Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

arche logos en: saghapo

Wpadając ze skrajności w skrajność, Min Yoongi, które mrok zdążył już dawno pochłonąć otworzył z impetem drzwi do sklepu całodobowego. Nie obchodziło go, iż wybiła już trzecia w nocy, a on szlaja się po mrocznym mieście Daegu. Mijał alejki ze słodyczami oraz przyborami domowymi, po czym otworzył lodówkę i wyciągnął z niej dwie zgrzewki piwa oraz butelkę Whisky. 

Podszedł do lady, gdzie dość młoda, musiał przyznać, kobieta scrollowała po aplikacjach. Żywo z kimś konwersowała, jednakże gdy wzrok chłopaka spoczął na jej twarzy wyglądała jakby brakowało w niej życia. Znudzona brunetka mlaskała żując gumę i nawet nie patrząc w jego stronę, odłożyła telefon aby skasować produkty. Nawet nie spytała o dowód, mając swój zawód kompletnie gdzieś. Min mruknął coś tylko o dwóch opakowaniach papierosów, które żwawo otrzymał po czym odebrał siatki z zakupami, rzucając banknoty na ladę.

— Nie jesteś zbyt młody, żeby pić? 

Stanął przy drzwiach po czym uśmiechnął się szelmowsko w jej stronę. W tamtym momencie kobieta lekko zadrżała, czujnie układając jedną z dłoni na przycisku awaryjnym. Min był w tamtym momencie cholernie zadowolony, chociaż tego kompletnie nie okazywał. Wyglądał jak bandyta, który nie ma nic do stracenia i z łatwością mógłby zrobić jej krzywdę. 

—  Nie jesteś zbyt spóźniona, aby zadawać pytania?

Po czym po prostu wyszedł z budynku, zaraz kierując się w stronę bloku w jakim mieszkał. Czerń jaka spowiła miasto było jego jedyną ostoją na dany moment. Był piątek, a w centrum żadnej żywej młodzieży, która udaje się do klubów i spowrotem. Min wyciągnął jedno opakowanie papierosów, po czym zatopił wargi w papierosie. Jedną ręką odpalił zapalniczkę, drugą zaciskając na rączce od reklamówki. W końcu mógł posmakować swojej ukochanej nikotyny, której tak bardzo mu brakowało. I to wcale nie tak, że ostatniego papierosa zapalił jakieś dwie godziny wcześniej. Był po prostu uzależniony.

— Dalej nie śpisz, co? 

Yoongi odwrócił się za siebie. Park Jimin, rok młodszy dzieciak, który mieszka za ścianą. Uśmiechnął się delikatnie, po czym dłonią zachęcił go do wspólnego marszu. Park musiał przyspieszyć kroku, jednak z przyjemnością odebrał zapaloną fajkę od starszego, aby zaraz pomóc mu odpalić następną. Podwójne uzależnienie.

— Jak widzisz, Jiminnie, póki noc młoda to i ja staram się żyć. — Wymruczał Yoongi, wypuszczając dym nosem. 

— Oh, jak poetycko.

 A żebyś wiedział, dzieciaku.  Dodał, przyglądając mu się kątem oka. Czarna bluza z kapturem, podarte szare jeansy, jakieś trampki i dziwna szrama na policzku. Zmarszczył brwi, czując, że Park będzie miał mu niedługo coś do opowiedzenia. Nie mógł puścić płazem skrzywdzenia swojego przyjaciela? Kolegi? Sam nie wiedział kim do końca dla siebie są, może po prostu bliskimi sąsiadami? Znali się od dzieciaka, kiedy to rodzice młodszego przyjechali z Busan do Daegu, a jego wtedy żywy ojciec zachęcał go dość ostro do zawierania znajomości. 

Chłopaki nie odezwali się do siebie już więcej do momentu podejścia do klatki prowadzącej do mieszkania starszego. Park już chciał się żegnać, jednakże Min miał inny pomysł. Wyrzucił niedopałek papierosa na chodnik, po czym złapał go za dłoń i pociągnął za sobą do swojego mieszkania. Rozbawiło go, iż młodszy nawet nie protestował. Zaprosił go do środka po czym siłą wcisnął go do swojego azylu. Zamknął drzwi na klucz i zaprotestował przed zdjęciem butów, lubił kiedy jego matka po raz kolejny wydziera się do niego z salonu bo nabrudził. Uwielbiał ją upokarzać, sprawiać jej ból i drażnić największymi drobnostkami. 

Jego pokój wyglądał na niezadbany. Czarne ściany, machoniowa zniszczona podłoga, multum rockowo metalowych plakatów zakrywających wbicia po pięściach. Typowy Min Yoongi. Jedyne co wyglądało na zadbane to łóżko, które wyglądało na nieużywane oraz pianino wręcz błyszczące stojące w rogu pokoju oraz gitara basowa. Widać było co jest cenne dla starszego. Park niczego nie skomentował, bywał już u starszego kilka razy i miał możliwość dojrzenia jak pokój niszczeje. Nie było to niczym zaskakującym.

— A teraz powiedz mi, kto ci to zrobił, Jiminnie. — Yoongi wskazał palcem na twarz młodszego, rozkładając się na rozlatujący się fotel. Park westchnął, zasłaniając ranę dłonią. Min zmarszczył brwi mając ochotę zerwać mu ją z twarzy i opatrzyć okaleczenie. Powstrzymywał się przed tym niezmiernie; bał się, iż jego homoseksualizm wyjdzie na jaw, a każdy drobny objaw troski starał się stłamsić w swoim burzliwym wnętrzu. W końcu jednak warknął na siebie za swoje pomyślunki, po czym udał się do łazienki, wziął opakowanie z gazą, jakąś w połowie zużytą wodę utlenioną i plaster w pomarańcze zaraz wracając do stłamszonego młodszego. 

Chłopak nie wzdrygnął się na dotyk starszego. Spokojnie czekał, aż ten go opatrzy i będzie mógł bardziej zacisnąć swoje paznokcie na wewnętrznej stronie dłoni, zanim ten się zorientuje. Oboje byli wybuchowi, niechętni do współpracy oraz przewrażliwieni na punkcie dotyku, jednak obaj  próbowali to zwalczyć. Pytanie tylko który będzie pierwszy.

— Nie poczęstujesz mnie piwem, dopóki ci nie powiem, prawda? — Westchnął Park.

Yoongi skinął głową.

— Pamiętasz tego idiotę co obsmarował mi samochód? — Min chwilę się zastanawiał, jednak potwierdził. — Byłem dzisiaj w klubie z Jeonggukiem. Wiesz, jaki jest Jeon.. Bawił się w najlepsze z Yeri. 

— Czyli jak rozumiem zrobił się zazdrosny, że młodemu udało się dorwać do jego obiektu westchnień?

— Można tak powiedzieć. — Jimin syknął czując rozlewającą się wodę utlenioną na swoim ciele. — Nie mogę pojąć jego zachowania i tych nagłych wybuchów złości, hyung. Zaczęli się bić, a że wiem jaki Jeon jest kruchy ostatnimi czasy to nie mogłem go tak zostawić.

Yoongi zaśmiał się.

— Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel i zarobiłeś w twarz?

— Możnaby to tak nazwać.

 — Musisz przestać przyjmować wszystko na twarz. Pamiętasz, że masz też inne części ciała? — Żachnął się Min, przyklejając plaster na policzek młodszego. Popatrzył jeszcze na swoje dzieło po czym z uśmiechem podszedł do torby leżącej na biurku i wyciągnął z niej zgrzewkę piwa, jedno z nich podając młodszemu. 

— Sugerujesz mi, że powinienem dostać cios pomiędzy nogi? — Jimin uniósł brew, dziękując za napój. Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk otwieranych puszek oraz zapach dymu z odpalanego przez Yoongiego papierosa. Znowu będzie wymiotował. 

— Tego nie powiedziałem! — Zaraz uniósł rękę z napojem w górę na znak protestu.

Oh, gdyby życie zawsze wyglądało tak spokojnie.

— Czy on musi mnie napastować nawet o tej godzinie? 

— Znowu Taehyung? — Dopytał Jimin, biorąc po chwili duży łyk alkoholu. Lekko się skwasił, jednak zaraz uśmiechnął się. Czkawka była coraz bliżej.

— Tsaa. Chce mnie namówić na nocne polowanie na żaby, dasz wiarę? 

— Powiedzmy. — Park dokończył napój dość szybko, czując się w końcu rozluźnionym kiedy trunek powolnie rozlewał się po gardle spływając do żołądka. Jego ciało było bardziej niż podekscytowane, ale i przy okazji podpite. — A jak ci powiem, że mam lepszy pomysł?

— To znaczy? — Min podniósł oczy znad telefonu.

— Chodźmy się upić na dachu tego opuszczonego szpitala.

Jak Min Yoongi mógłby się nie zgodzić na tak szalony pomysł?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro