Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~>2<~

Wstałam rano... jak zwykle ale co z nim jest?
Nie odbiera ode mnie telefonu. Czuje sie odepchnieta. Po moim pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałam na godzine...
7.05
Podeszłam do drzwi i otwierajac je szybko uniosłam wzrok w progu stał Isaac. Lekko uradowany i taki z dumą wszedl do mojego pokoju. Po chwili usiadł na łózku. Usiadłam na pufie naprzeciw Isaaca.
-Ł-ładnie wygladasz...-zaczął Isaac a ja się zaśmiałam.

Miałam na sobie miej-więcej to:

Zaśmiałam się po czym zeskoczyłam z pufy i usiadłam obok Isaaca. Jego włosy były pokręcone jak u baranka. Isaac spoglądał na mnie co kilka minut aż końcu całkiem się na mnie popatrzył. Trudno mi jest stwierdzić czy coś do niego czuję, ale... O CZYM JA MYŚLĘ?!

mam chłopaka nie moge. Do pokoju wpadła Phoenix-moja starsza siostra.

-Sory sory...-jej włosy zmieniły swój kolor a wtem Isaac zrobił się blady jak moja koszulka.

-Phoenix...-zawróciłam ją i zamknęłam drzwi.-Sory za nią. To co idziemy?-dodałam a Isaac dopiero teraz się otrząsnął.
-A tak sory.. idziemy-powiedział łapiac za plecak torbe czy co to on tam miał.

Wyszlismy przez glówne drzwi. Po drugiej stronie stał Dominic ze swoim bratem.
-Ej Dominic!-powiedziałam głośniej ale nie krzyknęłam. Chłopak ani drgnał.
-Dominic! Patrz!-powiedzial Isaac i mnie odwrocił. Odgarnąl mi kosmyk włosów z twarzy i pocałowal mnie w... policzek!

Dominic sie zjerzyl a ja zasmiałam sie. Pewnie to wygladalo komicznie ze strony Dominica ale miał to na co zasłużył. Isaac mnie tylko pocałowal w policzek, od boku moglo to inaczej wygladać.
Podbiegłam do Dominica na druga stronę a ten prubował mnie odepchnać.
-To było tylko w policzek i nic wiecej!-wrzasnełam na niego a ten posłał mi groźne spojrzenie.
-Chcesz jego to idz do niego!-wrzasnął Dominic a ja sie prawie rozpłakałam.
-Czemu mnie unikasz!-krzyknęłam a chlopak zrobil wielkie oczy.
-Ja... co...
-Tak ty... unikasz mnie od przedwczoraj... co sie dzieje...-powiedziałam a Dominic zbladł.
Przebiegłam z powrotem na druga stronę do Isaaca i poszliśmy na piechotę.
Po drodze złapał nas Stiles.
-Podrzuce was!-powiedział a ja sie zasmiałam.
-No dobra!-powiedziałam i spojrzałam do tyłu.
Styłu siedział Liam i Lydia. Stiles ucieszony że usiadłam obok posłał mi ciepłe spojrzenie. Ja to odwzajemniłam i pojechaliśmy.

W szkole na parkingu spotkała Dominica z Miko. Miko miał minę jakby ktoś umarł a Dominic miał smutną i lekko zbierającą sie do płaczu.
Isaac położył mi rękę na moim ramieniu i sie uśmiechną. Ja to odwzajemniłam i poszlismy do szkoły.
Podeszłam do szafki z numerem... zapomniałam 😅.
Isaac sie do mnie usmiechnął a ja zaraz po tym dostałam ogromnegp napadu śmiechu.
Chłopak sie speszył a ja prubowałam coś z siebie wydusić ale nie mogłam.
-I-isaaaaac...-zacięłam się i prubowałam wymówić jego imię.
-Okej... poczekaj!-powiedział i kazał mi zostać przy jednej z szafek.
-O-o coooo... chodzi....-oblał mnie zimną woda z wodopoju.-Jestem cała mokra?!-dodalam a chlopak dostał ode lekko z pięści w ramię.
-Ała... ej!-oblałam go z powrotem.
~Carter! Layhe! Koza!-pan Harris kazał nam zostać po lekcjach.

~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~

Weszłam do klasy pana Harrisa. Isaac wszedł za mną a zaraz po Isaacu... Dominic. Wdał sie podobni w jakąs bojke na parkingu i został prawie zawieszony.
~Carter?-zapytał pan Harris a ja odpowiedziała.
-Jestem...-powiedziałam od niechcenia.
~Layhe?-odparl nauczyciel.
-Ja?-powiedział a ja sie zaśmiałam.
~Blake?-Dominic podniusł czerwoną głowę z pod ławki.

Drzwi od klasy sie otworzyły a w nich stanęli Scott i Stiles. Pan Harry sie odwrócił w stronę chłopaków i kazał im zajać miejsca.
Kwadrnas później
-Panie Harris... można poprosić?-spytała jakaś nauczycielka a wtem pan Harris wstał od biurka.
-Yhym.. no dobrze... rozumiem-pojedyncze słowa pana Harrisa.-dzieciaki idziemy do biblioteki!-chrząknął a Dominic spadł z krzesła.
-Choć Amy-Isaac chwycił mnie za rękę a ja za nim poszłam.
Weszliśmy do biblioteki i zajęliśmy sowje miejsca prze trzech stolikach. Przy jednym ze stolików usiadłam ja, Isaac i pan Harris.
W drugim stoliku za moimi plecami siedział Dominic, Lydia(nie wiem po co ona przyszła), a przy trzecim Scott i Stiles.
Wyciagnęłam Szkicownik i kilka ołówków z gumką chlebową. Zaczełam szkicować. Kiedy sie obejżałam narysowałam pana Harris. Wyrwałam kartkę i rzuciłam do kosza stojacego przy stoliku. Na drugi rozstrzał poszedł Baranek (Isaac). Narysowałam go w pełni ksieżyca.
W formie wilka wygladał lepiej...


-Ale piekne...-przytulił mnie a Pan Harris na nas spojrzał spod byka-Masz talent!-dodał a Dominic spojrzal mi przez ramię.
Twarz mu przybrała smutny wyraz. Wiedziałam że jest mu przykro... ale mi jest bardziej.

=>W piątek jest impreza z okazji finalu Lacrosse, przyjdziesz?-szepnął mi do ucha Isaac, a kiwnelam glową.
-Na pewno bedę...-spojrzałam na Dominica.
-Isaac!-powiedział Scott i machnął na Isaaca. -Choć tu!-powiedział a ja sie odwróciłam.

Styknęliśmy sie nosami z Dominiciem który był smutny. Zaraz po tym wybiegł z biblioteki i wiecej go nie widziałam.
Siedziałam przez reszje czasu przy stoliku sama... straciłam wszystkich...

W domu
-Wrociłam!- krzyknęłam przechodzac przez próg domu. Zanim go przekroczyłam cos mnie zatrzymało. Za mną stał Dominic.

-A-amy...-powiedział i trzymał się za brzuch. Rękę miał we krwi. Kiedy odsłonił zakrwawione miejsce ukazala się rana.

Pelno było krwi. Stałam jak ta oszołomiona i nie wiedziałam co zrobić. Podbiegłam do niego kiedy zaczął upadać i sotatkiem sił zabrałam mu ból. Opadł na mnie słabsze ramię a wtam oboje upadliśmy...

-Co z nim?-spytałam a brat sie spojrzał na mnie.
-Rana postrzalowa... ktos na nas poluje...-dodał i do gabinetu wszedł Deathon ^właściciel gabinetu weterynaryjnego^.
-Musimu znaleźć kule... albo w najgorszym wypadku wyciągnąć z niego...-zapiszczałam a wtem upadłam na cztery łapy.

Oszołomiona nie wiedziałam co mam zrobić. Łaoy mi sie trzęsły i nie mogłam zrobic kroku w żadna stronę.
Moj brat starał mi się cos przekazac ale nic nie slyszalam w glowie mialam tylko szum...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #love