Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 24

To chyba rozdział z największą ilością "akcji" 😈 Miłej środy 😎

2/3 historii za nami! 😨 

Przypominam, że spojlery pojawiają się na tik-toku @Greta_eden i na strone autorskiej na FB.

madlene0906 - ma dzisiaj urodziny🖤 Wszystkiego najlepszego! 


Aiden

Zatrzymałem auto z metr przed Sofią, opierającą się nonszalancko o barierkę na poboczu, oddzielającą drogę od stromego klifu. Uśmiechnęła się do nas szeroko, skłaniając niczym diwa po udanym występie.

– Nie słyszę owacji i nie widzę Oscara! – zażartowała.

– Teraz naprawdę byś ode mnie dostała po tyłku.

Sofia pokazała mi język, a Adam skrzyżował ramiona na piersi, patrząc na swoją kobietę twardo.

– To moje zadanie! – rzucił groźnym tonem. – Ale jej się to za bardzo podoba.

– To przestań z tego robić grę wstępną i naprawdę spierz jej tyłek – poradziłem.

Uniósł brwi i spojrzał na mnie z pobłażaniem.

– Poczekam, aż sam będziesz musiał przetrzepać tyłek Stefanii. Chętnie popatrzę jak nie robisz z tego gry wstępnej. Zwłaszcza jak zobaczysz zaczerwienioną skórę i odcisk własnej dłoni na krągłym pośladku, a jedyne czego w danej chwili będziesz pragnął, to zjechać między nie i sprawdzić, jak mokra się zrobiła.

W oczach Sofii, którą obserwowałem, coś się zapaliło. Oblizała dolną wargę, patrząc na Adama jak na deser, który zamierza zaraz zjeść. Do tej pory takie spojrzenia wzbudzały we mnie niesmak. Teraz jednak przypatrywałem się jej z fascynacją.

– Zapamiętałam koordynaty...

Umilkła w pół słowa widząc na środkowej konsoli poruszającą się kropkę i trasę jaką mamy do pokonania, żeby ją złapać.

– No jasne – burknęła. – Mistrz Yoda w natarciu. Czy muszę powtarzać cokolwiek z naszej rozmowy?

– Nie – zaprzeczyłem, niejako przyznając się do szpiegowania z udziałem jej telefonu i auta, bo Acura rejestrowała wszystko, co działo się wokół auta nawet na postoju.

– Oni jej grozili...

– To nie jest okoliczność łagodząca – przerwał Adam.

– Oczywiście, że jest – oburzyła się.

– Nie jest – zaprzeczyłem. – I nawet nie dyskutuj. Mogła powiedzieć prawdę dawno temu i poprosić o pomoc wielokrotnie.

– Nie każda kobieta to potrafi, Aiden.

– Jak bardzo rozumiem motywację Margo, tak za chuja nie rozumiem postępowania Stefanii.

Sofia, stuknęła mnie palcem w pierś.

– Przez całe życie mogła liczyć tylko na siebie. Co tu jest do zrozumienia?

Nie musiałem odpowiadać, ponieważ za terenówką Adama ustawiło się BMW, którym Jay miał zabrać Sofię w bezpieczne miejsce.

– Ale... – zaczęła patrząc buntowniczo na swojego faceta.

– Nie. – W tym jednym słowie było zawarte wszystko, by natychmiast spasowała. Nie, żeby jej się to podobało, ale przełknęła i podeszła do BMW. – Wsiadaj. – Adam otworzył drzwi na tył. Zanim jednak je zamknął pocałował ją mocno. – Na drogę. – Pogłaskał ją po policzku.

Wróciliśmy do swojego auta dopiero, jak upewniliśmy się, że Sofia zniknęła nam z oczu.

– I co dalej? – spytał przysiadając na niewielkim murku.

– Czekamy – oznajmiłem, wpatrując się w ekran tabletu i wyświetlające się na nim linie.

Zaraz po tym jak parę dni temu odbyliśmy rozmowę o popchnięciu akcji do przodu, sklonowałem telefon Stefanii na tablet. Wszystko, co na nim robiła, widziałem i ja. Do tego każde działanie zostało zapisane w czasie rzeczywistym, żeby mogło być ponownie odtworzone, jeśli ja coś przegapię.

Nie było innego sposobu na Stefanię niż kontrolowana prowokacja, w czasie której zakładaliśmy, że mogą się trafić ofiary śmiertelne. Daleko nam było do brazylijskiej La Verdad jeśli chodzi o okrucieństwo, ale w kwestiach operacyjnych przerastaliśmy ich wielokrotnie, przez co Patryk doszedł do wniosku, że tu negocjacje nie będą miały zastosowania. Tu chodziło o brutalną siłę i dominację, a nie szukanie ścieżki porozumienia.

Skoro Stefania nie dała nam wyboru, my też jej nie pozostawiliśmy żadnego. Do tej pory nie udało mi się rozgryźć, z kim w Pentagonie się układa i od jak dawna. Analizowałem czy weszła w ten układ tu na wyspie, czy jeszcze w Stanach, ale gra została przez nią napisana już po tym jak wyzdrowiała.

Jasne jak słońce było, po co potrzebowała dostępu do serwerów Trade Inc., ponieważ to właśnie oni dostarczali Hexy z powrotem do Stanów. Ślad, jakikolwiek by nie był, kończył się na firmie–przykrywce, którą sterowała Diania Carmichael. Stąd też propozycja Stefanii, skorzystania z pomocy Yaro przy szukaniu certyfikatu małżeństwa, była naprawdę sprytna. Szkoda tylko, że pokrzyżowałem jej szyki, podsuwając nieprawdziwe informacje, z których teraz jakiś debil w La Verdad się cieszył jak głupi. I nie tylko tam, ale też w Pentagonie, chociaż tutaj starałem się być ostrożny w ocenie, ponieważ Stef jak i Margo mogły coś mieć na gościa z repozytorium polis.

– Mam ruch w stronę zatoczki. Dwie łodzie – zameldował mi w uchu Fabi. – Jedna jest turystyczna, ale druga wygląda na RIB szesnastometrowego katamaranu zacumowanego nieco na północ.

– Serio? RIB, żeby odbić zakładniczkę?

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. W życiu nikogo bym nie naraził w ten sposób. Tyle że La Verdad nie miała zaplecza. W tym rejonie i musiała polegać na... dobre pytanie, na czym. Jeśli usiłowali wynająć coś nielegalnie w okolicy to nikt, ale to nikt nie śmieć ich wesprzeć, stając tym samym przeciwko Patrickowi. Musieli albo zajebać ten katamaran albo podnająć jakiegoś słupa.

– Sprawdź, skąd go mają i czy nie zgłoszono kradzieży.

– Jest środa, więc pewnie właściciele jeszcze się nie zorientowali – odparł, ale słyszałem jak wali po klawiszach. – Trzech uzbrojonych ludzi, ale może nie spodziewają się kłopotów.

– ETA?

– Z pół godziny.

Zakręciłem palcem w powietrzu, dając znać Adamowi, że możemy ruszać. Usadowiłem się po stronie pasażera pozwalając prowadzić auto, ale potrzebowałem monitorować sytuację i w międzyczasie sprawdzić coś dodatkowo – manifesty pasażerów przybywających ze Stanów, a w szczególności prywatne czartery i korpus dyplomatyczny. Jeśli dopisze nam szczęście, odkryjemy, kim jest tajemniczy gracz.

– Kogo masz na tym katamaranie?

Adam milczał wiedząc, że nie do niego kieruję te pytania, a do Fabiego.

– Napuściłem na nich straż wybrzeża, wstawiając fikcyjne zgłoszenie o kradzieży.

Na niewielkim ekranie w rogu widziałem trasę Acury. Stefanii zostało jeszcze parę dobrych kilometrów do pokonania. W głównym oknie ładowała się lista z manifestów. Za dużo nazwisk za mało czasu, żeby to porządnie przejrzeć i przeanalizować. Nic nie rzucało się w oczy przy pierwszym przejrzeniu. Przesłałem tę listę do Dianii, żeby zerknęła skoro robi z nimi interesy. Może ona coś wypatrzy.

– Jesteście na pozycjach?

– Prawie – zgłosił się w moim uchu Alessi.

– Ja jestem na miejscu od paru minut. Musisz wrócić do formy, bo o ile sił ci starcza na ruchanie, to jak widać nie na robotę – zażartował Marco. – Czy ty masz zadyszkę?

– Przestajesz być zabawny z tym samy żartem – odparł mu Alessi. – Ale jak sobie żartujemy to powiem, że moja laska przynajmniej siedzi na dupie, jak jej tak mówię i nie muszę za nią ganiać przez pół kontynentu.

– I gdzie w tym zabawa? – spytałem. – Chodzi o ty by gonić króliczka, prawda chłopaki?

– Ganiaj, ile wlezie – odszczeknął się Darius. – Choćby i do ostatniego oddechu, ale ja się nie piszę na takie rozrywki. Chociaż w domu chcę mieć spokój, a nie ciągłe pole walki na zaminowanym terenie, gdzie wszystko cokolwiek powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie w kłótni za dwadzieścia lat i zacytowane co do pierdolonego przecinka.

– Amen! – zgodził się z nim Alessi.

– Dla każdego coś dobrego – rzucił pojednawczo Patrick.

– Mamy trzech ludzi uzbrojonych w AK–47, kołyszących się w rytmie fal na RIB – zameldował Fabi.

– Przy tym wietrze to chyba należałoby im współczuć – doszedł nas pomruk Alessiego.

– Chyba tylko tego, że staną się pokarmem dla ryb – dodał Darius. – Czy my je ostatnio przekarmiamy? 

Prze parę minut zapanowała cisza w czasie której Adam sprawnie pokonywał kolejne zakręty trzymając się na tyle z daleka od Stef, żeby nie przyuważyła nas we wstecznym lusterku. Miejsce, które sobie wybrali nie było zbyt uczęszczane przez turystów, a obecnie od strony popularnej plaży droga została prowizorycznie zamknięta, a ruch kierowany objazdem. Nie potrzebowaliśmy widowni.

– Królik odkrył broń w twoim aucie – rzucił z rozbawieniem Alessi.

– I doskonale wie, że nie zadziała, bo jest kodowana odciskami palców – odparłem ze znudzeniem.

– Ale jesteś świadomy, że to hakerka? Bo jak dla mnie to kiepski blef, zabierać broń, która cię nie zabezpieczy.

– A jeszcze bardziej głupio iść nieuzbrojonym – wtrącił się Adam.

– Gdyby odkryła kevlar, byłaby mądrzejsza – dodał Darius.

– Minus za broń i plus za kevlar – podsumował Marco.

Na monitorze pojawił mi się komunikat, że Sabin został umieszczony w celi. Nim z przyjemnością zajmę się osobiście, jak tylko skończymy ze Stefanią. Czekanie ciągnęło się niemiłosiernie, a każde kolejne sześćdziesiąt sekund zaczynało się ciągnąć jak godziny.

– Motorówka w zasięgu wzroku, pięćdziesiąt metrów od brzegu – zaraportował Fabi.

– Ruszamy, panowie – pada komenda Patricka.

Mają nad nami z dwie minuty przewagi.

– Chcemy kogoś żywego? – Dopytał Alessi.

– Nie, wszyscy do odstrzału.

Słuszna decyzja, bo nigdy nie wysyła się ważnych ludzi, żeby przejąć towar. Tych trzech niemal martwych facetów, to mięso armatnie, które zapewne nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

– Cudnie! – Doszły mnie wypowiedziane z satysfakcją słowa Alessiego. – Marco rozwal silnik, a ja zdejmę, tego który będzie trzymał ją na muszce. W tym czasie przeładuj i rozwal tego z tyłu, a potem ja zdejmę ostatniego.

– Po co jak trzeciego może zdjąć dron – wtrącił się Fabi. – Którego namierzyć?

– Tego którego nie przeszkadza ci sprzątnąć wiatr – uściślił Marco.

– Siedzę na półce skalnej, więc każdy wchodzi w grę.

– Weź tego z tyłu – rozkazał Alessi. – Ja wezmę tego, który będzie trzymał Stef, a Marco faceta za sterem.

Z kamery siedzącego na skale drona, widać było, że nie spotkała się z gorącym przyjęciem. Najpierw koleś uderzył ją w twarz i rozbroił, bo podeszła za blisko, a potem pociągnął za włosy w stronę łodzi. Zacisnąłem szczękę żałując, że nie będę mógł go zajebać. Adam posłał mi odpowiednie spojrzenie parkując tuż za BMW, którym przyjechał Patrick. Cieszyłem się, że wcześniej nałożyłem kevlar. Z bronią w dłoni wysiadłem, dołączając do pozostałych i czekając na zielone światło snajperów.

– Namierzony – zameldował Alessi.

– Namierzony – dodał Marco w tym samym czasie co Fabi.

Poszedłem pierwszy za mną Adam a na końcu Patrick, fundując znajdującym się przy łodzi niespodziankę, a naszym strzelcom potrzebne odwrócenie uwagi. Świat zamarł na jedną sekundę, by rozległy się cztery pojedyncze strzały.

Stefania wykręciła się do tyłu opadając na piasek i zasłaniając głowę rękami, jakby miało to sprawić, że magicznie przestanie być widoczna.

– Luca! – padł rozkaz Patricka, żeby zgarnąć Stef, zanim wpadnie jej do głowy wykorzystanie AK–47 przeciwko nam. Spojrzała na nas z wyrazem zaskoczenia na twarzy, ale pozwoliła przyprowadzić bliżej. Potknęła się i upadła na kolana w piasek ze trzy metry przed Patrickiem. Teraz dopiero zauważyłem, że zamiast zaskoczenia w oczach ma przerażenie.

– Naprawdę uważałaś, że cokolwiek dzieje się na tej wyspie, a ja o tym nie wiem? – spytał Patrick lodowatym tonem, stojąc w nonszalanckiej pozie z rękami w kieszeniach. Nawet nie założył mocniejszej kamizelki, a tylko kevlarową koszulkę, podkreślając tym lekceważące podejście do sytuacji.

– Czy ty zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś?

– Oświeć mnie – zachęcił Patrick.

– Zabiłeś ją – wyszeptała jakby do siebie. – Zabiłeś ją! – krzyknęła z całym bólem, który wypełniał zapewne teraz serce i umysł, ponieważ myślała, że ktoś dopadł Margo.

Zerwała się z piasku i rzuciła na Patricka z pazurami. Darius podciął jej nogi uderzając pod kolanem stopą, więc upadła podpierając się dłońmi. Z kobiecego gardła wyrwało się głośne słowo „Nie". Patrick ukucnął przede nią.

– Popatrz na mnie! – rozkazał.

Zignorowała go. Nagłe szarpnięcie za włosy zmusiło ją do podniesienia wzroku. Zawyła z bólu, a błękitne oczy wypełniły się łzami. Chwyciła go za nadgarstek, ale nie miała żadnej szansy w starciu z jego siłą. Zacisnąłem wargi, bo nie podobał mi się obrót sytuacji. Interwencja jednak nie wchodziła w grę, ponieważ udowodnienie, komu jestem winny lojalność, było ważniejsze. I choć bardzo pragnąłem ratować księżniczkę z opresji, to nie mogłem.

– Ty ją zabiłaś – wycedził. – Ja mogłem ją dla ciebie ocalić, ale ty wybrałaś ścieżkę prowadzącą w ręce La Verdad.

Puścił ją i wyprostował się. Opadła na pięty, a szloch wyrwał się z drżących ust. Łzy popłynęły po policzkach. Darius chwycił Stef brutalnie za ramię, postawił na nogi i razem z Lucą zaciągnęli do samochodu. W końcowym rezultacie wracała do Oblivionu w plastikowych kajdankach.

Zatrzymałem Patricka przy aucie.

– Powiedz jej.

– O czym? – Zwrócił na mnie swoje czujne oczy.

– Że Margo żyje.

– Nie – zaprzeczył. – Potrzebuję mieć nad nią przewagę. I zanim mi sprzedasz jakieś pierdolenie, że znasz ją lepiej i wiesz, co zadziała, przyjmij do wiadomości, że to bujda. Znasz to, co chciała ci zaprezentować, a od niemal trzech miesięcy kłamie i oszukuje. Powiedziałem ci, jak to się skończy, jeśli nie zmusisz jej do współpracy. Teraz ja muszę posprzątać ten burdel! – Zerknął na Adama, a ten skinął mu tylko głową. – Nie waż się grać rycerza w lśniącej zbroi, Aiden, bo Bóg mi świadkiem nie mam cierpliwości.

Zabezpieczyłem broń i wrzuciłem do schowka.

– Co zamierzasz z nią zrobić?

– Pozwolę jej trochę pomyśleć w samotności. Z dzień albo dwa.

Skinąłem głową, bo ten plan miał sens.

– Przeglądałem manifesty pasażerów w drodze, żeby zobaczyć czy ta szycha z Pentagonu nie kręci się po Europie. Wysłałem ją Dianii.

– Dobrze – zgodził się Patrick. – Adam, zgadaj się ze strażą wybrzeża, żebyśmy mogli przesłuchać tych gości z katamaranu, może oni coś powiedzą. Niech ten burdel z ciałami zostanie ogarnięty jak najszybciej.

Do Oblivionu dotarliśmy chwilę po Dariusie, który prowadził zapłakaną Stefanię do jednej z cel.

– Każdy aresztowany ma prawo do telefonu – rzuciła głośno, ochrypłym głosem.

– Nie jesteś aresztowana, a jedynie... zatrzymana do wyjaśnienia – odparł Darius.

– Oczywiście – skrzywiła się jak do płaczu. – Nieważne, jeśli nie zadzwonię i tak mnie znajdą.

– Człowiek z Pentagonu? – spytałem beznamiętnie.

Obejrzała się na mnie przez ramię.

– Wydaje ci się, że coś wiesz, ale szczerze błądzisz po omacku, rzucając przynęty na prawo i lewo, w nadziei że chwyci, a ja wypaplę wam wszystko jak na spowiedzi. Lekcja do zapamiętania Aiden – syknęła – nie chodzę do spowiedzi.

– Pięknie blefujesz – podsumowałem ze spokojem, rozblokowując wejście do celi, w której przetrzymywaliśmy więźniów, jeśli istniała taka potrzeba.

– Uważaj – ostrzegła poważniejąc i przekraczając próg tymczasowego miejsca pobytu. – W tym morzu pływają większe ryby niż Patrick.

Darius pokręcił głową z rozczarowaniem. Drzwi zamknęły się za Stefanią cicho, ale dźwięk przeskakującego zamka wypełnił ciszę. Chwilę wpatrywała się we mnie, ale potem ostentacyjnie odwróciła, padła na łóżko przytwierdzone do ściany i ukryła twarz w dłoniach.


RIB – szybka łódź motorowa używana przez straż wybrzeża.

ETA – Przybliżony czas dotarcia na miejsce

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro