tu przyłapała.

W normalnych okolicznościach roześmiałabym się z tych dwuznacznych słów lub wymyśliła jakiś zjadliwy tekścik o czworokątach i czy byłby w stanie zaspokoić nas trzy, teraz jednak w głowie panowała pustka, wypełniona głosem Sofii.

– Za późno, kochanie. – Słowo „kochanie" zostało napełnione takim jadem, że stałam jak sparaliżowana. – Trzeba się było upewnić, że kochanka nie wyśle mi waszych zdjęć, żeby sobie uprzątnąć pole. Liczyłaś, że go zostawię i ucieknę?

Zmarszczyłam brwi, wyswobadzając się z ramion Adama. Odwróciłam się w stronę Sofii, która stała parę metrów od nas niczym bogini zniszczenia.

– Niech zgadnę! – Postukała palcem po pomalowanych na krwistą czerwień wargach. – Ty ją tylko pocieszałeś, a potem przypadkiem potknąłeś się i... BUM! – Klasnęła w dłonie, a ja aż drgnęłam. – Wsadziłeś w nią fiuta.

Zerknęłam w górę na twarz Adama, ale była niczym wyciosana w kamieniu. Zero emocji. Schował dłonie do kieszeni i oparł się ramieniem o framugę.

– Sofia, to nie jest tak jak myślisz! – wyszeptałam, starając się by mój głos brzmiał pewnie.

Z wściekłością postąpiła krok w naszą stronę, unosząc dłoń do góry, by mnie uciszyć.

– Naprawdę? – Zatrzepotała rzęsami udając zaszokowanie, ale ta maska opadła natychmiast pokazując prawdziwe oblicze furii.

– Pozwól sobie wytłumaczyć... – zaczęłam kolejny raz. – On jest cały twój!

Przeniosła wściekłe spojrzenie na Adama.

– Czyżbyś jednak postanowił zostać ze mną po tym małym przerywniku i teraz szmata wypłakuje sobie oczy? Czy po prostu musiałaby się wynieść na parę dni, jak tu będę, i stąd ta histeria?

– Sofia...

– Zamknij się! – wrzasnęła na całe gardło. – Po prostu się zamknij!

Wplotła dłonie we włosy i dopiero teraz dostrzegłam pęknięcia w jej zbroi bezemocjonalnej suki. Zmarszczyła czoło, patrząc na Adama z niedowierzaniem.

– A ja ci zaufałam! Wiedziałam, że kiedyś się znudzisz, ale ona?! – zawołała z wyrzutem, wskazując na mnie palcem.

– Za chwilę będzie ci naprawdę głupio – ostrzegł spokojnie.

Dolna warga Sofii zadrżała. Usilnie chciała zdjąć z dłoni pierścionek, ale ten jak na złość nie schodził. Na ten widok Adam pośpieszył do niej z marsową miną na twarzy, więc chyba go to ruszyło w końcu.

– Przestań! – rozkazał autorytatywnie.

Odepchnęła go i ponowiła wysiłki. 

– Przestań – powtórzył groźnie, łapiąc ją za dłoń. Nim Sofia zareagowała otworzyły się drzwi i do środka weszła Mira cała w skowronkach.

– Miałeś rację, Adam! – Zawołała śpiewnie. – Ten ulubiony przez Sofię butik z bielizną okazał się strzałem w dziesiątkę, tylko...

Skonsternowana zatrzymała się w miejscu, wodząc spojrzeniem ode mnie do Adama i Sofii. Na widok rzeczonej otworzyła szeroko oczy, układając usta w szerokie „O".

– Ty pieprzony kłamco! – Sofia rzuciła się na Adama z pazurami. Nabrała powietrza, by coś powiedzieć, gdy z salonu wyszła niemiłosiernie blada Margo.

– Oni nie mają romansu. – Jej słaby głos rozszedł się po holu.

Spojrzałam na siostrę ciężko opartą o framugę. Mira obudziła się z letargu i weszła w rolę lekarza. Rzuciła torby na podłogę i pośpieszyła do niej, chwytając za rękę i sprawdzając parametry na wyświetlaczu zegarka Margo.

– Powinnaś odpoczywać!

– Usiłowałam – broniła się Margo – ale wrzaski Sofii, że Adam i Stef mają romans, mnie obudziły.

Mira obrzuciła mnie i Adama zdegustowanym spojrzeniem.

– Ta, a ja mam alternatywną karierę jako striptizerka.

Sofia wpatrywała się w Margo jak sroka w gnat.

– Czy ona jest prawdziwa? – wyszeptała słabo, podchodząc bliżej.

Siostra uśmiechnęła się blado.

– Bardzo – zapewniła z radosnym błyskiem w oku.

Dolna warga Sofii drżała. Chociaż siostra nie lubiła się przytulać, otworzyła ramiona dla stojącej ze łzami w oczach kobiety. Nie dość tego jeszcze ją pocieszała przez długie minuty. Zazdrość ukłuła mnie w serce. Nie rozumiałam do teraz, jak bardzo dziewczyny z Balearów zżyły się z Margo. Nie tylko ja straciłam siostrę, ale one też straciły przyjaciółkę. Siostra mogła się okłamywać, ale prawda była jasna jak słońce, należała do tej rodziny i musiałam się nią z nimi podzielić w przyszłości.

– Zostawić was na parę godzin! – gderał Mike. – Powiedziałem ci „nie", Adam.

– I dotrzymałem słowa!

– To jak twoja laska się tu znalazła? – spytał z wyrzutem.

– Zamierzam się tego dowiedzieć, kiedy skończy płakać i trochę się uspokoi.

Mike usiadł na schodach.

– To chociaż dobrze, że stoimy w martwym punkcie, ale za chwilę będzie trzeba wymyślić jakiś plan, żeby sprawdzić punkty snajperskie.

– Mamy ludzi w laboratorium.

Adam sięgnął po telefon, a mi przypomniało się, co Sofia powiedziała na samym początku. Dotknęłam lekko jej ramienia, żeby zwrócić na siebie uwagę.

– Czy ty powiedziałaś, że ktoś wysłał ci zdjęcia?

Sofia zrobiła krok do tyłu i otarła policzki a z zaczerwienionymi oczami wyglądała nadal uroczo. Potaknęła głową.

– Mogę zobaczyć? – poprosiłam, robiąc krok w stronę laptopa, by móc się podpiąć.

– Stop! – zaordynował Mike stanowczo.

Zerknęłam na niego przez ramię biorąc do ręki telefon Sofii.

– Żeby tu zajrzeć trzeba by mieć dron a jeśli jakikolwiek wleci do strefy dostaniemy powiadomienia – uspokajał Adam. – Nie da się zbliżyć do tego domu niezauważenie i nie posiada on punktu snajperskiego.

– Z Maarit jest taka snajperka jak ze mnie piekarz – ironizowała Margo.

– Głupi zawsze ma szczęście i mogła kogoś wynająć – upierał się Mike.

– Ja go przyniosę – zaoferowała się Mira i zanim ktoś zaprotestował, weszła do salonu i wróciła ze sprzętem, zabrawszy też koc i drugi laptop.

Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Mira leżałaby martwa na posadzce. Obaj mieli mord w oczach.

– No co? – spytała z pretensją, podając mi sprzęt i okrywając Margo kocem.

– Usiądź na dupie – warknął Mike.

– O cokolwiek chodzi – prychnęła oburzona.

– Chodzi o to, że jakby był snajper, to by cię zastrzelił – wyjaśniła Sofia.

Usiadłam na podłodze zabierając się za wertowanie zawartości telefonu. A było co przeglądać. Galeria tej kobiety miała tysiące zdjęć.

– Uhhh... – popatrzyłam na nią skonsternowana.

– W mailu.

Adam ukucnął obok, żeby też zerknąć. Po chwili wszyscy wisieli mi nad głową, więc zrobiłam z laptopa tablet i pokazałam załączniki. Rzeczywiście fotografie zostały wykonane w taki sposób, że nawet ja uwierzyłabym w niewierność faceta na zdjęciu. Sęk ich prostoty i autentyczności polegał na odpowiednim kącie ustawienia, żeby wydawało się, że go przytulam, albo całuję.

– Fajna robota – mruknęła z niezadowoleniem Margo.

– W samych zdjęciach nie ma nic. – Zapatrzyłam się w informacje na ekranie, wyświetlane w kolorowych liniach kodu. – Ani znacznika GPS, ani szczegółów zwykle zapisywanych przez system operacyjny, gdy są robione. Więc po co...

– Żeby wywołać odpowiednią reakcję – odparł Adam podnosząc się i przytulając Sofię mocno.

– Sprawdź czy te zdjęcia nie były trojanem i teraz nie wysyłają naszej lokalizacji – zasugerował Mike.

Spojrzałam na niego spod oka, serwując zniesmaczoną minę.

– Jeśli nie rozpoznajesz – prychnęłam i powiodłam palcem po kodzie źródłowym maila – to znacznik GPS. Sęk w tym, że Aiden zabezpieczył telefon Sofii na tyle, by unieszkodliwić to gówno, zanim zaczęło wysyłać sygnał.

– Więc jesteśmy bezpieczni? – Głos Miry wypełniała nadzieja.

– Tak, na to wygląda. – Podałam laptop Margo. – A ty co myślisz?

Nawet nie zerknęła na ekran.

– Ja ci ufam.

– Musisz wrócić na Baleary – oznajmił Sofii Adam.

– Nie! – zaprotestowała z uporem.

– Tak, skarbie, tutaj zaraz zrobi się niebezpiecznie, a każde z nas poza Mirą potrafi się posługiwać bronią.

– Ja już widziałam, jak Stef posługuje się bronią! – Parsknęła.

Uniosłam dłoń, wystawiając środkowy palec

– Wal się! – syknęłam. – Żadna ze mnie G.I. Joe, kopciuszku.

Margo wyciągnęła dłoń do Mike'a, a ten pomógł jej się podnieść.

– Sofia, nie chcę żebyś stała się przypadkową ofiarą Maarit.

– Po to ta cała mistyfikacja?

– Tak, potrzebne mi jej serce.

Widziałam jak powoli do niej docierał sens tych słow.

– Znaczy się...

– Tak, to znaczy dokładnie to – przyznała siostra. – Czym mniej osób, tym łatwiej się ukryć.

– Ale jej powiedziałaś! – fuknęła z pretensją, wskazując na mnie. – Wiedziałaś?

– Nie! – zaprzeczyłam z mocą. – Mnie Patrick wyjebał z wyspy, bo ponoć drażnię mu egzekutora, który nie mógł się skupić na pracy.

Margo pokręciła głową z dezaprobatą.

– Co za bzdura! – Sofia nie wydawała się przekonana, a bardziej zniesmaczona.

– I jeszcze mnie czymś zaszantażował – dodałam. – No i nie mam nic do stracenia – wzruszyłam ramionami.

– Ta! Jasne! Ty ślepa jesteś czy co? – prychała jak dzika kotka. – Aż dziwne, że Aiden za tobą nie ruszył. Jak na Robocopa to w końcu zaczął się stawać jakiś ludzki, ale wystarczyło, że się zwinęłaś i metalowa puszka wróciła!

– Nadinterpretujesz! – Wzruszyłam ramionami, przeglądając kolejne linie kodu. – To tylko interesy.

– Już to gdzieś słyszałam! – Przewróciła oczami. – Jedna twierdziła, że to tylko seks, druga że tylko interesy! Anja ściemniała, że to dlatego, że ją kupił. Marju zasłaniała się dobrem syna. Nikola pieprzyła, że jest zakładniczką. Boże, miej nad nami litość!

– Przypomnieć ci, co ty mówiłaś? – wtrącił się Adam.

– A ja mówiłam, że jestem dziwką z burdelu Ethana.

– Więc każda z nas miała wygodną wymówkę – podsumowała Margo.

– Porzuciłaś swoją? – dopytywała.

– Prawie... – przyznała siostra cicho.

– Wiesz, że będzie mega wkurwiony jak się dowie?

– I dlatego dobrze, żebyś była daleko.

– Jakby kogoś interesowało – wciął się Mike – to teren czysty. Drony w promieniu kilometra też nie namierzyły nic niezwykłego. Zamówić taksówkę, Adam, czy odwieziesz ją na lotnisko sam?

Sofia zaczęła skubać skórki przy palcach i miała tak proszącą minę, że zrobiło mi się jej szkoda.

– Niech ją rano odwiezie, bo wyjdzie, że ją odsyłamy czy coś – zaproponowała Margo. – Sofia, nie możesz nikomu powiedzieć o tym, co widziałaś – ostrzegła słabo.

– Nic nie widziałam – zapewniła, wydymając usta. – Pieprzyłam swojego faceta do nieprzytomności, wynagradzając mu przez całą noc niesłuszne podejrzenia o zdradę.

Pociągnęła Adama za sobą na schody.

– Jakbym był potrzebny...

– To i tak nie przyjdziemy – dokończył Mike.

Odprowadziłam ich wzrokiem.

– Jemu będzie wynagradzać, a ja nawet „przepraszam" nie usłyszałam. – Mamrotałam pod nosem.

Wciąż siedząca nas chodach Mira, zauważyła humorystycznie.

– Ciesz się, że nam włosów nie powyrywała, albo nie sięgnęła od razu po broń. 

– Jak wam idzie? – spytał Mike.

Przewróciłam oczami, bo zaczynałam nienawidzić tego pytania. Zebrałam się z podłogi i przeniosłam do salonu na kanapę, a Margo z powrotem do leżenia pod kocem.

Wieczór nie przyniósł żadnych przełomów. Następnego dnia analizowałam od wczesnego poranka, co robiłam źle. Ewidentnie coś nam umykało.

Nawet nie zauważyłam, kiedy Adam odwiózł Sofię. Trzeba przyznać, że dziewczyna miała na niego dobry wpływ, bo uśmiech nie schodził mu z ust. Margo w uczuciach była subtelniejsza, ale za to Marco zawsze jej dotykał, choćby musnął palcem, ale musiał. Patrick kładł dłoń na karku Anji, a Adam obejmował Sofię w talii. Darius znów całował skroń Nicoli, a Alessi obejmował Marju za szyję.

Znów zrobiło mi się przykro, że straciłam swoją szansę. Pogorszenie mojego humoru nie mknęło Margo.

– Jak to wszystko się skończy, ty i Aiden...

– Nie ma żadnego ja i Aiden! I nigdy nie będzie!

– Stef!

– Nie! – zaprzeczyłam gwałtownie. – Nic nie rozumiesz! To wszystko moja wina! Mogłam zatrzymać kołowrotek zdarzeń, ale nie potrafiłam ci w stu procentach zaufać. I... – Łzy podeszły mi do gardła. – Ja... zrobiłam coś złego i rozumiem, że po wszystkim nie będziesz chciała mnie nawet znać, znając prawdę... ale... – Otworzyła usta by mi przerwać, ale nagląca potrzeba by wypowiedzieć prawdę była tak wszechogarniająca, że słowa same opuściły usta. – To ja zabrałam te dwa miliony od Patricka.

Nie śmiałam na nią spojrzeć, ale poderwałam głowę, słysząc następne słowa.

– Wiem.

– Co? – spojrzałam na nią przestraszona.

– Wiem, że je masz.

– Ale... – Niecierpliwie wyginałam palce, walcząc z mdłościami.

– Stef, jakikolwiek miałaś powód, widocznie był ważny.

– To miało być tylko zabezpieczenie. – Pierwsze łzy skapnęły na spodnie. – Ale potem sprawdzenie, kto zabił Tobiasa stało się dla ciebie priorytetem i przepadłaś na Balearach, a ja zostałam w Chicago. Myślałam, że o mnie zapomniałaś – wyznałam z żalem, rozkładając ręce. – A wszystko mogłoby się skończyć inaczej, gdybym ci powiedziała... uciekłybyśmy i...

Pokręciła przecząco głową.

– Te dwa miliony to była kropla w morzu. Zginęły pieniądze Tobiasa, które był winny ojcu i ten główny problem nie dawał mi spokoju, więc postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z tymi milionami czy bez nich historia potoczyłaby się tak samo. Nie pocieszam cię, bo tak wypada, tylko dlatego, że taka jest prawda.

Wpatrywałyśmy się w siebie długo.

Nie czułam się rozgrzeszona. I chyba nigdy nie będę.

– Nadal mam poczucie winy.

– Skoro uważasz, że jestem ci coś dłużna, to po tym wszystkim, zrób coś dla siebie i wróć do Aidena.

Otarłam łzę z kącika oka, parskając śmiechem.

– Aleś ty uparta...

Nasze emocjonalne zwierzenia przerwał Adam, który oparł się o framugę drzwi. Najwyraźniej rozstał się ze swoją boginią i wrócił do trybu praca, porzucając protokół „zaspokoić śnieżynkę" na rzecz „obrońca organizacji".

– Dlaczego uważacie, że Maarit uderzy do Palermo?

Podniosłam wzrok znad ekranu laptopa, spoglądając na niego jak na ostatniego tępaka.

Przecież to oczywiste!

– Bo po pierwsze to klejnot w koronie Patricka, zarządza nim Marco i tylko tym miejscem zarządza kobieta. – Wyjaśniła Margo. – Po tym jak Emilia wyszła za mąż, tylko Julie z żeńskiego personelu współpracuje z nim tak blisko. Do tego potrafi obchodzić się z naszymi „chłopcami". Przyznaj się, że zawsze robi taką kawę jaką chcesz i nawet nie musisz prosić.

Wzięłam bardzo głęboki wdech i wypuszczałam powietrze niezwykle wolno.

– Dobra, kupuję to – odparł po chwilowy namyśle. – Samolot czeka w pogotowiu.

Uwaga Margo odnośnie przyzwyczajeń chłopaków zapaliła mi w głowie czerwoną lampkę ostrzegawczą.

– Skoro Maarit umknęła nam stąd parę dni temu, to gdzie jest teraz? Sprawdzę powtarzalność i przewidywalność przyzwyczajeń zakupowych z karty płatniczej Julie – zaproponowałam. – Może tym razem uda się nam być krok przed tą psycholką?

– Dobry pomysł – pochwaliła siostra. Pierwszy raz od paru dni zobaczyłam w jej oczach błysk nadziei. – Masz skrypt czy musisz napisać?

– Posiłkuję się firmą zbierającą dane, której ten skrypt sprzedałam jakiś czas temu. Jak daleko sprawdzać? Ostatnie trzy miesiące?

– Co najmniej cztery – odpadł niepytany Adam, ale zignorowałam go patrząc na siostrę.

– Sześć.

To nie zabrało mi zbyt dużo czasu.

– Więc Julie lubi dobre jedzenie, nie stołuje się w restauracjach, ale lubi tiramisu z pewnego slow food, w którym bywa raz na dwa tygodnie. Pije kawę z lokalnej małej kawiarenki.

Następna pozycja na liście sprawiła, że otworzyłam usta ze zdumienia.

– No co? – spytała zaciekawiona Margo.

– Zmieniła latte na czarną americano. – Wertowałam dalej zestawienie i podświetlone na czerwono transakcje. – Kupiła dwa dni temu perfumy Issey Miyaki i krople do oczu!

Margo zbladła i gwałtownie zamknęła klapę laptopa.

– Szykuj samolot! – rozkazała Adamowi. – Mike! – krzyknęła słabo. – Niech ktoś natychmiast sprawdzi mieszkanie Julie!

– Poczekaj, powoli! – wciął się Adam. – Jeszcze nic nie wiemy.

– Powiedz najpierw mi, o co chodzi – zażądał Mike.

– Dziewczyna, która zarządza finansami kasyna w Palermo, Julie, kupiła perfumy jakich używała Margo – wyjaśniłam. – Nie wiem, jak mogłyśmy to przeoczyć! – mamrotałam do siebie. – Jeśli coś się stanie Julie, to będzie na mnie!

– Na mnie – sprostowała siostra. – To ja powinnam wpaść na przyzwyczajenia zakupowe wcześniej!

– Zamiast się cieszyć, że w końcu mamy gorący trop, one pierdolą coś o winie! – warknął Mike. – Wina napijecie się później, świętując, że akcja się udała.

– Bo to ważne... – zaczęłam.

– Pozytywy! – przerwał mi. – Pozytywy! Co wysyłasz w świat wraca do ciebie w trójnasób! Wysyłasz gówno dostajesz hałdę zwrotnie. Myślisz pozytywnie i wszystko się układa.

– Jeszcze mi kryształy mocy zaproponuj – burknęłam.

– Zaproponowałbym jakieś zioła na uspokojenie, ale lepiej syrop „weź, nie pierdol".

– Wolę tabletkę na sen – prychnęłam, śledząc na telefonie zapisy z kamer w Palermo, które Margo przeglądała z dysków kasyna.

– Jesteśmy krok przed nią. Musimy lecieć do Palermo.

– Palermo jest tylko półtorej godziny lotu od Florencji, nie panikuj – uspokajał Adam. – Jeśli zdjęła ją dzisiaj, to zanim nabroi musi się zorientować w sytuacji, tak?

– Adam, możemy to powstrzymać zanim się rozpocznie – piekliła się.

– Musimy być ostrożni, a ty się uspokój, bo Mira za chwilę cię znieczuli. Zgodziłaś się na moje warunki, a ja chcę wiedzieć, co kombinuje.

– Chociaż sprawdź z Antonio! – prosiła.

– Sprawdzę, ale najpierw muszę mieć pewność, że Julie to nie Julie.

– Chcesz dowodów? – spytałam z niedowierzaniem.

– Tak, twardych dowodów.

– Dobra! – burknęła Margo.

Przygryzłam paznokieć obserwując siostrę. Jeśli coś pójdzie nie tak stracę ją, Patrick straci Marco i Julie, Maarit ucieknie a ja będę kolejnym celem. Jeśli istniał Bóg, to był ten moment, żeby mógł zamanifestować swoją „moc".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro