Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 2

Na zachętę durgi 🖤


Aiden

Kurwa, chociaż raz chciałbym się pomylić. Stefania zaczęła gorączkować po dojechaniu na miejsce. Ledwo udało mi się ją złapać, jak nogi się pod nią ugięły w drodze do domku. Rzuciłem klucze Luce i wziąłem ją na ręce. Położyłem ją na kanapie i z siatki z apteki wyciągnąłem termometr. Prawie trzydzieści dziewięć stopni. A w domku nie zrobi się cieplej przez najbliższe parę godzin. Gazowy system ogrzewania nie należał ani do najnowszych, ani do najsprawniejszych. Minie sporo czasu, zanim wszystko się nagrzeje. Zostało nam napalenie w kominku.

– Przynieś z samochodu apteczkę – wyjąłem ibuprofen w płynie. Nie miał maksymalnej dawki, ale powinien być odpowiedni. Poklepałem ją delikatnie po policzku. – Stef.

– Nie nazywaj mnie tak – wymruczała słabo.

– Jak tylko weźmiesz leki, pozwolę ci spać. No już – zachęciłem. – Otwieraj buzię.

– Każdej lasce to proponujesz?

– Tylko tym specjalnej troski.

Otworzyła swoje niebieskie oczy. Nacisnąłem kciukiem na brodę. Rozchyliła usta, więc wlałem do środka lek. Nieporadnie zdjęła z siebie kurtkę a ja sięgnąłem po koc.

– Gorąco mi – zaprotestowała.

– W tej chwili tak, ale jak za pół godziny będziesz szczękać zębami – ostrzegłem.

– To wtedy wezmę koc.

Uparte stworzenie. Jak inni dają sobie z nimi radę?

Poszedłem do aneksu kuchennego i wstawiłem wodę, przygotowując leki na grypę. Luca położył apteczkę na stole. Przejrzałem jej zawartość, zanim woda się zagotowała. Nic co mogłem podać, żeby obniżyć gorączkę. Wrzuciłem maść z antybiotykiem z powrotem, krzywiąc się.

– Jeśli pseudoefedryna nie pomoże, będziemy musieli przekonać aptekarza, że potrzebujemy czegoś ekstra.

– Chcesz czekać do rana? – spytał, zerkając z niepokojem na Stefanię. – Przestawiłem samochód za dom, ale pada śnieg, więc istnieje realne zagrożenie, że możemy się nie wygrzebać z zasp.

– W razie co zostaje nam zimny prysznic.

– Ale dociera do was pojebów, że was słyszę? – doszedł nas zniesmaczony głos Stefanii.

Luca ze zniecierpliwieniem spojrzał na sufit.

– Zrobię coś do żarcia – oznajmił, ściągając kurtkę. – Idź, wręcz królewnie berło.

– Cham i prostak! – powiedziała po rosyjsku.

Przyniosłem z samochodu resztę naszych rzeczy. Całą broń poukładałem w wygodnych do obrony miejscach. Usiadłem do tabletu i unieruchomiłem chip silnika. Z kuchni zaczął dochodzić smakowity zapach sera. Zerknąłem na Stefanię skuloną na kanapie.

– Zimno ci?

– Tylko w stopy – przyznała.

Ukucnąłem przed nią. Pozwoliła sobie ściągnąć buty, ale syknęła, kiedy dotknąłem zaczerwienionej skóry. Miała lodowate stopy.

– Masz jakiś fetysz związany ze stopami i bólem? – spytała ironicznie.

– Doceniam twoje poświęcenie, ale to było naprawdę głupie.

Przyciągnąłem sobie podnóżek i przysiadłem na nim. Rozpiąłem bluzę, wyciągnąłem koszulkę ze spodni i zrobiłem coś, czego się nie spodziewała: wsunąłem jej stopy pod koszulkę i oparłem na swoim gorącym brzuchu. Zablokowałem potencjalne ruchy, obejmując łydki. Nie była przygotowana na falę bólu, jaka za tym przyszła. Jęknęła głośno i przeciągle usiłując mnie odepchnąć. Nic z tego nie wyszło. Złapała mnie za ramiona a nasze czoła się zetknęły. Kiedy pierwsza łza spadła na przedramię, wsunąłem palce pod masę włosów na kark. Moja dłoń wydawała się chłodna w kontakcie z rozpaloną skórą. Stefania pociągnęła nosem.

Jedna z rąk opadła na kolana i z zaskoczeniem dostrzegłem, że Stefania miała na nadgarstku tatuaż. Nie, żeby to było jakieś alarmujące. Znałem wielu ludzi mających tatuaże. Ten był chyba z Alicji w krainie czarów. Lustro a w jego odbiciu karta królowej kier. W obramowaniu zwierciadła, jeśli się przyjrzałeś były: sylwetka dziewczynki na godzinie szóstej, kapelusz i filiżanka na trzeciej, zegarek kieszonkowy na dziewiątej. W centralnym miejscu na godzinie dwunastej – mały zajączek. Wszystkie elementy były wypełnione tuszem. Poza nim.

– W porządku? – zapytałem cicho.

Pokiwała głową, podnosząc na mnie załzawione oczy.

– Sadysta!

– Jutro będziesz mi dziękować.

– Póki co dzisiaj będę narzekać.

Luca przyniósł parujący kubek.

– Pij herbatę. Tylko powoli – ostrzegłem.

Pociągnęła duży łyk z parującego kubka. Na chwilę znieruchomiała, a potem oczy zaszły jej łzami, a z gardła wyrwał się kaszel. Prychała tak długo, aż alkohol przestał drażnić wrażliwą śluzówkę. Cały czas przesyłała mi mordercze spojrzenia.

– Sadysta – wychrypiała przez ściśnięte gardło.

Oparłem łokcie o kolana, wpatrując się w nią intensywnie.

– Mówiłem: powoli. Naucz się słuchać, co do ciebie mówię.

– Słuchałabym, gdybyś mówił w jakimś zrozumiałym języku. – odgryzła się.

Mierzyliśmy się chwilę spojrzeniami. Wyjąłem jej stopy spod koszulki, po czym wstałem i poszedłem do sypialni, gdzie zrzuciłem nasze manele. Przyniosłem dodatkowy koc i swoją grubą bluzę termiczną.

– Proszę. Chociaż uważam, że najlepiej by ci zrobił gorący prysznic.


Stefania

Łypnęłam na niego złowrogo znad kubka.

Za nic w świecie nie nałożę na siebie bluzy pachnącej jego perfumami! Boże, ten facet był podlejszy, niż dotychczas przypuszczałam. Albo nie zdawał sobie sprawy, jak działa na mnie jego zapach, albo zdawał i robił to z premedytacją, chcąc mnie zdekoncentrować. Wysoka gorączka była wystarczająca!

– Byłeś na jakimś kursie dręczenia słabszych?

Niemal się uśmiechnął.

– Jeszcze nie, ale wolałbym pobierać lekcje u mistrza albo u mistrzyni. Drogo bierzesz?

Zmrużyłam oczy i przez chwilę na serio rozważałam czy nie rzucić w niego kubkiem. Potem jednak doszłam do wniosku, że szkoda gorącej herbaty, która rozgrzewała od środka. Stał z uniesionymi brwiami i czekał na ciętą ripostę, która jakoś nie chciała przyjść do głowy. Więcej nawet uznałam, że z tym zawadiackim uśmieszkiem wyglądał całkiem seksownie.

Seksownie?? Cholera!

Z wrażenia oblałam się herbatą.

– Chyba jednak pójdę pod ten prysznic – powiedziałam, ścierając z brody strumyczek.

Z całą godnością na jaką było mnie stać, pomaszerowałam przed siebie, ciągnąc za sobą koc niczym płaszcz Batmana. Zawahałam się przed niewielkim korytarzykiem. Ta pieprzona gorączka dawała mi się we znaki, bo jak idiotka nie wzięłam pod uwagę, że należało zapytać, gdzie iść.

– Pierwsze drzwi na lewo – podpowiedział uprzejmie. – Zajrzę do ciebie za parę minut.

Prysznic był niebiański, mimo że trochę kręciło mi się w głowie, ale było mi tak przyjemnie. Uwielbiam zielone Ô D'Azur Lancôme. Jestem jego maniaczką. Ten zapach jest moją odskocznią od rzeczywistości.

Skąd wiedzieli, że będę potrzebowała kosmetyków? I to dokładnie tych? Mam nadzieję, że to sprawka Grety.

Po lekach zaaplikowanych przez Aidena czułam się trochę lepiej. Pewnie nadal miałam gorączkę, ale może nie dostanę zapalenia oskrzeli. Może to dziecinne, ale wróciłam do salonu w grubym dresie, na który założyłam szlafrok. Całość dopełniały puchate skarpety. Brakowało tylko nauszników, ale zamiast nich miałam na głowie turban z ręcznika. W ręku dzierżyłam szczotkę.

– Spodziewasz się nagłego zlodowacenia? – zażartował Luca.

– Ha ha ha – wyskandowałam – będziesz mógł mnie pouczać, jak się sam wybierzesz na taki spacer.

– Dzięki, ale nie. Czy dzięki temu turbanowi Internet będzie szybciej działał?

– Nie, to element odstraszający.

Przysiadłam na pufie przed kominkiem tyłem do niego.

– Bardziej odstraszające są te góry ciuchów, które masz na sobie – sarknął, mieszając w garnku.

– Słucham?

– Każdy zdrowy facet usnąłby z wrażenia, gdybyś zaczęła robić striptiz.

Zdjęłam ręcznik z głowy.

– Czy faceci zawsze wszystko sprowadzają do seksu?

– To zależy. – Luca najwyraźniej nie mógł się powstrzymać od prowokacji. – Bohaterek Blair Witch, żaden normalny facet nie weźmie pod uwagę.

– Luca! – doszło mnie wyraźne ostrzeżenie Aidena.

Potrząsnęłam głową i spróbowałam rozczesać pierwsze pasmo. Nic nie szło tak jak powinno a facet siedzący za mną nawet nie pokusił się o zdanie złożone.

– Blair Witch? – szepnęłam niepewnie.

– A oglądasz czasem siebie w lustrze? – padła kolejna złośliwość.

– Wystarczy! – padła zdecydowana komenda.

Zamarłam słysząc ten pełen pewności ton. To była władza absolutna. Człowieka, który wydawał polecenia a one były wykonywane bez szemrania. Greta nie wysłała za mną byle kogo, skoro z mojego tonu wywnioskował, że Luca mnie zdenerwował. Aiden miał też doskonały widok na moje napięte plecy.

– Cokolwiek sobie życzysz, szefie! – Ton Luki był kapitulacją. – Cokolwiek sobie życzysz!

Szarpnęłam kilka razy niecierpliwie włosy, wyrzucając przy tym kilka niezrozumiałych słów, które były jednoznaczne z przekleństwami.

– Pomóc ci?

Zignorowałam pytanie Aidena. Nie czekał na dalsze jęki i przekleństwa, tylko przesunął sobie fotel do pufy, na której siedziałam. Wyjął szczotkę ze skołtunionych włosów i odsunął moją rękę.

– Zostaw – zaprotestowałam.

Położył dłoń na moim karku i uścisnął lekko. Nigdy nie sądziłam, że czesanie włosów będzie erotycznym doznaniem.

Ożeż ty orzeszku! To było podniecające. Dobrze, że mam ten puchaty dres i szlafrok. Idealnie ukrywały stwardniałe sutki.

Zaskoczył mnie jeszcze bardziej, gdy zamiast szarpać się ze szczotką, wsunął dłonie we włosy. Przeczesywał je delikatnie. W pokoju natychmiast zrobiło się o kilka stopni cieplej. Jak tak dalej pójdzie, wrócę do siebie spocona jak szczur albo zacznę ściągać z siebie ciuchy i przyznam, że Aiden i jego dłonie są lepszy, niż herbata z prądem, ciepłe ciuchy, prysznic i kaloryfer w jednym.

Niedoczekanie! Będę cierpieć w milczeniu!

Luca postawił na małym stoliku obok parujący talerz.

– Porzuciłeś program "dręczymy słabszych"? – zaatakowałam.

– Wymyślam nowe zniewagi – odparł spokojnie.

Syknęłam, kiedy Aiden szarpnął niesforne skołtunione pasemko.

– Nigdy nie zostaniesz mistrzem, jeśli potrzeba ci na to tyle czasu.

– Świat nie wytrzymałby z dwojgiem takich mistrzów jak wy – wtrącił się Aiden swoim aksamitnym głosem.

– Ciebie i mnie dzielą lata świetlne – odparowałam bezmyślnie.

– W edukacji seksualnej na pewno.

Zmarszczyłam brwi z niedowierzaniem, a potem uderzyłam go łokciem w piszczel, który był jedynym miejsce w zasięgu.

– Czemu znów sprowadzasz rozmowę do seksu? Niewyżyty jakiś jesteś?

Aiden złapał mnie za przedramiona osadzając w miejscu, żebym się nie kręciła. Mimo kilku warstw ubrania wyraźnie czułam, że palcami opierał się o boki piersi. Gorąco uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, biegnąc od stóp i zatrzymało się dopiero na policzkach. Teraz czułam się jak w ogniu piekielnym. Miałam ochotę zdjąć z siebie ten szlafrok i zostać w samym dresie. Ale pod nim nie miałam nic. Bo o tym chyba moi wybawcy zapomnieli! Najgo rsze było jednak to, że sutki stały mi na baczność!

– Nie, ale ciebie to wkurza, więc nie mogę sobie odmówić przyjemności.

Nawet nie zauważyłam, że szczotka przesuwa się teraz płynnie po pasmach moich włosów.

– Dziękuję – pochyliłam się w stronę miski. Powąchałam zawartość. – Co to?

– Makaron z serem – odpowiedział Aiden wkładając łyżkę do swojej miski. – Podobnie jak Luca uważam, że gotowanie godzinami tylko po to, żeby zjeść w dziesięć minut to największa ściema świata!

– Mam nadzieję, że nie zamierzacie mnie po tym wszystkim po prostu otruć? – zażartowałam.

Ich spojrzenia były wymowne. Musiałam przyznać, że było dobre, ale obecnie byłam tak głodna, że pewnie smakowałby mi nawet gorący asfalt podany z kocim żwirkiem. Po skończeniu jedzenia zrobiłam się senna.

– Powinnaś się położyć – zaproponował Aiden, poprawiając koc na moich nogach. – Wyglądasz na zmęczoną. Masz worki pod oczami.

– To torebki Prady – odparowałam.

Mój komentarz wywołał zmarszczenie brwi u Aidena i parsknięcie śmiechu u Luki.

Ktoś tu miał poczucie humory jak kłoda drewna. Ale za to magiczny dotyk. No nie można mieć wszystkiego!

– Będziemy mieć z nią kupę radości.

– Z przewagą na kupę? – zasugerowałam słodko, idąc do swojej sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro